| Piłka nożna / Liga Konferencji
Najbliższy rywal Lecha Poznań w Lidze Konferencji Europy nie kojarzy się polskim kibicom zbyt dobrze. Cztery lata temu F91 Dudelange ośmieszył ówczesnego mistrza Polski, Legię Warszawa. U zwycięzców zaszły jednak spore zmiany. Mocne i słabe strony Dudelange oraz sytuację futbolu w najmniejszym kraju Beneluksu przybliża w rozmowie z TVPSPORT.PL Michał Augustyn, wieloletni bramkarz luksemburskich klubów.
Jakub Ptak, TVPSPORT.PL: – Jak oceniasz poziom ligi luksemburskiej – to najniższa półka w Europie czy jednak niedoceniane rozgrywki?
Michał Augustyn, były bramkarz luksemburskich klubów: – Zależy, ile jest tych półek, ale wydaje mi się, że już nie jest to najniższa. Tak było może kilkanaście lat temu. Od czasu, kiedy przyjechałem do Luksemburga – czyli z dziewięć lat temu – cała liga poszła do przodu, ale tylko czub tabeli się uprofesjonalnił. Reszta próbuje coś rzeźbić ze swoich budżetów, jednak dużo im do tego brakuje. Parę klubów chciało zresztą doprowadzić do profesjonalnego statusu ligi. Większość ludzi i związek jest przeciw.
– W ostatnich latach piłka w tym kraju kojarzy się wyłącznie z F91 Dudelange za sprawą dwóch awansów do Ligi Europy. Czy ich siła nie zakłamuje obrazu ligi?
– Na pewno tak. Kiedyś wygrywali niemal każdy sezon. Ogrywali wszystkich, jak chcieli. Teraz udaje im się to tak co drugie rozgrywki, ale coraz bardziej na styku. Bodaj trzy lata temu trochę się u nich podziało. Mieli dużego sponsora, który inwestował w nich przez 10-15 lat. Nie dogadał się on jednak z miastem, bo chciał wybudować stadion. Po kłótni wziął wielu zawodników i przeniósł się do Swift Hesperange. Ponadto inwestuje on też w Virton w drugiej lidze belgijskiej i bodaj jeszcze jakiś klub.
Ten sponsor trochę żongluje piłkarzami. W Hesperange mają ponad 30 graczy na kontrakcie. Jeśli spojrzysz, to większość tych dużych, jak na warunki ligi, nazwisk poszło właśnie tam. Zrobili się takim zespołem gwiazd, ale wiadomo, jak to z nimi bywa. Niektórym się chce, a niektórym nie. Przyjedzie tutaj gracz, który np. pograł trochę w 2. Bundeslidze, i w Luksemburgu nie ma już takiej motywacji. Może tu zarobić dobre pieniądze, nie przemęczając się.
– Czyli nie jest to Dudelange, które w 2018 roku pokonało Legię i postawiło się Milanowi?
Dudelange bardzo dobrze – jak na luksemburskie standardy – gra piłką, klepie prawo-lewo i gdy wejdą w mecz, wygląda to fajnie. Dobrze organizuje się w ataku. Gorzej jest w defensywie. Tym bardziej teraz – mają zupełnie nową linię obrony oraz bramkarza. To fajny golkiper, ale bardzo młody. Musi popełnić trochę błędów, aby zdobyć doświadczenie i wyciągnąć wnioski. Podobne problemy są z obrońcami. Były 2-3 takie mecze, gdzie nie ogarniali w defensywie. Stoper odgrywał prostopadłą piłkę do napastnika rywali. Z Pyunikiem stracili cztery bramki, z Malmoe – łącznie pięć.
– Według informacji, które odnalazłem, zagrałeś przeciwko Dudelange raz i udało ci się wygrać. To było jesienią 2020 roku, Hostert zwyciężył 2:1 po golu w doliczonym czasie gry.
