| Czytelnia VIP

Szapsel Rotholc. Ulubieniec Stamma, zdrajca czy "Król"?

Szapsel Rotholc (drugi z prawej) podczas walki. Na zdjęciu z lewej tuż obok "Papy" Stamma. Niżej kadr z powstania w getcie warszawskim (fot. NAC/domena publiczna)
Szapsel Rotholc (drugi z prawej) podczas walki. Na zdjęciu z lewej tuż obok "Papy" Stamma. Niżej kadr z powstania w getcie warszawskim (fot. NAC/domena publiczna)
Kacper Bartosiak

Tuż przed wybuchem II wojny światowej był najlepszym żydowskim pięściarzem w Polsce. Feliks "Papa" Stamm miał do niego wyjątkową słabość. Szapsel Rotholc nie wyglądał na wybitnego mistrza – u szczytu kariery ważył ponoć tylko nieco ponad 30 kilogramów, dużo mniej niż wynosił limit najniższej kategorii muszej (50,8 kg). Mimo to robił w Warszawie furorę, ale ciekawie rozwijającą się karierę przerwała okupacja. Zamknięty przez większość wojny w getcie musiał zmierzyć się z poważnymi zarzutami, a jego proces był wydarzeniem historycznej rangi...

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Zginął bokser, a później sędzia. "Ręce, które zamordowały mojego syna"

Czytaj też

Z lewej zakrwawiony Tony Weeks. Z prawej u góry Richard Green, niżej w akcji Mitch Halpern (fot. Getty)

Zginął bokser, a później sędzia. "Ręce, które zamordowały mojego syna"

Między walkami pięściarze zazwyczaj znacznie przybierają na wadze. Współcześnie wśród zawodowców proces "robienia wagi" sprowadza się do zrzucania zbędnych kilogramów na ostatniej prostej – często w dramatycznych okolicznościach. W latach trzydziestych Rotholc był ewenementem – on przed startami musiał przybrać na wadze, o czym potrafił barwnie opowiadać.

Ważę przeciętnie 33 kilogramy. I nie tyję. Mam wrażenie, a nawet pewność, że zrobienie kategorii muszej nie sprawi mi trudności. Na ogół w normalnych warunkach potrzebuję dwu-trzech dni czasu na zrobienie wagi – mówił w maju 1936 roku w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Trudno ocenić, czy to rzeczywiście prawda, czy jedynie część legendy budowanej świadomie przez pięściarza, któremu umiejętność barwnego opowiadania miała uratować życie już kilka lat później.

Nie wiadomo również ile Rotholc miał wzrostu – na zdjęciach nie wyróżnia się szczególnie na tle zawodników mierzących około 155/160 cm. Na pewno pochodził z biednej rodziny i od małego musiał ciężko pracować. Kibice uwielbiali jego styl. Nazywali go "Szapsiem" i nigdy nie mieli podstaw do narzekania na jego postawę. Słynął z waleczności, a jego pojedynki były zazwyczaj widowiskowe. Na olimpijskim dystansie trzech rund potrafił wyprowadzić w walce kilkaset uderzeń – szybkich, dynamicznych i często nieszablonowych. 

Zginął bokser, a później sędzia. "Ręce, które zamordowały mojego syna"

Czytaj też

Z lewej zakrwawiony Tony Weeks. Z prawej u góry Richard Green, niżej w akcji Mitch Halpern (fot. Getty)

Zginął bokser, a później sędzia. "Ręce, które zamordowały mojego syna"

Szok! To już koniec. Polska waga ciężka dawno umarła

Czytaj też

Po lewej: Andrzej Gołota i Tomasz Adamek. Z prawej Adam Kownacki i Artur Szpilka, niżej Mariusz Wach (fot. PAP/Getty)

Szok! To już koniec. Polska waga ciężka dawno umarła

Gwiazda "Gwiazdy"

Pod wieloma względami przecierał szlaki. W 1933 roku po raz pierwszy został mistrzem Polski – był pierwszym o żydowskich korzeniach, który dokonał tej sztuki w boksie. Tajniki rzemiosła poznawał w stołecznej "Gwieździe" – jednym z najbardziej znanych żydowskich klubów. Założone w 1923 roku Robotnicze Stowarzyszenie Wychowania Fizycznego Gwiazda-Sztern było na początku ściśle związane z syjonistyczną lewicą. 

