| Piłka nożna / Betclic 2 Liga
Motor Lublin na początku nowego sezonu jest w kryzysie. Zespół, który w tamtym sezonie do końca walczył o awans, teraz jest "czerwoną latarnią" 2. ligi. O powody zapytaliśmy Rafała Króla. – Na dzień dobry na nasze głowy wylał się kubeł zimnej wody, ale nie ma co dramatyzować. Nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL kapitan i jeden z najbardziej doświadczonych zawodników drużyny z Lubelszczyzny. Transmisja meczu Motor – Wisła Puławy w niedzielę od godz. 11:15 w TVP Sport, na TVPSPORT.PL i w aplikacji mobilnej.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Co takiego w tym sezonie dzieje się z Motorem?
Rafał Król: – Każdy z zawodników jest wściekły, bo wiemy, jaką marką jest Motor i czego się od nas oczekuje. W pierwszych spotkaniach brakowało szczęścia. Ogólnie problemem jest to, że nie potrafimy złapać dłuższej serii zwycięstw. Do tego dochodzi wysoka porażka u siebie z KKS Kalisz. Nie wypada przegrywać 0:3 w domu, przed taką publicznością.
– W klubie czuć napięcie? Już doszło do zwolnienia trenera Stanisława Szpyrki.
– Jest gorąco, ale przed nami wciąż pozostało dużo spotkań. Nastrajamy się pozytywnie, nie można się dołować, bo różnice punktowe wcale nie są duże. Mamy mocny zespół, który na pewno nie może znajdować się na dole tabeli. Wierzę, że szybko to się zmieni.
– W kontekście Szpyrki mówiono o młodym wieku. Faktycznie był zbyt młody, by sprostać zadaniu?
– Trener od razu stanął przed trudnym zadaniem, bo drużynę trzeba było przebudować. Wiedział, co go czeka, ale chyba każdy ambitny 30-letni szkoleniowiec podjąłby rękawice, bo to wielka szansa. Szkoda, bo również trenerowi zabrakło w tym szczęścia.
– Bierzesz pod uwagę to, że po kolejnych porażkach może dojść do tego, że faktycznie będzie trzeba martwić się o utrzymanie?
– Nie biorę tego pod uwagę. Jestem również przekonany, że takiej opcji nie ma w głowie żadnej innej osoby w klubie. Przeskok organizacyjny jest gigantyczny, mamy świetne warunki do pracy, a powstaje kolejna baza treningowa, dzięki której możliwości będą jeszcze lepsze. Co do tego sezonu, to trudno będzie walczyć o bezpośredni awans, ale miejsca 3.-6. i gra w barażach są jak najbardziej realna.
– Porażka w finale baraży z tamtego sezonu ma jakikolwiek wpływ na to, co dzieje się z drużyną teraz?
– Początkowo byliśmy bardzo rozczarowani, ale nie przywiązywałbym wielkiej wagi do meczu z Ruchem. Latem pojawiło się kilkunastu nowych zawodników, to były bardzo duże zmiany. W jednej drużynie po takich zmianach wszystko zaskakuje szybciej, w innej trwa to dłużej. U nas najwyraźniej potrzeba nieco więcej czasu. Odeszli od nas ważni zawodnicy – Michał Fidziukiewicz czy Sebastian Madejski. Nawet, gdy prowadziliśmy jednym golem i cofnęliśmy się, to Sebastian potrafił wybronić nam mecz. Teraz klub postanowił postawić na młodych chłopaków w bramce. Trzeba zaczekać aż w stu procentach wskoczą na ten poziom, to naturalne. Do tego trzeba wspomnieć o przygotowaniach, które były dość krótkie.
– Oczekiwania ze strony kibiców czy mediów wobec Motoru nie są zbyt duże?
– Jestem tutaj długo. To zawsze był klub z dużymi aspiracjami. Być może komuś te porażki siedzą w głowie... Zakładam jednak, że każdy zawodnik, który tu przychodzi wie, na co się pisze. Taki klub i miasto zasługują na to, by być co najmniej w pierwszej lidze. Dla mnie ta presja to sama przyjemność. Wielkie podziękowania i wyrazy szacunku dla kibiców, że mimo takich wyników, wciąż przychodzą nas wspierać.
– Nowi są mocno przybici obecną sytuacją?
– Na pewno są w szoku, bo inaczej wyobrażali sobie wejście do zespołu. Na dzień dobry na głowy nas wszystkich wylał się kubeł zimnej wody. Nie ma jednak co dramatyzować, za nami dopiero dziesięć meczów i wszystko da się naprawić. Myślimy pozytywnie. Sam czuję się za to wszystko odpowiedzialny, bo jestem w klubie od lat. Rozmawiam z trenerami, dyrektorem. Chcemy pomóc młodym zawodnikom.
– Strzeliliście zaledwie siedem goli. To najsłabszy wynik w lidze.
– Sytuacje są, chociaż trzeba przyznać, że nie ma ich też jakoś wiele. Niestety nie mamy już takiego "lisa" pola karnego, którym był Michał Fidziukiewicz. Musimy grać inaczej i szukać innych rozwiązań. Nie oznacza to jednak, że z obecnymi ofensywnymi piłkarzami nie możemy strzelać więcej goli. Zdecydowanie stać nas na to.
– Planem właściciela jest awans do Ekstraklasy do 2025 roku. To wciąż możliwe?
– Na ten moment bardziej skupiamy się na tym, by wejść do 1. ligi, ugruntować w niej swoją pozycję i małymi kroczkami zmierzać do Ekstraklasy. Życie już pokazało, że w sporcie nie wszystko jest takie proste. Wierzę jednak w to, że pewnego dnia Motor znajdzie się na najwyższym poziomie rozgrywkowym w kraju. Oby jak najszybciej.
– 2. liga w tym sezonie jest mocniejsza niż w poprzednim?
– Myślę, że nie ma już takiego zespołu jak Stal Rzeszów, która była absolutnie poza zasięgiem. Oczywiście, teraz niesamowicie "odpaliła" Kotwica Kołobrzeg, ale nie wiem, czy wytrzyma takie tempo. Myślę, że w tym roku ta liga będzie bardziej wyrównana.
– Rozumiem, że wciąż wierzysz w pozytywny koniec tego sezonu...
– Absolutnie, nikt nie zamierza się poddać. Staram się pozytywnie nakręcać resztę zawodników. Nie jest aż tak źle, jak mogłoby się wydawać. Nie ma żadnego przybicia. Liczę na to, że już w niedzielę przerwiemy złą serię i będzie to początek serii wygranych.