Mateusz Gamrot może w sobotni wieczór zrobić gigantyczny krok w kierunku mistrzostwa wagi lekkiej UFC. Mike Brown, który będzie w jego narożniku podczas walki z Beneilem Dariushem, wskazał główny atut Polaka podczas gali UFC 280. – Jest lepszym grapplerem i zapaśnikiem. Ma przewagę pod kątem kondycyjnym. Dlatego przewiduję, że w parterowych "kotłach" ostatecznie to on będzie znajdował się w dominującej pozycji – ocenia trener w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Patryk Prokulski, TVPSPORT.PL: – Trenerze, ostatni raz rozmawialiśmy przed walką Mateusza Gamrota z Armanem Carukjanem. Zgodzi się pan, że to był przełomowy pojedynek dla "Gamera". Czy po tamtej gali zauważył pan u niego jakieś zmiany – w zachowaniu, podejściu do treningów, nastawieniu?
Mike Brown, trener Mateusza Gamrota w American Top Team: – Myślę, że teraz wierzy w siebie bardziej niż kiedykolwiek. Wie, do czego jest zdolny – i ma to na niego duży wpływ. Od jakiegoś czasu był jednym z najlepszych zawodników na świecie. Lecz czasami jedna, konkretna wygrana – jak ta z Armanem – napędza cię i pozwala wskoczyć na inny poziom. Sądzę, że Mateusz zdaje sobie teraz sprawę z tego, że jest w stanie wygrać z każdym.
– Przed tamtym starciem powiedział mi pan, że to walka przypominająca eliminator, choć wiedzieliśmy, że nim nie będzie. Mija kilka miesięcy i Mateusz naprawdę jest o jedną wygraną od bycia w gronie ścisłych pretendentów.
– Szybko do tego doszło, prawda? Gdy już trafił do UFC, wszystko zaczęło się dla niego toczyć błyskawicznie. Całkowicie na to zasługuje, jest tak dobrym zawodnikiem. Spójrzmy na Armana. To gość, którego unikał prawie każdy w dywizji – z dobrych powodów. Nie był tak rozpoznawalny i medialny, ale z umiejętnościami będącymi zagrożeniem dla każdego. Dlatego inni nie chcieli z nim walczyć. Uważam, że Gamrot jest teraz w takiej samej sytuacji. Rywale go unikają, bo może pokonać ich wszystkich. Reszta zawodników w dywizji jest tego świadoma.
– Czy był pan zaskoczony tym, jak szybko Gamrot zaistniał w rankingu, ale także w świadomości fanów i ludzi zarządzających UFC?
– Nie, raczej nie. Może trochę zaskoczyło mnie, jak szybko Mateusz otrzymał szansę występu w pierwszej walce wieczoru w UFC. To niełatwa sztuka, związana też z kwestiami pozasportowymi. Nie zawsze chodzi tylko o twoje umiejętności. Czasami decyduje polityka UFC, trzeba mieć też nieco szczęścia. "Gamer" szybko stał się bohaterem main eventu. To ogromny przeskok. Stajesz się bardziej rozpoznawalny, sygnujesz swoim nazwiskiem galę, przyciągasz większe zainteresowanie mediów. Dzięki temu więcej osób wie już, kim jest Mateusz Gamrot.
21:1 ��
— Mateusz Gamrot (@gamer_mma) June 26, 2022
Dziękuje wszystkim za wsparcie i wiarę ��
————-
thank you all for your support and faith ��@ufc pic.twitter.com/LaOnyqtxma
It’s Official, I’m the back up fighter for the Light Weight title!
— Alex Volkanovski (@alexvolkanovski) October 10, 2022
See you all in Abu Dhabi �� #UFC280https://t.co/KkRCv1N04Y
– Ten pojedynek mógłby być eliminatorem, lecz sytuacja w wadze lekkiej jest nieco zagmatwana. Mamy drugą wielką walkę na szczycie, pomiędzy Dustinem Poirierem a Michaelem Chandlerem. Do tego do Abu Zabi jako backup dla walki wieczoru przybywa Alexander Volkanovski, który walkę o pas wagi lekkiej może dostać z marszu. Jak pan to widzi?
– Trudno przewidzieć, jak się sprawy potoczą. Czasami chodzi o odpowiedni timing dla danego zawodnika. Czasami to kwestia efektownego finiszu... i to może być nawet ktoś, kogo w tej chwili zupełnie pomijamy. Zdarzają się sytuacje, w których jeden niesamowity występ pozwala gościom z drugiego szeregu przeskoczyć na czoło wyścigu. Sądzę, że każdego w czołówce od walki o pas dzieli jeden efektowny wieczór. Nie chodzi tylko o wygraną. Liczy się także styl, w jakim ją osiągniesz. Oczywiście jeśli UFC faktycznie skłania się ku Volkanovskiemu... pewnie będzie następny. Nie wiem, czy taki jest plan organizacji, ale mistrz jednej dywizji ruszający po drugi pas to zawsze wielka historia. W takim wypadku pozostali pretendenci zostaną na moment zepchnięci w cień, lecz wciąż muszą pracować na swoją szansę efektownymi walkami.
– Walka wieczoru UFC 280 ma ogromne znaczenie dla Mateusza, ale także dla pana, jako trenera dwóch czołowych zawodników wagi lekkiej. Czego spodziewa się pan po starciu Islama Machaczewa z Charlesem Oliveirą?
