| Piłka nożna / Liga Konferencji
Lech w czwartek zremisował z Hapoelem Beer Szewa 0:0 w meczu 3. kolejki Ligi Konferencji UEFA. Kolejorz na półmetku rywalizacji zajmuje drugie miejsce w grupie. – Zespół zrobił duży postęp pod względem fizycznym. Teraz przeszkodzić może tylko plaga kontuzji – podkreślił w rozmowie z TVPSPORT.PL Krzysztof Kotorowski, były bramkarz poznańskiego klubu.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jest pan rozczarowany tym, jak w czwartek zaprezentował się Lech?
Krzysztof Kotorowski: – Może nie jestem rozczarowany, ale trudno mówić też o zadowoleniu. Szkoda, że nie udało się wygrać, bo trzy punkty mocno przybliżyłyby drużynę do awansu. Remis jest sprawiedliwy. W pierwszej połowie były fragmenty, w których Lech "przydusił" rywali. Przeciwnicy też mieli jednak swoje szanse i mogli wyjechać z Poznania ze zwycięstwem.
– Jak ocenia pan dotychczasowe występy Kolejorza w grupie?
– Uważam, że były pozytywne. Zaczęło się dobrze, bo mimo porażki z Villarrealem, zespół pozostawił po sobie pozytywne wrażenie. Było blisko tego, by wywalczyć remis w starciu z tak silnym przeciwnikiem. Oczywiście najlepszy dotychczas występ to ten z Austrią Wiedeń, gdy udało się wygrać po przekonującej grze. Teraz będzie nieco trudniej, bo drużynę czekają dwa wyjazdy. Już widać jednak, że Austria i Hapoel są w zasięgu Lecha i także na stadionach rywali można powalczyć o komplet punktów.
– W ostatnich dwóch meczach Lech nie strzelił gola. Trzeba się tym martwić?
– Nie sądzę. To były dwa trudne spotkania, bo tak trzeba traktować zarówno starcie z Hapoelem jak i z Legią Warszawa. Ofensywa jest mocna, Lech stwarza sobie sytuacje. Z jednej strony można mówić o jakiejś małej niemocy, a z drugiej trzeba pochwalić piłkarzy za to, że znów nie dopuścili do utraty bramki.
– Ostatnio defensywa jest mocną stroną Lecha. Skąd taka poprawa?
– Do gry wróciła większość obrońców. Warto przypomnieć, jak gigantyczne problemy w tej formacji były latem. Przecież na środku obrony występowali nominalni boczni defensorzy. To musiało odbić się na jakości. Teraz jest coraz lepiej. Pożar z początku sezonu został ugaszony.
– Jak duży wpływ na lepszą grę w obronie ma również zmiana bramkarza? Filip Bednarek zastąpił Artura Rudko, który był krytykowany po pierwszych spotkaniach.
– Współczuję Rudce. To wszystko ułożyło się dziwnie. Teoretycznie przyszedł do drużyny w dobrym momencie, gdy Lech zdobył mistrzostwo i był na fali. Od początku nowego sezonu zaczęły się jednak problemy. Zmiana trenera, wysoka porażka z Karabachem... Rudko pojawił się w nowym miejscu, Ekstraklasa była dla niego czymś nieznanym. Do tego doszły wspomniane już kłopoty personalne w obronie, które nie ułatwiły wejścia do bramki także jemu. Nie pomógł, ale nie miał też marginesu błędu. Oczywiście cieszę się, że Bednarek spisuje się tak dobrze. Przestrzegałbym jednak przed skreślaniem Rudki. Ma teraz czas na przemyślenie pewnych rzeczy i pracę. Gdy znowu dostanie szansę, to będzie musiał pokazać, że jest prawdziwym kozakiem.
– Władze Lecha były mocno krytykowane za to, że nie wzmocniły drużyny wystarczająco przed startem walki o Ligę Mistrzów. A jakie jest pana zdanie?
– Na pewno klub trochę przespał tamten okres. Konkretne ruchy zaczęły się po przegranej w Azerbejdżanie, co niektórym mogło się nie podobać. Nie mamy jednak pełnej wiedzy na niektóre tematy. Część zawodników nie traktuje naszych klubów priorytetowo, dlatego zdarza się, że rozmyślają się i wybierają inne miejsce. Czasami na niektóre okazje trzeba zaczekać. Teraz nie ma już sensu tego rozpamiętywać. Trzeba wyciągnąć lekcję na przyszłość. Dobrze, że drużyna wygląda coraz lepiej.
– Jak duża jest w tym zasługa Johna van den Broma?
– Wiadomo, w jakiej sytuacji przejmował drużynę. Przychodził po wielkim sukcesie i natychmiast stanął przed dużymi wyzwaniami. Wydaje mi się, że głównym problemem Lecha na początku sezonu było to, że zawodnicy prezentowali się słabo pod względem fizycznym. Przez ten czas zanotowali jednak duży progres. Za to trzeba pochwalić trenera i sztab. Cieszy również to, że znalazł sposób na wyprowadzenie zespołu z kryzysu.
– Ten sezon na razie pokazuje, że Lech nie ma problemu z łączeniem gry w lidze z europejskimi pucharami. W Poznaniu wyciągnięto wnioski z tego, co działo się dwa lata temu?
– Na to wygląda. Uważam, że Lech dysponuje również o wiele silniejszą kadrą, najmocniejszą w Ekstraklasie. Spójrzmy, kto siedzi na ławce. Lubomir Satka, Afonso Sousa, Giorgi Citaiszwili... Jedyne, co może okazać się przeszkodą, to jakaś plaga kontuzji. Taka, jaka dotknęła latem obronę. Oby jednak do tego nie doszło.
– Lech to dla pana główny faworyt do zdobycia mistrzostwa?
– Tak. Sądzę, że powalczy o to z Rakowem Częstochowa i Legią. Do gry może włączyć się jeszcze Pogoń. Największe szanse daję jednak Rakowowi i Lechowi.
– Lech wyjdzie z grupy Ligi Konferencji?
– Bardzo bym tego chciał. Myślę, że jeden z dwóch wyjazdów zakończy się zwycięstwem Kolejorza. Czy to wystarczy do awansu? Nie wiem. Bardzo ciekawe będzie także starcie z Villarrealem. Hiszpanie mogą być już pewni awansu, dlatego spotkanie w Poznaniu może nie być dla nich już tak istotne. To z kolei będzie okazja dla Lecha. Kolejorza stać na to, by w przyszłym roku zagrać w fazie pucharowej.
5 - 4
NK Celje
1 - 0
Lugano
2 - 0
Vikingur Reykjavik
0 - 2
NK Celje
0 - 0
Borac Banja Luka
19:00
NK Celje/Fiorentina
19:00
Djurgaarden/Rapid Wien
19:00
Real Betis/Jagiellonia Bialystok
19:00
Chelsea/Legia Warszawa
19:00
Zwycięzca SF 2