| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Obecnie Tomasz Tułacz to najdłużej pracujący trener w jednym klubie. Niedawno stuknęło mu siedem lat w Puszczy Niepołomice i zanosi się na to, że ten licznik będzie bił dalej. Jak to możliwe, że w polskiej rzeczywistości można tak długo stawiać na jednego trenera? Czym przekonał on do siebie działaczy? Czy młodzi szkoleniowcy zbyt naiwnie podchodzą do swojego zawodu? Jaka przyszłość czeka polski rynek szkoleniowy? Między innymi na te pytania 52-latek spróbował odpowiedzieć w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Dominik Pasternak, TVPSPORT.PL:– Wpisując pana nazwisko w Twittera, pierwsze co wyskakuje, to najbardziej niedoceniany trener w Polsce. Zgodzi się pan z tym?
Tomasz Tułacz (Puszcza Niepołomice): – Ciężko mi samemu siebie oceniać. Czuję się na pewno doceniany przez swoich pracodawców w Niepołomicach, bo pracuję tutaj już siedem lat. Sensem pracy każdego trenera jest prowadzenie drużyny na poziomie Ekstraklasy. Nie miałem jeszcze takiej przyjemności. Mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi.
– Jak to się stało, że trafił pan do Niepołomic? Ostatnio stuknęło już siedem lat, więc niektórzy pewnie mogli zapomnieć.
– Puszcza miała nieudany początek sezonu w 2. Lidze, bo przegrała u siebie z Siarką Tarnobrzeg, Stalą Mielec na wyjeździe i z Lechią Gdańsk w Pucharze Polski. Dostałem wówczas zaproszenie na rozmowę i po niej prezesi podjęli decyzję, że chcą bym poprowadził drużynę. Podpisałem roczny kontrakt i moje założenie było takie, żeby później chciano ze mną go przedłużyć, i tak też się stało.
– Patrząc na realia polskiej piłki, to spodziewał się pan, że jest możliwy siedmioletni pobyt w jakimkolwiek klubie z naszego kraju?
– Będąc szczerym, to absolutnie się nie spodziewałem. Doświadczenia innych trenerów, ale także moje pokazują, że jesteśmy zakładnikami wyników i to właśnie decyduje, ile pracują szkoleniowcy. Trzeba też przyznać, że razem z drużyną mieliśmy dobre rezultaty i osiągnęliśmy zakładane cele. Ciężko więc zwolnić kogoś, kto należycie wypełnia swoje obowiązki. Patrząc jednak na polskie podwórko, to oprócz mnie i Marka Papszuna nie ma podobnie długo pracujących trenerów.
To już �� ������!��
— MKS Puszcza Niepołomice (@PuszczaMKS) August 13, 2022
DZIĘKUJEMY Trenerze i prosimy o więcej!�� pic.twitter.com/kvwVpcJGe7
– Nie da się też ukryć, że mniejsze kluby jak właśnie Puszcza Niepołomice są pożywką dla menedżerów piłkarskich, bo ze względu na brak sieci skautów, często sięgają po ich pomoc. Dużo odbiera pan telefonów od różnych agentów?
– Mam dobry kontakt z niektórymi agentami, ale tak, jak powiedziałem, my bardzo bazujemy na własnych obserwacjach i w zasadzie w wielu przypadkach jest tak, że menadżer od nas dowiaduje się, że jesteśmy zainteresowani jego piłkarzem.
– Ostatnio staliście się ekspertami w promowaniu bramkarzy, co pokazują przykłady Karola Niemczyckiego i Gabriela Kobylaka.
– Wcześniej był jeszcze Staniszewski, który grał w Arce Gdynia. Stawiamy na młodzieżowców w bramce, co widać nawet w tym sezonie. Mamy Kewina Komara i Krzysztofa Wróblewskiego. Ten drugi jeszcze pół roku temu nie przypuszczał, że będzie bronił na tym poziomie. Jest to dla nas motywujące, bo czasami pojawiające się wątpliwości względem wychowanków w innych klubach 1. Ligi i Ekstraklasy są często bezpodstawne, bo trzeba dawać szansę gry, bo w dużej mierze ci młodzi zawodnicy ją wykorzystują.
– Młodzieżowiec w bramce to jednak nie jest zbyt duże ryzyko?
– Jest to ryzyko, dobrze pan powiedział. Często nam się zarzuca uproszczony styl gry, ale on właśnie z tego wynika, że mamy młodych bramkarzy, którzy dopiero się wdrażają. Dla nich wprowadzanie piłki do gry to nie jest łatwy element, dlatego chcemy im to ułatwić, dopóki nie będą w stanie wskoczyć na wyższy poziom. Taka jest nasza filozofia, że stawiamy za wszelką cenę na młodzieżowca między słupkami. Mamy teraz dwóch bramkarzy z roczników 2002 i 2003, a w kolejce czekają już kolejni, jeszcze młodsi.
��������!�� pic.twitter.com/h2BCq5jRgR
— MKS Puszcza Niepołomice (@PuszczaMKS) September 2, 2022