| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Raków Częstochowa wygrał 3:0 z Radomiakiem Radom w meczu 10. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Fantastyczną bramkę zdobył Fabian Piasecki. Po dośrodkowaniu Stratosa Svarnasa strzelił "nożycami". Kolejne dwa gole to dzieła Svarnasa i Iviego Lopeza. Częstochowianie po meczu z Radomiakiem pozostają drużyną, która w 2022 roku nie przegrała na własnym stadionie w lidze.
Początek meczu wyglądał tak, jak można było się tego spodziewać. Raków grał bardzo wysoko. Niejednokrotnie zamykał Radomiaka przed jego własnym polem karnym. Drużyna trenera Marka Papszuna miała jednak problem ze stwarzaniem klarownych sytuacji do zdobycia bramki. Drużyna gości często wybijała rywali z rytmu, przerywając grę faulami. Gospodarze pierwszą okazję mieli dopiero po 30 minutach gry.
Ivi Lopez fantastycznie wypatrzył w polu karnym Patryk Kuna i podał do niego między obrońcami. Kun przyjął, ale nie zdecydował się na strzał. Próbował przełożyć na prawą nogą, a we wszystkim zorientował się Pedro Justiniano, który wykonał wślizg i pozbawił piłkę lewego obrońcę Rakowa. Dwie minuty później sędzia Tomasz Musiał postanowił...wyrzucić z boiska Raphaela Rossiego.
Brazylijczyk przerwał faulem kontrę Rakowa, zatrzymując nieprzepisowo Frana Tudora. Za tę interwencję został ukarany czerwoną kartką. Powtórki podawały jednak w wątpliwość decyzję arbitra. Zawodnik Radomiaka rzeczywiście podłożył nogę przeciwnikowi, ale nie było w tym ani krzty brutalności. Sędzia Musiał dostał sygnał z wozu VAR, by ponownie ocenić tę sytuację. Po podejściu do monitora bardzo szybko podjął decyzję o anulowaniu czerwonej kartki. Ostatecznie Rossi został upomniany żółtym kartonikiem.
Nie było to atrakcyjne widowisko dla przeciętnego kibica, ale Fabian Piasecki wynagrodził to po stokroć. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy w pole karne Radomiaka dośrodkował Stratos Svarnas. Mateusz Grzybek był zbyt daleko napastnika, co pozwoliło mu na swobodne złożenie się do przewrotki. Piasecki zrobił to wręcz perfekcyjnie. Trafił czysto w piłkę, a ta wleciała do bramki tuż przy prawym słupku. Gabriel Kobylak tylko odprowadził ją wzrokiem. Na przerwę Raków zszedł z jednobramkowym prowadzeniem.
Po zmianie stron drużyna prowadzona przez Marka Papszuna błyskawicznie zdobyła dwie bramki. Już w 47. minucie na 2:0 strzelił Stratos Svarnas. Po dośrodkowaniu Iviego Lopeza z rzutu wolnego Grek był niekryty, dostawił nogę do piłki, a ta wpadła prosto do bramki. Pierwotnie sędzia liniowy wskazał, że obrońca Rakowa w momencie podania był na spalonym, ale po weryfikacji VAR uznano, że bramka została zdobyta prawidłowo.
Częstochowianie kolejny cios zadali już trzy minuty później. Kardynalny błąd popełnił wprowadzony po przerwie Tiago Matos, który stracił piłkę przed własnym polem karnym. Bartosz Nowak skorzystał z okazji, podał szybko na jedenasty metr do Lopeza, a Hiszpan ze stoickim spokojem wyczekał odpowiedni moment i strzelił w lewy róg bramki. Kobylak był kompletnie zmylony. Zasłonięty przez Rossiego rzucił się w przeciwną stronę.
Raków mimo znaczącej przewagi wciąż przeważał. W 64. minucie po raz kolejny w dobrej sytuacji strzeleckiej znalazł się Piasecki. Po podaniu Iviego podciął piłkę nad sunącym Kobylakiem, ale z linii bramkowej wybił ją Matos. Radomiak miał ogromne problemy, by jakkolwiek zagrozić Rakowowi. W 75. minucie z pozornie niegroźnej odległości uderzył Maurides. Piłka odbiła się jednak od zewnętrznej części poprzeczki i wyszła na aut bramkowy.
Gospodarze w ostatnim kwadransie zachowali spokój i dowieźli do końca pokaźne zwycięstwo. Wygrali 3:0 i awansowali na drugie miejsce w tabeli. W następnej kolejce zmierzą się na wyjeździe z Widzewem Łódź. Z kolei Radomiak spadł na szóste miejsce. Po przerwie reprezentacyjnej zagra na własnym stadionie z Cracovią.