Klub w Warszawie był najliczniejszym spośród wszystkich polskich "Gwiazd". W 1929 roku liczył 460 członków. Oprócz boksu trenowano tam sporty zespołowe (głównie piłkę nożną), ale także hokej, kolarstwo i narciarstwo. Najstarszym stołecznym klubem żydowskim było Makabi Warszawa, które powstało w 1915 roku.

Na początku największym problemem była walka z oporem polityków i głębokimi społecznymi uprzedzeniami. "To za sprawą tego pokolenia słabł stereotyp gnuśnego, rachitycznego Żyda – tchórza i niezguły. Hasło "bądź silny i odważny" jest tradycją światowego ruchu Makabi" – podsumowali autorzy albumu "Bądź silny i odważny. Żydzi - sport - Warszawa".  

Szapsel Rotholc z pewnością mieścił się w tym obrazie. Po raz pierwszy zrobiło się o nim głośno w kwietniu 1933 roku. 20-letni pięściarz pokazał się w wielkim stylu podczas mistrzostw Polski, które odbyły się w nieistniejącym już Cyrku Warszawskim – ośmiopiętrowym neorenesansowym budynku, który mógł pomieścić ponad 3 tysiące osób i znajdował się na rogu ulic Okólnik i Ordynackiej.

W ćwierćfinale Rotholc pokonał Zygmunta Pawlaka – dużo bardziej doświadczonego ligowca. W półfinale wypunktował Karola Góreckiego, a w walce o złoto okazał się lepszy od 18-letniego Wincentego Wirskiego, który w kolejnych latach miał zostać jedną z czołowych postaci polskiego boksu w najniższych wagach.

Szok! To już koniec. Polska waga ciężka dawno umarła

Czytaj też

Po lewej: Andrzej Gołota i Tomasz Adamek. Z prawej Adam Kownacki i Artur Szpilka, niżej Mariusz Wach (fot. PAP/Getty)

Szok! To już koniec. Polska waga ciężka dawno umarła

"Rocky" został emerytem. Najnowszy film bez Stallone'a

Czytaj też

Rocky Balboa w słynnej filmowej walce z Ivanem Drago (fot. PAP/Photoshop)

"Rocky" został emerytem. Najnowszy film bez Stallone'a

"Koguty w roli olbrzymów"

Znakomite występy Rotholca dały mu przepustkę do reprezentacji Polski, gdzie szybko pojawił się pierwszy znaczący sukces. W kwietniu 1934 roku był jedną z gwiazd IV Mistrzostw Europy w boksie, które odbyły się w Budapeszcie. W turnieju wystartowało 74 uczestników z 13 państw, a Polacy zdobyli pięć medali – Rotholcowi przypadł w udziale brąz kategorii muszej.

W kraju zawodnik stołecznej "Gwiazdy" doczekał się jednak godnego konkurenta. Kilka tygodni przed wyjazdem do stolicy Węgier w finale mistrzostw Polski musiał uznać wyższość Antoniego Czortka – rówieśnika walczącego dla klubu z Grudziądza. Po finałowym triumfie "Kajtek" przeniósł się do Warszawy, a w kolejnych latach jego rywalizacja z Rotholcem rozpalała wyobraźnię kibiców. Obaj mieli wszystko, by zostać wielkimi gwiazdami boksu.

W 1935 roku Rotholc i Czortek pobili rekord – ich walkę w stołecznym kinie Colosseum (największym w przedwojennej Warszawie) obejrzał komplet widzów – blisko trzy tysiące. Zainteresowanych biletami miało być ponoć nawet 10 razy większe. Miejsca przy ringu zdołali sobie zapewnić Eugeniusz Bodo i Adolf Dymsza – jedne z największych gwiazd kina tamtego okresu.

"Dwa koguty w roli olbrzymów" – tak relację z tej walki zatytułował "Przegląd Sportowy". "Ameryka ma Louisa i BaeraNiemcy Schmelinga i Neusela, Włochy Carnerę. My mamy Czortka i Rotholca. (...) Mecz wygrał Czortek. Taki był werdykt sędziów i to samo stwierdzili obiektywni widzowie. Mimo to po werdykcie sala przez długi czas rozbrzmiewała gwizdami protestów. Wygrał, bo był lepszy. Niewiele, ale lepszy" – w ten dość lakoniczny sposób opisano przebieg pasjonującego pojedynku.

