Na Stadionie Śląskim W Chorzowie doszło w sobotę do historycznych wydarzeń. Natalia Kaczmarek jako druga Polka zeszła poniżej 50 sekund w rywalizacji na 400 metrów. Mistrzyni olimpijska z Tokio chce biegać jeszcze szybciej, o czym mówiła w strefie mieszanej. Sukcesu gratulowały jej również koleżanki ze sztafety.
Kaczmarek wpadając na metę do ostatniej chwili nie wierzyła, że na tablicy wyników pojawi się rezultat z liczbą "49" na początku. Gdy nadszedł ten moment (49.86) na stadionie zapanowała ogromna radość. Cieszyły się również pozostałe biało-czerwone.
– Często dziennikarze pytali nas, kiedy znowu dojdzie do złamania 50 sekund przez Polkę. W końcu macie odpowiedź! Mam nadzieję, że niedługo dołączę do Natalii. Dodaje to mega kopa. Niesamowity wynik. Oglądaliśmy wyczyn, który zapisze się w historii polskiej lekkiej atletyki. Chapeau bas! – komentowała na gorąco Anna Kiełbasińska.
– To nie jest żadne zaskoczenie. Żaden szok. Natalia w tym sezonie jest w bardzo dobrej dyspozycji. To była kwestia czasu – dodała Justyna Święty-Ersetic. Jak sama Natalia oceniła swój fenomenalny wyczyn?
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Przez dłuższą chwilę nie byłaś w stanie stanąć, by rozmawiać z dziennikarzami. Dużo kosztował ten bieg?
Natalia Kaczmarek: – 400 metrów nie jest lekkim dystansem. Często zdarza się dłuższe odpoczywanie po biegu. Nie czułam bólu. Dobrze zniosłam sobotni dystans, jak na wynik, który osiągnęłam. Potrzebowałam chwili, by ochłonąć i dojść do siebie. Starty kosztują mnie wiele więcej niż treningi. Jeszcze do mnie do końca nie dotarło, co zrobiłam. Na spokojnie obejrzę wideo i przeanalizuję. Pękła niesamowita granica. Coś wspaniałego!
– Pamiętasz cokolwiek z biegu?
– Kiedy wbiegłam na metę i zobaczyłam wynik Femke, pomyślałam: "Boże, wyświetli się... 50.00". Ale pojawiło się 49 z przodu, co było niesamowite. W ubiegłym roku myślałam, że super byłoby biegać 50.50. W tym roku, gdy osiągnęłam poziom 50.20, było to już duże przeżycie. To, co wydarzyło się w sobotę jest nie do opisania.
– Na trybunach łzy w oczach miał trener Marek Rożej. Widziałaś tę scenę?
– Sama też płakałam. Wielkie emocje. Przed starem zastanawialiśmy się, co musi się stać, żebyśmy poczuli się spełnieni. To nadal nie było to, ale zbliżamy się powoli do naszych celów.
– Kilka dni temu wspominałaś o kryzysie.
– Forma fizyczna cały czas była. Pojawiały się jedynie małe wypadki przy pracy. Gorzej było z kwestiami psychicznymi. Nie, że psychika mocno ucierpiała, ale musiałam odbudować pewność siebie. Udało się to zrobić. Liczę, że tak zostanie. Cieszę się, że tak historyczny wynik padł przy polskiej publiczności. Na trybunach była cała najbliższa rodzina.
– Masz już w głowie plan, jak się nagrodzisz po takim sukcesie?
– Będzie świętowanie, chociaż... nie takie jakbym chciała. Zobaczymy, jak zaprezentuję się w Monachium. Fajnie byłoby mieć dwa powody do świętowania.
– W USA zmagałaś się z kłopotami zdrowotnymi?
– Każdy, kto widział bieg półfinałowy, widział, że coś jest nie tak, jak powinno. Nie chciałam się tym "chwalić". Niepotrzebnie bym się tłumaczyła z gorszej formy. Być może tak miało być. Nie chcę do tego wracać. Ciśnienie już zeszło. Idziemy w dobrym kierunku. Oby pech mnie omijał do samego końca. Ważne, żeby było zdrowie.
– Dopytam jeszcze o sztafetę. Wszystko, co najgorsze już za wami?
– Powoli się odbudowujemy. Widzę, że z dziewczynami jest coraz lepiej. Są dwa tygodnie do rywalizacji w sztafetach. Musimy zapomnieć o tym, co działo się w USA. Idziemy do przodu. Było wiele złych rzeczy. Każda z nas miała mniejsze albo większe problemy. Wykreślamy to z głowy i robimy swoje.
– Na europejskich podwórkach dominujesz z Femke Bol. Między wami rozstrzygnie się walka o złoto w mistrzostwach?
– W super dyspozycjach poza Femke są jeszcze Lieke Klaver i Anna Kiełbasińska. Do Bol straciłam jedną dziesiątą sekundy. To całkiem blisko i czas do osiągnięcia. W tym roku poziom w Europie jest naprawdę wysoki. Jeszcze ktoś może zaskoczyć. O medal nie będzie łatwo, ale mam nadzieję, że o niego powalczę. Chcę walczyć o najwyższe miejsca.
– Na jaki wynik nastawiasz się w Monachium?
– Tam nie biega się na wyniki. Nie wiem, jak będę czuła się na stadionie. Bardziej skupię się na bieganiu na jak najwyższe miejsce. W najbliższych dniach trochę potrenuję i się zregeneruję. Odwiedzę fizjoterapeutę. Będzie wszystkiego po trochu.