| Czytelnia VIP

Zapomniane życiorysy: Janusz Chomontek. W rubryce zawód – żongler!

(fot. PAP/Paweł Dajnowicz)
(fot. PAP/Paweł Dajnowicz)
Sebastian Piątkowski

Jego biografię najlepiej oddaje Księga Rekordów Guinnessa. Pochodzący ze Szczecinka żongler trafił do niej aż 19 razy! Przyjrzyjmy się więc raz jeszcze tym dokonaniom z nieco innej perspektywy…

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Oni przybyli. Baseballiści na filmowym boisku

Czytaj też

Baseballiści Cincinnati Reds i Chicago Cubs wychodzący z pola kukurydzy na mecz na „Polu marzeń” (fot. Getty)

Oni przybyli. Baseballiści na filmowym boisku

Sebastian Piątkowski, TVP Sport:  Gdyby w tamtych czasach były takie programy jak talent-show, to byłbyś pewnie celebrytą!
Janusz Chomontek Muszę się zgodzić, wszyscy mi o tym przypominają. Co jednak można zrobić po latach? Było jak było. Znajomi dodają, że gdybym urodził się w innym kraju to pewnie miałbym w życiu łatwiej. Przyznaję im rację, bo u nas musisz prosić o pewne rzeczy.

 Żadna nowość.
 I to jest właśnie najbardziej smutne. Znam utalentowanych, którzy nie osiągnęli tyle ile powinni, niekoniecznie w mojej dziedzinie. Nie mając kasy i znajomości odbili się od ściany, a z czasem poczuli się zniechęceni i zrezygnowali ze swych pasji. W tych dziwnych czasach musisz mieć siłę przebicia, bo wyznacznikiem sukcesu jest pieniądz.

– I liczenie kciuków w social mediach.
 No tak, bez lajków teraz ani rusz. To jednak droga na skróty, bo łatwo przegapić to, co wartościowe.

 Czy w twej młodości czarne rzeczywiście oznaczało czarne, a białe – białe?
– Tak, bez półśrodków. Takie zasady wyniosłem z domu i choć było biednie, to ludzie podchodzili do siebie z większym szacunkiem. Żyło się spokojniej, bez obłudy i powszechnego oszustwa. A teraz liczy się tylko stan konta.

– Pochodzisz z wielodzietnej rodziny. Kiedy znajdowałeś więc czas na odbijanie piłki?
 Miałem wspaniałych rodziców. Pracowali w zakładach po dawnym PGR, wspierali mnie z całych sił. Cieszyli się, gdy zacząłem żonglować, bo mocno wierzyli, że uda mi się spełnić marzenia. Ja natomiast odczuwałem satysfakcję, gdy mogłem wspomóc ich finansowo.

 A rodzeństwo? Bracia też garnęli się do sportu?
 Nie, mieli inne zainteresowania.

 Jeśli dobrze zrozumiałem  żongler to zawód nie tyle wyuczony, co wręcz… wykonywany?
 Tak! Od ponad trzydziestu lat odprowadzam składki, mam firmę. W rubryce zawód wykonywany wpisuję – żongler piłkarski.

 Kapitalne!
 To prawda, zauważ tylko, że dla ludzi z moim wykształceniem nie ma w tym kraju roboty!

Oni przybyli. Baseballiści na filmowym boisku

Czytaj też

Baseballiści Cincinnati Reds i Chicago Cubs wychodzący z pola kukurydzy na mecz na „Polu marzeń” (fot. Getty)

Oni przybyli. Baseballiści na filmowym boisku

50 lat po zamachu w Monachium. Sprawca... wraca

Czytaj też

Tragedia w Monachium w 1972 roku (fot. Getty Images)

50 lat po zamachu w Monachium. Sprawca... wraca

– No, panie  to jest szach i mat!
– Tak mi się skojarzyło. Przy okazji muszę dodać, że zawsze jestem miło przyjmowany w twoich okolicach. To miłe.

 A mnie miło to słyszeć, bo społeczeństwo u nas ofiarne. To w rewanżu muszę wyznać, że dość dobrze znam Koszalin i Mielno.
 Do Mielna mam niespełna 5 kilometrów.

