Trudno uwierzyć, że dopiero teraz przyjdzie czas na pierwsze lekkoatletyczne mistrzostwa świata organizowane w Stanach Zjednoczonych. Miejsce, w którym będą rywalizować najlepsi na globie, nie jest przypadkowe - to dzięki niemu Amerykanie są potęgą w tej dyscyplinie. Nie tylko na stadionach.
Nauka to potęgi klucz
Areną tegorocznego czempionatu będzie stadion Hayward Field, który powstał na potrzeby drużyny futbolowej Uniwersytetu Oregonu. Drużyna Kaczek od początku miała niezbyt pochlebne opinie na temat tego obiektu. Wytrzymała na nim blisko pięćdziesiąt lat, po czym przeszedł on w wyłączne władanie lekkoatletów.
Napisać, że uczelnia miała dobre wyniki w lekkoatletyce byłoby niedopowiedzeniem. Bill Hayward, którego imieniem nazwano stadion, był trenerem amerykańskiej reprezentacji na sześciu igrzyskach olimpijskich w latach 1908-32. Z murów Uniwersytetu Oregonu wychodzili kolejni medaliści olimpijscy i rekordziści świata. Ten, który przybył po Haywardzie szkolić studentów okazał się jeszcze bardziej wybitny. Bill Bowerman rozpropagował ideę joggingu na całym świecie, czemu zawdzięczamy miliony biegaczy ćwiczących każdego dnia dla swojego zdrowia.
Najtrudniejsze kwalifikacje na świecie
W kalendarzu amerykańskich sportowców liczą się tylko jedne zawody. Kwalifikacje olimpijskie. Jak przystoi krajowi z najlepszą bazą sportową na świecie, przyciągającemu najlepszych szkoleniowców i plasującemu się w czołówce klasyfikacji medalowej kolejnych igrzysk, selekcja jest tam wyjątkowa. Stany Zjednoczone nie mogą bowiem liczyć na więcej miejsc niż inne kraje.
W lekkoatletyce krajowy związek może wysłać maksymalnie trzech zawodników z każdej konkurencji. Oczywiście konieczne jest spełnienie minimów w określonym czasie. W przypadku Stanów Zjednoczonych te minima dają jedynie wstęp na imprezę kwalifikacyjną rozgrywaną miesiąc przed igrzyskami. A ci, co uzyskali słabsze minimum "B" muszą z własnej kieszeni opłacić start.
Wszystkie środki (nie)dozwolone
Opowiadając o historiach z Eugene, nie można nie wspomnieć o Alberto Salazarze. . Pochodzący z Kuby biegacz był zaliczany do największych talentów na swojej alma mater. Trzykrotnie wygrał maraton w Nowym Jorku, był rekordzistą świata. W odniesieniu większych sukcesów przeszkodziły mu jednak kłopoty z układem odpornościowym, które wynikały z katorżniczych treningów.
Świat poznał potem Salazara jako znakomitego trenera. Jego osiągnięcia sprawiły, że Nike wyznaczyło go na opiekuna projektu Oregon. Firma starała się jak najmocniej pomagać uniwersytetowi, z którego się przecież wywodziła. Najczęściej miało to charakter finansowy, chociaż nie odpowiadało to części studentów, którzy mieli pretensje o branie pieniędzy przez ich uczelnię od firmy, której praktyki budziły wątpliwości.