Historia udziału reprezentacji Polski w wielkich turniejach to zarazem historia porażek wynikających w znacznej części z nieznajomości aktualnych trendów w sędziowaniu, a nawet podstawowych "Przepisów gry". Sytuacje z meczu Walia – Polska pokazują, że jeśli nikt nie zacznie dbać o to, żeby piłkarze lepiej znali reguły sportu, który uprawiają, to w Katarze znowu możemy głupio stracić ważnego zawodnika lub gola.
Zwycięstwo z Walią dało reprezentacji Polski utrzymanie w dywizji A Ligi Narodów i miejsce w najwyższym koszyku losowania grup eliminacji mistrzostw Europy. Sukces cieszy, daje powody do optymizmu, ale nie powinien zasłaniać tego, co stwarza dla reprezentacji Polski realne ryzyko. W kontekście troski o możliwie jak najlepsze wyniki reprezentacji Polski istotnym ryzykiem są wszystkie niepożądane zachowania, które mogą zakończyć się stratą gola, czerwoną kartką, rzutem karnym lub choćby niepotrzebną żółtą kartką czy rzutem wolnym.
Gareth Bale wiedział, a Polacy nie
Gareth Bale w 39. minucie w Cardiff znalazł się z piłką tuż przy polskiej bramce przez to, że Grzegorz Krychowiak przestał go pilnować, a roli zawodnika kryjącego Walijczyka nie przejął żaden inny reprezentant Polski, choć w polu karnym było ich pięciu. Po akcji nasi piłkarze mieli pretensje do sędziego asystenta, że nie zasygnalizował spalonego. Myśleli, że skoro Bale jest na pozycji spalonej, to nie można mu podać piłki, ale najwyraźniej zapomnieli, że po wrzucie z autu nie ma spalonego.
Napisałem, że zapomnieli, bo gdyby każdego z nich z osobna zapytać "czy z wrzutu może być spalony?", odpowiedzieliby – zakładam – że nie, ale fakt, iż w czasie ważnego meczu o tym zapomnieli, świadczy o braku nawyków. A nawyki wypracowuje się w czasie treningów i ćwiczeń odbywających się regularnie. Oczywiście możliwości wypracowania nawyków w reprezentacji są mniejsze niż w klubie, ale są. Nie należy z nich rezygnować, ponieważ nigdy nie wiadomo, który szczegół może w czasie ważnego meczu zdecydować o wyniku.
Sytuacji z Bale'em sędzia, obserwator sędziowski czy tym bardziej analityk sędziowski pracujący dla innej reprezentacji z pewnością nie przegapił. Podobnie jak sytuacji, w której Connor Roberts sfaulował Nicolę Zalewskiego delikatnie popychając go w plecy, a Polak upadł i złapał się za głowę, czy sytuacji, gdy Szymon Żurkowski złapał piłkę próbując zasugerować sędziemu, że był faulowany. Nie ma teraz sensu opisywać szerzej tych zdarzeń, możliwych wniosków czy innych sytuacji z ostatnich meczów reprezentacji Polski, ponieważ nie chodzi o to, żeby podpowiadać rywalom jak wykorzystać słabości biało-czerwonych, lecz o to, by je wyeliminować.
Niestety, postępowanie polskich piłkarzy w czasie meczów świadczy o tym, że nikt nie pracuje z nimi pod kątem praktycznego zastosowania "Przepisów gry" i aktualnych standardów sędziowskich w Europie i na świecie, albo przynajmniej o tym, że nie pracuje z nimi na stałe żaden profesjonalny analityk do spraw sędziowskich.
Gdyby problem występował i był widoczny tylko incydentalnie, trochę łatwiej byłoby zrozumieć zaniedbania czy zaniechania w tej sprawie, ale w przypadku reprezentacji Polski sytuacja powtarza się od wielu lat praktycznie w czasie każdej dużej imprezy rangi mistrzostw świata czy Europy.
Boniek stanął tutaj, bo nie wiedział
Przed mistrzostwami świata w Hiszpanii w 1982 roku Komisja Sędziowska FIFA zwróciła arbitrom uwagę, że zbyt dużym problemem stała się gra na czas. Często zdarzało się, że drużyna starająca się o utrzymanie wyniku opóźniała wykonanie rzutu wolnego stając zbyt blisko piłki i ociągając się z ustawieniem muru w prawidłowym miejscu. Sędziowie często nie potrafili sobie z tym dobrze radzić. Gdy w murze stało kilku zawodników, nie chcieli pokazywać żółtej kartki wszystkim, a często nie wiedzieli, który piłkarz zasługuje na kartkę najbardziej. FIFA wydała więc sędziom wytyczne, aby w takich sytuacjach karali dosłownie pierwszego zawodnika z brzegu, czyli pierwszego w murze.
