Zagraliśmy dla wszystkich Ukraińców, którzy są wojownikami. Wierzyliśmy i nie mogliśmy się poddać – mówił trener Szachtara Donieck po remisie 1:1 z Realem Madryt. Ale mecz w Warszawie miał także inny wymiar od tego sportowego. Przy Łazienkowskiej rodziła się duma, która ma oddziaływać na ponad 40 milionów ludzi z kraju, który codziennie jest bombardowany rosyjskimi rakietami.
Widzieliście kiedyś, by publiczność w trakcie meczu zmieniła klub, któremu kibicuje? Jeśli nie, to zabrakło was we wtorek w Warszawie, gdy Szachtar Donieck zmierzył się z Realem Madryt. Dawid walczył z Goliatem, a sytuacja w Ukrainie sprawiła, że większość obiektu chciała zobaczyć zwycięstwo tego małego, który rywalizuje z jednym z największych klubów w Europie. Nie wyszło w pełni, o czym zadecydowały ostatnie sekundy, ale jednocześnie stadion przy Łazienkowskiej pozostał twierdzą, której gracze Królewskich nie potrafią zdobyć.
Piłkarze Szachtara mieli z tyłu głowy wiele emocji. Ukraińcy od początku tegorocznej Ligi Mistrzów podkreślają, że chcą być dumą swego kraju. W wielu wypowiedziach przewija się też hołd dla sił zbrojnych, które walczą z rosyjskimi najeźdźcami. Jovicević nie kryje, że musi odpowiednio balansować pomiędzy byciem trenerem a psychologiem. Na ostatnim treningu charakterystyczny był moment, w którym cała drużyna wraz ze sztabem szkoleniowym trzymała się za ręce. Nie trudno dostrzec fakt, że Szachtar nie jest już tylko drużyną piłkarską. To rodzaj symbolu, który w trudnych czasach potrzebny jest do podtrzymania się na duchu.
Dumę wywołał też widok zapełnionego stadionu przy Łazienkowskiej, na którym przed meczem doszło do swego rodzaju manifestacji polsko-ukraińskiego partnerstwa. Partnerstwa, które od lutego weszło na inny poziom. Flagi obu krajów były widoczne dla 29 tysięcy kibiców zgromadzonych na stołecznym obiekcie, ale też na całym świecie, w trakcie transmisji telewizyjnej. Dostrzegli to też reporterzy z całej Europy, których nie brakowało przy Łazienkowskiej. Liczba akredytowanych mediów była najprawdopodobniej największa w historii. Nie brakowało Polaków, Ukraińców i Hiszpanów, ale też Niemców, Anglików, Węgrów czy Litwinów.
�������� Liga Mistrzów. @sport_tvppl pic.twitter.com/OEgTr2Aqsy
— Piotr Kamieniecki (@PKamieniecki) October 11, 2022
Doniecki klub zdecydował się na występy w Polsce. Swoją bazę stworzył w stolicy, korzystając z pomocy Legii Warszawa. Na pierwszym meczu z Celtikiem na trybunach nie zabrakło Ukraińców, choć trudno było mówić o wielkim dopingu dla Szachtara. Przebijały się pojedyncze okrzyki, a tylko czasem wsparcie stawało się głośniejsze i niosło się po wszystkich trybunach.
Podobnie było w rywalizacji z Realem. Na ulicach Warszawy nie brakowało kibiców Królewskich. Przed meczem co chwilę dało się natknąć na kogoś w koszulce lub szaliku klubu z Madrytu. Na trybunach nie brakowało też tych, którzy po prostu chcieli zobaczyć czołową drużynę świata. Oczekiwania wobec Realu były duże, a charakterystyczny był fakt, że pojedynczy piłkarze wywoływali wrzawę lub gwizdy. Tak było, gdy na boisku pojawił się Luka Modric, który wzbudził powszechny aplauz. Na przeciwnym biegunie znalazł się Eden Hazard. Belg usłyszał głośne gwizdy, gdy w drugiej połowie schodził z murawy.
Kibice Realu w sektorze gości starali się prowadzić doping, choć nie był to poziom, który znamy choćby z meczów PKO Ekstraklasy. Ponad 600 biletów trafiło do polskich kibiców zrzeszonych w fanklubie Aguila Blanca. do Pojawiła się oprawa z Karimem Benzemą, a dwukrotnie odpalono nawet środki pirotechniczne. Okrzyki były krótkie, a najczęściej dotyczyły obrażania FC Barcelony, z którą madrycka ekipa w niedzielę zmierzy się w El Clasico.