– Myślę, że Islam zostanie mistrzem. Oliveira naraża się i unika przegranej o włos... póki co. W prawie każdym pojedynku jest zraniony, daje się trafić. Ostatecznie wygrywa, ale nie musi to się udawać za każdym razem. Uważam, że zbiera zbyt wiele ciosów. Naturalnie, ma narzędzia do zwycięstwa. Jednak jeśli mam stawiać na któregoś z nich, wybieram Machaczewa. Obaj mają serie wygranych, ale Islam walczy bezpieczniej. Minimalizuje ryzyko do absolutnie niezbędnego poziomu. Z kolei Oliveira walczy bardzo ryzykownie. Przekłada się to na emocjonujące, świetne pojedynki, lecz przez to łatwiej zrobić mu krzywdę.
– Z drugiej strony – owszem, Oliveira zaliczył deski w każdej z trzech ostatnich walk... ale też stójka Poiriera, Chandlera czy Gaethjego stoi na wyższym poziomie od Islama. Czy Machaczew będzie potrafił wykorzystać to, że Oliveirę łatwo trafić?
– Oczywiście, pod kątem stylistycznym to zupełnie inne zestawienie. Ale odpowiadając na twój argument odpowiem, że Islam będzie się czuł o wiele bardziej komfortowo, atakując z góry. Nie wiem, czy Charles da radę tak walczyć z pleców i wrócić na nogi, jak we wspomnianych pojedynkach. Zgaduję, że jego obrona przed obaleniami zostanie mocno przetestowana. Nie widzieliśmy zbyt często, jak wygląda przeciwko rywalom, którzy chcieliby go przewrócić. To na pewno inna walka, która stawia kilka znaków zapytania.
Thank you Champ @dustinpoirier for making me a better fighter ������
— Mateusz Gamrot (@gamer_mma) October 8, 2022
Lets go !!! #ufc280 pic.twitter.com/45U1r7qYRi
– A czy sądzi pan, że na tym etapie kariery Dustin wciąż goni za pasem wagi lekkiej? Czy może zależy mu już na najbardziej kasowych, medialnych pojedynkach.
– Wiesz, ciągle uważam, że jest jedną walkę od potencjalnego title shota. Jeśli znokautuje Chandlera, a wcześniej pas zdobędzie Islam... nigdy nie wiadomo. Wszystko jest możliwe i nie mogę być pewien, co czeka Dustina. Ale nie chciałbym zobaczyć, jak walczy z Gamrotem.
– Na zakończenie chciałbym zmienić temat. Nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać po zakończeniu kariery przez Joannę Jędrzejczyk. Nie będę pytał, czy można w walce z Weili Zhang zrobić coś lepiej – to już przeszłość. Dlatego zapytam o pana odczucia dotyczące Joanny i waszej kilkuletniej współpracy.
– Jej kariera była niesamowita. Jest jedną z najbardziej utytułowanych kobiet w historii MMA. Pobiła wiele rekordów. Poziom rywalizacji bardzo się podniósł. W dywizji jest coraz więcej mocnych zawodniczek. Czasami przegrywasz, to normalne. Jednak jej kariera i dorobek są imponujące. Mało która zawodniczka może się z nią równać pod względem CV. Jestem dumny ze wszystkiego, co osiągnęła. I cieszę się, że nie została w tym sporcie zbyt długo. To się zdarza wielkim zawodnikom. Nie mogą pogodzić się z tym, że czas odejść i zająć się czymś innym. Na szczęście dla Joanny, wypracowała sobie całą masę możliwości poza klatką. Koniec końców, walki w klatce nie są dla ciebie dobre. Świetnie, jeśli decydujesz się na założenie biznesu i zarabianie pieniędzy w sposób, który nie wymaga uszkadzania swojego mózgu. Nie możesz robić tego w nieskończoność. Trzeba odejść, gdy jeszcze jest się zdrowym.
– Zgadzam się. Czy ma pan jakieś szczególne wspomnienie związane z Joanną? Lub konkretną rzecz, która od razu się nasuwa na myśl o niej?
– Najbardziej uderza jej osobowość. Zawsze szukała u każdego pozytywów, potrafiła powiedzieć coś miłego każdemu człowiekowi. Ma zadatki na świetnego lidera grupy. Podkreślała zasługi każdego – nawet wtedy, gdy nie były wcale tak wielkie! Komplementowała trenerów i kolegów z maty, podkreślała ich wkład, choćby był nawet najmniejszy. To jedna z najprzyjemniejszych rzeczy związanych z Joanną. Wspaniale się z nią współpracowało. Zawsze zachowywała pokorę na treningu. To wyjątkowa osoba. Bardzo za nią tęsknię. Kto wie? Może kiedyś zdecyduje się na jakiś wielki comeback... Ale tak naprawdę uważam, że postąpiła właściwie. Zdobyła najwyższe szczyty, zarobiła mnóstwo pieniędzy i odeszła w odpowiednim momencie.
– Wszyscy trzymamy kciuki za to, żeby niebawem miał pan pod skrzydłami kolejnego polskiego mistrza. Wygląda na to, że Mateusz zmierza w tym kierunku i w sobotę może zrobić kolejny wielki krok.
– W tych polskich genach jest coś wyjątkowego, stary. Ta dwójka? To fenomenalni sportowcy. I oboje mają niesamowitą kondycję. Może to zasługa waszej wody?
– Cóż, tego nie wiem! Mnie uderza ta mentalność mistrzów, którą posiadają. Rozmawiając z Asią czy Mateuszem, czuje się od razu, że pod tym względem nie są zwykłymi ludźmi.
– Pełna zgoda, bez wątpienia. Za to oboje są niesamowicie mili! Wspaniale się z nimi pracuje – lepiej, niż z większością innych zawodników. Mamy w ATT wielu wspaniałych sportowców. Leczh współpraca z Asią i Mateuszem to prawdziwa przyjemność.