Przejdź do pełnej wersji artykułu

Jakub Kot o kadrze kobiet w skokach narciarskich: pojawiła się pustka

/ Nicole Konderla (fot. Getty Images) Nicole Konderla (fot. Getty Images)

Środowisko polskich skoków narciarskich musi się pogodzić z kolejną stratą. Rezygnacja Kamili Karpiel może przysporzyć kłopotów, a przypływ nowych twarzy w reprezentacji jest ograniczony. Jak wygląda sytuacja u kobiet przed startem sezonu? Więcej w tej sprawie powiedział Jakub Kot, trener odpowiedzialny za pracę z grupą dziewcząt w SMS Zakopane.

Spór o buty trwa. Horngacher znowu uderza w Polaków!

Czytaj też:

Kamil Stoch

Wielki powrót tradycji. Adam Małysz otworzy nową skocznię w Kielcach. Wałbrzych też?

Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Podział kadry na dwie grupy przynosi efekty?
Jakub Kot: – Spodziewałem się, że będzie to wyglądało nieco inaczej. Liczyłem na inne efekty. Nie powiem, że jestem rozczarowany, ale miałem nadzieję, iż wszystko pójdzie w innym kierunku. Wyniki nie są adekwatne, do tego, ile pracy, pieniędzy i wysiłku wkładamy w przygotowania. Nie ma jednak co publicznie rozgrzebywać pewnych kwestii. Niektóre tematy trenerzy muszą rozwiązać między sobą. Na tę chwilę najlepiej prezentuje się Nicole Konderla. Poza nią jest pustka.

– Dlaczego tak się dzieje?
– Jest widoczny duży dystans między zawodniczkami. Trochę to boli. Szkoda. Na niektóre ze skoków trudno się patrzy. Brakuje belek na obiektach, by zwiększyć rozbieg i czekać na dłuższe próby. Nie wygląda to dobrze. Chcieliśmy w PZN-ie zrobić zmiany. Pomysły były w porządku. Rzeczywistość jednak zweryfikowała wszystko. Ci, którzy w tym siedzą, wiedzą, że są jeszcze braki. Poczekajmy, co przyniesie zima. Jest jeszcze duże pole do popisu.

– W dodatku kilka tygodni temu w świat poszła informacja o zakończeniu kariery przez Kamilę Karpiel. To kolejny cios?
– Szkoda zawodniczki jej pokroju. Miała pojęcie o tej dyscyplinie. Dysponowała bardzo dobrymi warunkami fizycznymi. Trudno znaleźć drugą skoczkinię z taką szybkością, dynamiką, drygiem w nogach. Niektóre zawodniczki mogą trenować całe życie i nigdy nie osiągną tego, co Kamila ma naturalnie. Zrezygnowała w momencie, w którym mogła spróbować sił m.in. w Uniwersjadzie. Nie da się jednak osiągać sukcesów, nie trenując na sto procent.

– Próbowaliście ją zatrzymać?
– Z mojej strony? Nie. Wszyscy wiemy, że trenowała z Marcinem Bachledą i dobrze się z nim trzymała. Miał na nią największy wpływ, ale Kamila szuka innej opcji na życie. Nie było jej łatwo w skokach przez przepisy dotyczące BMI. Środowisko jest małe. Od czasu do czasu robiła się gęsta atmosfera. Pewne osoby niekoniecznie darzyły się sympatią. Karpiel już wcześniej myślała o tej decyzji. Miała finansowanie. Skocznię pod nosem. Dwóch trenerów o nią dbało. Wystarczyło dołożyć więcej od siebie. Teraz pozostaje gdybanie. Szkoda, bo dziewczyn nie jest dużo. W Wiśle i Szczyrku pojawiają się nowe osoby. W Zakopanem, w AZS-ie nie ma nowych młodych dziewczyn.

– Kwestia wagi i BMI spędza sen z powiek u zawodniczek?
– Po zakończonym sezonie zimowym były rozmowy, by przywrócić wagę skoczkiń na lepszy poziom. Są sytuacje, w których poszczególne zawodniczki nie trzymają się reżimu żywieniowego. Pojawiają się potem pytania, czy warto finansować i inwestować w taką osobę. W skokach masa ciała jest istotna. Niestety, przez BMI Anna Twardosz i Kamila były "stracone" już na starcie. Między innymi przez to traciły finansowanie. Słyszałem wiele głosów w tych kwestiach. Pojawiła się krytyka i twarde argumenty. Jeśli kolejne zawodniczki rzucą narty w kąt, okaże się, że mamy do dyspozycji 2-3 skoczkinie. Wtedy będzie już spory kłopot. Nie chcę być złym prorokiem, ale trudno jest się nam przebijać, nawet w zawodach FIS Cup. Musimy twardo stąpać po ziemi, by dogonić świat.

– Czy kiedykolwiek nawiążemy do sukcesów Austrii, Japonii albo Słowenii?
– Oj, to wróżenie z fusów. Na początku, gdy skoki kobiet wchodziły na salony, nieco zaniedbaliśmy temat. Chyba myśleliśmy, że ten sport się nie rozwinie i nie do końca warto inwestować. Po czasie stwierdziliśmy, że chcemy się w to bawić, ale pociąg odjechał. Nie ma co narzekać. Trzeba gonić czołówkę. Marita Kramer czy Nika Kriznar skaczą na znakomitym poziomie. Jest od kogo się uczyć.

– Warto w ogóle próbować sił w mikstach?
– Póki co jest Nicole, ale brakuje drugiej. Być może będzie to Kinga Rajda w lepszej formie. Każda zawodniczka chciałaby skakać w drużynie z Kamilem Stochem, Piotrem Żyłą czy Dawidem Kubackim. Wiele zależy od polityki PZN-u. Mimo wszystko warto byłoby inwestować w mikst.

– Jakie cele na sezon 2022/2023 będą miały polskie skoczkinie?
– Jeszcze latem wierzyliśmy, że Kamila będzie w stanie walczyć o punkty Pucharu Świata. Niestety, przyszła bolesna weryfikacja. Wszystko skupi się na młodszych zawodniczkach. W grupie z Zakopanego liczą się mistrzostwa świata juniorów. Nie chcemy lania jak przed rokiem. Medalowe pozycje nie są jeszcze w zasięgu, ale chcemy zmniejszać dystans do najlepszych. Poza tym jest FIS CUP i Puchar Kontynentalny. PŚ nie wchodzi w grę. Nie ma co się rzucać na głęboką wodę.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także