| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Ruch Chorzów fantastycznie rozpoczął sezon w 1. lidze. Beniaminek po 11. kolejkach jest liderem, a jego fani mogą myśleć o trzecim awansie z rzędu i powrocie do Ekstraklasy. – Walka o powrót do elity trwa od lat, ale trzeba być też realistą. Oczekiwania są trochę na wyrost – przekonuje w rozmowie z TVPSPORT.PL trener Niebieskich Jarosław Skrobacz.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Miał pan obawy o to, czy poradzicie sobie 1. lidze?
Jarosław Skrobacz: – Tak, bo znałem te rozgrywki. Wiedziałem, że pomiędzy drugą, a pierwszą ligą jest duża różnica. Potrzebne były mądre, przemyślane transfery. Udało się ich dokonać, dlatego podchodziłem do sezonu z optymizmem.
– Zmiany kadrowe faktycznie były znaczące. Podjęliście duże ryzyko.
– Wiedziałem, że jeśli zostaniemy w tym składzie personalnym, to możemy sobie nie poradzić. Poprzedni sezon był bardzo istotny także pod względem ocenienia potencjału niektórych zawodników. Wiedziałem, że nie każdy poradzi sobie poziom wyżej. Być może kibice i dziennikarze chcieliby dać szansę kilku piłkarzom i sprawdzić, jak faktycznie spiszą się w pierwszej lidze. Ja musiałem jednak patrzeć wyłącznie na progres, który powinna wykonać drużyna. Ryzyko było, ale bez niego nie bylibyśmy w tym miejscu, co teraz.
– Już na początku gry w 1. lidze mocno podnieśliście sobie poprzeczkę. Kibice za chwilę zaczną zapewne wywierać presję i liczyć na utrzymanie tej dyspozycji.
– To nie jest tak, że presja dopiero się pojawi. Wielkie oczekiwania są tutaj cały czas. Kibice żyją tym, co dzieje się w klubie, ale bardzo często wspominają lata świetności. Czasami można usłyszeć, że ktoś nie wyobraża sobie, że Ruch zaraz nie wróci do Ekstraklasy. Niedawno nikt nie brał pod uwagę, że klub znajdzie się w trzeciej lidze, a tak się stało. Dążenie do powrotu do Ekstraklasy trwa od lat, ale trzeba być też realistą. Oczekiwania są trochę na wyrost.
– Na co więc stać was w tym sezonie?
– Jesteśmy dopiero po jedenastu kolejkach, a różnice punktowe nie są wielkie. W lidze dojdzie jeszcze do różnych przetasowań. Chciałbym żebyśmy co mecz grali dobrze, realizowali założenia i dawali z siebie sto procent. Resztę zweryfikuje boisko. Pamiętam pierwsze spotkanie, ze Skrą Częstochowa (zakończone wynikiem 0:0 - przyp.red.). Mieliśmy mnóstwo sytuacji, ale nie udało się strzelić gola. Krytykowano nas, tymczasem okazało się, że potem Skra pokonała Podbeskidzie Bielsko-Biała i Zagłębie Sosnowiec, a teraz ma raptem trzy punkty straty do miejsc barażowych. Czasami w takich meczach trzeba szanować nawet punkt. Później traciliśmy gole w końcówkach w starciach z Górnikiem Łęczna oraz Chojniczanką, przez co remisowaliśmy zamiast wygrać. Każde takie spotkanie czegoś nas jednak uczyło. Gdyby wszystko udało się przewidzieć, futbol byłby przecież nudny.
– Wokół Ruchu panuje pozytywna atmosfera. Teraz jesteście na fali euforii po awansie?
– Świetne wyniki i awanse z poprzednich sezonów sprawiły, że wokół klubu rzeczywiście panuje entuzjazm. Ludzie myślą pozytywnie, uśmiechają się, cieszą, że mogą pracować dla Ruchu. To też sprawia, że pracuje się łatwiej i przyjemniej. Jeżeli chodzi o euforię, nie do końca się z tym zgodzę. Latem odeszło wielu piłkarzy z poprzedniego sezonu. Procentuje dobra praca i rozsądne transfery.
– Które transfery dzisiaj uważa pan za szczególnie udane?
– Wiadomo, że wielkie doświadczenie wniósł Maciej Sadlok. Pozytywnie zaskoczył mnie Przemysław Sznur. W środku pola dobrze spisują się Tomasz Swędrowski i Jakub Piątek. Do tego z przodu dochodzą Mikołaj Kwietniewski czy Artur Pląskowski. Inni też dali to, czego oczekiwaliśmy. Nie wszyscy mogą grać, dlatego cieszę się z tego, jak rywalizują na treningach.
