Polacy do półfinału przystąpili po wyniszczającym meczu ze Stanami Zjednoczonymi, z którymi zamiast trzech setów, zagrali pięć i musieli drżeć o zwycięstwo. Brazylia miała nieco łatwiej, bo pokonała Argentynę 3:1 – dodatkowo zaś miała o kilka godzin więcej odpoczynku. Drabinka, niby ułożona pod gospodarzy, okazała się wcale nie tak wygodna.
Przed meczem drżano o zdrowie Pawła Zatorskiego, który narzekał na ból nogi. To jednak "Zator", a nie Jakub Popiwczak rozpoczął spotkanie z Canarinhos. A sam mecz rozpoczął się dobrze dla Polaków, którzy prowadzili już 5:2 i 8:5. W pierwszej części nieco niepokoju kibicom mogły dać dwa niewykorzystane ataki Bartosza Kurka. Gdy jednak Brazylijczycy zaczęli łapać wiatr w żagle i wyszli na prowadzenie, większość akcji Polacy grali przez kapitana.
Trener Nikola Grbić szybko wpuścił na plac gry Grzegorza Łomacza, który krótkim rozegraniem z Mateuszem Bieńkiem dał sygnał do ataku. Przy stanie 14:18 świetnym blokiem popisał się Kurek. Wydawało się, że zaraz zrobi się 16:18, ale po ataku Brazylijczyków piłka musnęła linię.
Polacy nie mogli zbliżyć się na dystans mniej niż dwóch punktów straty aż do stanu 21:23, potem zaś kolejny punkt padł łupem Canarinhos. Wydawało się, że trzy piłki setowe zostaną obronione, gdy najpierw w siatkę zaserwował Leal, następnie potrójny blok zatrzymał Brazylijczyków, a potem po długiej akcji i kapitalnej paradzie obronnej
Kamila Semeniuka Aleksander Śliwka obił blok rywali. Na chwilę na tablicy zrobiło się po 24, ale trener
Renan Dal Zotto poprosił o challenge. I miał rację, bo
Marcin Janusz dotknął siatki, co oznaczało stracony punkt i set.
Polacy wzięli się do odrabiania strat tak szybko, jak to tylko możliwe, i od początku drugiego seta prowadzili. Brazylia zbliżyła się na dystans punktu po zablokowaniu Semeniuka, lecz następne dwa punkty, na 8:6 i 9:6 zdobył Bieniek, który najpierw świetnie zaatakował ze środka, zaś następnie zablokował Leala. Coraz bardziej do głosu dochodził też Śliwka, który punktował i kiwką, i mocnymi atakami. Polacy nie mogli oderwać się na więcej niż trzy punkty przewagi aż do stanu 14:10, gdy Wallace’a zablokowali do spółki Semeniuk i
Jakub Kochanowski. Następnie Semeniuk wykorzystał zachowanie Wallace’a, który cofnął ręce – i oburącz posłał piłkę w boisko. Potem było odwrotnie, bo to Polacy zrezygnowali z bloku, a Leal huknął w trybuny.
Brazylijczycy posypali się, nawet
Bruno Rezende popełnił błąd podwójnego odbicia. Siedmiopunktowej straty już nie odrobili. Drugi set po bloku Kochanowskiego zakończył się wynikiem 25:18.
W trzecim secie Brazylia już nie dała Polakom uciec. Każda sytuacyjna piłka padała łupem siatkarzy z Kraju Kawy. W polskich szeregach najjaśniejszym punktem był Śliwka. Bardzo ważne punkty przy stanie 10:12 zdobyli Kurek i blokiem Bieniek. Na właściwe obroty wchodził też Semeniuk, który skończył trzy ataki z rzędu i wyprowadził Polskę na prowadzenie 15:13. Chwilę później dwa fantastyczne ataki wykonali Kurek i Śliwka, a po długiej i wyniszczającej akcji zakończonej kiwką Śliwki zrobiło się 20:15. Na trzy punkty Brazylii, Polska odpowiedziała dziesięcioma. To musiało się skończyć wygranym setem. Kropkę nad "i" postawił Semeniuk, a Polska wygrała do 20.
W czwartym secie Brazylijczycy poszli na całość, ale nadziewali się na wspaniałe ataki
Aleksandra Śliwki. A gdy piłka była nie do zaatakowania, Śliwka sprytem zdobywał kolejne oczka. Polska wyszła na prowadzenie, a powiększył je Semeniuk, który na raty ustrzelił Brazylijczyków. Ci jednak wiedzieli, że może być to ich ostatni set. Lucarelli i Wallace radzili sobie coraz lepiej, nakręcając się z każdą akcją. Cenne punkty dorzucał też Rodriguinho i gra toczyła się punkt za punkt. Ale przy stanie 16:16 Canarinhos zdobyli cztery oczka z rzędu.
Set zaczął się wymykać. Grbić zdecydował się na zmiany. Do szóstki wskoczyli Łomacz i Kaczmarek, ale ten drugi pocelował serwisem w siatkę. Seta nie udało się uratować, choć dwoił się i troił Semeniuk. Z 23:18, zrobiło się 23:21, ale Kochanowski pocelował w siatkę. Piłkę setową Canarinhos wygrali blokiem. Potrzebny był tie-break.
Tie-breaka dwoma kapitalnymi atakami rozpoczął
Bartosz Kurek. Odpowiedział mu Leal, który najpierw atakiem, a następnie potężnym serwisem doprowadził do wyrównania. Ale tylko na chwilę, bo kolejny atak Kurka i blok Kochanowskiego sprawił, że zrobiło się 6:4. A Kurek grał jak w transie i dołożył kolejny punkt. Dal Zotto poprosił o przerwę, a po niej kapitan naszej kadry dał zablokować się Rodrigo, a następnie po taśmie trafił w aut. O czas poprosił więc Grbić. Zaczęło się od błędu Kurka. Potem atak zepsuł Leal, a Semeniuk po bloku skończył sytuacyjną akcję. W odpowiedzi Leal ustrzelił Semeniuka, po czym zaserwował w siatkę. Dwa kolejne punkty padły łupem Polaków. Najpierw Śliwka ustrzelił rywali, a w ostatniej akcji Brazylijczycy się pogubili. Polska znów awansowała do finału!
Biało-czerwoni w meczu o złoto zagrają ze zwycięzcą meczu Włochy – Słowenia. Jeśli wygrają drudzy z gospodarzy mistrzostw, mecz zacznie się w niedzielę o 21:00. Jeśli górą będą siatkarze z Półwyspu Apenińskiego, potyczka o złoto może rozpocząć się 15 minut później. Rai Uno woli bowiem w czasie prime’u pokazywać... teleturniej, który w Polsce znany był pod nazwą "Gilotyna". Ot, priorytety.