– Chciałem do tego też nawiązać w kontekście słabych stron Dudelange. Oni na początku są cierpliwi. Gdy strzelą gola, jest okej. My natomiast zablokowaliśmy ich na naszym małym boisku, czekając na kontry. To spowodowało, że zaczęli się gotować. Zachowując proporcje, podobnie dzieje się teraz z Lechem. Pamiętam, że na pół godziny przed końcem naderwałem mięsień. Pauzowałem potem przez dwa miesiące, ale takie mecze dzięki adrenalinie mógłbym pewnie dograć i z urwaną nogą. Swoją drogą, w zeszłym sezonie moje Hostert zremisowało z nimi, choć do końca walczyliśmy o utrzymanie.
– Wspomniałeś, że mieszkasz w Luksemburgu już od blisko dekady. Jak tam trafiłeś?
– Po grze w Chrobrym Głogów chciałem wyjechać za granicę. Do takiego transferu trzeba jednak dwóch stron, a kluby raczej nie ustawiały się w kolejce, żeby mnie zatrudnić. Zadzwonił do mnie agent, że jest zainteresowana drużyna na Cyprze. Poleciałem tam z wielką walizką, gotowy na podpisanie umowy i przeprowadzkę. Sportowo było fajnie, ale gadam z chłopakami i mówią, że tam nie płacą. Jeszcze tego samego dnia wróciłem do Polski. Okno transferowe było zamknięte, więc nie miałem szans na dobry klub.
Mój przyjaciel mieszkał w Luksemburgu. Od słowa do słowa zachęcił mnie do przyjazdu. Nie musiałem się rozpakowywać po Cyprze. Pojechałem i tak już zostałem. Prawie dwa miesiące zajęło mi poszukiwanie pracy. Jeśli chodzi o piłkę, wysłałem maile do wszystkich klubów ekstraklasy i II ligi. Nikt mi nie odpisał, ale okazało się, że w jednej z drużyn trenerem bramkarzy jest Polak – Christoph Schesniak. To rodowity Ślązak z Rybnika, ponad 20 lat temu przeprowadził się tam z całą rodziną. Zaprosił mnie na trening, a później trafiłem do klubu. To przefachowiec, wiele mu zawdzięczam. Do dziś zresztą trenuje bramkarzy w ekstraklasie.
– Jaki jest przeciętny ligowiec z Luksemburga?
– Bodaj do końca poprzedniego sezonu musiałeś mieć w kadrze meczowej siedmiu Luksemburczyków. To gwarantowało stały i wysoki popyt na nich, choć nie oszukujmy się – to mały kraj, więc wybitne piłkarsko jednostki zdarzają się raczej rzadko. Stres jest też zupełnie inny, jako że ich głównym źródłem utrzymania jest praca, a nie piłka. Wiedzą, że raczej nie grozi im Liga Mistrzów. Oczywiście, są wyjątki, jak np. Danel Sinani, który strzela w Norwich. Teraz tę zasadę zmieniono i limit został zmniejszony bodajże do pięciu.
Grałem z takimi chłopakami, którzy występowali i w lidze, i młodzieżowych reprezentacjach, a po ukończeniu 21 lat kończyli karierę. Wyjeżdżali studiować, chociażby do Paryża albo Monachium. Zupełnie inne priorytety. Wielu piłkarzy na co dzień pracuje. To chociażby agenci nieruchomości i ubezpieczeniowi, są też tacy na publicznych stanowiskach, np. w administracji. Kończą robotę o 15:00 czy 16:00, więc mają czas trenować codziennie wieczorem.
– A zainteresowanie ligą?
– Troszeczkę się zwiększa, ale cały czas jest niewielkie. Frekwencja na meczach jest raczej w setkach niż tysiącach. Niektóre kluby są z małych miasteczek i wiosek. Ja mieszkam w Luksemburgu (miasto stołeczne, przyp. red.) i wokół niego są cztery kluby pierwszoligowe. Baza kibiców też nie jest wielka, bo mówimy o 100-tysięcznym mieście. Poza tym wszystkie mecze są do obejrzenia na żywo za darmo w internecie, co na pewno nie pomaga. Z drugiej strony – czym przyciągnąć nowych fanów? To może jeden z argumentów, aby nie profesjonalizować tej ligi. Finansowo to się nie wybroni. Bez bazy kibiców kreujesz ligę, w której wszyscy są pod kreską już na starcie.
