Decyzja odnośnie do tego, kto z nami zostanie, a kto nie, była najtrudniejszą częścią ostatnich miesięcy – mówi w TVPSPORT.PL Nikola Grbić, selekcjoner reprezentacji Polski siatkarzy, po kolejnej selekcji przed mistrzostwami świata. Na te na pewno nie pojadą Bartosz Bednorz, Karol Butryn i Jan Firlej. W grze jest nadal Wilfredo Leon.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Dlaczego w tym konkretnym momencie zdecydował się pan zrezygnować z usług niektórych graczy podczas zgrupowania?
Nikola Grbić: – To była decyzja spowodowana krótkim czasem przygotowań, który nam pozostał. W poprzednim tygodniu zaczęliśmy już ćwiczenia sześć na sześć, co powodowało, że trzej gracze musieli siedzieć na ławce. Proszę sobie wyobrazić sytuację, kiedy przez piętnaście, dwadzieścia minut trzeba czekać na swoją kolej, by wykonać ćwiczenie. Było to pozbawione rytmu, który jest potrzebny, by forma szła w górę.
Początkowo selekcję tę zaplanowałem zrobić pod koniec trwającego tygodnia, ale zdałem sobie sprawę, że to ostatni moment, by naprawdę ciężko popracować. Wybrałem więc, by dać więcej przestrzeni, powtórzeń i rytmu mniej licznej grupie, która ewentualnie zagra w mistrzostwach świata.
– Wiele osób komentowało pana decyzję. O ile zdziwienia nie było aż tak wiele w kwestii rozegrania, to sporo poruszenia wywołał brak Karola Butryna, a pytań – brak Bartosza Bednorza. Dlaczego nie wybrał pan ich do składu?
– Niezależnie od tego, jakiego dokonałbym wyboru, byłoby mnóstwo pytań i wątpliwości. We wtorek rano zobaczyłem listę graczy serbskiej kadry koszykarskiej. Trener zdecydował się nie powołać jednej z gwiazd, która towarzyszyła zespołowi przez ostatnie piętnaście lat. Było mnóstwo komentarzy przemawiających zarówno za, jak i przeciwko temu rozwiązaniu. Zawsze tak jest.
Co do Łukasza Kaczmarka i Bartosza Kwolka, to w obecnym układzie, w którym jesteśmy zorganizowani, wydaje mi się, że mogą oni pomóc trochę bardziej. Muszę jednak podkreślić, że wybór był bardzo trudny i naprawdę decydowały detale. "Zwierzu" jest przydatny do podwójnej zmiany – może pomóc w bloku, obronie. Poza tym ma więcej doświadczenia niż Karol. Dodatkowo, w ostatnim czasie znacznie poprawiła się jego dyspozycja. Jest lepszy niż był w Sofii.
Co do Kwolka, to od początku zasłużył na to, by być z nami. Nieustannie pokazywał, że jest gotowy na wszystko – jedną zagrywkę, zmianę w połowie meczu czy bycie jednym z najlepszych graczy na boisku. Trenuje bardzo dobrze, stara się być najlepszą wersją siebie. Zawsze przychodzi przed treningiem lub zostaje po nim, by poćwiczyć przyjęcie. Zasługuje na to, by być z grupą. Nie mówię jednak przez to, że Bartosz Bednorz nie zasłużył. Miał on jednak trochę pecha ze względu na swoje urazy. Powinien być z nami jeszcze w Sofii, ale niestety nie można było go wprowadzić na boisko wcześniej. Nie miał wiele szans do gry. Uważam, że jeśli chodzi o wchodzenie z ławki, to Bartek Kwolek może nam dać troszeczkę więcej.
Podkreślę jednak ponownie – wszyscy powołani przeze mnie od początku gracze są cały czas częścią tego zespołu. Każdy z nich mógłby znaleźć dla siebie miejsce i nam pomóc. Wiem, że wszyscy bardzo starali się poprawić i zwiększać formę. Decyzja odnośnie do tego, kto z nami zostanie, a kto nie, była najtrudniejszą częścią ostatnich miesięcy.
– Powiedział mi pan raz, że jest tradycjonalistą i lubi dzielić zespół na imprezy klasycznie, czyli po dwóch atakujących, czterech środowych i przyjmujących. W tym sezonie już pan jednak od tego układu odszedł. Czy w przypadku mistrzostw świata dopuszcza pan w swojej głowie myśl na przykład o trzech środkowych i pięciu przyjmujących w drużynie?
– Żaden scenariusz nie jest zamknięty. Warto jednak pamiętać, że można mieć swoje pomysły, ale na koniec może wyjść tak, jak w przypadku teamu na Bolonię. W finałowym turnieju do rozegrania były maksymalnie trzy mecze. Kiedy gra się Ligę Narodów standardowym trybem, cztery spotkania następują po sobie w dość krótkim odstępie czasu. Z założenia nie wszyscy grają wszystkie mecze. W zależności od specyfiki zmagań siatkarskich trzeba więc myśleć o tym, by jak najlepiej dopasować możliwości składu.