Pod koniec kwietnia 1934 roku – dwa tygodnie po pierwszym międzynarodowym sukcesie – o Rotholcu więcej mówiono już w pozasportowym kontekście. Feliks Stamm powołał go na mecz z reprezentacją III Rzeszy, co wzbudziło gorące protesty społeczności żydowskiej i klubu. Działacze "Gwiazdy" wystosowali nawet apel o zwolnienie pięściarza, bo nie wyobrażali sobie honorowej sportowej rywalizacji z przedstawicielem kraju, w którym rządził Adolf Hitler.

Wniosek został jednak odrzucony. W Poznaniu doszło do tego międzypaństwowego meczu, w którym lepsi (10:6) okazali się rywale. Oczy całego kraju znów były zwrócone na "Szapsia", który zmierzył się z Wernerem Spannagelem. Rywal był dużo bardziej doświadczonym pięściarzem – trzykrotnym mistrzem Niemiec i ćwierćfinalistą igrzysk olimpijskich z 1932 roku. Po dramatycznej walce wygrał jednak Rotholc. 

"Od razu w pierwszej rundzie uzyskuje znaczną przewagę punktową. Początkowo łapie kilka ciosów Niemca, ale potem wykorzystuje luki w gardzie i trafia kilkakrotnie Spannagela w szczękę. Rzuca się w oczy, że ciosy Rotholca nie przemijają bez śladu. Niemiec przyklęka przez chwilę, a potem ogranicza się do defensywy" – tak przebieg pojedynku podsumowano w "Przeglądzie Sportowym". Wygraną oceniono jako jedną z największych niespodzianek meczu.

"Rocky" został emerytem. Najnowszy film bez Stallone'a

Czytaj też

Rocky Balboa w słynnej filmowej walce z Ivanem Drago (fot. PAP/Photoshop)

"Rocky" został emerytem. Najnowszy film bez Stallone'a

Reprezentanci Polski w boksie w 1934. Drugi od lewej trener Stamm, tuż obok niego (w wyższym rzędzie) Szapsel Rotholc (fot. NAC)
Reprezentanci Polski w boksie w 1934. Drugi od lewej trener Stamm, tuż obok niego (w wyższym rzędzie) Szapsel Rotholc (fot. NAC)
Fury kontra Joshua? Wielki blef! Tej walki nikt nie chciał

Czytaj też

Anthony Joshua i Tyson Fury (fot. Getty)

Fury kontra Joshua? Wielki blef! Tej walki nikt nie chciał

Do Berlina wbrew logice?

W maju 1934 roku Rotholc jako jedyny z Polaków wygrał w USA w przegranym 2:14 międzypaństwowym meczu z gospodarzami. Pokonał wówczas młodziutkiego Patsy'ego Urso, który do tej pory pozostawał niezwyciężony na ringach amatorskich. Zwycięzca w nagrodę otrzymał sygnet z brylantem. W relacjach prasowych doceniono ten występ, ale podkreślano też, że Polacy zasłużyli w tym meczu na więcej. Pięściarz stał się ważnym punktem odniesienia dla żydowskich środowisk w Polsce.

"Więcej takich Rotholców, więcej żydowskich, pracowitych, twardych, nieugiętych i konsekwentnych sportowców, więcej rezultatów i zwycięstw żydowskich, a przekonamy nie tylko poznańską publiczność, żydożerczą prasę, chwiejne i niesprawiedliwe czasem władze sportowe, ale pozyskamy nawet wrogów dotychczasowych, odzyskamy honor i cześć nawet u wszystkich wychowanych od kolebki w atawistycznej nienawiści do żydostwa" – podsumował Henryk Leser w maju 1934 roku w "Nowym Dzienniku". 

"Szapsio" niespecjalnie dobrze odnajdywał się w roli lidera i szybko poszedł pod prąd społecznym oczekiwaniom. W 1936 roku niewiele zabrakło, by wystąpił podczas igrzysk... w Berlinie. Jeśli w 1934 roku tak ogromne kontrowersje w środowisku żydowskim wzbudziła walka z przedstawicielem III Rzeszy w Polsce, to co powiedzieć o pomyśle wyjazdu do kraju Hitlera na igrzyska, które kipiały antysemicką i rasistowską propagandą? 

Podejmując decyzję o starcie Rotholc miał mnóstwo do stracenia. Był pięściarzem o uznanej marce – w 1935 roku zajął szóste miejsce w 10. Plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca roku. Został najwyżej sklasyfikowanym bokserem – jedynym w pierwszej dziesiątce. Więcej wskazań kibiców zebrały tylko legendy polskiego sportu – Jadwiga Jędrzejowska, Stanisława Walasiewicz, Stanisław Marusarz i triumfator Roger Verey.

