| Boks

Marzył, by zorganizować jeszcze jedną galę. Wspomnienie Piotra Wernera

Piotr Werner (fot. Getty Images)
Piotr Werner (fot. Getty Images)

W sobotę po gali w Zakopanem polskie środowisko bokserskie było w stanie euforii, bo wreszcie po latach posuchy polski pięściarz Mateusz Masternak odniósł wielki sukces sportowy i wywalczył sobie prawo do walki o pas mistrza świata IBF. Kilkadziesiąt godzin później, w niedzielę, pogrążyło się w żałobie, gdy pojawiła się informacja o śmierci Piotra Wernera, byłego międzynarodowego sędziego piłkarskiego i promotora bokserskiego. Jeden z pionierów zawodowego pięściarstwa w Polsce zmarł w wieku 73 lat.

"Szpilka? Trzeba wiedzieć, jak z nim rozmawiać" [WYWIAD]

Czytaj też

Piotr Werner przez wiele lat współpromował Artura Szpilkę (fot. PAP/Tytus Żmijewski)

"Szpilka? Trzeba wiedzieć, jak z nim rozmawiać" [WYWIAD]

Tak naprawdę nie sposób w jednym zdaniu napisać, czym w sporcie zajmował się Werner. Bo to, że był sędzią, a później promotorem boksu, wie każdy. Jednak liczba funkcji, jakie w trakcie swojego życia pełnił przy sporcie jest tak duża, że można byłoby nią obdzielić kilka życiorysów.

Na sport był skazany od dziecka. W Gliwicach, gdzie się urodził prężnie działały dwa kluby bokserskie: Carbo i ŁTS Łabędy, które cieszyły się ogromną popularnością wśród rówieśników Wernera. Większość jego kolegów uczęszczała na treningi, a i sam Werner, mając kilkanaście lat, zakładał rękawice i obijał worki. Jak wspominał po latach, ze względu na to, że miał duży zasięg ramion, niektórzy nawet namawiali go, by został pięściarzem. Ale już wtedy górę wzięła jego dusza indywidualisty i poszedł pod prąd – w kierunku piłki nożnej. "Wychowałem się w dzielnicy, w której na 50 chłopaków jeden grał w piłkę nożną, a 49 uprawiało boks. Tym rodzynkiem, kopiącym piłkę, byłem ja. Takie mordobicie mnie nie interesowało. Lubiłem oglądać boks, ale żeby się lać? To nie było dla mnie" – mówił. Po latach ten boks do niego wrócił.

W latach 70. trenował piłkę, ale szybko odkrył, że o wiele więcej talentu ma do biznesu. Produkował m.in. karnisze i okna, zajmował się też obróbką skrawaniem dla browarów z Czechosłowacji i NRD. Handlował alkoholem na skalę hurtową. Nie ukrywał, że się dorobił, ale ciągnęło go do sportu. Wierzył, że dzięki swoim umiejętnościom organizatorskim, może być sprawnym działaczem sportowym. I miał rację.

Nazywano go "ojcem futsalu w Polsce", bo w latach 80. wraz z Maciejem Chudzikiewiczem i Jerzym Wojewódzkim organizowali pierwsze w kraju turnieje piłki sześcioosobowej. "Początki były cholernie trudne, bo brakowało dosłownie wszystkiego: piłek, koszulek, siatek na bramki itd. W końcu jednak dochodzili kolejni sponsorzy i udało się to wszystko spiąć. W 1994 roku wystartowała Liga Halowej Piłki Nożnej" – opowiadał z dumą.

"Szpilka? Trzeba wiedzieć, jak z nim rozmawiać" [WYWIAD]

Czytaj też

Piotr Werner przez wiele lat współpromował Artura Szpilkę (fot. PAP/Tytus Żmijewski)

"Szpilka? Trzeba wiedzieć, jak z nim rozmawiać" [WYWIAD]

Knurów, 1 marca 1994 roku. Od lewej: Kazimierz Górski, Piotr Werner i Janusz Kupcewicz przed towarzyskim meczem futsalowej reprezentacji Polski z Holandią (4:7) (fot. PAP/Stanisław Jakubowski)
Knurów, 1 marca 1994 roku. Od lewej: Kazimierz Górski, Piotr Werner i Janusz Kupcewicz przed towarzyskim meczem futsalowej reprezentacji Polski z Holandią (4:7) (fot. PAP/Stanisław Jakubowski)
Znany sędzia o korupcji. "Dostawali talony na szynkę"

Czytaj też

Piotr Werner o korupcji w polskiej piłce

Znany sędzia o korupcji. "Dostawali talony na szynkę"

W tamtym czasie był już sędzią piłkarskim, który w hierarchii arbitrów wspinał się szczebel po szczebelku, aż niemal doszedł na sam szczyt. Niemal, bo choć sędziował mecze w których grały takie gwiazdy jak: Frank Rijkaard, Ronald Koeman, Ruud Gullit czy Marco van Basten, nie spełniło się nigdy jego największe marzenie o wyjeździe na mundial. Był blisko, by biegać z gwizdkiem w 1990 roku na MŚ we Włoszech.

W styczniu 1990 roku dzień przed zebraniem FIFA w Pradze otrzymał nawet nieoficjalną informację, że prawdopodobnie zostanie wytypowany. Tak się jednak nie stało, a pretekstem do jego wykluczenia miał być arkusz jaki Werner sam przygotował dla dziennikarzy przed meczem eliminacji MŚ pomiędzy Austrią a NRD (3:0), który odbył się tydzień po upadku Muru Berlińskiego. Chciał, by dziennikarze go zapamiętali, dlatego przygotował dla nich pięknie wyperfumowane arkusze z podstawowymi informacjami na temat sędziów. W rubryce "o sobie" miał wpisane: "hurtowy obrót alkoholem". 


