Kończy się pewien etap w polskim łyżwiarstwie szybkim. Natalia Czerwonka powiedziała "pas". Medalistka igrzysk olimpijskich zakończyła sportową karierę. Nie brakowało w jej życiu trudnych momentów. Po zderzeniu z traktorem lekarze powiedzieli, że będzie osobą niepełnosprawną. Nie poddała się. Więcej na ten temat powiedziała w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Były podziękowania, łzy, odznaczenia i bukiety. W siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego skończyła się pewna epoka łyżwiarstwa szybkiego. Czerwonka potwierdziła, że kończy sportową karierę, ale nadal pozostanie w tym środowisku. Nie wyobraża sobie życia bez emocji, które towarzyszyły jej przez ostatnie ćwierć wieku. W Warszawie pojawiły się również koleżanki 33-latki, z którymi wywalczyła upragnione olimpijskie srebro.
Czerwonka w trakcie kariery zdobyła medal olimpijski oraz trzy krążki mistrzostw świata. Raz wygrała zawody Pucharu Świata.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – W podstawówce zrobiła pani listę celów, które chce zrealizować. Udało się?
Natalia Czerwonka: – Gdy miałam 10 lat obiecałam tacie, że zdobędę olimpijski medal. Udało się, ale wtedy nie wiedziałam, ile kosztuje to wyrzeczeń. Jak trudne są przygotowania. Nie wystarczy mieć dobrych chęci. Wiele czynników składa się na końcowy sukces. Spędziłam w sporcie 24 lata. Wiem, co czeka kolejne pokolenia. Nie na miejscu byłoby, żebym odeszła z tego środowiska nagle bez słowa. Zostaję!
– W jakiej roli?
– Uczę się od najlepszej trenerki na świecie w short tracku (Urszula Kamińska – przyp. red.), która współpracuje z Natalią Maliszewską. Od pięciu lat prowadzę też Akademię Sportowego Rozwoju. Szkolę dzieci w łyżwiarstwie szybkim na torze długim i krótkim. Szukam kolejnych talentów. Te, które już są zamierzam jeszcze bardziej rozwijać. Wiem, że zawodniczki, zawodników, trenerów i rodziców czeka bardzo trudna, długa droga. Chcemy spełniać marzenia. Otwieram kolejny rozdział sportowej kariery.
Reprezentacja lubińskiego świata sportu i CSR��na konferencji Sport for Brands we Wrocławiu#marketingwsporcie #wrocław pic.twitter.com/SdJMHgkXun
— Sekcja Biegowa (@Sekcjabiegowa) June 2, 2022
– Luiza Złotkowska powiedziała: "Natalia nie zazdrościła nam sukcesu w Vancouver. Nie zdobyła wówczas medalu, ale nie odpuściła. Postanowiła dalej pracować, byśmy cztery lata później powtórzyły ten wynik. W biegu finałowym w Soczi nie wystartowała. Kiedy spytałam dlaczego, odpowiedziała, że chciała, żeby wszystkie cztery zawodniczki zdobyły medal". Dodała również, że najwięcej w waszej znajomości zmieniła butelka czerwonego wina. O co chodziło?
– Spędzałyśmy wspólnie z Luizą około 250 dni w roku. Nie zawsze jest miło, łatwo i przyjemnie. Zdarzały się kryzysy przez stres i napięcie. Musiałyśmy się rozładowywać. Lampka czerwonego wina towarzyszyła, gdy rozmawiałyśmy na trudne tematy. Było dużo śmiechu. Sportowcy to normalni ludzie. Często się o tym zapomina.
– Odreagowywałyście stres również w... Himalajach! Dość ekstremalnie.
– To przeze mnie! Sprawiłyśmy sobie taką nagrodę za cztery lata ciężkiej pracy. Wymyśliłam ten wyjazd. Wtedy Luiza miała już poważne kłopoty z kręgosłupem. Miała ogromną przepuklinę. Przegrała z bólem. Chciałam, żeby poczuła się szczęśliwa. Dałyśmy radę. Ogromny szacunek dla Luizy. Wydaje mi się, że nie była to ostatnia taka wyprawa. Chcemy przezwyciężać słabości i ból.
– Pani była duszą medalowych zespołów?
– Nie byłam wodzirejem, ale największym śmieszkiem. Dodawałam energii dziewczynom. Rozładowywałam napięcia i stres. Świetnie się bawiłyśmy. Nasze przyjaźnie przetrwają jeszcze wiele lat.
– W Soczi wywalczyłyście srebro olimpijskie. Po tygodniach radości i szczęścia przyszedł jednak tragiczny moment – wypadek z traktorem. Gdy widzi pani taki pojazd nadal czuje strach?
– Już nie. Najgorsze za mną. Po wypadku potrzebowałam nieco więcej czasu, by zbliżyć się do drugiej osoby przy dużej prędkości na treningu. Trudny moment, ale nie aż tak jak igrzyska w Pekinie. W Azji głowa i ciało cierpiały. Izolacja i komplikacje zrobiły swoje. Na szczęście mam piękne wspomnienia z wcześniejszych igrzysk. Na podium były ogromne łzy, płacz, wielkie emocje. Było warto przeżywać olimpiady. Każde czterolecie zmieniało moje życie. Niosło nowe wyzwania, problemy. Jestem dumna z tego, co przeżyłam. Chcę na kolejną taką imprezę pojechać jako trener.
– Po wypadku usłyszała pani diagnozę: "Nie wróci pani do sportu. To niemożliwe".
– Pierwsza wersja była taka, że skręcą mi głowę z kręgosłupem. Miałam być osobą niepełnosprawną. Lekarze jednak poczekali i mnie uratowali. Jestem bardzo wdzięczna.
– Wdzięczność przekłuła się w wielkie sukcesy. Jak teraz będą wyglądały pani kolejne miesiące?
– Pracuję bardzo dużo za biurkiem. Jest sporo papierów wokół mnie. Dużo obowiązków łączy się z siedzeniem na komputerze. Pozyskuję dużo środków z samorządów i fundacji. Wiem, że będzie tego jeszcze więcej. Muszę nabrać wprawy. Nie nudzę się. Sport zawsze będzie w moim życiu.