Talles Brener jest brazylijskim piłkarzem Ruchu Lwów. Mimo trwającego stanu wojennego na Ukrainie, postanowił wrócić i być częścią ligi ukraińskiej, która ma wystartować w drugiej połowie sierpnia. W rozmowie z TVPSPORT.pl Talles opisuje swoją ewakuację z Ukrainy na przełomie lutego i marca. Wyjaśnia, dlaczego wrócił i na jakich warunkach.
Kamil Rogólski, TVPSPORT.PL: – Zacznijmy od okresu kilku dni przed 24 lutego, czyli jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę na pełną skalę Spekulowano o tym, co ma nastąpić. Jak wyglądała wtedy komunikacja z klubem?
Talles Brener: – Byliśmy w Turcji na zgrupowaniu. Wróciliśmy do Ukrainy dwa dni przed atakiem. Śledziliśmy media, ale do 24 lutego wszystko szło zgodnie z harmonogram. Czuć było napięcie, natomiast w naszej pracy nie odczuwaliśmy żadnych utrudnień. Nie rozmawialiśmy o tym z prezydentem i prezesem Ruchu, gdyż Lwów jest daleko od Kijowa. Tym bardziej od Donbasu. Wiedzieliśmy, że w razie czego damy radę szybko się ewakuować.
– 24 lutego i wybuch wojny zastał cię we Lwowie. Jak wspominasz ten dzień?
– Tamtego dnia mieliśmy zaplanowane dwie sesje treningowe rano i po południu. Mieliśmy przyjechać do bazy treningowej wcześniej, bo mieliśmy zaplanowane badania medyczne. Obudziłem się wtedy o szóstej rano, bo obudziły mnie wiadomości, telefon szalał. Ludzie pisali "Wojna się zaczęła! Co się z tobą dzieje! Gdzie jesteś?". W Brazylii media już relacjonowały, że Rosja najechała Ukrainę i że w Kijowie były wybuchy. Byliśmy zmartwieni, ale nie było żadnej wiadomości z klubu, więc normalnie chciałem zamówić taksówkę i pojechać na trening. Nie udało mi się, bo nie było dostępnych kierowców. Wyjrzałem przez okno i na ulicach był bardzo duży ruch. Wtedy dostałem smsa z klubu, że trening jest odwołany.
– Jakie były następne kroki?
– Chcieliśmy wyjechać. Klub wynajął nam małego busa, który miał nas zabrać do Polski. Wieczorem wyjechaliśmy z miasta. W busie byłem ja, moi koledzy z drużyny – Fabricio Alvarenga i Edson Fernando oraz nasi bliscy. Były straszne korki. Musieliśmy wysiąść i iść dwadzieścia kilometrów piechotą do granicy. Razem z dzieckiem, dźwigając bagaże. Przy granicy z Polską czekaliśmy cztery dni. Było zimno, nie mogliśmy zjeść niczego normalnego. Nie mogliśmy się umyć. Na przejściu granicznym były tak ogromne tłumy, że nie daliśmy rady się przedostać do Polski.
– Śledziłem sobie relacje waszej ekipy i żona Edsona Fernando była sfrustrowana. Padło określenie, że śpicie jak psy i że ktoś krzyczy na obcokrajowców. Co się tam działo dokładnie?
– Dotarliśmy około dziesiątej rano do miejsca, gdzie musieliśmy wysiąść. Czyli jechaliśmy praktycznie dwanaście godzin, żeby się przemieścić raptem o sześćdziesiąt kilometrów i dalej iść dwadzieścia kilometrów, bo korek ciągnął się od granicy z Polską praktycznie po sam Lwów. Przy granicy z Polską było nerwowo. Funkcjonariusze byli zdenerwowani, bo musieli sobie poradzić z ogromnym tłumem. My byliśmy zdenerwowani, bo przez cztery dni musieliśmy funkcjonować w trudnych warunkach. Myślę, że dlatego ta reakcja tak wyglądała. Organizacja na miejscu powinna wyglądać lepiej. Po czterech dniach podjęliśmy decyzję, że wracamy do Lwowa, bo nie ma sensu się dłużej męczyć przy granicy i dopiero we Lwowie pomyślimy, co zrobimy dalej.
– Widziałem twoją wypowiedź dla BBC Brazil. Powiedziałeś, że dostałeś się na Węgry. Jak to się stało, że po czterech dniach nieudanej próby przekroczenia ukraińsko-polskiej granicy trafiłeś właśnie tam?
– Przy granicy z Polską zamówiliśmy taksówkę, żeby pojechać z powrotem do Lwowa. Taksówkarz powiedział, że są korki i musimy czekać. Nie pamiętam już dokładnie ile – sześć czy siedem godzin. Poszliśmy na stację benzynową coś zjeść. Spostrzegliśmy przy tej stacji, że na parkingu stoi auto z namalowaną flagą Brazylii i napisem "Brazil" za szybą. Brazylijczycy mieszkający na co dzień na Ukrainie apelowali na Telegramie o pomoc w wydostaniu się. Ta informacja dotarła do Brazylijki mieszkającej w Niemczech, która przyjechała na Ukrainę autem, żeby pomagać i trafiliśmy na nią przypadkiem. Pojechaliśmy najpierw do granicy ze Słowacją. Tam też były tłumy. Ta Brazylijka zaproponowała, żeby
jednak jechać do granicy z Węgrami. Tam z kolei było bardzo łatwo. Nie było tak dużo ludzi, organizacja była bardzo dobra. Nawet policjanci byli sympatyczni.
– Ile osób dokładnie liczyła wasza grupa, gdy przekraczaliście granicę?