"Rotholc wykazuje jak ma bardzo dużo energii na ringu, lecz w życiu codziennym brak mu wyraźnie zdecydowania. Każda jego odpowiedź jest utrzymana w trybie warunkowym. Chciałbym... Może... Gdyby... (...) Badamy go, czy ze względów rasowo-narodowościowych nie ma nic przeciwko startowi w Berlinie. Rotholc jednak w tej kwestii nie ma żadnych zastrzeżeń" – opisuje "Przegląd Sportowy" w maju 1936 roku

Gospodarza igrzysk wybrano cztery lata wcześniej – jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy. Późniejszy przywódca twierdził na początku, że najważniejsza sportowa impreza czterolecia to "wymysł masonów i Żydów". W 1935 roku uchwalono ustawy norymberskie – w myśl tych postanowień Żydów można było pozbawić obywatelstwa. Nie mogli również pełnić służby w urzędach państwowych. Aryjczykom zakazano również małżeństw "mieszanych".

Mimo to w 1936 roku pojechało do Berlina wielu sportowców, którzy zostali wykorzystani przez nazistowską propagandę. Jesse Owens wywalczył cztery złote medale, czym podobno rozwścieczył Hitlera. Srebro we florecie zdobyła Helen Mayer – Niemka o żydowskich korzeniach, która na olimpijskim podium zdobyła się na gest nazistowskiego pozdrowienia w kierunku wodza, czym wzbudziła ogromne kontrowersje. 

Polski pięściarz również chciał się tam znaleźć. Przeciwko jego wyjazdowi zaprotestował nawet warszawski związek żydowskich zecerów – Rotholc został wyrzucony ze stowarzyszenia i od tej pory musiał zarabiać na życie jako mechanik i szofer. W ostatecznym rozrachunku przegrał wszystko – pojechał do Berlina, ale nie wystartował w olimpijskim ringu z powodu kontuzji. Czyrak ręki – tak brzmiała diagnoza. Kontuzjowany spalił za sobą wszystkie mosty i musiał się odnaleźć w nowej rzeczywistości. 

Fury kontra Joshua? Wielki blef! Tej walki nikt nie chciał

Czytaj też

Anthony Joshua i Tyson Fury (fot. Getty)

Fury kontra Joshua? Wielki blef! Tej walki nikt nie chciał

Za śmierć mistrza IO naziści wymordowali niewinną wioskę

Czytaj też

fot. Wikipedia

Za śmierć mistrza IO naziści wymordowali niewinną wioskę

Walka z Niemcem i walki z Niemcami

W drugiej połowie lat trzydziestych nie zdobył już żadnego medalu mistrzostw Polski. Papa Stamm wciąż mu jednak ufał, a Rotholc w najważniejszych momentach nie zawodził. W biało-czerwonych barwach stoczył 16 pojedynków – wygrał aż 14, jeden zremisował i tylko jeden przegrał. Być może najcenniejsze zwycięstwo odniósł w listopadzie 1938 roku, kiedy jego rywalem znów był reprezentant III Rzeszy...

We wrocławskiej Hali Stulecia pokonał Nikolasa Obermauera. Do walki doszło tuż po Nocy Kryształowej – pogromie w nazistowskich Niemczech zainicjowanym przez władze państwowe, w którym zabito blisko 100 osób. Spalono też 171 synagog, zniszczono ponad 7 tysięcy sklepów oraz zbezczeszczono wszystkie żydowskie cmentarze.

Latem 1939 roku Rotholc stoczył ostatnią walkę w narodowych barwach. Coraz bardziej narzekał na antysemickie uprzedzenia. Miał dość boksu. Karierę zakończył jeszcze przed wybuchem wojny. Miał wtedy 27 lat i otworzył w Warszawie drukarnię. Jego żona Maria pracowała jako krawcowa. Spodziewali się dziecka, ale wkrótce musieli zmierzyć się z niewyobrażalnym. 

"Szapsio" rozpoczął II wojnę światową jako członek 3. batalionu czołgów. 17 września wpadł w ręce nacierających od wschodu Sowietów. Po pobycie w dwóch obozach jenieckich wrócił do Warszawy, gdzie po raz pierwszy zobaczył na własne oczy syna Ryszarda. Jego przedwojenny dom przestał istnieć. Okupanci odebrali mu również miejsce pracy i zmusili do noszenia opaski z gwiazdą Dawida. W nieludzkich realiach pojawiły się nieludzkie dylematy...

