| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Powrót Miedzi Legnica do PKO Ekstraklasy okazał się trudny – po siedmiu meczach znajduje się w strefie spadkowej. O dotychczasowej grze rozmawialiśmy z zawodnikiem drużyny, Chucą. Hiszpan opowiedział także o wspomnieniach związanych z Villarrealem oraz Wisłą Kraków. – Hyballa to trener, którego wspominam najgorzej spośród tych, z którymi pracowałem w całej dotychczasowej karierze – wyznał w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Jak to się stało, że trafiłeś do Villarrealu? Z tego, co sprawdziłem, nie był twój pierwszy klub.
Chuca, piłkarz Miedzi Legnica: – Trafiłem do Villarrealu w wieku ośmiu lat. Wcześniej występowałem w turniejach w całej Hiszpanii oraz w Europie i w ten sposób zostałem dostrzeżony. Pewnego dnia, w trakcie treningu, skaut przekazał mi informację, że Villarreal chce mnie zaprosić na testy.
– Na co zwracali największą uwagę trenerzy drużyn młodzieżowych Villarrealu?
– Najważniejsza miała być dla nas radość z gry, a drugą – cieszenie się z posiadania piłki przy nodze. Uczyliśmy się tego, żeby w każdej chwili umieć utrzymać piłkę. Każdy z nas dawał z siebie wszystko na treningach, żeby jej nie stracić.
– Czy klub był nastawiony na przyszłe sukcesy i od najmłodszych lat byliście do nich przygotowywani?
– W klubie była świadomość tego, że mogą w nim trenować piłkarze, którzy kiedyś będą najlepsi na świecie. Dlatego od najmłodszych lat uczono nas profesjonalizmu. Na boisku oraz w codziennym życiu. Myślę, że każdy z nas wyniósł z tego klubu wartości, które wciąż są nam bliskie.
– Kogo uważasz za najlepszego zawodnika Villarrealu, z którym trenowałeś?
– Nie muszę się zastanawiać – najlepszy był Santi Cazorla. Grał inaczej niż pozostali zawodnicy. Był niesamowity! W grze umiał doskonale używać obu nóg – bez względu na to czy strzelał, czy wykonywał rzuty rożne. Imponował mi także jego sposób poruszania się na boisku oraz jego umiejętność nietracenia piłki.
– W pierwszej drużynie grałeś w La Liga, Lidze Europy. Jak wspominasz swoje występy?
– Dobrze pamiętam mecz, w którym zadebiutowałem w pierwszej drużynie. Wbrew pozorom, nie byłem wtedy zdenerwowany – trenowałem już trochę czasu z zawodnikami, byłem do nich przyzwyczajony i czułem się pewny siebie wśród nich. Przed spotkaniem z Malagą podszedł do mnie Jaume Costa i powiedział: Chuca, robisz świetne rzeczy w drugiej drużynie – rób to samo, grając z nami! Pomagał mi także Daniele Bonera, który wspierał mnie na boisku i asekurował, gdy coś mi nie wyszło.
– Dlaczego nie zostałeś dłużej w Villarrealu?
– Klub miał wtedy zawodników z większym dorobkiem niż ja. Nie mogłem liczyć na grę w pierwszej drużynie, dlatego odejście było nieuniknione.
– Czy nadal utrzymujesz kontakt z byłymi kolegami z drużyny?
– Nie, teraz nie mam z nikim stałych relacji. Ale po zwycięstwie Villarrealu w Lidze Europy odezwałem się do niektórych zawodników. Pogratulowałem Pau Torresowi, Gerardowi Moreno i Sergio Asenjo pokonania Manchesteru United, bo niewątpliwie osiągnęli ogromny sukces.
– Dlaczego zdecydowałeś się wyjechać do Polski, a nie zostać w Hiszpanii?
– Chciałem coś zmienić i zobaczyć, jak się gra w innym kraju. Poznać inną kulturę oraz inny styl piłkarski. Na początku w Polsce było mi trudno się przyzwyczaić. Ale teraz jestem szczęśliwy, czuję się tutaj jak w domu.
– Jak wspominasz czas spędzony w Wiśle Kraków? Było więcej dobrych czy złych momentów?
– Mój czas w Wiśle był trudny, choć miałem kilka lepszych chwil. Ale piłkarz chce grać zawsze, a gdy nie gra – potrzebuje wyjaśnień, dlaczego. Chciałem wiedzieć, co robię nie tak, nikt jednak mi nie powiedział. Po prostu zostałem w pewnym momencie odstawiony na boczny tor.
– Czy grając dla Wisły spodziewałeś się, że drużyna za jakiś czas spadnie z ligi?
– Nigdy nie przyszło mi to na myśl. Wisła to jedna z najbardziej utytułowanych drużyn w Polsce, ze wspaniałymi kibicami. Za moich czasów klub jednak nie miał zbyt dobrego kontaktu z zawodnikami, gdy przyszły gorsze wyniki. Myślę, że w ubiegłym sezonie mogło być podobnie i zabrakło niewielu punktów, by się utrzymać w najwyższej lidze.
– Jakim trenerem był Peter Hyballa?
– Szczerze? To trener, którego wspominam najgorzej spośród tych, z którymi pracowałem w całej dotychczasowej karierze. Stawiał na "gegenpressing", ale jego podejście było surowe, a metody intensywne. Już pierwszego dnia powiedział mi, że jeśli nie będę grał tak, jak on chce, nigdy u niego nie zagram. Potem dawał mi nadzieję, byłem przygotowany. Co z tego, skoro w dziesięciu meczach nie wystąpiłem, a trener w ogóle nie reagował.
– Co cię najbardziej urzekło w Miedzi?
– To przyjazny, wręcz "rodzinny" klub, a Legnica jest spokojnym miastem i czuję się w nim dobrze.
– Jakim typem trenera jest Wojciech Łobodziński?
– Lubi, gdy drużyna utrzymuje się przy piłce i gra do przodu. Dlatego jego styl bardzo mi odpowiada.
– Jak oceniasz początek sezonu w wykonaniu Miedzi? Co jest powodem tak niskiej pozycji w lidze?
– Myślę, że nie gramy tak źle, jak pokazuje tabela PKO BP Ekstraklasy. W pierwszych meczach brakowało nam skuteczności, ale przyszli do ataku nowi zawodnicy, którzy musieli się zaadaptować. Mogę zapewnić, że teraz będzie już tylko lepiej.
– Jakie są Twoje cele w tym sezonie?
– Najważniejsze jest dla nas utrzymanie w lidze. Mam nadzieję, że zakończę ten sezon z jak największą liczbą bramek i asyst, które pomogą drużynie w osiągnięciu celu.
Victor Moya Martinez, Chuca (ur. 1997) – były piłkarz Villarrealu i Elche, z czterema występami w La Liga. Od 2019 roku występuje w Polsce – pierwsze dwa lata spędził w Wiśle Kraków, a następnie odszedł do Miedzi Legnica, gdzie wciąż gra.