Po trzech tygodniach kierowcy Formuły 1 wracają do walki o punkty. W niedzielę po raz drugi w karierze mistrzem świata może zostać Max Verstappen. Jeśli tak się stanie, Holender zostanie najszybciej koronowanym czempionem od czasów legendarnego Michaela Schumachera.
Po 16 rundach tegorocznego sezonu Verstappen przewodzi w klasyfikacji generalnej kierowców, mając w swoim dorobku 335 punktów. Drugi Charles Leclerc traci do Holendra 116 punktów. Trzeci Sergio Perez ma na swoim koncie jeszcze sześć "oczek" mniej. Matematyczne szanse na mistrzostwo ma jeszcze George Russel, który dotychczas zdobył 203 punkty.
Do końca sezonu pozostało już tylko sześć rund i końcowy triumf kierowcy Red Bulla jest coraz bardziej prawdopodobny. Tytuł Verstappen może zapewnić sobie już w niedzielę w Singapurze. Żeby tak się stało, musi spełnić się jeden z dwóch scenariuszy:
– Verstappen musi wygrać i odnotować najszybsze okrążenie. Leclerc może finiszować najwyżej na ósmym miejscu, a Perez na czwartym miejscu;
– jeśli Verstappen wygra, lecz nie zdobędzie dodatkowego punktu za najszybsze okrążenie, Leclerc może dojechać do mety w najlepszym wypadku na dziewiątej pozycji. Z kolei Perez musiałby zająć maksymalnie czwarte miejsce bez najszybszego okrążenia;
Verstappen nie będzie w Singapurze zależny tylko od siebie, lecz przy korzystnym splocie okoliczności może przejść do historii. Ostatnim zawodnikiem, który zapewnił sobie mistrzostwo świata szybciej od niego, był w 2002 roku Michael Schumacher. Niemiec pewny tytułu był już na sześć rund przed końcem sezonu. Wyczyn ten robi jeszcze większe wrażenie, jeśli wciąż pod uwagę, że ówczesny kalendarz liczył sobie tylko 17, a nie – jak obecnie – 22 wyścigi.