Aleksander Kłak w przeszłości zdobył srebro igrzysk olimpijskich, a także rozegrał 11 meczów w pierwszej kadrze biało-czerwonych. Były bramkarz mieszka na co dzień w Belgii, gdzie jest... kierowcą autobusu. W czwartek obejrzał spotkanie Polaków z Holandią i apeluje: nie oceniajcie drużyny po tym jednym meczu.
Reprezentacja Polski ma za sobą porażkę 0:2 z Holandią w Lidze Narodów. Po ostatnim gwizdku sędziego kadrowicze zostali wygwizdani przez część fanów. Biało-czerwoni byli obserwowani przez ponad 65 tysięcy kibiców. Wśród nich był Aleksander Kłak, były bramkarz polskiej kadry, a także srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Barcelonie.
– Nie uważam, że należy krytykować reprezentację po jednym spotkaniu. Jednocześnie patrzę już na piłkę nie przez pryzmat przeszłości i kariery, a jedynie jako kibic. Piłkarze są odporni psychicznie. Usłyszeli gwizdy od kibiców, ale co tam te gwizdy... Było, minęło, a każdy z zawodników będzie po prostu myślał o kolejnych spotkaniach – uważa jedenastokrotny reprezentant Polski.
Kłak wciąż jest rozpoznawany przez kibiców, choć od zakończenia kariery minęło już ponad piętnaście lat. Do zawieszenia butów na kołku przyczynił się uraz kolana. Jego ostatnim klubem był holenderski De Graafschap. Wcześniej reprezentował FC Denderleeuw, a przede wszystkim Royal Antwerp, gdzie był ulubieńcem kibiców. W Polsce golkiper bronił barw Igloopolu Dębica, Olimpii Poznań, a także Górnika Zabrze.
Kłak przeszedł po karierze piłkarskiej długą drogę. To historia o upadaniu i powstawianiu. Wychowanek Dunajca Nowy Sącz zmagał się z depresją. Przez ten czas przewartościował swoje życie, znalazł nowy sens życia. Golkiper nie ukrywa też, że wiele zmieniła wiara w Boga.
– Stara praca, jak i ta obecna, mają ze sobą kilka wspólnych cech. Kluczowa jest koncentracja, bo bez tego nie da się wyjechać w trasę. Paradoksalnie, czym człowiek starszy, tym o to łatwiej, bo nie jest się już tak nerwowym, jak w młodzieńczych latach. Życie się zmienia, a z wiekiem łatwiej dostrzec swoje błędy, niedoskonałości i można dzięki temu kierować się do przodu – opowiada.