| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Puszcza przed tą kolejką była sensacyjnym liderem Fortuna 1. Ligi. Zespół od sierpnia 2015 roku prowadzi Tomasz Tułacz, który jest najdłużej pracującym na szczeblu centralnym szkoleniowcem w Polsce. – Przez cały ten okres współpracuję z niezmienionym sztabem, dzięki czemu nie muszę oglądać się za siebie... – mówi 52-letni trener, z którym porozmawialiśmy m.in. o szansach na awans do Ekstraklasy, narzekaniu rywali na warunki do gry w Niepołomicach i o Marku Papszunie.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Przed sezonem zapewne nie przypuszczał pan, że na cztery kolejki przed końcem rundy jesiennej będziecie liderem...
Tomasz Tułacz: – Oczywiście, to duże zaskoczenie, bo w poprzednim sezonie cel był zupełnie inny. Dyspozycja nie jest dla mnie niespodzianką, bo wiem, że odpowiednio przygotowaliśmy się do sezonu. Obecna sytuacja to efekt formy, a także sytuacji zdrowotnej, bo to tej pory unikaliśmy poważniejszych urazów.
– Co takiego zmieniło się w porównaniu do ubiegłych rozgrywek? W kadrze nie było rewolucji.
– Myślę, że walka o utrzymanie skonsolidowała zespół. Zawodnicy teraz czerpią z tamtych doświadczeń, są mocniejsi mentalnie. Do tego dobrze zaadaptowali pewne założenia taktyczne, gramy z dużą koncentracją, dzięki czemu unikamy większej liczby błędów. Gramy też energetycznie. To wszystko składa się na nasze wyniki.
– To, że w tamtym sezonie graliście o utrzymanie w jakiś sposób wpływa na zachowanie rywali? Wyczuł pan, że ktoś was zlekceważył?
– Nie zwracam na to uwagi, ale wydaje mi się, że nie ma takich sytuacji. Zresztą pokazujemy, że zasługujemy na poważne traktowanie.
– Który mecz w tym sezonie uznałby pan za wasz najlepszy?
– Dobrze prezentowaliśmy się nawet w zremisowanych spotkaniach, ale nie wskażę jednego meczu. Tych dobrych momentów było sporo. Teraz musimy się skupić na utrzymaniu tego. Jeśli zadowolimy się tym, co mamy, to możemy popaść w kłopoty.
– Waszym wielkim atutem są mecze u siebie. Przed własną publicznością w tym sezonie nie przegraliście.
– Piłka nożna to chyba jedyna dyscyplina, w której domowe mecze są aż tak wielkim atutem. Gramy na małym obiekcie, dla niektórych to nietypowe, ale trzeba umieć się dostosować. Dość często zdarza się, że po meczu ktoś narzeka, że na takim boisku gra się dziwnie albo że coś mu nie pasowało. To brzmi dość niedorzecznie. Niech pomyśli pan, że ja pojechałbym na mecz z Wisłą do Krakowa i potem narzekał, że musieliśmy poradzić sobie na dużym stadionie, na którego trybunach zasiadło wielu kibiców...
���������������� nadal niezdobyta��
— MKS Puszcza Niepołomice (@PuszczaMKS) October 17, 2022
- - -#SezonStulecia pic.twitter.com/whufrrkKcg
– To szukanie alibi po ewentualnych niepowodzeniach?
– Nie chcę tego określać w ten sposób. Mamy wybudować dwudziestotysięczny obiekt, żeby ktoś czuł się komfortowo? Chyba nie o to chodzi. Zdarzali się nawet "geodeci", którzy stopami odmierzali długość pola karnego czy jego odległość od linii końcowej. Uważam, że jeśli ktoś jest dobry, to poradzi sobie wszędzie.
– Skoro jesteśmy przy temacie infrastruktury. Jak ją pan ocenia? Czy może ona ewoluować, jeśli wyniki dalej będą tak dobre?