– A z Mielna do Ustki będzie jakieś trzydzieści.
 Aha, ty w ten deseń? Chodzi ci pewnie o pierwszy rekord wpisany do Księgi Guinnessa?

 Ano.
 Rzeczywiście pokonałem ten dystans żonglując piłką. To było w 1987 roku.

 A pamiętasz pierwszą piłkę, tę z podwórka?
 Pamiętam, była z gumy.
Ale już w szkole podstawowej nauczyciel WF-u pozwalał mi zabierać do domu prawdziwą, taką z łatkami. Co by nie powiedzieć, wyróżniałem się od najmłodszych lat, więc tę pożyczoną piłkę traktowałem jak relikwię. Ogólnie, były to ciężkie czasy – bieda i brak perspektyw…

 To jak w takim razie rodzice tolerowali tę pasję? Pewnie słyszałeś czasami: – Weź się w końcu do uczciwej roboty?
– Na szczęście nie. I powtórzę – miałem wspaniałych rodziców. Nigdy nie ingerowali w moje zainteresowania, byli dumni, że postanowiłem robić coś innego.

 To bardzo ważne.
 Dawali mi wsparcie, a ja świetnie sobie radziłem. Żeby nie być gołosłownym, posłużę się przykładem. Gdy mój ojciec zarabiał powiedzmy 2 tysiące złotych, to ja potrafiłem wykręcić około… 15 tysięcy! I to wszystko w wieku 15-16 lat!

 Nieźle.
 Cieszyłem się bardzo, gdy mogłem pomóc bliskim. I nie ma co ukrywać, że systematycznie szedłem do przodu. Po jakimś czasie wpadłem na pomysł, by zrobić specjalny pokazowy występ, ale moja kariera na dobre zaczęła się od programu Piłkarska kadra czeka.

50 lat po zamachu w Monachium. Sprawca... wraca

Czytaj też

Tragedia w Monachium w 1972 roku (fot. Getty Images)

50 lat po zamachu w Monachium. Sprawca... wraca

Wróżenie ze szklanej kuli. Jak dane zmieniają świat sportu

Czytaj też

Reprezentantki Anglii zwyciężyły w piłkarskim EURO. Dokładnie tak, jak przewidziała to firma Nielsen Gracenote. (fot. Getty)

Wróżenie ze szklanej kuli. Jak dane zmieniają świat sportu

 Gospodarzem tego programu był Adam Gocel.
– Zgadza się. Zawdzięczam mu bardzo wiele, bo na dobrą sprawę to on mnie wypromował. Pan Adam to wspaniały człowiek, do dziś utrzymujemy kontakt.

 Ponoć odnalazł się w nowym wcieleniu?
– Tak, jest bioenergoterapeutą. Proponuję, abyś pomyślał o wywiadzie, bo naprawdę warto.

 Kto wie? Naszła mnie teraz refleksja, że pan Adam ma przysłowiowy fach w ręku, a ty masz go w nogach…
– Tak się poukładało. Oprócz tego muszę mieć jeszcze czystą głowę. Nie mam bowiem menedżera, jestem sobie sterem i okrętem.

 A mówią, że kto nie ma w głowie, ten ma w nogach… A niechęć do menedżerów wynika z braku zaufania?
 A jak myślisz? Wszystkich pomagierów i agentów omijam szerokim łukiem, bo potrafią tylko składać obietnice z których nie wynika absolutnie nic.

 Spójrz z innej strony. Żongler sportowy to pewnie chodliwy towar!
 Przy którym każdy chciałby zarobić parę złotych. Daj spokój, to naprawdę nie dla mnie. Sam dobrze wiesz, jak to jest – zapłać agentowi, zapłać pośrednikowi i cholera wie komu jeszcze. Tak to niestety wygląda, dlatego wolę działać na własną rękę.

 Chyba raczej na własną nogę. A ten wspomniany pierwszy rekord to największy powód do dumy?
– Tak, zdecydowanie. Kolejny rekord też zapamiętałem bardzo dobrze, bo wiązał się z Diego Maradoną.

