Powoli dobiega końca niezapomniany dla polskich kibiców sezon tenisowy. Iga Świątek wystąpi jeszcze w turnieju WTA Finals w Forth Worth. Mimo sporej liczby rozegranych meczów, po Polce nie widać zmęczenia trudami sezonu. – Wszystko wynika z mądrego zarządzania sztabu. Iga nie jest forsowana i nie gramy wszystkiego, co popadnie – powiedział Tomasz Świątek w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Dominik Pasternak, TVPSPORT.PL: – Przyzwyczaił się pan już do oglądania córki po nocach?
Tomasz Świątek: – Ciężko jest funkcjonować w trakcie dnia, kiedy zarywa się noc. Nie jest to jednak istotne, bo przy tak dobrych wynikach można się poświęcić.
– Gdzie Idze się lepiej gra? Za oceanem czy w Europie?
– Nie ma takiego rozgraniczenia. Wszystko zależy od odpowiedniego wejścia w turniej. Iga raczej nie zwraca uwagi na to, gdzie jest rozgrywany. Grunt, żeby dobrze spisywać się podczas meczów.
– Były obawy co do dyspozycji córki po wyczerpującym turnieju w Ostrawie?
– Trzeba pamiętać, że turnieje w Ostrawie i San Diego to etapy przygotowawcze do WTA Finals. Po US Open Iga zrobiła sobie przerwę. Gra w Czechach była dla niej wymagająca, bo nawierzchnia na tamtych kortach jest wolniejsza. Były te same piłki, co na US Open, ale szybciej się niszczyły ze względu na nawierzchnię. To wszystko utrudniało życie i wyrównywało rywalizację, bo słabsze fizycznie tenisistki miały łatwiej. Nie było to jednak dla nas zaskoczeniem, bo planowaliśmy ten start dużo wcześniej.
– Mecz z Krejcikovą traktował pan jako porażkę czy dowód na to, że Iga, nawet gdy nie jest w pełni sił, potrafi grać na najwyższym poziomie?
– Znam wartość Krejcikovej i dodatkowo grała na swoim terenie, więc to jej pomagało. Ten mecz mógł się zakończyć inaczej, gdyby różne czynniki spowodowały, że Iga wygrała dwie piłki w kluczowych momentach. Nie mam do niej za to pretensji. Zrobiła wszystko, co mogła, żeby zwyciężyć w tym turnieju. Patrzę na to też z innej perspektywy – porażki uczą czegoś nowego i dają motywację do cięższej pracy.
– Jak wyglądają pana rozmowy z córką po przegranych meczach?
– Kiedy pojawiają się porażki, to analizuje się więcej rzeczy. Ze mną są to inne rozmowy niż z trenerem, bo ja się nie bawię w trenowanie. Jest zawsze mały niedosyt, ale patrzymy pozytywnie w przyszłość. Po meczu z Krejcikovą pogratulowałem Idze. Ona czuła, że wykonała dobrą robotę. Gdybyśmy się dołowali każdą porażką, to nie miałoby to sensu.
– Który mecz Igi był najważniejszy w tym sezonie?
– Wszystkie mecze są ważne. Nie da się tego jednoznacznie ocenić. Raczej nie podchodzimy do tego tak, że jedno spotkanie determinuje to, co wydarzy się w dalszej części sezonu.
– Największy żal był po porażce w Polsce z Caroline Garcią?
– Myślę, że nie. Granie na własnym terenie jest trudne. Są duże oczekiwania publiczności, a dodatkowo jej ojciec jest jednym z organizatorów. Iga czuła się obciążona tym turniejem. Prawda jest też taka, że miała mało treningów na kortach ziemnych przed startem, co odbiło się na jej dyspozycji.
– Obecny sezon zbliża się powoli do końca. Po tylu sukcesach można być z czegoś niezadowolonym?
– Iga zagrała wyjątkowo dobry sezon. Bardziej obawiam się przyszłego, bo on będzie dużo trudniejszy. Trzeba będzie bronić punktów zdobytych w tym roku. Rywalki też będą chciały ją zdetronizować, więc wzrośnie rywalizacja.
– Jestem też ciekaw, jak pan zniósł ten sezon, bo zainteresowane córką było i jest ogromne i przez to pewnie też pana codzienne życie się trochę zmieniło.
– Myślę, że jakoś specjalnie moje życie się nie zmieniło. Oczywiście wzrosło zainteresowanie, ale nie przesadnie. To, co robi Iga, daje nadzieję, że dalej będzie to dobrze wyglądało i z tego się cieszę. Uważam, że można brać z niej wzór, bo jej etos pracy jest na najwyższym poziomie i może dawać przykład młodzieży.
– Zbliża się turniej WTA Finals. Często się mówi, że zawodnicy przystępują do niego zmęczeni trudami całego sezonu. Po Idze jednak nie widać zmęczenia na korcie. Pan dostrzega po niej, że chciałaby już zrobić sobie przerwę od gry?
– Wszystko wynika z mądrego zarządzania sztabu. Iga nie jest forsowana i nie gramy wszystkiego, co popadnie. Przez to jej organizm nie odmawia posłuszeństwa i ustrzega się kontuzji. Nie chcieliśmy popełniać błędów innych zawodniczek i rozsądnie dysponujemy siłami. Chciałbym, żeby Iga pograła jeszcze parę lat na wysokim poziomie, a nie tylko w jednym wszystko wygrała, a później przepadła.
– Po takich wynikach jak w tym sezonie, w przyszłym kibice pewnie będą oczekiwać jeszcze więcej. Nie boi się pan, że może przyjść trudny moment?
– Bardzo dużo zależy od takich ludzi jak pan, którzy budują całą otoczkę wokół sukcesów Igi, media w dużej mierze kreują narrację i mają duży wpływ na edukację odbiorców. Dobrze, gdyby polscy kibice nauczyli się wspierać Igę nie tylko w dobrych momentach, ale też w gorszych. Dobry przykład mieliśmy ostatnio w Czechach. Przy udanych akcjach Igi mocno dawali o sobie znać, a kiedy szło trochę słabiej, to od razu robiła się cisza, pojawiał się chyba jakiś rodzaj szoku. Każdy kocha zwycięzców, jednak trzeba wspierać też, kiedy jest kryzys.