W listopadzie 1940 roku zamknięto getto warszawskie. Rotholc został członkiem Żydowskiej Służby Porządkowej – to rodzaj policji, która miała pilnować tam porządku. Na co dzień nazywano tych funkcjonariuszy „odemanami”. Organizacja podlegała pod Judenrat – żydowską radę powołaną przez nazistowskie władze, która miała wdrażać w życie polecenia okupanta. Były pięściarz nie spełniał kilku kryteriów (był za niski i ważył zbyt mało), ale i tak dostał pracę. 

Na początku nowa organizacja była przyjmowana ciepło przez społeczność zamieszkującą getto. Do obowiązków „odemana” należało między innymi nadzorowanie ruchu pieszych i utrzymywanie czystości na ulicach i podwórkach. Rotholc działał od pierwszego dnia. Po wojnie tłumaczył, że dołączył do organizacji myśląc o przyszłości syna. 

Za śmierć mistrza IO naziści wymordowali niewinną wioskę

Czytaj też

fot. Wikipedia

Za śmierć mistrza IO naziści wymordowali niewinną wioskę

Żydowski "odeman" na terenie getta warszawskiego przed wybuchem powstania (fot. domena publiczna)
Żydowski "odeman" na terenie getta warszawskiego przed wybuchem powstania (fot. domena publiczna)
Syn legendy boksu na dopingu?! Brytyjski hit stał się farsą

Czytaj też

(fot. Getty)

Syn legendy boksu na dopingu?! Brytyjski hit stał się farsą

Kto dostarczał ludzi do Treblinki?

Stopniowo przed członkami "policji" pojawiały się coraz trudniejsze wyzwania. W końcu Niemcy zażądali doprowadzenia kilkudziesięciu tysięcy osób, które zamierzali wywieźć do obozów. Rotholc zaczął lawirować jak za najlepszych lat w ringu. Został "grajkiem" – kimś, kto trudnił się szmuglowaniem różnych towarów (głównie jedzenia), co wiązało się z przekupywaniem niemieckich żandarmów i życiem na krawędzi. 

Po wojnie opisał ze szczegółami cały proceder. – Odbywała się swego rodzaju komedia. Samochód nachodził z towarem na wachę (bramę getta - przyp. red.). Wówczas szofer pokazywał żandarmowi kawałek gazety albo też czysty kawałek papieru. Żandarm brał do ręki dany papierek, skrupulatnie go przeglądał niby dokument. Obchodził wóz dookoła, liczył worki, kartofle, wreszcie zwracał dokument – tłumaczył pięściarz w relacji złożonej w Żydowskiej Komisji Historycznej.

Rotholc dodawał, że przeważnie łatwiej było dogadać się z Austriakami niż Niemcami. Sympatię żandarmów zdobywał opisując im swoje bokserskie osiągnięcia i pokazując stare zdjęcia. Potrafił sprawić, że mu współczuli i łatwiej godzili się na ustępstwa. Sytuacja zmieniła się w lipcu 1942 roku, kiedy żydowska służba porządkowa zaczęła być używana do dostarczania rodaków na Umschlagplatz – plac przeładunkowy zlokalizowany przy ul. Stawki, skąd Żydzi mieli odjechać do Treblinki.

Adam Czerniaków – dotychczasowy przewodniczący Judenratu – z bezradności popełnił samobójstwo. Niewyobrażalny proceder trwał jednak i bez niego. Wiadomo, że funkcjonariusze żydowskiej policji musieli dostarczać codziennie po pięć osób na Umschlagplatz, ale nie byli ściśle nadzorowani. Rotholc po wojnie tłumaczył, że przez blisko dwa miesiące nikogo nie zaprowadził na śmierć. Przekonywał, że wielu uratował, ale nie potrafił podać nazwisk. 

Były pięściarz pozostał w getcie, ale zdawał sobie sprawę co się zbliża. Z pomocą zaprzyjaźnionej polskiej rodziny wydostał żonę i syna, który został uśpiony środkami nasennymi. 19 kwietnia 1943 roku wybuchło powstanie w getcie warszawskim. Dwa dni później "Szapsio" był już po drugiej stronie – wypuścił go znajomy żandarm. Syn Ryszard został ukryty w Klarysewie u znajomej, gdzie doczekał końca wojny.  