– To ważny wątek, bo podczas występu we włoskiej telewizji boski Diego podbił piłkę 7 tysięcy razy, a egzotyczny gość z Polski…
– …35 tysięcy razy! To właśnie wtedy Diego zauważył, że taki talent rodzi się raz na kilka miliardów lat! Bardzo mnie chwalił. Byłem w szoku, gdyż wszystko odbywało się z tak zwaną pompą – studio w RAI UNO, relacja na żywo, a oprócz Maradony pojawili się Zbigniew Boniek i Paolo Rossi.

Wróżenie ze szklanej kuli. Jak dane zmieniają świat sportu

Czytaj też

Reprezentantki Anglii zwyciężyły w piłkarskim EURO. Dokładnie tak, jak przewidziała to firma Nielsen Gracenote. (fot. Getty)

Wróżenie ze szklanej kuli. Jak dane zmieniają świat sportu

Tajemnice dźwigni. Tak Barcelona walczyła, by "Lewy" zagrał

Czytaj też

Joan Laporta i Robert Lewandowski podczas prezentacji (fot. Getty)

Tajemnice dźwigni. Tak Barcelona walczyła, by "Lewy" zagrał

 Niczego sobie towarzystwo.
 Zgadza się, fajne czasy. A już prawdziwym powodem do dumy była prywatna wizyta u naszego papieża. Niewyobrażalne przeżycie.

 Był mały pokaz?
 Był, ale taki krótki, bodajże dwuminutowy. Dostałem wtedy piękną pamiątkę dla rodziców i łańcuszek, z którym nie rozstaję się nigdy. Warto żyć dla takich chwil.

– W rodzinnych stronach cieszysz się uznaniem?
 Gdzie tam…

– A rozsławiasz Szczecinek i okolice?
 I co z tego? To kwestia mentalności. W Zachodniopomorskiem żyją dziwni. Wszyscy niby cieszą się z mych sukcesów, ale jak przychodzi co do czego, to nie za bardzo się do mnie przyznają. A przecież w pewien sposób rozsławiam nasze tereny? Odnoszę wrażenie, że bardziej szanują me dokonania w innych rejonach kraju.
Mówiłem o tym nie raz i nie dwa, nie jesteś pierwszym, który o to pyta. Smutne, ale prawdziwe.

 No to przejdźmy do milszych rzeczy. Lubisz żonglować piłką tenisową?
 Żongluję praktycznie wszystkim co się odbija, więc i ta nie robi na mnie wrażenia. Kiedyś przed meczem Polska-Rumunia żonglowałem nią przez cztery i pół godziny.

 A taką do tenisa stołowego?
 Dawno temu, jeszcze w programie 5-10-15, miałem 12 tysięcy podbić.

– Andrzej Grubba złapałby się za głowę…
 Nie masz pojęcia jak wielki był to wysiłek! Przecież to cholerstwo się nie odbija! Pół biedy, gdy odbijasz w zamkniętym pomieszczeniu, ale na powietrzu nie ma szans na reakcję. Wystarczy podmuch i po zawodach.

– W filmie Ucieczka do zwycięstwa słynny Pele żonglował pomarańczami. Owocami też umiesz?

 No pewnie. Podczas tego programu w RAI UNO dziennikarz powiedział:  OK, jesteś świetny, ale Diego potrafi żonglować pomarańczami. Odpowiedziałem, że to żaden problem i po chwili przeszedłem od słów do czynów. Odbijałem nogami i głową aż... owoc rozprysnął się na kamerze.

– W Polsce też byś pożonglował, ale tylko przed Bożym Narodzeniem…
– Nie było pomarańczy! Najpierw musiałbym odstać swoje w kolejce.