– Jak bardzo pierwsza liga różni się od drugiej? Gdy rozmawialiśmy po ostatnim sezonie, narzekał pan, że w drugiej lidze wiele drużyn chce tylko przeszkadzać.
– Zabrzmi to trochę dziwnie, ale na pewno w pierwszej lidze jest więcej zespołów, które chcą grać w piłkę. Niewiele drużyn nastawia się przede wszystkim na defensywę. Tutaj jest więcej lepszych piłkarzy, wielu zawodników z ekstraklasową przeszłością, którzy nadal mają duże ambicje.
– Jak wiele udało się zmienić od kiedy przejął pan zespół?
– Niedawno rozmawialiśmy o tym z Jankiem Wosiem (asystent Jarosława Skrobacza - przyp.red.). Pamiętam pierwszy trening w Ruchu i rozmowy, gdy wracaliśmy do domu. "Kurde, z takim składem ciężko będzie utrzymać się w drugiej lidze" – oczywiście okazało się, że na pierwszych zajęciach było sporo ludzi, którzy w ogóle nie załapali się do kadry na sezon. Myślę, że przez ten czas wszystko udało się fajnie poukładać. Nawet teraz, nie trzeba było wielkich negocjacji z zarządem i przekonywania do tego, że trzeba wzmocnić drużynę. Cieszę się, że udało się zbudować drużynę o dużej jakości.
– Jeśli po jesieni znajdziecie się blisko czołówki, można spodziewać się kolejnych transferów?
– Już teraz kadra jest właściwie zbilansowana. Nie jestem zwolennikiem tego, by co pół roku doprowadzać do takich zmian, jakie miały miejsce ostatnio. Wiadomo jednak, że w tej rundzie ktoś będzie spisywał się świetnie, a ktoś może rozczarować. Dlatego uważam, że dobre dla drużyny jest to, by co pół roku wymienić dwa-trzy ogniwa. Tego będzie można spodziewać się zimą.
– W zeszłym sezonie znakomicie zaczęliście sezon jako beniaminek drugiej ligi, teraz robicie to samo ligę wyżej. Jaka jest na to metoda?
– Żartobliwie powiem, że nie mogę tego zdradzić, bo te metody zacznie stosować konkurencja. A tak na poważnie, bardzo ważne jest to, że nie odchodzimy od pewnych zasad. Mamy określony pomysł na grę, w którym każdy wie, co ma robić. Gramy systemem 3-4-3, ale czasem zmieniamy go, jesteśmy elastyczni. Decydujące są tutaj wypracowane automatyzmy. W filozofii nie ma nagłych zmian, jestem konsekwentny nawet w sytuacjach, gdy nie wszystko układa się po naszej myśli.
– Zarówno w minionym, jak i w tym sezonie, na pochwały zasługuje gra w obronie.
– Dużo czasu poświęciliśmy na to, by przekonać zawodników do tego, że praca w obronie to praca wszystkich na boisku. Musieliśmy uświadomić zawodników, że nie ma świętych krów. Za grę w obronie odpowiedzialność ponoszą wszyscy. U nas zaczyna się to od zawodników ofensywnych, bardzo ważne jest odpowiednie podejście do pressingu. Stoperzy też starają się odbierać piłkę dość wysoko.
– W szatni pojawia się temat awansu?
– Nie wydaje mi się, by zawodnicy o tym dyskutowali. Jest natomiast duża radość i optymizm, że udało się zgromadzić tyle punktów. Na pewno będziemy starać się, by nikt w drużynie "nie odleciał" z powodu tego, że idzie nam dobrze.
– Może okazać się, że zadebiutuje pan w Ekstraklasie jako trener w wieku 55 lat. Często pan myśli o tym, by wreszcie pojawić się na najwyższym szczeblu?
– Nie jestem już trenerskim nastolatkiem. Już dawno zauważyłem, że jest grono trenerów, którzy na wszystko muszą sobie zapracować. Do tego potrzebna jest cierpliwość i długotrwała praca. Z drugiej strony, czasami ekstraklasowy zespół dostaje ktoś kompletnie bez doświadczenia. W piłce widziałem wiele, podchodzę do tego spokojnie. Oczywiście, że dobrze byłoby tam awansować z Ruchem, ale zobaczymy, co się wydarzy.
– Jaki wynik po rundzie jesiennej da panu satysfakcję?
– Przed sezonem za bardzo dobry wynik uznawaliśmy zajęcie miejsca w strefie barażowej. Wszystko osiągnięte ponad to będzie znakomitym rezultatem.