Żona Maria została rozpoznana przez dawną znajomą z czasów dzieciństwa. Po jej śmierci Rotholc miał myśli samobójcze. W przetrwaniu wojny pomogła mu kenkarta wystawiona na polskie nazwisko oraz szczęście. Pewnego razu był przekonany o zbliżającej się śmierci, bo w esesmanie przeprowadzającym kontrolę rozpoznał... byłego rywala z ringu. Jakimś cudem i tym razem udało mu się przetrwać.

W końcu okupanci wywieźli Rotholca i innych warszawiaków do Essen. Tam były pięściarz zdołał przeżyć alianckie bombardowania, a potem wrócił szukać syna. Po odnalezieniu Rysia oddał go na pewien czas do domu dziecka i próbował odnaleźć się w nowych realiach. Wyjechał do Łodzi i wziął ślub z Franciszką – kobietą, która straciła dzieci w Auschwitz. Znów zaczął pracować jako zecer. Miał wtedy 32 lata – rozważał jeszcze powrót na ring, ale coraz bardziej przemawiała do niego wizja emigracji.

Syn legendy boksu na dopingu?! Brytyjski hit stał się farsą

Czytaj też

(fot. Getty)

Syn legendy boksu na dopingu?! Brytyjski hit stał się farsą

Max Schmeling – mistrz boksu. Adolf Hitler miał z nim problem

Czytaj też

Max Schmeling z wizytą u Adolfa Hitlera (fot. Getty)

Max Schmeling – mistrz boksu. Adolf Hitler miał z nim problem

Walka przed sądem

Od przeszłości nie można było jednak uciec. Tuż po zakończeniu wojny zaczął działać Sąd Społeczny przy Centralnym Komitecie Żydów w Polsce. Rotholc już w 1946 roku sam zgłosił się z prośbą o rehabilitację. Pięściarzowi zależało na czasie – podkreślał, że wielu świadków jego wojennych działań zdążyło już wyemigrować. W listopadzie 1946 roku jego sprawa trafia na wokandę – jest pierwszą, z którą musi się zmierzyć nowy organ.

"Da się wyczuć, że tego dnia rozpoczyna się sąd nad wszystkimi policjantami. To pierwszy proces, emocje wywoływane przez okrucieństwo niektórych odemanów są wciąż silne. Sprawa Rotholca jest ważna nie dlatego, że jako policjant był szczególnie okrutny, ale dlatego, że jest pierwsza. Wyznaczy wzór postępowania w kolejnych przypadkach" – tak opisuje okoliczności sprawy Jakub Szymczak w wydanej w 2022 roku książce "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym". 

Proces trwał kilka dni – powołanych zostało 34 świadków. Zeznania Rotholca budziły emocje, bo długimi fragmentami były po prostu sprzeczne. Z jednej strony przyznawał, że w organizacji panowała duża dyscyplina, ale przekonywał też, że akurat on nie dostarczał pięciu osób dziennie na Umschlagplatz do wywiezienia do Treblinki. Tłumaczył, że podczas codziennych obowiązków nie miał przy sobie nawet policyjnej pałki

Zeznania świadków również nie są jednoznaczne. Niektórzy chcą po prostu podzielić się wojenną traumą. Są też i tacy, którzy widzieli jak Rotholc miał prowadzić na Umschlagplatz grupę 50-60 osób. Jedna z kobiet relacjonuje, że były pięściarz uderzył ją pałką w twarz, gdy trzymała na rękach dziecko. Inna przekonuje, że widziała go w akcji. – Miałam tego cynizmu za dużo. Ja sama widziałam Rotholca podczas akcji – był w ekipie, jaka wyciągała ludzi wyłącznie za duże pieniądze – opowiadała Ruta Kirszenblat.

Nie mam osobistej złości do pana. Pan jest tylko malutkim kółeczkiem w tej maszynie, co się nazywała "policja" i była nieszczęściem getta. Pan jest tylko maleńkim człowiekiem, panu się wydaje, że pan jest sławny, bo pana Bóg obdarzył dobrymi pięściami – dodała kobieta. 

Paradoks procesu Rotholca – i wielu innych, które odbyły się przed Żydowskim Sądem Społecznym – polegał na tym, że żadna z rozpatrywanych spraw nie była czarno-biała. Dla równowagi pojawiły się także zeznania nastoletniej kuzynki, która opowiedziała o tym, jak "wujek Szapsio" wyprowadził ją z getta, ratując życie. Pojawiają się też inne relacje o robotnicach, które miał uratować Rotholc.