Tajemnice dźwigni. Tak Barcelona walczyła, by "Lewy" zagrał

Czytaj też

Joan Laporta i Robert Lewandowski podczas prezentacji (fot. Getty)

Tajemnice dźwigni. Tak Barcelona walczyła, by "Lewy" zagrał

Kradziony życiorys Mike'a Tysona. Afera z serialem Disneya

Czytaj też

Mike Tyson

Kradziony życiorys Mike'a Tysona. Afera z serialem Disneya

– To idźmy dalej. A jak piłką do koszykówki?
– Mój rekord to 25 tysięcy podbić.

 Tym głazem?
– No tak! Ale to już ekstremalna forma, której za bardzo nie polecam. Jedno odbicie głową i uczucie podobne jak po wypiciu pięćdziesięciu gramów czystej wódki!

 Ależ jesteś subtelny!
– Przecież dobrze wiesz o co mi chodzi...

 Powiedzmy, że kiedyś orientowałem się lepiej… Ale po prawdzie, to nawet kopnięcie piłki do kosza nie należy do przyjemnych.
 Masz rację, chociaż przy odbijaniu nogami idzie jeszcze wytrzymać. Gorzej z głową. Jeśli masz włosy to wypadną po dwustu, góra trzystu odbiciach. Piłka koszykowa jest chropowata, a główkowanie to koszmar. Kiedyś po jednym z pokazów zrobił mi się na głowie strup, który leczyłem przez miesiąc. Nie było to przyjemne.

– A próbowałeś jajem do rugby?
 Próbowałem, da się żonglować. Podczas innego występu zwrócił się do mnie nauczyciel wychowania fizycznego z pytaniem, czy podejmę się tego wyzwania. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nigdy nie żonglowałem piłką do rugby. Stanęło na tym, że poprosiłem o trzy próby. Na początek postanowiłem liczyć do dziesięciu odbić.

 Udało się?
 Tak. Później podniosłem poprzeczkę, bo doszedłem do dwudziestu. A w trzeciej próbie odbiłem to jajo aż sto razy!

 To już wyższa szkoła jazdy.
 W tym przypadku liczy się delikatność, trzeba odbijać subtelnie, z wyczuciem. I trzeba skoncentrować się na muśnięciach, nie można kopnąć mocniej, bo nic z tego nie wyjdzie.

Kradziony życiorys Mike'a Tysona. Afera z serialem Disneya

Czytaj też

Mike Tyson

Kradziony życiorys Mike'a Tysona. Afera z serialem Disneya

Grał w Widzewie, Legii, ale mistrzostwo świętował w... Korei Południowej. "Nie wyglądało to zbyt różowo"

Czytaj też

Leszek Iwanicki w barwach RKS Radomsko

Grał w Widzewie, Legii, ale mistrzostwo świętował w... Korei Południowej. "Nie wyglądało to zbyt różowo"

 Rozumiem. Swego czasu zadawałeś szyku nawet podczas wystawy Expo w Sewilli!
– Pojawiłem się tam podczas tak zwanego Dnia Polskiego i wystąpiłem przed kilkutysięczną publicznością. Sam rozumiesz – ogólnoświatowa wystawa, multum pawilonów, więc i oglądających trochę się zebrało…

– Nie dziwota, skoro żonglowałeś przez bite 16 godzin!
– No tak, trochę to trwało. Żonglowałem długo, więc musiałem się jakoś posilić. Gdy robiłem się głodny to podchodziłem do specjalnie zaopatrzonego stolika, utrzymując piłkę na karku lub głowie.

 Dodajmy, że pokaz był w kwadracie 5 metrów na 5.
– Zgadza się. Było ciężko, hiszpański upał nie pomagał.

– Trudno mi to sobie wyobrazić. Wybacz banał, ale o czym się myśli podczas tak długiego występu?
– Najczęściej o miłych rzeczach. Recepta jest prosta, musisz zrobić wszystko, aby się wyłączyć. I co najważniejsze - nie możesz patrzeć na piłkę, bo inaczej nie dasz rady.

 Trzeba jeszcze zapomnieć o papierosach…
– A nie jest to takie proste!

