| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Widzew Łódź w imponującym stylu pokonał na własnym boisku Cracovię 2:0. Po każdej z bramek realizator pokazywał trenera miejscowych, Janusza Niedźwiedzia, który kierował palce do góry w geście modlitwy. – Cztery lata temu zginął w wypadku mój piłkarz, Krystian Popiela, to było dokładnie 9 września. Dzisiaj moje myśli są przy rodzinie Krystiana i samym Krystianie, którego bardzo mi brakuje – powiedział 40-latek na konferencji prasowej.
Było sporo wątpliwości co do dyspozycji Widzewa Łódź w pierwszym sezonie po powrocie do Ekstraklasy. Zespół Janusza Niedźwiedzia jak na razie nie daje powodów do obaw, bo po 9. kolejkach ma już na koncie 13 punktów i jest najlepszym z beniaminków. W piątkowy wieczór czerwono-biało-czerwoni pokonali na własnym stadionie napędzoną po wygranej z Rakowem Częstochowa Cracovię 2:0.
Wygrana ta była szczególna dla trenera gospodarzy, Janusza Niedźwiedzia. Wszystko było związane z tym, że dokładnie cztery lata temu w wypadku tragicznie zginął jego piłkarz, Krystian Popiela. Młody zawodnik Stali Rzeszów stracił panowaniem nad samochodem, który później kilka razy przekoziołkował.
– Zacznę od prywatnej rzeczy. Ten dzień jest dla mnie szczególny, bo cztery lata temu zginął w wypadku mój piłkarz, Krystian Popiela, to było dokładnie 9 września. Dzisiaj moje myśli są przy rodzinie Krystiana i samym Krystianie, którego bardzo mi brakuje. Nie powiedziałem tego piłkarzom, bo uznałem, że nie chcę, żeby miało ich to w jakiś większy sposób zmotywować. Chciałem jednak wygrać ten mecz i dziękuję zawodnikom za to spotkanie, nie tylko za kolejne trzy punkty, tylko właśnie za ten wymiar – powiedział Niedźwiedź na konferencji prasowej.
Popiela został sprowadzony do Stali Rzeszów za czasów, gdy 40-latek prowadził klub z Podkarpacia. Ta tragedia była ogromnym ciosem dla rodziny, ale też dla kolegów z szatni. Trzecioligowy wówczas zespół wypuścił wtedy wzruszający film, w którym wspominał zmarłego gracza.