Sama piłka w Luksemburgu jest jednak oparta na ludziach, którzy to robią z pasji: sprzedają bilety, prowadzą bufet na stadionie, pomagają przy meczach itp., a nie dostają za to nawet euro. Większość z nich jest w klubach od zawsze. Organizują spotkania co dwa tygodnie i to część ich życia. Dążąc do profesjonalizacji, też trzeba byłoby im płacić, co generuje kolejne straty.
– Na facebookowym profilu Hostert znalazłem informacje, że odszedłeś z klubu. Jakie są zatem twoje najbliższe plany piłkarskie?
Zakończyłem karierę. Jak wspomniałeś, na Transfermarkcie mam nowy klub, ale to pomyłka. Skończyłem grać ze względu na pracę i plany zawodowe. Nie zgrywało mi się to czasowo, bo piłka poświęca bardzo dużo czasu, a jestem zdania, że powinno robić się jedną rzecz na 100 procent, a nie dwie na 50. Od czasu majowych barażów o utrzymanie, nie byłem na boisku. Nawet nie dotknąłem piłki.
– Czym zatem się zajmujesz?
– Pracuję w firmie, która zarządza funduszami, inwestując w różne klasy aktywów. Ja jestem odpowiedzialny za fundusze Ventures Capital i Private Equity, czyli w dużym skrócie startupy oraz większe, nienotowane na giełdzie firmy. Robię to, co chciałbym robić. Bardzo mnie to kręci, dlatego też zrezygnowałem z piłki. Większość czasu spędziłem na poziomie ekstraklasy. Niestety, były kontuzje i inne problemy, więc wyszło jak wyszło. Dużo więcej już w niej nie osiągnę, a uważam, że w pracy wciąż mam spore pole do rozwoju.
– Jaka jest twoja opinia z dystansu na to, co dzieje się z Lechem?
– Szkoda na to patrzeć. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak w ciągu trzech miesięcy mogło tak bardzo zejść powietrze z mistrza Polski. Z Legią rok temu zresztą wyglądało to tak samo. Przecież ci zawodnicy nagle nie zapomnieli, jak się gra. Trudno powiedzieć, gdzie leży problem. Z mojej perspektywy wydaje mi się, że gdy na początku sezonu nie odpalisz, to blokuje się głowa.
– Pochodzisz z Wielkopolski, więc Lech pewnie jest ci bliski.
– Oczywiście. Mój wujek z Poznania dosyć wcześnie zabrał mnie na mecz Lecha. Spodobało mi się i zacząłem jeździć, nawet na kilka wyjazdów. Gdy przeprowadziłem się na Śląsk i zacząłem poważniej grać w piłkę, to już nie było na to czasu. Dalej jednak mu kibicuję i tym bardziej szkoda obecnej sytuacji.
– Jesteś akurat na urlopie w Polsce, czy zatem pojawisz się w czwartek na meczu?
– Przyjechałem z żoną, która pochodzi z Ameryki Południowej, więc chciałem jej pokazać polski futbol. Kiedyś byłem na meczu jej ulubionego klubu – kolumbijskiego Atletico Nacional w Medellinie. To niesamowite doświadczenie. Jedna wielka impreza. Zabrałbym ją do Poznania na Lecha. Chciałem pokazać, jak się tutaj bawią na stadionie. Niestety, obawiam się, że nie będzie to widowisko ani piłkarsko, ani kibicowsko.
Jak słyszę, że ma być 5 czy 7 tysięcy widzów… Myślę, że może to nie być najlepszy moment na pokazanie tej wspaniałej atmosfery jaką pamiętam z czasów, gdy sam często bywałem przy Bułgarskiej. Za tydzień zobaczymy jednak mecz rewanżowy w Luksemburgu. Jest nowy stadion narodowy, od którego mieszkam niedaleko. Chętnie przespaceruję się, aby zobaczyć zwycięstwo i awans Lecha. Bardzo na niego liczę.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.