W pierwszym meczu Polacy grali z Włochami. Wynik 0:0 odbierany był jako dla nas korzystny, więc biało-czerwoni starali się go utrzymać zakładając, że łatwiej o zwycięstwa będzie w meczach z Kamerunem i Peru. Gdy francuski sędzia Michel Vautrot podyktował rzut wolny dla Włochów, Polacy zaczęli robić to samo, co do niedawna uchodziło płazem, czyli stanęli zbyt blisko piłki grając na czas. Spodziewali się, że sędzia długo będzie ich "przesuwał", tymczasem Vautrot szybko wyjął żółtą kartkę i pokazał ją Zbigniewowi Bońkowi.
To była jedna z tak zwanych najgłupszych żółtych kartek w historii polskiego futbolu i zarazem jedna z najbardziej kosztownych. W meczu ze Związkiem Radzieckim sędzia Robert Valentine ze Szkocji również pokazał Bońkowi żółtą kartkę, a po drugiej FIFA zawieszała piłkarza na następny mecz. W efekcie półfinał z Włochami Polska zagrała bez Bońka, który w dwóch poprzednich meczach grał znakomicie, strzelając Belgii trzy gole i zasługując na tytuł jednego z najlepszych wówczas piłkarzy na świecie.
Przed turniejem zarząd Polskiego Kolegium Sędziów wyznaczył byłego sędziego, Stefana Paszkowskiego, do przeprowadzenia analizy sędziowania meczów mistrzostw świata, ale nikt nie wpadł na pomysł, aby przekazać reprezentantom Polski, aby w murze pierwsi z boku nie stawali na przykład Zbigniew Boniek czy Grzegorz Lato, lecz raczej zawodnicy, których w razie czego łatwiej byłoby zastąpić.
Dwa rzuty karne z Brazylią
W 1986 roku Polacy odpadli z mistrzostw świata po niezwykłym meczu z Brazylią. Pięknie strzelali Zbigniew Boniek, Jan Karaś czy Ryszard Tarasiewicz. Piłka trafiała w słupek, potem w poprzeczkę bramki Brazylii, ale Polska przegrała 0:4 tracąc dwa gole z rzutów karnych.
Podyktował je Volker Roth z Niemiec. Gdyby PZPN miał takie wpływy w FIFA jak najsilniejsze federacje piłkarskie, ten mecz zapewne poprowadziłby inny arbiter. Kiedy jednak obsada sędziowska była już znana, reprezentantom Polski znowu zabrakło przygotowania od strony sędziowskiej. Założenia taktyczne na ten mecz nie uwzględniały specyficznych cech tego arbitra. Roth już przed turniejem był postrzegany jako sędzia aptekarz-formalista, a na dodatek niespecjalnie lubił Polaków. Powinno więc być jasne, że ataki Brazylijczyków należy powstrzymywać "za wszelką cenę" poza polem karnym, tym bardziej, że do pokazywania czerwonych kartek w tak zwanych sytuacjach stuprocentowych FIFA zaczęła mocniej nakłaniać sędziów dopiero cztery lata później.
W 30. minucie tuż przed polem karnym piłkę otrzymał Careca. Gdy zobaczył próbującego walczyć z nim ciałem rozpędzonego Ryszarda Tarasiewicza, rzucił się w pole karne symulując faul. To było klasyczne "padolino", Tarasiewicz nie faulował, ale Roth podyktował rzut karny. Dzisiaj tę decyzję zweryfikowałby VAR i rzut karny zostałby odwołany, ale wtedy decyzja Rotha była ostateczna. Gola na 1:0 dla Brazylii strzelił Socrates.
W 83. minucie, gdy bramkarz Józef Młynarczyk rzeczywiście sfaulował rywala w polu karnym – choć raczej niepotrzebnie, bo tuż przy linii początkowej pola karnego – Roth nawet przez chwilę się nie wahał. Z drugiego rzutu karnego gola dla Brazylii strzelił Careca. Trudno wygrać z Brazylią przy takim sędziowaniu i na dodatek dając arbitrowi preteksty do podyktowania dwóch rzutów karnych.
Howard Webb i rzut karny dla Austrii
Ofiarami rażącej niewiedzy, na dodatek widocznej w wielu krajach, Polacy stali się podczas mistrzostw Europy, które w 2008 roku były rozgrywane w Austrii i Szwajcarii.
Plagą, którą FIFA i UEFA starały się wtedy zwalczać, było trzymanie, pchanie, ciągnięcie i popychanie w polu karnym. Komisja Sędziowska UEFA wydała przed turniejem wytyczne, aby sędziowie zwracali na takie zachowania szczególną uwagę. Każdy sędzia został poinstruowany, że jeśli przed dośrodkowaniem z rzutu rożnego czy wolnego zauważy, że zawodnicy w polu karnym trzymają się, pchają lub ciągną, to ma kolejno:
– użyć gwizdka i wstrzymać wykonanie rzutu,
– zwrócić zawodnikom uwagę, że takie postepowanie może spowodować rzut karny albo rzut wolny oraz karę indywidualną w postaci kartki, a następnie
– nakazać wykonanie rzutu.
Dokładnie tak postąpił Howard Webb z Anglii, gdy zobaczył jak w polu karnym zachowują się Polacy. Niestety jego uwagi biało-czerwoni zlekceważyli. Po zagraniu piłki z rzutu wolnego Mariusz Lewandowski przytrzymał w polu karnym Sebastiana Proedla, więc Webb podyktował rzut karny.