 Przyznam się, że pomyślałem o tobie w dniu śmierci Maradony.
– A ja nawet oddałem mu hołd w Łowickim Ośrodku Kultury, w 2021 roku. Było w tym trochę symboliki, a impreza doczekała się godnej oprawy w mediach. Pojawili się między innymi Andrzej Supron i Grzegorz Lato. Czułem wewnętrzną potrzebę, by w pożegnać Maradonę, bowiem zapamiętałem go jako pozytywnego faceta.

– To jaki był prywatnie?
 Rozrywkowy. Lubił się bawić i mówiąc po naszemu, trochę zabalowaliśmy. Pamiętaj jednak, że Diego nie miał łatwego życia, a brak prywatności okupił uzależnieniem od narkotyków. Ale co bardzo ważne, nigdy nie odmawiał autografu i wspólnego zdjęcia, szczególnie dzieciom. Z najmłodszymi kibicami miał cudowny kontakt, często z nimi żartował. Co by nie mówić, zrobił na mnie cholerne wrażenie.

Grał w Widzewie, Legii, ale mistrzostwo świętował w... Korei Południowej. "Nie wyglądało to zbyt różowo"

Czytaj też

Leszek Iwanicki w barwach RKS Radomsko

Grał w Widzewie, Legii, ale mistrzostwo świętował w... Korei Południowej. "Nie wyglądało to zbyt różowo"

Za plecami Mchitarjana. Armenia – kraj szachów, granatów i marzeń

Czytaj też

Reportaż o piłce nożnej w Armenii

Za plecami Mchitarjana. Armenia – kraj szachów, granatów i marzeń

 Czy wspominałem, że pamiętają o tobie koledzy z Zawiszy Bydgoszcz?
– Nic takiego nie mówiłeś. A jeśli chodzi o grę - zaczynałem w Zawiszy, ale... Grzmiąca. Grałem tam między innymi z Grzesiem Lewandowskim. Trochę później, bo już w Gwardii Koszalin natknąłem się na Mirka Trzeciaka, kolejnego reprezentanta Polski. Gwardia to rozpoznawalny klub, ale pałętała się po trzecich ligach. Raz przydarzył się awans do drugiej, ale piękna przygoda potrwała zaledwie rok. Nie ma się co dziwić, bo to zawsze był ubogi region, bez środków na poważną piłkę.

 Na pewno kojarzysz Stefana Milę, ojca Sebastiana?
– Pewnie, że kojarzę, bo to ważna postać w dziejach Gwardii. Dobrze kombinujesz…

 Mirosław Okoński też od was...
– Mirek to kapitalny facet, taki do tańca i do różańca. Normalny chłop, zero dystansu.

 Czy pobyt w Zawiszy Bydgoszcz wiązał się z powołaniem do wojska?
– Oczywiście. Trenowałem tam z pierwszym zespołem, grałem w drużynie rezerw, musiałem uważać na nogi.
Wiedziałem już wtedy co będę robił w życiu, więc wyjazdy z drugim Zawiszą do mniejszych miejscowości traktowałem niemal jak zesłanie. Człowiek oddałby wtedy wszystko, by nie wychodzić na boisko, ale... nie było wyjścia. Obawiałem się kontuzji, wiesz o co chodzi?

 Wiem.
 Wizyta Zawiszy w mniejszych miejscowościach zawsze budziła emocje. Rywale chcieli pokazać nam miejsce w szeregu. A ja obawiałem się harta , który połamie mi nogi i pozbawi marzeń o żonglerce. Po takim meczu przez tydzień dochodziłem do siebie. W niższych ligach grało się inaczej, technika schodziła na dalszy plan.

 A który z polskich piłkarzy imponował ci wyszkoleniem technicznym?
 Najlepiej wyszkolony był Dariusz Dziekanowski. Technicznie niesamowity, robił z piłką co chciał. Być może gdyby inaczej pokierował karierą to osiągnąłby więcej, ale nie do mnie należy ta ocena. Imponował mi jeszcze Mirek Trzeciak, świetny piłkarz, ale nygus do treningu. Prezentował się jednak świetnie, był wspaniale zbudowany.

 Ktoś jeszcze?
 Z ery Kazimierza Górskiego bezapelacyjnie Włodzimierz Lubański. Był dobrym technikiem, podobała mi się jego gra.

