Po meczu z Holandią (0:2) dużo mówi się o porażce, ale również o zachowaniu Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski w trakcie spotkania wykonywał nerwowe gesty w stronę kolegów z drużyny. Zdaniem Pawła Kryszałowicza nie jest to powód do tego, żeby mieć pretensje do "Lewego". – On nie chce nikogo dyskredytować tylko zachęcić do większego zaangażowania – powiedział były reprezentant w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Adrian Janiuk, TVPSPORT.PL: – Trudno budować optymizm przed meczem naszej reprezentacji z Walią o utrzymanie w elicie Ligi Narodów. Z Holandią gra biało-czerwonych wyglądała delikatnie mówiąc bardzo słabo.
Paweł Kryszałowicz (33-krotny reprezentant Polski): – Nie jestem aż takim pesymistą. Staram się zawsze szukać dobrych stron, choć faktycznie nasza gra w ostatnim spotkaniu, nazwijmy to, nie porywała. W Cardiff będzie jednak zupełnie inny mecz. Walia nie jest słabym przeciwnikiem, ale nie jest to poziom Holandii.
– Gdzie mieliśmy największe braki względem Holendrów?
– Zagraliśmy po prostu zbyt bojaźliwie. Rzucał się w oczy brak wyprowadzenia piłki od tyłu. Holenderscy obrońcy brali na siebie odpowiedzialność za rozgrywanie, a u nas tego brakowało. Defensywa w tym kształcie zawiodła.
– Z Walią nigdy nie grało nam się łatwo, ale zazwyczaj potrafiliśmy znaleźć na nich sposób. Tak będzie również tym razem?
– Wydaje mi się, że padnie remis. Jednak nie możemy jechać z takim nastawieniem, bo to może skończyć się porażką. Reprezentacja Polski ma to do siebie, że po meczu, który nam nie wyszedł potrafimy się zmobilizować i zagrać o wiele lepiej. Chociażby po wysokiej porażce z Belgią (1:6), w Holandii zaprezentowaliśmy się o niebo lepiej i w rezultacie zrehabilitowaliśmy się za blamaż w Brukseli. Remis (2:2) w Rotterdamie dobrze o nas świadczył. Wierzę, że tym razem po zimnym prysznicu znowu będziemy mogli uśmiechnąć się po kolejnym meczu.
– Jaka jest recepta na sukces w Cardiff, by utrzymać się w elicie Ligi Narodów?
– Polacy muszą więcej z siebie dać i zagrać odważniej w ofensywie niż w czwartek. Wtedy jestem przekonany, że wynik będzie korzystny dla nas. Przed nami trudny bój, ale wierzę, że zespół trenera Michniewicza sobie poradzi.
– 21 lat temu został pan bohaterem meczu z Walią w Cardiff – wygraliśmy wtedy 2:1. Co pamięta pan z tego meczu?
– Pamiętam, że przegrywaliśmy i grało się nam ciężko. Na szczęście jeszcze w pierwszej połowie do remisu doprowadził "Oli", a potem jakoś poszło. Na boisko wszedłem na początku drugiej połowy za Andrzeja Juskowiaka. Kwadrans przed końcem dostałem podanie od Marka Koźmińskiego i zrobiłem swoje.
– Dzisiaj walijska drużyna narodowa prezentuje już inny niż kiedyś styl. Nie zaskoczą nas niczym?
– Nie sądzę, ale trzeba pamiętać, że są waleczni i charakterni. Futbol na Wyspach Brytyjskich uległ zmianie i nie polega tylko na tym, żeby zagrywać długie piłki na głowę rosłego napastnika. Jednak Walijczycy mają w sobie jeszcze trochę tego stylu. Będą się z nami wręcz bili o te trzy punkty. Zrobią wszystko, żebyśmy to my spadli, a nie oni.
– Uważa pan, że reprezentacja Polski zmierza w odpowiednim kierunku?
– Zdaję sobie sprawę, że kibice patrzą teraz na drużynę narodową przez pryzmat ostatniego nieudanego meczu z Holandią. Uważam jednak, że nasza reprezentacja ma pewną wartość. Oczywiście nie jest tak, że będziemy walczyli o medale mistrzostw świata, ale potrafimy zagrać jak przystało na dobry zespół. Tak było choćby ze Szwecją. Mamy w składzie kilku zawodników średniej europejskiej klasy oraz jednego, który prezentuje najwyższy światowy poziom.
– Był pan rozczarowany postawą Roberta Lewandowskiego, a raczej jego mową ciała?
– Wiem, że teraz dużo dyskutuje się na ten temat, ale ja odbieram jego zachowanie nieco inaczej. Owszem Robert jest momentami sfrustrowany, ale moim zdaniem on nie chce nikogo dyskredytować tylko zachęcić do większego zaangażowania. Machaniem rękoma, czy też krzykiem daje kolegom wskazówki, żeby szli do przodu i odważniej zaatakowali.
– Zamierzonego efektu raczej nie osiągnął, a mówi się, że był on zupełnie odwrotny...
– Trudno mu się dziwić, przecież jako najlepszy piłkarz, kapitan i lider stara się wpłynąć na zespół. Robert musi często sam brać sprawy w swoje ręce. Każdy ma inny charakter, a on swoje emocje wyraża w ekspresyjny sposób. Poza czwórką ofensywnych piłkarzy, wszyscy pozostali stali na swojej połowie, a tak się w piłkę grać nie da. Lewandowski wie to doskonale i nie można winić go za to, że próbuje coś z tym zrobić. Tak właśnie to odbieram.
– Młodszych piłkarzy zachowanie Lewandowskiego nie paraliżuje?
– Nie wiem jak to jest, bo kiedy ja grałem w drużynie narodowej to nikt nie machał rękoma. Jeżeli jednak kogoś peszy taka czy inna reakcja kapitana to może po prostu nie nadaje się do gry na tym poziomie. Lider w ten sposób zachęca do lepszej gry i bardziej wytężonej pracy. Proszę, żebyśmy nie obierali tego w ten sposób, że Robert robi coś złego.