Polacy byli zaskoczeni jego decyzją, ponieważ nie wiedzieli o nowych instrukcjach dla sędziów. UEFA przekazała płytę z materiałem szkoleniowym przedstawicielowi PZPN, ale trafiła ona do szuflady i została zapomniana. Polacy przypomnieli sobie o niej dopiero po meczu, gdy znowu mleko się rozlało.
Mundial w Rosji i gol z Senegalem
Nieznajomość "Przepisów gry" zaszkodziła piłkarzom reprezentacji Polski również w czasie mistrzostw świata w Rosji w 2018 roku.
W 60. minucie meczu z Senegalem przy piłce byli Polacy. Po zagraniu głową przez Michała Pazdana piłka leciała do góry i wtedy sędzia Nawafa Shukralla z Bahrajnu dał ręką znać, że Mbaye Niang może wrócić na boisko. Gdy piłka spadała na głowę jednego z Senegalczyków, Niang był już na boisku, niecałe 30 metrów dalej. Chwilę później Grzegorz Krychowiak, wokół którego w promieniu kilku metrów nie było żadnego z rywali, podał… Nie po ziemi do będącego na pozycji ostatniego obrońcy Jana Bednarka, lecz nad nim lobem w kierunku bramkarza Wojciecha Szczęsnego. Tuż po zagraniu Krychowiaka Niang sprintem ruszył za piłką i strzelił gola. Bramka była zgoda z przepisami, więc sędzia ją uznał.
Polacy nie upilnowali Nianga. Nie mieli go na oku, bo nie wiedzieli, że jeśli zawodnik jest gotowy do powrotu i chce wejść na boisko, a nie ma ku temu żadnych obiektywnych przeszkód, sędzia powinien zgodzić się na wejście. I tak właśnie postąpił arbiter Shukralla. Szczegółowo opisałem to w pomeczowej analizie pt. "Drugiego gola dla Senegalu strzelił PZPN", która ukazała się na portalu TVPSPORT.PL.
"Przecież każdy wie, na czym polega gra w piłkę"
Kiedyś piłkarze i trenerzy zupełnie nie przejmowali się niuansami z przepisów, bo "przecież każdy wie, na czym polega gra w piłkę". Sprawy sędziowskie były lekceważone powszechnie nie tylko w Polsce. Współcześnie w zawodowym futbolu standardy są zupełnie inne i z każdym rokiem coraz wyższe. Drużyny z krajów piłkarsko rozwiniętych lepiej niż Polska są regularnie wspierane przez analityków sędziowskich, którzy nie tylko przekazują sztabom trenerskim i piłkarzom informacje o zmianach w "Przepisach gry" i ich interpretacjach, ale również regularnie podpowiadają możliwości zastosowania różnych nowości w czasie meczów. Analizują postępowanie piłkarzy i sędziów, pokazują trenerom możliwe rozwiązania taktyczne, czasem doradzają lub odradzają wystawienie w składzie konkretnego zawodnika, a wszystko po to, aby zminimalizować ryzyko – czyli zwiększyć szanse na sukces. Z pracy analityków korzystają również sędziowie FIFA, dzięki czemu oni też znacznie lepiej niż kiedyś wiedzą, czego mogą lub powinni się spodziewać na boisku ze strony piłkarzy.
Skoro z pracy analityków sędziowskich korzystają zagraniczne federacje piłkarskie, czołowe kluby, a nawet sędziowie międzynarodowi, to powinien również PZPN.
Jedno szkolenie jak lekcja języka obcego
Nieoficjalnie dowiedziałem się, że PZPN rozważa przeprowadzenie szkolenia dla reprezentacji z tematów związanych z sędziowaniem. Miałoby się ono odbyć tuż przed wylotem do Kataru. Z pozycji byłego sędziego ośmielam się jednak zauważyć, że wartość jednego takiego szkolenia będzie podobna do wartości jednej lekcji języka obcego. To zdecydowanie za mało.
Czasu do mistrzostw świata też jest mało – niespełna dwa miesiące. Analityk sędziowski, bez względu na to czy jest lub będzie nim jakiś Polak czy cudzoziemiec, nie powinien czekać do rozpoczęcia zgrupowania przed mundialem, lecz już teraz zacząć analizować grę i postępowanie reprezentantów Polski, zawodników reprezentacji Arabii Saudyjskiej, Meksyku, Argentyny i ewentualnie potencjalnych rywali w kolejnych rundach turnieju. Powinien też przygotować dla sztabu trenerskiego Czesława Michniewicza zestaw najważniejszych informacji z "Przepisów gry", ich interpretacji oraz pomysły na ich możliwie najlepsze zastosowanie w praktyce. Z zawodnikami, których gra lub postępowanie stwarza największe ryzyko sprowokowania niekorzystnej dla Polski decyzji sędziego, pracować można już teraz. Indywidualnie i zdalnie. Dla chcącego nic trudnego.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.