 A ze współczesnych?
 Tu nie mogę powiedzieć wiele dobrego, bo jak może być inaczej, skoro w naszej lidze wyznaje się zasadę – nie kiwaj, oddaj do najbliższego i tak dalej.

Za plecami Mchitarjana. Armenia – kraj szachów, granatów i marzeń

Czytaj też

Reportaż o piłce nożnej w Armenii

Za plecami Mchitarjana. Armenia – kraj szachów, granatów i marzeń

Strumień sportu, czyli transmisje jak rwący potok

Czytaj też

Streaming znacznie ułatwił i rozpowszechnił oglądanie wydarzeń sportowych na urządzeniach mobilnych. (fot. Getty)

Strumień sportu, czyli transmisje jak rwący potok

 To niestety prawda.
– A już nie daj boże, gdy chłopak straci piłkę, a za chwilę padnie bramka! Koniec świata! A potem się dziwimy, że jesteśmy w takim, a nie innym miejscu…
Michel Platini zabierał piłkę, kiwał trzech lub czterech obrońców, po czym zagrywał do partnera. Nie wymagam, abyśmy mieli piłkarzy takiej klasy, chodzi mi jedynie o pewną charakterystykę. Nie mamy graczy tego typu, nie mamy klasowych rozgrywających.

 Miałeś kiedyś poważniejszą kontuzję?
– Niedawno zerwałem wiązadło.

 Poważna sprawa.
– Ostatnie dwa lata były trudnym czasem przez pandemię. Człowiek trochę się odzwyczaił od występów i stało się. Ból był niesamowity, przez miesiąc chodziłem do toalety na kolanach.

 Miałeś zabiegi?
– Nie. Leczyłem się sam, bo mam swoje sposoby. A gdy wreszcie stanąłem na nogi, to zadzwonił kolega z propozycją występu dla dzieci. To miała być szybka akcja – wyjazd do Kołobrzegu, mały pokaz i powrót do domu. No i wyobraź sobie, że podczas tych popisów niefortunnie stanąłem na parkiecie i… zerwałem wiązadło w drugim kolanie! Zacisnąłem zęby, choć towarzyszył mi znany już ból. Dokończyłem występ, żonglując głową.

 A ZUS? Mimo pandemii odprowadzałeś chyba składki?
– Nie, zawiesiłem działalność. Miałem płacić haracz pomimo tego, że nie zarabiałem? O tych wszystkich obostrzeniach też mam swoje zdanie, ale może porozmawiajmy o czymś innym.

 Słusznie. Stosujesz jakąś dietę?
– Nie, podobnie jest z przygotowaniami do pokazu. Inaczej sprawy się mają w przypadku prób bicia rekordu i poważniejszych imprez. Wtedy angażuję się trochę bardziej.

 A popisy do tak zwanego kotleta? Wesela?
– Jedynie znajomych. To w końcu moja praca, więc jeśli ktoś zadzwoni z konkretną propozycją, to nie odmawiam. Muszę zarabiać na chleb, tym bardziej w tych chorych czasach.

 Jak długo jeszcze? Do emerytury, a może dłużej?
– Bo ja wiem? Trudno powiedzieć. Męczy mnie dłuższe przebywanie w domu.

Strumień sportu, czyli transmisje jak rwący potok

Czytaj też

Streaming znacznie ułatwił i rozpowszechnił oglądanie wydarzeń sportowych na urządzeniach mobilnych. (fot. Getty)

Strumień sportu, czyli transmisje jak rwący potok

Futbol na Tajwanie. Polacy przychylni, Chińczycy niezadowoleni

Czytaj też

Tajwańską Premier League powołano do życia w 2017 roku

Futbol na Tajwanie. Polacy przychylni, Chińczycy niezadowoleni

– Tak to jest w czasach wirusa.
 Tutaj nie mamy o czym mówić, ta pandemia omal mnie nie wykończyła. Czułem się jak żyjący na wolności pies, którego nagle zamknięto do klatki.

