Przejdź do pełnej wersji artykułu

Gwiazdy 79. Tour de Pologne. Cavendish jest zły, a młode wilki głodne

Mark Cavendish Mark Cavendish (fot. Getty Images)

Takiego Tour de Pologne nie było od lat. Od lat dwunastu dokładnie. 2010 – to był ostatni rok, w którym nie zobaczyliśmy w narodowym wyścigu przynajmniej jednego z dwójki: Michał Kwiatkowski i Rafał Majka. Eksportowy duet polskiego kolarstwa starzeje się nieubłaganie. "Jeszcze będziecie za nami tęsknili. Następców za plecami nie widzę" – żartował Majka na igrzyskach w Tokio, choć do śmiechu nam być nie powinno. Obaj leczą urazy – Rafał po Tour de France, Michał po upadku na treningu.

DZIŚ RUSZA 79. EDYCJA TOUR DE POLOGNE. TRANSMISJA W TVP

Czytaj też:

Tour de Pologne 2022: kiedy wyścig? Trasa TdP [daty]

Tour de Pologne 2022. Poznaj trasę, etapy oraz plan transmisji w TVP. Sprawdź gdzie oglądać w TV i online

Największymi polskimi gwiazdami na trasie 79. Tour de Pologne będą w tej sytuacji Michał Gołaś (w roli dyrektora sportowego Bahrain Victorious) i Tomasz Marczyński (na... motocyklu, jako reporter TVP Sport). Takie czasy. Warto jednak śledzić Stanisława Aniołkowskiego w reprezentacji Polski, bo on w dobrej formie umie się sprytnie odnaleźć na finiszach.

Warto też dopingować Kamila Małeckiego, który w 2020 roku był objawieniem wyścigu i po 6. miejscu w klasyfikacji generalnej podpisał kontrakt z ekipą Lotto Soudal. Dobrze zapowiadającą się karierę przerwał jednak koszmarny wypadek, a powrót do ścigania utrudniły kolejne urazy. Za sam powrót na trasę Tour de Pologne należy się już Małeckiemu specjalna koszulka dla najbardziej walecznego.

Nie znaczy to wszystko, że wyścig będzie nudny. Na dwóch frontach walka czeka nas ciekawa. Pierwszym będą sprinterskie finisze, czyli prawdopodobnie te wieńczące etapy 1., 2. i 7. Gwiazdą nad gwiazdami jest oczywiście w Polsce Mark Cavendish. Do trzech razy sztuka. W 2019 i 2020 roku przyjeżdżał do nas marząc o jakimkolwiek malutkim zwycięstwie.

W ekipach Dimension-Data i Bahrain-McLaren chemii jednak nie było, sukcesów też i Mark nieuchronnie zdawał się zbliżać do emerytury. Uratował go człowiek z najlepszym nosem w kolarstwie, czyli Patrick Lefevere. Angaż w Quick-Stepie dał Cavendishowi nowe życie i powrót do wielkich zwycięstw w Tour de France czy Giro d'Italia.

37-letni Brytyjczyk – w koszulce mistrza kraju – wraca do nas już nie w roli ewentualnego pretendenta, a wielkiego faworyta wszystkich płaskich sprintów. "Poczekamy, zobaczymy. Zrobiłem sobie przerwę od roweru, żeby wywietrzyć głowę i dać odpoczynek nogom" – mówił przed kamerami TVP Sport po piątkowej prezentacji.

Nie jest tajemnicą, że żywi do ekipy duży żal, nawet złość, za pominięcie w składzie na Tour de France (ekipa wolała postawić na Fabio Jakobsena, bohatera pamiętnej kraksy w Tour de Pologne 2020). Mówi o tym otwarcie, jak o wszystkim zresztą. Zasłynął z ciętych ripost w stosunku do dziennikarzy. Do najsłynniejszej wymiany zdań z udziałem Cavendisha doszło w 2015 roku, gdy jeden z reporterów – u progu sezonu – postanowił odkurzyć dopingowe skandale z udziałem kolarzy.

Czy jesteś w stu procentach pewny, że wszyscy twoi koledzy kolarze są czyści? – zapytał dziennikarz.
– A czy ty jesteś w stu procentach pewny, że żaden z twoich kolegów dziennikarzy nie posuwa ci żony? – odparował Cavendish.

