| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Widzew Łódź po ośmiu latach wrócił do Ekstraklasy. Beniaminek już w pierwszym meczu pokazał, że będzie zacięcie walczył o każdy punkt. Do przerwy z Pogonią Szczecin prowadził 1:0, ale ostatecznie to Portowcy za sprawą między innymi pięknego gola Wahana Biczachczjana wygrali 2:1 i zapisali trzy oczka na swoim koncie.
2969 – tyle dni na powrót do PKO Ekstraklasy czekał Widzew Łódź. Po ośmiu latach tułaczki po różnych szczeblach polskiej ligi, czterokrotni mistrzowie kraju wrócili do elity. Ich pierwszym przeciwnikiem był pucharowicz, Pogoń Szczecin. Portowcy na własnym stadionie chcieli zmazać plamę z czwartkowego rewanżowego spotkania 1. rundy eliminacji Ligi Konferencji z KR Reykjavik (0:1).
Pierwszy kwadrans był niemrawy w wykonaniu obu drużyn. Szczególnie rozczarowywała Pogoń, która powolnie rozgrywała piłkę. Beniaminek czyhał na błędy rywali i doczekał się w 19. minucie. Ładnie urwał się skrzydłem Ernest Terpiłowski, zagrał do Bartłomieja Pawłowskiego, który wykorzystał błąd szczecińskiej defensywy i pokonał Dante Stipicę. Dla Widzewa był to pierwszy gol w Ekstraklasie od 28 maja 2014 roku. Wówczas jako ostatni na listę strzelców w meczu z Piastem Gliwice wpisał się Eduards Visnakovs.
Pogoń po stracie bramki ruszyła do ataku. Damian Dąbrowski oddał silny strzał z dystansu, po którym Henrich Ravas wypluł piłkę. Trafiła ona pod nogi Luki Zahovicia, który oddał natychmiast strzał na pustą bramkę, lecz futbolówka odbiła się od słupka, a następnie została wybita przez Bozhidara Czorbadżijskiego. Pod koniec pierwszej połowy Słoweniec dopiął swego, kierując piłkę do siatki, po podaniu na jeden kontakt od Mariusza Fornalczyka.
W przekroju całego meczu Widzew mógł podobać się bardziej niż Pogoń. Beniaminek mądrze prowadził piłkę i stwarzał groźne sytuacje. Brakowało jednak precyzji i zimnej krwi, tak jak choćby w przypadku Dominika Kuna, który nie wykorzystał błędu Stipicy.
Więcej jej mieli Portowcy, a konkretnie Wahan Biczachczjan. Reprezentant Armenii już w poprzednim sezonie pokazywał, że potrafi uderzyć z dystansu. W Szczecinie zademonstrował to po raz kolejny. Piekielnie silnym strzałem z dalszej odległości nie dał żadnych szans Ravasowi.
Pogoń nie dała już wypuścić prowadzenia z rąk, a próbowała za sprawą debiutującego w elicie Pontusa Almqvista podwyższyć wynik spotkania. Ostatecznie rezultat nie uległ zmianie, a Portowcy udanie zrehabilitowali się za wpadkę w Reykjaviku.
W następnej kolejce Ekstraklasy Pogoń zagra na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław, a Widzew zmierzy się w Białymstoku z Jagiellonią.