Lech we wtorek zagra w Baku z Karabachem Agdam w rewanżowym spotkaniu 1. rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Kolejorz po pierwszym starciu ma jednobramkową przewagę, którą spróbuje obronić. – Azerowie często grają na pograniczu faulu. Mistrzowie Polski muszą na to uważać – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL Andrzej Juskowiak, były napastnik klubu z Poznania. Transmisja starcia w TVP.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jest pan optymistą przed rewanżowym spotkaniem Lecha z Karabachem?
Andrzej Juskowiak: – Tak, bo Lech w pierwszym meczu pokazał się z dobrej strony i dał powody do optymizmu. Spotkanie w Poznaniu było wyrównane, ale to mistrzom Polski udało się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Karabach to zespół bardziej doświadczony w europejskich pucharach i to było widać. W pierwszej połowie Kolejorz miał duże problemy, lecz w przerwie dokonano właściwych korekt i później wyglądało to znacznie lepiej. Karabach w drugiej odsłonie nie miał już wielu groźnych sytuacji, a zapracowali na to wszyscy gracze Lecha. O tym, że poznaniacy utrzymali czyste konto nie decydowały jakieś rozpaczliwe interwencje obrońców czy parady bramkarskie. Niebezpieczeństwo neutralizowano wcześniej, zanim przeciwnicy stworzyli sobie okazję do uderzenia. Rywale nie mieli komfortu.
– Co może okazać się decydujące w rewanżu? Jaki przebieg będzie miał mecz w Baku?
– Idealnie byłoby strzelić gola na początku, ale jak wiemy, taki scenariusz może się nie wydarzyć. Decydująca znów będzie solidność w trakcie 90 minut. Kluczowa będzie koncentracja i skupienie. Karabach jest groźny w szybkich atakach, które trzeba mu uniemożliwić. Niska obrona w wykonaniu Lecha jest raczej nieunikniona, ale poznaniacy muszą zrobić wszystko, by takich fragmentów było jak najmniej. Czas będzie sprzyjał Lechowi, u rywali może pojawiać się nerwowość. Przecież dla nich to również arcyważne starcie. Gracze Karabachu mogą nie wytrzymać ciśnienia, może zaczną sie faule, kartki... To klasowy przeciwnik, w Poznaniu było widać, że nie jest łatwo przedostać się pod ich bramkę. Lech ma jednak odpowiednią jakość i już pokazał, że umie to zrobić.
– Porażka w Superpucharze Polski z Rakowem Częstochowa może mieć jakiekolwiek znaczenie? John van den Brom wystawił na to spotkanie rezerwowych.
– Mam mieszane uczucia co do tego, że meczu nie przełożono. Od pewnego czasu często robimy wszystko, by nasze drużyny mogły jak najlepiej przygotować się do gry w europejskich pucharach. Jednym ze sposobów na pomoc drużynom jest także przekładanie meczów. Wiadomo, jak bardzo nasza piłka potrzebuje dobrych występów klubów w Europie. Według mnie ten mecz można było przełożyć. W innym terminie Lech wystawiłby mocniejszy skład i obejrzelibyśmy ciekawsze starcie. Momentami było widać, że to spotkanie jest dla Lecha ważne, ale nie najważniejsze. Efekt jest taki, że mecz się odbył, ale nikt już o nim nie rozmyśla. Z drugiej strony, miało to też swoje plusy. Trener dał szansę innym zawodnikom. Mógł zobaczyć, na co ich stać w rywalizacji o stawkę.
– Jakie są pana odczucia co do van den Broma? Poradzi sobie w Lechu?
– Widać sporo pozytywnych symptomów. Dużym atutem jest wspomniane doświadczenie w pucharach. Podoba mi się to, że van den Brom nie zakłamuje rzeczywistości. W przypadku trenerów nie zawsze tak jest. Po spotkaniu z Karabachem mówił wprost, że pierwsza połowa była słabsza. Na razie podejmuje trafne decyzje personalne, widać, że ma dobre rozeznanie. Wpływa na to fakt, że w sztabie szkoleniowym jest sporo osób, które współpracowały z Maciejem Skorżą. Trenerowi dzięki temu jest łatwiej. Cieszy to, że latem nie doszło do jakiejś wielkiej rewolucji. Czasami po zdobyciu mistrzostwa nasze drużyny się osłabiały. W przypadku Lecha tych odejść kluczowych piłkarzy nie było wiele.
– Jak duży wpływ na wynik może mieć doświadczenie gospodarzy?
– Może odegrać dużą rolę. Warto zwrócić uwagę na to, że zawodnicy Karabachu w Poznaniu często grali na pograniczu faulu. Momentami można było się dziwić, że sędzia nie przerwał gry, a Lech tracił piłkę i rywale ruszali z atakiem. Czasami to małe rzeczy, które jednak utrudniają płynną grę, wybijają z rytmu. Lech musi szybko rozgrywać piłkę, nie można prowadzić jej zbyt długo, by nie narażać się na wspomniane ataki przeciwników. Wierzę, że piłkarska jakość będzie po stronie Lecha i to ona przesądzi.
– Dwa lata temu poznaniacy zapłacili za dobrą grę w europejskich pucharach słabymi wynikami w lidze. Jeśli teraz zespół dostanie się do fazy grupowej, będzie inaczej niż za kadencji Dariusza Żurawia?
– Tamten sezon pokazał, że tym razem kadra jest bardziej wyrównana. Tym razem trener będzie miał większe pole manewru i możliwość rotacji. Zapewne jeśli drużyna będzie pokonywała kolejne szczeble eliminacji, będzie można liczyć jeszcze na jakieś wzmocnienia. Lech powinien być gotowy na to, by pogodzić europejskie puchary z krajową rywalizacją.
– W najbliższy weekend do gry wróci także PKO Ekstraklasa. Lech jest dla pana głównym faworytem?
– Mecz o Superpuchar Polski pokazał, że wiele argumentów ma także Raków Częstochowa. Lech oczywiście również ma wielkie szanse. Ten sezon zapowiada się bardzo ciekawie. Jest przecież Pogoń Szczecin, po trudnym sezonie spróbuje odbudować się Legia Warszawa. Myślę, że stołeczni też mogą włączyć się do wyścigu. Podobało mi się to, że wszystkie drużyny, które liczyły się w grze o tytuł w minionym sezonie, stawiały na ofensywną grę.
– Czy w tym sezonie zobaczymy Lecha w fazie grupowej europejskich pucharów? Stać go na awans do Ligi Mistrzów?
– Wiadomo, jak rzadko nasze zespoły grają w Champions League. Nie ma co się oszukiwać, bo i tym razem będzie niezwykle trudno. Wiele zależy od wyników losowania w dalszych rundach. To m.in. dzięki trafieniu na słabszych rywali w fazie grupowej Ligi Mistrzów w 2016 roku znalazła się Legia. Za bardzo dobry rezultat uznam fazę grupową Ligi Europy. Do wyzwań stojących przed Kolejorzem podchodzę pozytywnie. W pierwszym meczu zobaczyłem solidność, na bazie której można coś zbudować. Liczę na to, że Lech w Baku wytrzyma trudne momenty, znów pokaże konsekwencję z pierwszego spotkania i zamelduje się w drugiej rundzie eliminacji.
5 - 0
Inter Mediolan
2 - 1
Arsenal Londyn
4 - 3
FC Barcelona
3 - 3
Inter Mediolan
0 - 1
Paris Saint-Germain
2 - 2
Bayern Munchen
1 - 2
Arsenal Londyn
3 - 2
Paris Saint-Germain
3 - 1
FC Barcelona
4 - 0
Borussia Dortmund