– Zaczęliśmy od zera punktów, a doszliśmy do złotego medalu. To jak historia Kopciuszka – mówił uradowany prawoskrzydłowy reprezentacji Danii Hans Lindberg po wygranym meczu z Serbią (21:19) w finale ME piłkarzy ręcznych.
– Walczyliśmy słabo w pierwszych trzech spotkaniach. Przysiedliśmy po nich z
kolegami oraz trenerem i porozmawialiśmy o tym, żeby to zmienić. Następne
trzy były już zdecydowanie lepsze. Mieliśmy też trochę więcej szczęścia, tak
jak w końcówce spotkania z Macedonią, kiedy zdobyliśmy zwycięską bramkę w
ostatnich sekundach. Potem wygraliśmy, też po ciężkim boju, w półfinale z
Hiszpanią. Ale teraz nie jest ważne jak było na początku, ważne, że
wygraliśmy w finale – powiedział 30-letni kolega klubowy Marcina
Lijewskiego w HSV Hamburg.
Duńczyk podkreślił, że tylko dzięki zwycięstwu Polski nad Niemcami w
ostatniej serii spotkań rundy zasadniczej miał możliwość wywalczenia wraz z
kolegami złotego medalu. Cieszy się, że w ten sposób mógł się chociaż
częściowo odwdzięczyć biało-czerwonym i umożliwić im start w kwalifikacjach
do igrzysk.
– Wiemy, że pomogliśmy polskiej drużynie awansować do olimpijskiego turnieju
kwalifikacyjnego, ale to wam zawdzięczamy, że z kolei my mogliśmy w ogóle
zagrać w finale. Obiecałem Krzysztofowi Lijewskiemu i jego bratu Marcinowi,
że wygramy z Serbami i tego dokonaliśmy. Oczywiście mieliśmy w tym przypadku, dzięki Polakom, ogromne szczęście. Potem zagraliśmy świetnie w półfinale i finale. To była bardzo taktyczna gra, piłka ręczna na najwyższym światowym poziomie – podkreślił Lindberg.
Czytaj także: Trener Danii: mistrzostwa jak rollercoaster