W Bolonii Mateusz Poręba prawdopodobnie by nie grał. Jak często w innych kadrach środkowy numer cztery pojawiał się na boisku podczas finałów? W przypadku tych zmagań szukałem więc rozwiązania, które pomoże nam kompleksowo w tak specyficznym ułożeniu meczów o stawkę. W tym przypadku sięgnięcie po Karola Butryna i pozwolenie mu na serwowanie było dobrym rozwiązaniem. Jednostkowo przynosił punkty. Takie było moje nastawienie i pozostanie ono takie w przyszłości.
W czasie mistrzostw świata zagramy jednak więcej meczów w dłuższym okresie. Moje nastawienie musi być więc inne. Na ten moment zdecydowałem więc, że skład wygląda tak, jak wygląda. Warto zaznaczyć, że wziąłem również pod uwagę to, że przed nami bardzo trudny treningowo tydzień. Przeprowadzanie go z trzema środkowymi byłoby niemożliwe. Jeśli którykolwiek z nich poczułby coś niepokojącego, trzeba byłoby zmienić działanie całej drużyny. Na ten moment uważam więc, że dokonany przeze mnie wybór jest dla nas najbardziej odpowiedni, i że w ten sposób jako drużyna będziemy najlepiej zorganizowani.
– Niektórzy mówią, że posiadanie tak klasowego gracza, jakim jest Wilfredo Leon, powoduje, że nawet gdy gra on na 70, 80 procentach swoich możliwości, może być bardziej użyteczny dla drużyny niż niejeden siatkarz w stu procentach zdrowy i w formie. Czy pan też tak uważa?
– Jest wiele rzeczy wartych rozważenia. Po pierwsze, drużyna ma nowych graczy. Jest organizowana przez ostatnie trzy miesiące i stara się odnaleźć między sobą feeling. Po drugie, Marcin Janusz nigdy nie grał z Wilfredo Leonem. Po trzecie, widzę Wilfredo teraz codziennie. Nawet jeśli jest on do przodu z dochodzeniem do zdrowia, wciąż nie jest w stanie trenować sześć na sześć. Gdy wchodzi się na boisko i nie jest się w stu procentach gotowym, nie posiada się włączonych mechanizmów mówiących, kiedy należy przystopować. Nie myśli się o tym, by zadbać o odpowiedni ruch i danie z siebie tylko tyle, na ile stać ciało. Chce się dać wszystko niezależnie od stanu zdrowia. W końcu w głowie zawsze jest się gotowym na sto procent. W tej sytuacji byle skok lub wykonanie zagrania w siatkówce może znacznie zwiększyć ryzyko kontuzji i mówię tu nie tylko o kolanie.
Wszystko więc biorę pod uwagę. Ważne jest, by myśleć o drużynie, nie tylko o poszczególnych zawodnikach. Jedną sprawą jest wzięcie do składu kogoś, kto nie jest gotowy i liczenie na to, że jego poziom się poprawi w trakcie kolejnych meczów. Drugą jest stopniowe poprawianie formy podczas treningu.
W czasie swobodnych ćwiczeń krok po kroku wykonuje się odpowiednią liczbę skoków, powtórzeń, stopniowo wprowadza się poszczególne elementy. Takich możliwości nie będzie w trakcie mistrzostw świata. Będziemy grać mecze, a trenować rano, gdzie trening zagrywki i przyjęcia trwa dwadzieścia minut. Nie będzie wiele możliwości, by trenować sześć na sześć. Czy wyobrażasz sobie Wilfredo grającego pierwszy mecz w ćwierćfinale przeciwko silnemu rywalowi? I to bez gry przez trzy miesiące? Presja spoczywająca na nim i na całej drużynie byłaby ogromna.
Nie mówię jednak, że na sto procent Wilfredo nie pojedzie na mistrzostwa świata. Podkreślam tylko, że przy tym scenariuszu występuje mnóstwo możliwych trudności. Ma za sobą operację, a ona wymaga fizjologicznego czasu na regenerację, czego nie można przyspieszyć. Byłbym niepoważny, gdybym nie brał pod rozwagę możliwych konsekwencji dla niego teraz, ale również w klubie, w którym od razu trafi na "autostradę" i będzie musiał pędzić 140 na godzinę.
Rozumiem, że on i wiele osób chce, by był częścią drużyny na mistrzostwa świata. Musimy jednak precyzyjnie przyjrzeć się każdemu scenariuszowi i zdecydować. To nie jest łatwa sytuacja.
– Ile pan ma więc czasu na rozważania?
– Nie pamiętam do którego dnia muszę ogłosić czternastkę, ale zrobię tak jak zwykle.
– Czyli będzie pan ją ukrywał do ostatniej chwili.
– (śmiech) Nie wiem nadal. Mogę zdradzić, że we wtorek Wilfredo przeszedł kolejną kontrolę u lekarza, by zobaczyć, jak wyglądają jego ścięgna. Trenuje. Im więcej czasu mija, tym więcej będę miał podstaw do dokonania wyboru.
Czytaj również:
– Dwa kontrakty? "Siłowe" rozwiązania i blokowanie certyfikatu
– A taki był ładny, amerykański. Kolejny "zbieg" z PlusLigi
– Siatkówka. Jak sukces w Lidze Narodów/Lidze Światowej przekładał się na złoto imprez mistrzowskich?