– Na razie trzeba zostawić tę kwestię. Jesteśmy dopiero po czternastu kolejkach. Wszyscy cieszymy się z wyników, ale zachowujemy spokój. W klubie są ludzie odpowiedzialni za to, by drużyna miała warunki odpowiednie do gry na danym poziomie rozgrywkowym. Jeśli stanie się coś niesamowitego dla Puszczy, to po sezonie będą działać.
– Jeśli po rundzie jesiennej będziecie w ścisłej czołówce, to zimą możliwe jest duże wzmocnienie drużyny?
– To zabrzmi banalnie, ale skupiam się tylko na kolejnym meczu. Najważniejszy jest ten nadchodzący, aktualnie jest to starcie z GKS-em w Tychach. Wiele osób przed sezonem uważało, że to zespół, który będzie w tabeli wyżej od nas, dokonali ciekawych transferów. Tymczasem to my przed tą kolejką jesteśmy liderem.
– Tego pytania nie może zabraknąć. Jest pan najdłużej pracującym na szczeblu centralnym trenerem w Polsce. Jaki jest przepis na tak długofalową współpracę z klubem?
– Nie powiem nic odkrywczego – podstawą jest zaufanie. Oczywiście niezbędny jest też wynik, który oznacza realizację celu. Wtedy zadowolone są obie strony: sztab szkoleniowy i klub. To wszystko musi dopełniać właściwa komunikacja.
– Jak bardzo zmienił się pan przez ten czas pod względem relacji międzyludzkich?
– To bardzo wielowątkowe pytanie. Relacje muszą ulegać zmianom, bo zmieniają się także ludzie. Przychodzą nowi zawodnicy, do każdego trzeba podchodzić inaczej. Nie mam z tym jednak problemu, bo zawsze mówię to, co myślę. Jeśli chodzi o władze klubu i innych pracowników to po prostu jestem sobą. Te stosunki muszą być dobre, jeśli jesteśmy ze sobą razem już od siedmiu lat. Bardziej zmienia się warsztat treningowy. Chcemy dawać zawodnikom kolejne impulsy, bodźce.
Czternasta seria gier za nami! 🫡 pic.twitter.com/aZ33oReCk6
— Fortuna 1 Liga (@_1liga_) October 16, 2022
– Nieco krótszy staż od pana ma Marek Papszun. Gdy rozmawiałem z nim mówił, że dla niego ważnym bodźcem są nowe osoby, które pojawiają się w jego sztabie. Pan cały czas stawia na taką samą grupę ludzi.
– Pamiętam debiut Marka w Rakowie, bo przypadł on na spotkanie... z Puszczą. Bardzo doceniam jego osiągnięcia, Raków to obecnie jeden z najlepiej funkcjonujących klubów w Polsce. Ja działam jednak w inny sposób. Potrzebuję mieć pełne zaufanie i wiedzieć, że nie spotka mnie nic negatywnego. Od siedmiu lat pracuję z niezmienionym sztabem. Trenerzy Mariusz Łuc, Jakub Kula, Bartłomiej Dydo powodują, że nie muszę oglądać się za siebie...
– Awans Puszczy do Ekstraklasy można porównać z wicemistrzostwem i Pucharem Polski dla Rakowa w jego drugim sezonie w elicie?
– Nie, awans Puszczy do Ekstraklasy byłby sukcesem na miarę gry Rakowa w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Jak jednak zaznaczyłem, sezon trwa i jeszcze wiele przed nami.
– Dlaczego tak niewielu trenerów w Polsce zachowuje posadę na dłużej?
– O pracy trenera decydują różne czynniki. Bardzo aktywni są menedżerowie, zresztą tak samo jest w przypadku zatrudniania zawodników. Do tego dochodzi brak cierpliwości. Rotacja nie wnosi za dużo, ale czasami daje krótkoterminowy efekt.
– W wywiadzie dla TVP Sport we wrześniu tego roku mówił pan, że często zarzuca wam się uproszczony styl gry. Myślał pan nad tym, by to zmienić?
