W Zakopanem mamy skocznie narciarskie i trasy biegowe. Biathlon trenuje się w Kościelisku albo Dusznikach-Zdrój. Łyżwiarstwo szybkie w Tomaszowie Mazowieckim. Saneczkarstwo i bobsleje są w stanie agonalnym, a toru nie ma nigdzie, bo ten w Krynicy-Zdrój się rozpadł. Takie są polskie realia sportów zimowych. Wystarczy przejechać granicę, by trafić do Oberhofu – miasteczka, które ma ledwie 1600 mieszkańców i ponad stu medalistów mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. – Gdybyśmy mieli taki kurort w Polsce, i my moglibyśmy być potęgą – przekonuje Mateusz Sochowicz. Jak dawne NRD-owskie miasteczko stało się kuźnią medali?
Konrespondencja z Oberhofu
Oberhof. Małe miasteczko w Turyngii. Ledwie trzy godziny jazdy od polskiej granicy. Choć oficjalnie ma ledwie nieco ponad 1600 mieszkańców, na tutejszych obiektach wyszkoliło się ponad 100 medalistów mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Aren sportowych więcej tu niż restauracji. Sklepów sportowych więcej niż spożywczych. Atrakcji za wiele nie ma, nawet stanowiska z tradycyjnymi białymi kiełbaskami otwarte są ledwie od 12:00 do 16:00. Ale sportowcom wcale do szczęścia nie jest to potrzebne. Ich radować mogą możliwości, jakie daje im miasteczko.
Do początków XX wieku był to malutki kurort. Jeden z doktorów, który przyjeżdżał tam leczyć kuracjuszy, Curt Weidhaas, wpadł na pomysł, by aktywizować turystów przez sport. Tak powstały tam pierwsze obiekty, jak choćby naturalny tor saneczkarski. W 1931 roku po raz pierwszy rozegrano tam mistrzostwa świata w saneczkarstwie. W tym samym roku odbył się czempionat w narciarstwie klasycznym. Całkiem podobnie będzie i w tym roku.
Kurort rósł w siłę aż do II wojny światowej. Po niej Oberhof znalazł się w części Niemieckiej Republiki Demokratycznej, której dygnitarze zmienili nieco urbanistyczną koncepcję miasta, lecz ze sportu nie zrezygnowali. To tu, czasami w dość szemranych okolicznościach do ważnych startów szykowali się lekkoatleci i lekkoatletki z NRD. Tu też trenowali przedstawiciele sportów zimowych. I nie zmieniły tego ponowne przemiany ustrojowe. Wyburzonych zostało wiele koszmarnie wyglądających hoteli, a ich miejsce zajęły budynki stylem bardziej pasujące do miejsca. Infrastruktury sportowej też jakby jest coraz więcej.
Wystarczy oddalić się kilkaset metrów od centrum, by trafić na tor saneczkarsko-bobslejowy. To tam w najbliższym sezonie rozgrywane będą mistrzostwa świata w saneczkarstwie, a więc sporcie zdominowanym przez Niemców z Oberhofu właśnie. Mistrzem olimpijskim w jedynkach po raz drugi został Johannes Ludwig, który złoto dołożył jeszcze w sztafecie. W Oberhofie witali go z honorami, ale ludzie do witania medalistów olimpijskich się już przyzwyczaili. W całej historii miasta była ich już setka.
Otóż z infrastruktury. Znajdują się tu: skocznia narciarska, trasy biegowe i biathlonowe, hala, w której cały rok można biegać na śniegu, tor bobslejowo-saneczkarski i mrożone wieże startowe. A jakby było mało, to i hala lodowa się znajdzie. Da się? Da się, tylko nie w ����...
— Jakub Pobożniak (@JPobozniak) October 18, 2022
– Przygotowania tutaj to przyjemność. Wieża startowa mrożona? Jest. A w Karpaczu nie mrozi od lat. To wcale nie jest spektakularna inwestycja, a daje takie możliwości. To samo z siłowniami. Tu jest tyle prostych sprzętów, które bardzo by się nam przydały, a u nas nie da się takich ani zrobić, ani zamówić. Dlaczego, nie wiadomo – piekli się olimpijczyk z Pekinu.
Był biathlon, były sanki, są też trasy biegowe i skocznie narciarskie. I dla młodzieży, w centrum Oberhofu, i kilka kilometrów od niego duży obiekt, który gości Puchary Świata w kombinacji norweskiej. Jadąc tą samą drogą dojechać można do hali lodowej, gdzie ćwiczyć można łyżwiarstwo szybkie i figurowe. Ot, możliwości. A potem nie idzie się dziwić, że z tak małego miasteczka wywodzą się słynni biathloniści: Frank Luck, Kati Wilhelm czy Sven Fischer, wspomniany saneczkarz Ludwig i bobsleista Andre Lange. Te pięć nazwisk łącznie zdobyło 29 medali olimpijskich. To więcej niż w całej historii sportów zimowych zdobyła polska reprezentacja.
– W Oberhofie człowiek ma okazję być sportowcem w każdej dyscyplinie zimowej. Może iść na skoki, biathlon, biegi narciarskie, kombinację, bobsleje, sanki, skeleton. Pełne spektrum. Trzeba było się tylko urodzić w Oberhofie, a wtedy czekałoby już tylko Hall of Fame. Gdybyśmy w Polsce mieli taki kurort, kilka medali w zimowych igrzyskach jeszcze byśmy zdobyli – zauważa Sochowicz. U nas jednak wszystko jest gdzie indziej, bo każdy z ośrodków rywalizuje między sobą o każdą, nawet najmniejszą inwestycję. Gorzej z realizacją. Tor saneczkowy w Polsce powstaje już kilka dekad. Skoczni również wcale nie mamy dużo.
Infrastruktura biegowa? Miała pojawić się choćby w Kasinie Wielkiej, ale poszło o grunty. Jak zawsze. Narciarstwo alpejskie? Zawodnicy muszą trenować zagranicą. I tak w kółko. Choć na ten moment powstanie superresortu w Polsce wydaje się sprawą utopijną, będący tak blisko nas Oberhof jest najlepszym dowodem na to, że jest to właściwy kierunek dla sportów zimowych. I dopóki tego nie zrozumiemy, nasi zawodnicy zamiast w kraju, trenować będą tam. A medali zdobywać będziemy mniej od jednej wioski. I to nie wioski dzielnych Galów.