– Na Węgry nie pojechał z nami Fabricio Alvarenga z żoną i dzieckiem, ponieważ oni właśnie ze względu na dziecko dostali miejsce w autobusie, który zabrał ich do Polski. Na Węgry dostał się Edson Fernando z żoną i ja ze swoją dziewczyną Jessiką.
– Minęło kilka miesięcy i postanowiłeś wrócić. Dlaczego?
– Grałem na wypożyczeniu w Finlandii (KuPS red.) Mieliśmy bardzo dobrą sytuację. Prowadziliśmy w lidze, mieliśmy grać teraz w Lidze Konferencji. Ale prezes Ruchu Lwów rozmawiał z moim agentem. Mówił, że nic się nie dzieje, jest spokojnie, sytuacja jest pod kontrolą. Będę mieszkał w bazie treningowej (Ruch Lwów wybudował luksusową bazę treningową w Winnikach pod Lwowem, najnowocześniejszą na Ukrainie red.). Tutaj rzeczywiście sytuacja jest spokojniejsza, niż w innych częściach kraju, dlatego postanowiłem trochę zaryzykować. Bardzo mnie proszono, żebym został. Pytano jakie mam warunki. Oprócz tego, że będę mieszkał w klubowym resorcie, umówiliśmy się jeszcze, że na wypadek jakiegoś zagrożenia, będę mógł się spakować i wyjechać do Polski, która jest blisko.
– Czy oprócz tego zażądałeś jakichś specjalnych warunków?
– W klubie powiedzieli mi jeszcze, że wierzą w mój talent, w moje umiejętności i mnie potrzebują. Zapewniono mnie, że jestem ważną postacią dla znaczenia całego sportowego projektu Ruchu Lwów i że beze mnie to prawie nie ma sensu. Rozmowy toczyły się w
spokojnej, przyjaznej atmosferze, a ja nie postawiłem żadnych szczególnych warunków oprócz tych z mieszkaniem i ewentualnym wyjazdem do Polski.
– Na ile twój powrót do Ukrainy to kwestia lojalności wobec klubu, a na ile to, że być może zabrakło ci lepszych opcji sportowo i finansowo?
– W KuPS chcieli, żebym został. Miałem kilka ofert z Brazylii. Miałem zapytania z Turcji, Azerbejdżanu. Ale ja lubię Ruch Lwów. Lubię warunki do treningu, które stworzył klub. Bardzo odpowiada mi miasto. Nie widziałem żadnego powodu do odmowy powrotu. W związku z wybuchem wojny nie mogę mieć do Ruchu żadnych pretensji, ponieważ zorganizował mi transport do granicy. Mamy młodą drużynę, trener Leonid Kuczuk chce grać szybką, ofensywną piłkę. Lubię jak wszystko jest zorganizowane.
– Minister Sportu Ukrainy opublikował post, w którym poinformował o organizacji następnego sezonu ligowego. Jest tam napisane m.in. o tym, że na wypadek alarmu przeciwlotniczego mecz zostanie przerwany i wszyscy udadzą się do schronu, który będzie przyporządkowany do każdego stadionu. Czy sam fakt funkcjonowania w takim reżimie bezpieczeństwa nie budzi twoich obaw?
No cóż, to jest wpisane ryzyko. Jestem świadomy, że coś takiego może się zdarzyć, zaakceptowałem to. To jest ryzyko gry na Ukrainie. Choć mam nadzieję, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca i wojna szybko się skończy. Ale jeśli zabrzmią syreny, to trudno. Jak trzeba, to trzeba.
– Ruch Lwów dokonał kilku ciekawych transferów w zimowym okienku transferowym. Na mnie największe wrażenie zrobił wcześniej wspomniany Edson Fernando z Esporte Clube Bahia. Na dziś do Ruchu wróciło dwóch obcokrajowców, czyli ty i Viv Solomon-Otabor. Czy inni obcokrajowcy deklarują chęć powrotu w rozmowach z tobą?
– Z Edsonem Fernando może być problem, ponieważ on po transferze do Ruchu spędził u nas może dwa tygodnie aż do wybuchu wojny i wyjazdu, więc nie zdążył się zaaklimatyzować. Nie tylko na Ukrainie, ale też ogólnie w europejskiej piłce. A co do reszty – myślę, że mogą wrócić. Na przykład Elhadji Pape Diaw, który jest teraz na wypożyczeniu we Francji. Czekają aż sytuacja się uspokoi i mogą wrócić na początku 2023 roku.
– Ta rozmowa to również okazja, żeby zwrócić się do Ukraińców. Co chciałbyś im przekazać?
– Ukraińcy to odważny, niezłomny naród. Robi na mnie ogromne wrażenie, w jaki sposób bronią swój kraj. Mam nadzieję, że ten koszmar wkrótce się skończy na warunkach Ukrainy. A ja chcę brać udział w rekonstrukcji ligi ukraińskiej, żeby również te rozgrywki w Europie miały silniejszą pozycję. Chcę swoją postawą przekonać innych zagranicznych piłkarzy, żeby wrócili do Ukrainy, że tu jest bezpiecznie i można grać. Oczywiste, że piłka schodzi na dalszy plan w obliczu wojny, jednak mam nadzieję, że poprzez futbol dodamy otuchy ludziom. Damy im trochę radości i my, piłkarze, będziemy oznaką powrotu do normalności.
Talles Brener de Paula – wychowanek Fluminense, brazylijski piłkarz Ruchu Lwów grający na pozycji pomocnika. Na Ukrainę trafił w lutym 2021 roku, gdy podpisał kontrakt z Olimpikiem Donieck. Po wybuchu wojny na pełną skalę grał na wypożyczeniu w fińskim KuPS.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.