Czekając na werdykt zainteresowany był pełen nadziei. W rozmowie z "Wieczorem Warszawy" mówił o planie powrotu na ring. Oskarżenie było jednak poważne. "W imieniu tych, których na śmierć prowadzili, proszę o wyeliminowanie Rotholca ze społeczeństwa żydowskiego" – apelował rzecznik Ludwik Gutmacher. Obrona starała się podkreślić nieludzkie warunki panujące w getcie. Argumentowano również, że nie można sądzić pięściarza za grzechy wszystkich policjantów.

Max Schmeling – mistrz boksu. Adolf Hitler miał z nim problem

Czytaj też

Max Schmeling z wizytą u Adolfa Hitlera (fot. Getty)

Max Schmeling – mistrz boksu. Adolf Hitler miał z nim problem

Płonące ulice warszawskiego getta (fot. domena publiczna)
Płonące ulice warszawskiego getta (fot. domena publiczna)
Legenda o Staszku Kiecalu. Dlaczego musiał umrzeć młodo?

Czytaj też

Stanisław Kiecal, przydomek Michigan Assassin – amerykański pięściarz polskiego pochodzenia (fot. Getty Images)

Legenda o Staszku Kiecalu. Dlaczego musiał umrzeć młodo?

Emigracja i tajemnicze czeki

Sąd ostatecznie uznał Rotholca winnym przynależności do Służby Porządkowej i stwierdził, że bił Żydów i brał udział w akcjach likwidacyjnych. Za jedną z okoliczności łagodzących uznano jednak to, że pięściarz sam zgłosił się do sądu. Wyrok to dwa lata wykluczenia ze społeczności i trzy lata pozbawienia możliwości uczestniczenia w organizacjach społecznych i sportowych. W czerwcu 1948 roku – półtora roku po wyroku – kara została darowana po uwzględnieniu odwołania. 

Rotholc był jednym z zaledwie dwóch policjantów, których Żydowski Sąd Społeczny uznał za winnych. Pozostali podejrzani najczęściej wybrali emigrację lub byli nie do namierzenia. Po procesie "Szapsio" przez pewien czas pracował w Łodzi jako instruktor boksu, ale w 1948 roku uciekł do Belgii, gdzie czekał na niego syn.

Trzy lata później rodzina Rotholców na stałe osiadła w Montrealu. Były pięściarz nie chciał mieć już nic wspólnego z boksem, który nazywał "brudnym biznesem". Został kuśnierzem i do końca życia ciężko pracował. W domu porozumiewano się po polsku, ale nigdy nie wrócił do miejsca, w którym się urodził. Zmarł dożywszy sędziwego wieku w 1996 roku.

Polskę odwiedził za to syn Rotholca. Ryszard – teraz już Richard – w 1991 roku pytał dawnych znajomych ojca o realia pracy w getcie. Niespełna 30 lat później opowiadał o skomplikowanych relacjach z ojcem w książce "Ja łebków nie dawałem". Autorowi Jakubowi Szymczakowi tłumaczył, że w domu Rotholców nie rozmawiano zbyt wiele o wojnie.

Proces? Uważał, że to kompletna bzdura. Zbyt wiele o tym nie mówił. Pamiętam jeden raz, gdy był już starszy i bardzo przeklinał, gdy o tym opowiadał. Został policjantem przede wszystkim po to, żeby móc uprawiać szmugiel i żeby mnie uratować. Oczywiście, zrobił rzeczy, których w normalnych warunkach nigdy by nie zrobił. Ale wtedy trzeba było myśleć szybko. Niemcy nie zastanawiali się ani przez sekundę, gdy zabijali Żydów – opowiadał Richard.

Po jego śmierci otrzymywałem co miesiąc czeki w jego imieniu. Spieniężałem je, ale nie wiedziałem, kto je przysyła. Byłem bardzo zajęty, początkowo nie interesowałem się, o co chodzi. Poszedłem zapytać dopiero po dwóch latach: kto przesyła mi te czeki? To były pieniądze od państwa niemieckiego. Pieniądze dla mojego ojca, zadośćuczynienie za krzywdy, których doznał jako Żyd w latach wojny – dodał syn pięściarza.

