29 wrze 2022 | Siatkówka

Reprezentacja Polski kobiet. Maj-Erwardt przyznaje: brak powołania to była kara za głos w sprawie pracy trenera Nawrockiego

Paulina Maj-Erwardt w meczu mistrzostw Europy Polska – Niemcy (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)

Maciej Ławrynowicz

Reprezentacja Polski siatkarek wygrała trzy mecze z rzędu na mistrzostwach świata i zapewniła sobie awans do kolejnej rundy. Biało-czerwone grają już bez Pauliny Maj-Erwardt, doświadczonej libero, która reprezentuje barwy ŁKS-u Commercecon Łódź. Zawodniczka w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" przyznała, że – jej zdaniem – koniec przygody z reprezentacją to kara za zabranie głosu w sprawie pracy poprzedniego selekcjonera, Jacka Nawrockiego.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Seria Polek trwa! Awansowały do kolejnej rundy MŚ [SKRÓT]

Weszła z ławki i spektakularnie zakończyła mecz. "To był mój pomysł"

Czytaj też

Weszła z ławki i spektakularnie zakończyła mecz. "To był mój pomysł"

Maj-Erwardt w kadrze wystąpiła 108 razy. Jej przygoda reprezentacyjna zakończyła się w 2019 roku. Wówczas trener Nawrocki nie powołał jej na turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich w Tokio. Warto przypomnieć tło tej sytuacji. Po mistrzostwach Europy w kadrze siatkarek doszło do konfliktu pomiędzy Nawrockim a zawodniczkami.

Te w specjalnie wydanym oświadczeniu wytknęły selekcjonerowi błędy w prowadzeniu zespołu, nieudzielanie konstruktywnych wskazówek czy niewłaściwe zwracanie się do swoich podopiecznych. Zarzuty dotyczyły także rzekomych zażyłych relacji członka sztabu szkoleniowego z jedną z zawodniczek. Pod oświadczeniem podpisało się trzynaście siatkarek. W tym Maj-Erwardt, która – tak samo jak Martyna Grajber i Katarzyna Zaroślińska-Król – nie dostała powołania na mecze kwalifikacyjne.

– Jeżeli ja za swój głos w kontekście pracy trenera Jacka Nawrockiego poniosłam odpowiedzialność w postaci braku powołania na kwalifikacje do igrzysk w Tokio, to przyjmuję to – powiedziała doświadczona libero w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Czy uważa, że była to kara? – Tak. Tylko ja chcę wstać rano i móc spojrzeć w lustro, wiedząc, że jestem fair w stosunku do siebie niezależnie od tego, jakie konsekwencje ponoszę – wyjaśniła zawodniczka ŁKS-u.

– Razem z innymi dziewczynami wypowiedziałyśmy wtedy swoją opinię na temat ówczesnego selekcjonera. Nie chodziło nam o to, by trener Nawrocki był przez to źle odbierany, ale po prostu uważałyśmy, że pewna era się skończyła i potrzeba było zmian – powiedziała Maj-Erwardt. – Może byłam niewygodna i nie pasowałam do pewnych rzeczy. To nie była moja decyzja, ale taka została podjęta, a mnie pozostało ją uszanować. Żeby było jasne – nie jest mi przykro i nie mam do nikogo żalu. Patrzę w przyszłość i nie rozpamiętuje przykrych sytuacji – zakończyła zawodniczka.

Weszła z ławki i spektakularnie zakończyła mecz. "To był mój pomysł"