Koniec trylogii, którą żył cały bokserski świat. Saul "Canelo" Alvarez obronił pasy IBF, WBA, WBO, WBC wagi superśredniej w walce z Giennadyjem Gołowkinem. Meksykanin wygrał jednogłośną decyzją sędziów: 116-112, 115-113, 115-113.
Na zakończenie tej bokserskiej trylogii czekał cały świat. Dwóch wielkich mistrzów wagi super średniej po raz trzeci zmierzyło się ze sobą w ringu. Do tej pory każda z walk pomiędzy Canelo a GGG budziła kontrowersje. Za pierwszym razem sędziowie orzekli remis, a za drugim zwycięstwo na punkty Meksykanina. Wielu ekspertów i kibiców podkreślało jednak, że Kazach został skrzywdzony. Trzecia walka miała jednak raz na zawsze zdecydować, kto jest najlepszy.
Od początku walki to Canelo dyktował warunki, zasypując bezradnego Gołowkina lawiną ciosów. W czwartej rundzie jego przewaga nad rywalem stawała się coraz bardziej wyraźna. GGG nie mógł znaleźć żadnej odpowiedzi na lewe proste i lewe sierpowe Meksykanina. Walczył wolno i bez pomysłu. W dodatku, miał coraz bardziej opuchniętą twarz i ograniczoną widoczność.
Kazach pokazał charakter mistrza dopiero pod koniec walki. Najlepiej prezentował się w 9. i 10. rundzie. Wtedy był najbardziej aktywny, a jego ciosy wstrząsnęły nawet Meksykaninem. Ostatecznie jednak Canelo wytrzymał ataki przeciwnika. Do końca walki GGG nie stworzył już realnego zagrożenia.
Sędziowie orzekli werdykt na korzyść Meksykanina. Wyniki punktowe 116-112 i dwukrotnie 115-113 wzbudzają jednak kontrowersje, biorąc pod uwagę to, że Kazach prezentował się zdecydowanie poniżej oczekiwań i poza dwoma rundami nie potrafił zaznaczyć swojej przewagi nad rywalem.
Ostatecznie Alvarez (58-2-2) obronił tytuły mistrza świata IBF, WBA, WBO i WBC wagi super średniej. Było to jego 58. zwycięstwo na zawodowych ringach. 40-letni Gołowkin (42-2-1) w 45. walce zanotował dopiero drugą porażkę.