{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Bogdan Zając odszedł z klubu po dwóch tygodniach. "Liczyłem, że zostanie do końca roku"
Adrian Janiuk /
Bogdan Zając po zaledwie dwóch tygodniach pracy w piątoligowym klubie Watra Białka Tatrzańska opuścił zespół z Podhala. Decyzję 49-latka o przejściu do Wisły Kraków skomentował prezes Watry Andrzej Rabiański. – Nie mogliśmy rywalizować z Wisłą o niego. Z góry bylibyśmy na straconej pozycji – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Wisła Kraków, czyli kraina chaosu
W Wiśle Kraków zaszedł szereg zmian. Jerzy Brzęczek zrezygnował ze stanowiska trenera. Nowym szkoleniowcem w poniedziałkowy wieczór został Radosław Sobolewski. Z kolei w środę ogłoszono, że jego asystentem będzie Bogdan Zając. Były obrońca Białej Gwiazdy wrócił na Reymonta po dwudziestu latach.
– Nie byłem zaskoczony decyzją trenera Zając, bo pozostajemy w stałym kontakcie. Wiedziałem, że pojawił się temat odejścia. Zatrudniając go w roli koordynatora-trenera, ponieważ taką funkcję u nas pełnił, zdawałem sobie sprawę, że jego przygoda z naszym klubem w każdej chwili może się skończyć. Mowa jest o uznanym szkoleniowcu na najwyższym poziomie w polskim futbolu. Nie mogliśmy rywalizować z Wisłą o niego. Z góry bylibyśmy na straconej pozycji. Życzę mu powodzenia i dziękuję za wspólne miłe chwile. Dał wiele cennych wskazówek naszym zawodnikom i jestem mu za to wdzięczny – powiedział Rabiański.
Prezes Watry przyznał, że między nim, a nowym asystentem trenera Wisły obowiązywała dżentelmeńska umowa. – Miałem nadzieję, że trener Zając popracuje z nami dłużej. Po cichu liczyłem na jego pozostanie w klubie do końca roku. Jednak gratuluję mu, że będzie miał okazję pracować w Wiśle. Podejmując u nas pracę byliśmy umówieni, że w razie pojawienia się jakiejś ciekawej oferty nie będziemy robili mu żadnych problemów z odejściem. Jest to zawód, który Bogdan wykonuje i trudno, żeby miał być usatysfakcjonowany pracą w piątej lidze. Jest moim serdecznym przyjacielem i kibicuję mu – zaznaczył nasz rozmówca.
W klubie z Podhala w przeszłości pracowało już kilku innych znanych szkoleniowców. – Watra jest specyficznym klubem. Przez jedenaście lat graliśmy w IV lidze i w tym czasie również zatrudnialiśmy wysokiej klasy trenerów. Pracował u nas Mirosław Kalita, który jest obecnie jednym z asystentów Czesława Michniewicza. Kiedyś przez ponad dwa lata prowadzi nasz klub w Białce Tatrzańskiej. Później Watrę prowadził Łukasz Surma, czy Paweł Nowak. W 2014 roku szkoleniowcem naszej drużyny był Janusz Niedźwiedź, który świetnie radzi sobie obecnie w Widzewie Łódź na poziomie PKO Ekstraklasy. Wychodzi tak samoczynnie, bo to nie jest tak, że my chcemy trenera z nazwiskiem z najwyższej półki. To był po prostu "spontan". Nie dysponujemy wysokim budżetem, dlatego nie jesteśmy konkurencyjni. Tym wszystkim trenerom, których wymieniłem, poza Zającem, pomogliśmy na początku ich drogi w zawodzie. Oni oczywiście ciężko pracowali i teraz są o wiele wyżej – wyznał prezes Watry.
Rabiański ma świadomość, że trudno będzie Watrze skłonić równie uznanego trenera, jak Zając do pracy w zespole lidera V ligi małopolskiej grupy wschodniej.
– Nie jesteśmy w stanie zatrudnić ekstraklasowego trenera. Nie jest łatwo nakłonić szkoleniowca z nazwiskiem do pracy na niższym poziomie. Cieszę się, że nam to się od czasu do czasu udaje, bo uważam, że wzbogaca to historię klubu. Jednak najważniejsza jest stabilizacja i na tym mi najbardziej zależy. Zdaję sobie sprawę, że mówiło się o nas w środowisku ze względu na znanego trenera. Mimo że nie ma już u nas Bogdana, nasz cel się nie zmienia. Chcemy wywalczyć awans do IV ligi – podkreślił w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Wieloletni prezes Watry pozostaje optymistą przed poszukiwaniami nowego szkoleniowca. Jednocześnie zapewnił, że nie planuje nakłaniać do współpracy... Franciszka Smudy.
– Niektórzy trenerzy czasami chcą popracować na niższym poziomie, żeby zdobyć doświadczenie. Z kolei ci doświadczeni czasami szukają wyciszenia. U nas panuje świetny górski klimat, a do tego mamy bardzo dobrą bazę treningową. Wiem, że potrzebny jest magnez. My nie jesteśmy w stanie zaoferować dużych pieniędzy. Posiadamy za to inne atuty, o których wspomniałem wcześniej. Natomiast trzeba twardo stąpać po ziemi i mam świadomość, że trener Smuda to nie nasza bajka. Zatrudnienie takiego trenera byłoby szalenie trudne. Przede wszystkim jest to kosztowny fachowiec, który w naszym kraju jest legendą. Jednak przed nikim nie zamykamy drzwi. Równie dobrze możemy sprowadzić młodego szkoleniowca, który zaczyna swoją trenerską przygodę – stwierdził Rabiański, który od 1998 roku z półroczną przerwą, pełni funkcję prezesa Watry. – To wciąg i działa jak narkotyk. Kocham futbol i w przeszłości byłem nawet grającym prezesem. Lubię działać i nie wyobrażam sobie, że mógłbym z tego zrezygnować – zakończył.