| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Widzew Łódź pokonał na wyjeździe Stal Mielec 3:0 w meczu 10. kolejki PKO Ekstraklasy. Beniaminek przez większość meczu nie zachwycał, lecz dwukrotnie uśpił czujność gospodarzy. Z trzech groźnych akcji łodzian padły trzy gole – i trzy punkty pojadą do Łodzi.
Starcie Stali Mielec z Widzewem Łódź było meczem drużyn plasujących się w samym środku ligowej tabeli. Oba zespoły miały po 13 punktów, oba przystępowały w zdecydowanie odmiennych nastrojach. Stal chcąca odkupić winy za porażkę 0:4 z Jagiellonią Białystok, Widzew opromieniony był zaś zwycięstwem 2:0 z Cracovią. I goście byli jakby wciąż wspominali wygraną z Pasami.
To mielczanie byli stroną przeważającą, ale nie umieli tego udokumentować. Niemal wszystkie groźne akcje zespołu Adama Majewskiego miały miejsce po dośrodkowaniach bądź dalekich wrzutkach z autu. I choć pod bramką Ravasa było groźnie, to bez efektów. Ten mógł nadejść w 34. minucie, lecz wychodzący na czystą pozycję Sead Hamulić został powalony przez Serafina Szotę. Sędzia Krzysztof Jakubik upomniał obrońcę żółtą kartką, bo w pobliżu akcji był też Roman Kreuzriegler. Austriak znajdował się jednak nieco za wspomnianą dwójką. Arbiter został poproszony o samodzielne sprawdzenie sytuacji na VAR, i decyzję zachował, choć wydaje się, że czerwona kartka byłaby słuszniejszym wyborem.
Uważam, że Widzew od 34. minuty powinien grać w osłabieniu. Szota swoim faulem pozbawił realnej szansy na zdobycie bramki (DOGSO):
— Łukasz Rogowski (@zawodsedzia) September 17, 2022
👉odległość -25-30 metr, a zatem blisko
👉kierunek gry na bramkę
👉duże prawdopodobieństwo utrzymania piłki
👉jeden obrońca minimalnie za Hamulicem pic.twitter.com/Q9nZY4R7nW