 Czas ucieka, a trudno zaliczyć cię nadal do grona zapomnianych.
 Absolutnie! Wiadoma rzecz, że kiedyś mówiono o mnie więcej i częściej, ale nie mam powodów, by narzekać.

 Odniosłeś jeszcze jeden sukces. Kto wie, czy bodaj nie największy?
 To znaczy?

 Przez te lata trafiłeś do świadomości, jak cytaty z Misia i Piłkarskiego pokera. Widząc żonglujących myśli się o Januszu Chomontku!
 Muszę się zgodzić, bo to zauważyłem. Nie ukrywam, że jest to bardzo miłe. Najważniejsze, że robię to, co lubię.

– I to nie jest twoje ostatnie słowo!
 Na pewno nie. A propos filmów – czy wiesz, że wystąpiłem w dwóch odcinkach serialu Daleko od noszy?

 Nie miałem pojęcia.
 Jeśli zadasz sobie trochę trudu to znajdziesz w Internecie. To był drugi sezon.

 Prawdę mówiąc wolę Daleko od szosy…
 Z Leszkiem! Też lubię, bo to kapitalny serial.

 Jeśli się tak dobrze zastanowić, to przebyłeś podobną drogę jak Leszek. Zgoda?
 Może rzeczywiście coś w tym jest…

Futbol na Tajwanie. Polacy przychylni, Chińczycy niezadowoleni

Czytaj też

Tajwańską Premier League powołano do życia w 2017 roku

Futbol na Tajwanie. Polacy przychylni, Chińczycy niezadowoleni

Sportowy Wieczór (04.09.2022)
Sportowy wieczór transmisja na żywo 04.09.2022
Sportowy Wieczór (04.09.2022)

Najnowsze
Real czy Barcelona? Oglądaj finał Pucharu Króla w TVP!
transmisja
Real czy Barcelona? Oglądaj finał Pucharu Króla w TVP!
| Piłka nożna / Hiszpania 
FC Barcelona – Real Madryt. Finał Pucharu Króla. Transmisja online na żywo w TVP Sport (26.04.2025)
Szmal o wyborze trenera Polaków: musieliśmy iść na kompromis
Jota Gonzalez został we wtorek przedstawiony jako nowy selekcjoner polskich piłkarzy ręcznych (fot. PAP / Paweł Bejnarowicz/ZPRP)
polecamy
Szmal o wyborze trenera Polaków: musieliśmy iść na kompromis
| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn 
Rewolucja w klubie Ekstraklasy! Zwolniony cały pion sportowy
Dariusz Adamczuk (z lewej) opuszcza Pogoń Szczecin (fot. PAP)
Rewolucja w klubie Ekstraklasy! Zwolniony cały pion sportowy
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Kluczowe tygodnie dla Zalewskiego. Włosi zaskoczeni Polakiem
Nicola Zalewski (fot. Getty Images)
polecamy
Kluczowe tygodnie dla Zalewskiego. Włosi zaskoczeni Polakiem
Przemysław Chlebicki
Przemysław Chlebicki
Sensacyjny triumf w Lidze Mistrzów? "Mogą wygrywać z każdym"
Tak piłkarze Interu świętowali zwycięstwo z Bayernem w Lidze Mistrzów (fot. Getty Images)
polecamy
Sensacyjny triumf w Lidze Mistrzów? "Mogą wygrywać z każdym"
Przemysław Chlebicki
Przemysław Chlebicki
Kto wygra Puchar Polski? Transmisja finału Pogoń – Legia w TVP!
Pogoń Szczecin – Legia Warszawa. Finał Pucharu Polski. Transmisja online na żywo w TVP Sport (2.05.2025)
transmisja
Kto wygra Puchar Polski? Transmisja finału Pogoń – Legia w TVP!
| Piłka nożna / Puchar Polski 
Wielka gwiazda zagra w Polsce! Poinformował o tym... nasz reprezentant
Jeremy Sochan i Luka Doncić w meczu NBA (fot. PAP).
Wielka gwiazda zagra w Polsce! Poinformował o tym... nasz reprezentant
Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Do góry