Radomiak Radom wygrał w meczu 1/32 finału Pucharu Polski 3:0 z czwartoligowym RKS-em Radomsko. Po meczu trener Mariusz Lewandowski w rozmowie z TVPSPORT.PL zdradził, kto był dla niego największym zwycięzcą wtorkowego spotkania, dlaczego zabrakło Daniela Pika i jak wygląda sytuacja z bramkarzami po odejściu Filipa Majchrowicza.
Maciej Ławrynowicz, TVPSPORT.PL: – Pucharowe zwycięstwo z niżej notowanym rywalem to był obowiązek Radomiaka. Jest trener zadowolony z gry?
Mariusz Lewandowski, trener Radomiaka Radom: – To było spotkanie, w którym było widać różnicę poziomów. Zagrało dużo zawodników, którzy nie mieli takiej praktyki meczowej. Zagraliśmy też w różnych systemach. To był nasz obowiązek przejść do następnej rundy i to zrobiliśmy. Czasami się tak zdarza, że z takimi niżej notowanymi zespołami można stracić koncentrację, a my byliśmy skupieni od samego początku.
– Kto jest dla pana największym zwycięzcą tego spotkania??
– Cieszy mnie powrót Tiago do zajęć, do rytmu meczowego. Zagrał naprawdę mecz, który pozwala traktować go jako zawodnika, którego trzeba brać pod uwagę. Ze zdrowiem wszystko w porządku, więc uważam, że Matos wyszedł na plus.
– Puchar Polski to będzie trochę taki poligon doświadczalny dla zawodników, którzy dostają mniej szans w lidze lub potrzebują dojść do siebie po kontuzji?
– Traktujemy bardzo poważnie Puchar Polski. Mamy szeroką kadrę i możemy z tego korzystać. Czekamy na losowanie, na kolejne najbliższe wyzwanie. Na pewno nie będziemy jednak odpuszczać pucharu. Będziemy grać na sto procent.
– Dziś ani na boisku, ani na ławce nie było Daniela Pika. Skąd ta absencja?
– Mamy ten sam problem, co tydzień temu z Grzybkiem. Jakieś zatrucie żołądkowe. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do zdrowia, bo troszkę źle to wygląda.
– Z klubem pożegnał się już Filip Majchrowicz. Kogo zatem można spodziewać się bramce w meczu z Legią?
– Muszę to przemyśleć. Od początku było to wiadomo, że będzie między nimi rywalizacja. Pozwoliliśmy Filipowi zagrać w tych ostatnich meczach, żeby pokazał, że żyje, że nic się z nim nie dzieje, bo miał dużo zapytań, a zagranicznym klubom trudno wytłumaczyć, że mamy w Polsce taki przepis o młodzieżowcu i musi grać inny bramkarz. Teraz będziemy myśleć, czy "Ojrzyna", czy Gabriel.