– Zawsze trzeba spojrzeć na piłkarzy, których ma się do dyspozycji i do nich dobrać właściwy styl. Nigdy odwrotnie. Wiem, że pojawiają się różne komentarze na temat naszego stylu gry. Jeśli jednak on komuś nie odpowiada, to trudno. Mogę się też cieszyć, bo wyniki pokazują, że rywale o większym budżecie i być może większym potencjale ludzkim nie zawsze potrafią przeciwstawić się naszemu pomysłowi na grę. Czasami słyszałem, że to przypadek czy chaos. Co do chaosu, to zgodzę się. Ale jest to zorganizowany chaos – ten termin poznaliśmy ze sztabem na stażu w Salzburgu. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych jesteśmy solą w oku.
LIDER!
— Fortuna 1 Liga (@_1liga_) October 16, 2022
Fot: https://t.co/p4OsEv2ulK pic.twitter.com/J4x8mJR6zu
– Uszczypliwości nie brakowało chociażby po spotkaniu ze Stalą Rzeszów. Daniel Myśliwiec mówił, że gdy jego drużyna decydowała się na taką bezpośrednią grę, jak rywale, to traciła gole...
– Trenerowi Myśliwcowi, podobnie jak wszystkim szkoleniowcom, życzę jak najlepiej. Ci młodzi trenerzy mają to do siebie, że dość często i głośno mówią o tym, że chcą uzdrowić czy też odbudować polską piłkę. Niech to robią, życzę im powodzenia i sukcesów. Ja staram się jednak zachowywać pewne reguły gry i trzymam się swoich zasad.
– W CV brakuje panu pracy w Ekstraklasie. Myśli pan o tym, żeby wreszcie pojawić się na najwyższym szczeblu?
– Oczywiście, że sensem pracy i celem każdego, zarówno trenera jak i zawodnika, jest wejście do Ekstraklasy. Ze mną nie jest inaczej. Jeśli kiedyś pojawi się taka oferta, to ją przyjmę. Nigdy nic nie dostałem jednak za darmo. O pracę w pierwszej lidze też musiałem zawalczyć. Mam tutaj na myśli awans na ten poziom z Puszczą.
– Radzicie sobie bez działu skautingu. Często wynajdujecie piłkarzy, którzy potem trafiają do Ekstraklasy.
– W niższych ligach jest mnóstwo ciekawych zawodników. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że niekoniecznie od razu wskoczą na poziom, którego wymaga się w Ekstraklasie, pierwszej czy drugiej lidze. Potrzebny jest rozsądek i cierpliwość. W naszym klubie byli przecież m.in. Karol Niemczycki, Karol Knap czy Michał Rakoczy. Jesteśmy postrzegani jako trampolina do Ekstraklasy. Przepis o młodzieżowcu uważałem za słuszny. Zmuszał kluby do szukania młodych graczy i dawania im szansy. Teraz poprzez zapłacenie kary można tego uniknąć. Nie wiem, czy w jakimkolwiek kraju istnieje taka reguła.
– Wracając do tematu Puszczy i waszej sytuacji. Na co tak naprawdę stać pana drużynę?
– Celem jest oczywiście utrzymanie. Wszystko, co osiągniemy ponad to, będzie sukcesem. Wiem, że jesteśmy klubem, który ma jeden z najniższych budżetów w lidze. Mamy jednak pomysł na to, co robimy. W tym sezonie telewizja ani razu nie pokazała naszego meczu u siebie, chociaż znajdujemy się w czołówce. Zdaję sobie sprawę, że patrzy się na nas trochę inaczej, ale nie mam z tym problemu.
– Czego życzyć panu na kolejne miesiące sezonu?
– Przede wszystkim zdrowia dla mnie i moich współpracowników. Możemy sprawić wielką niespodziankę, ale myślę, że zrobiliśmy już dużo. Gdy wchodziliśmy do pierwszej ligi, chcieliśmy być języczkiem u wagi i dzisiaj nim jesteśmy.