Fani hiszpańskiego klubu nie byli zadowoleni z wyniku, choć Real kilkukrotnie pokazał mnóstwo jakości w swoich akcjach. Brakowało jednak wykończenia. – Nie zagraliśmy dobrze. Kontrolowaliśmy mecz w pierwszej połowie, ale brakowało nam skuteczności. Real się jednak nie poddał i to udowodniliśmy w Warszawie. Pozostaje nam odpocząć i jak najlepiej przygotować się na El Clasico – stwierdził po ostatnim gwizdku Carlo Ancelotti, trener Królewskich.
Kiedy w sektorze gości skupiano się na Barcelonie, po drugiej stronie stadionu pojawiały się okrzyki dotyczące haniebnych działań Rosji i Władimira Putina. Ale stadion rósł. Wielu kibiców z czasem coraz życzliwiej patrzyło na odważnie poczynających sobie Ukraińców. Sympatia zaczęła przechylać się na korzyść Szachtara. Pod koniec meczu trudno było nie mieć wrażenia, że zdecydowana większość stadionu chce zobaczyć niespodziankę w wykonaniu dzielnych piłkarzy z Doniecka. To oni byli głośniej wspierani. To oni byli pchani dopingiem do utrzymania korzystnego wyniku. Można było mieć wrażenie, że w Warszawie zaczęła tworzyć się namiastka tymczasowego domu Szachtara.
Spotkanie z Realem dawało też okazję. Dla niektórych, by zebrać autografy. Dla innych, by choćby przez bramę stadionu, zobaczyć gwiazdy madryckiego klubu. Znalazł się też człowiek, który stwierdził, że wbiegnięcie na murawę stadionu będzie świetnym przeżyciem. Kilkadziesiąt sekund później był wyprowadzany przez ochroniarzy, ale zanim to się stało, zdołał przybić piątkę z Nacho Fernandezem.
Uciążliwa była przy tym organizacja ruchu po spotkaniu. Już dawno Warszawa nie przeżyła takich korków przed północą, jak po meczu Szachtara z Realem. Dostanie się do autobusu początkowo graniczyło z cudem. Zamówienie taksówki było praktycznie nierealne. Wielu kibiców musiało pokonać duży dystans pieszo, by w jakiś sposób ruszyć w kierunku swoich domów lub hoteli. Dla niektórych była to doskonała szansa, by uczcić trunkami okazję obejrzenia Ligi Mistrzów z perspektywy trybun.
Jednocześnie nie da się nie wspomnieć, że mowa o stadionie, który pozostaje zaczarowany dla graczy Realu. Sześć lat temu Królewscy pojawili się w Warszawie i przy pustych trybunach zremisowali 3:3 z Legią. Niektórzy gracze madryckiej ekipy mogą pamiętać rywalizację z Wojskowymi, bo byli wtedy w składzie. Teraz znów Real nie zdołał wyjechać z Polski z tarczą.
Gracze Realu prosto ze stadionu udali się na lotnisko w Modlinie, skąd szybko wyruszyli do Madrytu. Po godzinie 4:00 ich Airbus A321 wylądował w stolicy Hiszpanii. Być może dla nich był to po prostu kolejny mecz. Ale dla wielu było to przeżycie miesiąca, roku, może nawet dekady. Dla wielu całość złoży się na wspomnienia opowiadane przez lata.
Wspomnienia będą też wyjątkowe dla całej ekipy Szachtara, która chciała dać radość wszystkim swoim rodakom. Dla wielu z nich śledzenie spotkania z Realem mogło być trudne, bo po ostatnich atakach rakietowych, w Ukrainie odnotowywane były problemy z elektrycznością czy internetem.
– Rozegraliśmy wspaniały mecz przeciwko najlepszej drużynie na świecie. Ancelotti dostrzegł, że się poprawiliśmy i przyznał, że lubi naszą grę. To było niesamowite spotkanie pokazujące, że mamy przed sobą wielką przyszłość. Graliśmy dla całego narodu i to ciekawe uczucie, gdy czuje się smutek, bo nie wygrało się z Realem... Ale to smutek pełen dumy – podsumował szkoleniowiec Szachtara.
19:00
Paris Saint-Germain/Aston Villa
19:00
Bayern Monachium/Inter Mediolan
19:00
Arsenal/Real Madrid
19:00
Barcelona/Borussia Dortmund
19:00
Zwycięzca SF 2