| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kibice Lechii Gdańsk czekają na zwycięstwo swoich ulubieńców w PKO Ekstraklasie od 31 lipca. I jeszcze trochę poczekają. "Biało-zieloni" w meczu 9. kolejki musieli uznać wyższość Śląska Wrocław, który zwyciężył 2:1 po szalonej końcówce meczu. Gdańszczanie, którzy przedłużyli liczbę meczów bez zwycięstwa do sześciu, okupują ostatnie miejsce w tabeli.
Pierwsze minuty to nie była gra w piłkę nożną, ale walka w środku pola o przejęcie inicjatywy. Bardziej agresywna oraz konkretna była Lechia i wrocławianie zostali zepchnięci na własną połowę. Pierwszą okazję miał Kacper Sezonienko, ale nie trafił w piłkę. Kilka minut później po krótkim rozegraniu rzutu rożnego Maciej Gajos huknął zza pola karnego i piłka wpadła do siatki. Trafienie zawodnika Lechii śmiało mogło kandydować do bramki kolejki, ale nie będzie, bo gol nie został uznany. Po analizie wideo okazało się, że Michał Nalepa faulował wcześniej jednego z piłkarzy Śląska.
Od tego momentu ataki gości straciły na intensywności, ale nadal gra toczyła się głównie na połowie gospodarzy. Lechia atakowała głównie lewą stroną, gdzie aktywny był Conrado. Po jednym z dośrodkowań Brazylijczyka piłka przeleciała przez całe pole karne i trafiłaby pod nogi Gajosa, ale zawodnika gości uprzedził Patryk Janasik. Obrońca Śląska jednak tak fatalnie interweniował, że trafił do siatki. Od tego momentu Lechia już tak nie naciskała, ale też nie musiała, bo miała prowadzenie. Gospodarze natomiast praktycznie w ataku nie istnieli. Dopiero w doliczonym czasie gry na ładny strzał z dystansu zdecydował się Patrick Olsen i Dusan Kuciak musiał interweniować. Największym sukcesem do przerwy gospodarzy było to, że przegrywali tylko 0:1.
Pierwsza połowa zakończyła się ładnym strzałem Olsena oraz równie ładną paradą Kuciaka i tak się zaczęła też druga. Duńczyk uderzył jeszcze ładniej, ale bramkarz gości popisał się fantastyczną paradą i zdołał lecącą w okienko bramki piłkę wybić. Kilka chwil później refleks Kuciaka sprawdził John Yeboah i ponownie bramkarz Lechii nie dał się zaskoczyć.
Śląsk przeważał, naciskał i w końcu dopiął swego. Yeboah sprytnie zagrał do zupełnie niewidocznego do tego momentu Erika Exposito, a ten huknął z lewej nogi, Kuciak nie sięgnął piłki i zrobiło się 1:1. Hiszpan kilka minut później powinien trafić do siatki po raz drugi. Yeboah tym razem pokazał się na lewym skrzydle i płasko podał do Exposito, ale ten źle trafił w piłkę i Kuciak nie musiał nawet interweniować.
Wszystko, co najciekawsze było jednak przed kibicami. Najpierw bramkarz Lechii przy rzucie rożnym powalił chwytem zapaśniczym Yeboaha i sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Exposito, ale Kuciak fantastycznie wyczuł intencje Hiszpana. W polu karnym Lechii doszło do przepychanek zawodników i sędzia musiał sięgnąć po żółte kartki.
Po wznowieniu gry Victor Garcia dośrodkował z lewej strony, Kuciak próbował piąstkować, lecz nie trafił w piłkę, która spadła na głowę Konrada Poprawy, a następnie wpadła do siatki. Bramkarz Lechii sugerował, że był faul, ale arbiter nie zmienił decyzji.
Koniec! Walka do końca się opłaciła! 💪Śląsk zgarnia 3 punkty w meczu przyjaźni 🫡
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) September 10, 2022
___
90' #ŚLĄLGD 2:1 pic.twitter.com/epjX67lHRE