| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Widzew Łódź w ośmiu pierwszych ligowych spotkaniach sezonu odniósł trzy zwycięstwa. Zdaniem Sławomira Chałaśkiewicza, beniaminek po dobrej grze na początku sezonu ostatnio prezentuje się słabiej. – Cały czas brakuje jakości z przodu – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL były napastnik łódzkiego klubu.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Widzew na razie zdobył 10 punktów. To dobry wynik?
Sławomir Chałaśkiewicz: – Dla mnie optymistyczne były pierwsze trzy mecze. Wtedy, nawet w przegranych spotkaniach, drużyna grała dobrze. Było widać wiarę, zaangażowanie. Pewnie spowodowane było to tym, że zespół był jeszcze rozpędzony po awansie. Niestety, z czasem zaczęło wyglądać to coraz gorzej.
– Całkiem niedawno udało się pokonać Wartę Poznań i mocną Wisłę Płock. W tamtych meczach drużyna nie grała zadowalająco?
– Na zwycięstwa złożyło się znacznie więcej szczęścia niż dobrej gry. Warta w meczu z Widzewem już do przerwy powinna prowadzić i to więcej niż jedną bramką. Łodzianie wygraną zawdzięczają brakowi umiejętności strzeleckich rywali oraz swojemu bramkarzowi. Od zawsze wiadomo, że kiedy nie wykorzystujesz kilku stuprocentowych okazji, to może się zemścić. Tak się stało i to Widzew cieszył się z trzech punktów. Wisła w Łodzi też przegrała na własne życzenie. Być może płocczan zgubiła pewność siebie? Dobrze jednak, że udało się wygrać. Te dwa spotkania mogą być bardzo istotne w kontekście walki o utrzymanie. Udało się złapać oddech, ale nie na długo. Jeśli Widzew nie wygra z Cracovią, może znaleźć się blisko strefy spadkowej.
– Widzew odpadł z Pucharu Polski po porażce z drugoligowym KKS Kalisz. To może mieć wpływ na morale piłkarzy?
– Przede wszystkim proszę spojrzeć na styl, w jakim do tego doszło. To Puchar Polski, w którym niespodzianki zdarzają się często. Widzew przechodził to spotkanie, ale szukając pozytywów, to może... pomóc drużynie z Łodzi. W tym sezonie trzeba skupić się przede wszystkim na utrzymaniu w Ekstraklasie. To priorytet.
– Jak ocenia pan letnie wzmocnienia?
– Cały czas brakuje mi dobrych środkowych pomocników i klasowego napastnika. Ten zespół nie ma kogoś, kto regulowałby tempo gry. Ostatnio widać, że po wymienieniu kilku podań szybko następuje strata. Trzeba dłużej utrzymać się przy piłce. Jeśli chodzi o plusy, to sporo dobrego do obrony wniósł Mateusz Żyro. Defensywa prezentuje się nieźle, ale nie można polegać wyłącznie na obronie. Zdecydowanie brakuje jakości z przodu.
– Po awansie nie zdecydowano się na przeprowadzenie rewolucji. To właściwy krok?
– Szastanie pieniędzmi mogłoby nie pomóc. Zarząd działał racjonalnie, nie poddano się presji z zewnątrz. Można się domyślić, że Widzewa nie stać na jakieś spektakularne ruchy. Ta polityka z jednej strony jest racjonalna, a z drugiej sprowadzeni piłkarze, delikatnie rzecz ujmując, nie powalają na kolana. Zobaczymy, co wydarzy się zimą. Wiele będzie zależało od tego, jaką pozycję będzie zajmowała drużyna.
– Latem nowym napastnikiem Widzewa został Jordi Sanchez.
– Wprowadził się bardzo dobrze, błysnął w spotkaniu z Jagiellonią Białystok. Tych przebłysków ma jednak za mało. Wydaje mi się, że to bardziej typ zawodnika, który może pomóc, ale wchodząc z ławki rezerwowych. Spodziewałem się po nim więcej pod względem technicznym, w końcu Hiszpanie z tego słyną. Alternatywą jest Bartłomiej Pawłowski, ale to nie jest typowa "dziewiątka", zdecydowanie lepiej czuje się na skrzydle czy na pozycji numer dziesięć.
– Pawłowski dotychczas zasługuje chyba na pochwały...
– Można go ocenić pozytywnie. Strzelił cztery gole i jeżeli tylko gra zespołowo, daje dużo dobrego.
– Za co można pochwalić cały zespół Widzewa?
– Były momenty, w których drużyna ładnie radziła sobie w szybkim ataku. Po odbiorze, szybko potrafiła przedostać się pod bramkę przeciwnika. Ostatnio obrona jest jednak zbyt mocno cofnięta, a w takich atakach bierze udział za mało piłkarzy. W starciach z Jagiellonią czy Pogonią wychodziło to lepiej. Mam nadzieję, że łodzianie wrócą do tego jak najszybciej.
– W końcówce poprzedniego sezonu miał pan spore zastrzeżenia co do zaangażowania zawodników. Teraz to się poprawiło?
– Sama Ekstraklasa zwiększyła wymagania, a oni próbują im sprostać. Pod względem woli walki jest lepiej niż w pierwszej lidze, lecz pozostają braki w umiejętnościach piłkarskich, których zwyczajnie nie da się nadrobić. Dlatego też uważam, że niezbędne są wzmocnienia. Jeśli wiosną dojdzie presja i stres, część tych piłkarzy może nie poradzić sobie z grą o utrzymanie.
– Jak pana zdaniem spisuje się trener Janusz Niedźwiedź?
– Trochę za dużo zmienia w składzie. Brakuje stabilizacji, tych zmian w wyjściowej jedenastce jest za dużo. Rozumiem jedną zmianę, ale tych roszad co mecz jest zbyt wiele.
– Jakie są pana wrażenia z pierwszych miesięcy po rozpoczęciu sezonu?
– Rozczarował mnie Raków Częstochowa. Media i kibice wychwalają ich pod niebiosa, tymczasem oni nie awansowali do fazy grupowej Ligi Konferencji UEFA, w Ekstraklasie też zaliczyli już wpadki. Wiem, że mierzyli się z wymagającym przeciwnikiem, ale jeśli chcesz zrobić progres w porównaniu do poprzedniego sezonu, to powinieneś awansować do grupy. Co do walki o mistrzostwo, to powalczyć powinna Pogoń Szczecin i Legia Warszawa. Zobaczymy, jak mentalnie poradzi sobie Wisła Płock, bo to ciekawy zespół. Nie wiem jednak, czy już gotowy do gry o tytuł. Moim zdaniem, faworytem będą legioniści. Klub dokonał mądrych transferów, jest tam sporo dobrych piłkarzy. W meczu z Widzewem zagrali "na stojąco", a i tak odnieśli zwycięstwo.
– Widzew będzie walczył wyłącznie o utrzymanie?
– Według mnie, niestety tak. Beniaminek w pierwszym sezonie zawsze musi skupić się na pozostaniu w lidze. Trzeba gromadzić punkty i trzymać się jak najdalej od strefy spadkowej. Może z czasem zacznie dochodzić do kadrowych zmian, które sprawią, że zespół zacznie robić duże postępy. Obecnie wielkim sukcesem będzie dla mnie dziesiąte miejsce.