Jak po latach ocenić Szapsela Rotholca? Najlepiej chyba tego nie robić. Jego sprawa – podobnie jak wiele innych z tego okresu – jest pełna bólu, łez i niewyobrażalnych decyzji, podejmowanych często w ułamku sekundy. Relacje świadków zdają się potwierdzać, że dawny ulubieniec Papy Stamma wiele osób uratował, ale na pewno były też takie, którym przysporzył cierpień. 

Po latach ringowych batalii, w których nierzadko wygrywał wbrew wszelkiej sportowej logice, Rotholc nie miał szans zostać bohaterem w getcie. Mógł tylko spróbować przeżyć i uratować rodzinę, a w tej kwestii cel uświęcał środki. W tym samym czasie próbował żyć pod przybraną tożsamością także Antoni Czortek – wielki rywal "Szapsia" z warszawskich ringów. Jego rozpoznał w stolicy jeden z Niemców i pięściarz trafił do AuschwitzTam został zmuszony do toczenia walk ku uciesze okupantów. Wielu z jego rywali zginęło, ale on przeżył.

O niejednoznacznym życiorysie Szapsela Rotholca zrobiło się głośniej w 2016 roku, gdy Szczepan Twardoch opublikował powieść "Król". Bohaterem książki – która doczekała się potem serialowej adaptacji – jest Jakub Szapiro, żydowski pięściarz walczący w Warszawie w XX-leciu międzywojennym. Fikcyjna postać zawodnika wagi ciężkiej ma w sobie wiele brawury, którą w tamtym okresie pokazywał w ringu pięściarz nazywany w pewnym momencie nawet "najpotężniejszą muchą w Europie".

KACPER BARTOSIAK

Cytaty z procesu Szapsela Rotholca oraz opowieść jego syna pochodzą z książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" Jakuba Szymczaka (Wyd. Czarne, 2022).

Informacje dot. życiorysu Szapsela Rotholca oraz żydowskiego sportu w XX-leciu międzywojennym czerpałem także z albumu "Bądź silny i odważny. Żydzi - sport - Warszawa" Grażyny Pawlak, Daniela Grinberga i Macieja Sadowskiego (Fundacja im. prof. Mojżesza Schorra, 2013)

Legenda o Staszku Kiecalu. Dlaczego musiał umrzeć młodo?

Czytaj też

Stanisław Kiecal, przydomek Michigan Assassin – amerykański pięściarz polskiego pochodzenia (fot. Getty Images)

Legenda o Staszku Kiecalu. Dlaczego musiał umrzeć młodo?

Polecane
Najnowsze
Poznaliśmy szczegóły hitowego transferu Liverpoolu
nowe
Poznaliśmy szczegóły hitowego transferu Liverpoolu
| Piłka nożna / Anglia 
Florian Wirtz (fot. Getty Images)
Hitowy transfer i... absurd organizacyjny. Polacy przed meczem o wszystko
Reprezentacja Polski U21 (fot. Getty Images)
polecamy
Hitowy transfer i... absurd organizacyjny. Polacy przed meczem o wszystko
Przemysław Chlebicki
Przemysław Chlebicki
Sławomir Peszko szczerze o "Lewym" w reprezentacji
Sławomir Peszko (fot. PAP)
Sławomir Peszko szczerze o "Lewym" w reprezentacji
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Do trzech razy sztuka. Legia już wcześniej chciała Iordanescu
Edward Iordanescu został trenerem Legii Warszawa. Temat przenosin do Polski był już wcześniej!
Do trzech razy sztuka. Legia już wcześniej chciała Iordanescu
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Mamy stanowiska Nawałki i Urbana ws. objęcia kadry. Krótkie i dosadne
Adam Nawałka i Jan Urban (Fot. Getty)
tylko u nas
Mamy stanowiska Nawałki i Urbana ws. objęcia kadry. Krótkie i dosadne
Robert Błoński
Robert Błoński
Dudek: myślałem, że po konflikcie "Lewy" vs. Probierz piłkarze pokażą charakter
Jerzy Dudek w czasach gry w reprezentacji Polski (Fot. Getty)
Dudek: myślałem, że po konflikcie "Lewy" vs. Probierz piłkarze pokażą charakter
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Z kim Polki zagrają na Euro? Sprawdź terminarz!
Z kim zagrają Polki na Euro 2025? Sprawdź terminarz meczów reprezentacji Polski kobiet na Mistrzostwach Europy
Z kim Polki zagrają na Euro? Sprawdź terminarz!
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Do góry