Trochę drżymy więc przed potencjalnymi pojedynkami z Markiem w strefie wywiadów Tour de Pologne.

Tour de Pologne. Mark Cavendish i Sebastian Parfjanowicz (fot. Facebook)

Czytaj też:

Tour de Pologne. Kolarze zaprezentowani. Sprawdź listy startowe

Żeby jednak do nich doszło, najpierw zawodnik Quick-Step Alpha Vinyl Team musi pokonać na finiszu kilku innych świetnych sprinterów. Głównym rywalem powinien być Arnaud Demare z ekipy Groupama-FDJ, zwycięzca trzech etapów i klasyfikacji punktowej tegorocznego Giro d'Italia. Bardzo słaby czas ma za sobą Niemiec Pascal Ackermann (UAE Team Emirates), ale w Polsce zawsze spisywał się znakomicie. Zwłaszcza na pierwszych etapach. Wygrywał już otwarcia naszego wyścigu w 2018 i 2019 roku.

I teraz skreślić go więc nie można. Podobnie jak innego poszukującego formy giganta, czyli Sama Bennetta (Bora-Hangrohe). Mocne papiery na sprinterskie ściganie mają też Phil Bauhaus (Bahrain Victorious), Elia Viviani i przy pewnych scenariuszach Ethan Hayter (obaj Ineos Grenadiers).



Ten ostatni jest świetnym przyczynkiem, by przenieść się z rozważaniami na drugi arcyciekawy front tegorocznego Tour de Pologne. Czyli do walki o żółtą koszulkę w klasyfikacji generalnej. Hayter to nie jest jeszcze wielkie nazwisko peletonu, ale trudno znaleźć w stawce Tour de Pologne zawodnika, któremu wytyczona w tym roku trasa pasowałaby bardziej. Trasa bez etapów prawdziwie górskich, na których rywale mogliby 23-letniego Brytyjczyka zerwać. Wszystko inne potrafi znakomicie. Płaskie finisze – wygrywa. Pagórkowate odcinki – proszę bardzo. Jazda na czas? Przecież jest aktualnym mistrzem kraju. Jeśli wytrzyma bez wielkich strat najtrudniejszy moment 79. Tour de Pologne, czyli długi, wymagający finisz w Przemyślu, to ma wielką szansę nasz wyścig wygrać.

To taki kandydat z cienia, bo w mediach dużo więcej mówi się chociażby o jego koledze z Ineos Grenadiers, Richardzie Carapazie. Mistrz olimpijski z Tokio po rozczarowującej porażce z Jaiem Hinleyem w Giro d'Italia wrócił do Ekwadoru i na wysokości przygotowywał się przez kilka tygodni do hiszpańskiej Vuelty. Trudno jednak uwierzyć, by "fruwał" już w pierwszym wyścigu po dwóch miesiącach przerwy.



Bardzo mocny na papierze jest Pello Bilbao z ekipy Bahrain Victorious. Pięć ostatnich etapowych wyścigów kończył w najlepszej dziesiątce. Od końca: 5. w klasyfikacji generalnej Giro d'Italia, 4. w Tour of Alps, 5. w Wyścigu Basków, 9. w Tirreno-Adriatico i 3. w UAE Tour. Regularność godna podziwu. Zlekceważyć nie wolno też Kolumbijczyka Sergio Higuity z drużyny Bora-Hansgrohe, tegorocznego zwycięzcy Wyścigu Dookoła Katalonii i drugiego kolarza Tour de Suisse.

A do tego cała armia młodych wilczków – nie tylko Ethan Hayter. Zerkajcie uważnie na Mauro Schmida z Quick-Stepu (22 lata), Giovanniego Aleottiego (Bora, 23), Samuele Battistellę (Astana, 23), Tobiasa Johannessena (Uno-X, 22) czy Thymena Arensmana (DSM, 22). Każdego z nich stać na to, by po latach Czesław Lang mógł się chwalić kolejnym mistrzem "odkrytym" na polskiej ziemi.

Sebastian Parfjanowicz

Źródło: TVP Sport
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także