Ówczesny sekretarz generalny FIFA Sepp Blatter stwierdził podobno, że to niedopuszczalne, by sędziowie reklamowali swoje biznesy w trakcie oficjalnych meczów międzypaństwowych. W ten sposób zablokował wyjazd Wernera do Italii. "Po prostu ktoś uprzejmy z Polski wysłał to panu Blatterowi, a ten to wykorzystał i z góry skreślił moją kandydaturę. Wiem, kto to zrobił, ale zachowam to dla siebie. Do dziś, gdy widuję się z tą osobą, to widzę, jak delikatnie odwraca głowę ze wstydu" – opowiadał. Później sędziował m.in. w Japonii, Katarze czy USA, ale to mundial był jego największym marzeniem. "Dla mnie to był koniec świata. Oddałbym te wszystkie "Katary" i "Japonie" za wyjazd do Włoch. Cóż, widocznie Bóg chciał inaczej".

Sędziował w latach 1986-1996, czyli w czasach, gdy panowie z gwizdkiem, delikatnie mówiąc, nie cieszyli się dobrą opinią. Gdy pytałem pana Piotra o korupcję, przyznawał, że próbowano go przekupić, ale zarzekał się, że nigdy nikomu się to nie udało. "Powiem tylko tyle, że w polskiej piłce były dwie osoby, których nigdy nie zaproszono do prokuratury we Wrocławiu. Pierwszym był Ryszard Wójcik, drugim moja skromna osoba. A oskarżonych było ponad pięćset osób! Na ławie oskarżonych zasiadali nie tylko piłkarze, czy sędziowie, ale także obserwatorzy, a ja byłem obserwatorem bodaj do 2007 roku. Niektórzy moi koledzy, zeznający we Wrocławiu, dawali mi znać, że prowadzący śledztwo bardzo chcieli usłyszeć coś ciekawego na temat Wernera i Wójcika. Niestety dla nich, nie mieli nawet podstaw, by zaprosić nas na rozmowę. Nie mówiąc o wezwaniu na przesłuchanie". 

Na pytanie, czy nie kusiło wziąć łatwą kasę, skoro koledzy po fachu nie mieli żadnych zahamować odpowiadał w swoim stylu: "Ja wtedy miałem swoje firmy, byłem samowystarczalny. Niektórzy koledzy przyjeżdżali do ekstraklasy w Maluchu, a wyjeżdżali Mercedesem. Ja przyjeżdżałem Mercedesem i nim wyjeżdżałem".

Znany sędzia o korupcji. "Dostawali talony na szynkę"

Czytaj też

Piotr Werner o korupcji w polskiej piłce

Znany sędzia o korupcji. "Dostawali talony na szynkę"

Katowice, 19 stycznia 1997 roku. Marek Citko z nagrodą dla "piłkarza roku" oraz Piotr Werner ze statuetką dla "sędziego roku"
Katowice, 19 stycznia 1997 roku. Marek Citko z nagrodą dla "piłkarza roku" oraz Piotr Werner ze statuetką dla "sędziego roku"
Nowe metody "Diablo". "Zamknę się w pokoju"

Czytaj też

Krzysztof "Diablo" Włodarczyk ostatnią walkę stoczył w listopadzie 2021 roku (fot. Getty Images)

Nowe metody "Diablo". "Zamknę się w pokoju"

Po zakończeniu kariery sędziego był jeszcze działaczem klubowym oraz obserwatorem PZPN-u, ale piłka mu spowszedniała. Był już po 50-tce, ale szukał nowych bodźców. I wtedy wrócił do niego boks, który porzucił, tak się wtedy wydawało, jako nastolatek. Od jednego ze znajomych, który działał przy raczkującym wówczas w Polsce boksie zawodowym, otrzymał propozycję współpracy. "Piotrze, skoro nie masz teraz co robić, to może zająłbyś się boksem?" – usłyszał. Tak zaczęła się przygoda, która trwała prawie dwie dekady.

W pierwszych latach działalności w boksie popełniał mnóstwo błędów, a z perspektywy czasu zdał sobie sprawę, jak bardzo był wykorzystywany przez różnego rodzaju hochsztaplerów. "Lwy bokserskie widziały we mnie faceta, który ma trochę pieniędzy i chce płacić za boks, zatem wciskali mi tych pięściarzy wręcz spychaczami!". Mawiał, że by gala bokserska się udała, należy wypełnić 1113 podpunktów. "Jak zrobisz 1113 pozycji na liście, to gala się uda i można zarobić parę złotych" – tłumaczył. Nie robił jednak tego dla pieniędzy, bo te zarabiał prowadząc biznesy, o których mowa była wyżej. Boks był jednak jego pasją, gdy o nim opowiadał, dosłownie świeciły mu się oczy.

Szanował pięściarzy, a pięściarze szanowali jego. Oczywiście, w boksie nigdy nie jest tak, że relacja na linii promotor-zawodnik będzie od początku do końca usłana różami, jednak o Wernerze wielu zawodników zawsze wypowiadało się z szacunkiem. Po latach przyznał, że jego największym "pupilkiem" w grupie był Dawid Kostecki. "Pokazał mi, jak powinien wyglądać boks w amerykańskim wydaniu. Opuszczone ręce, prowokacje, robił wokół siebie otoczkę" – wspominał.

Kiedyś nawet "wyciął" Kosteckiemu niezły numer. Na kilka dni przed walką "Cygana" z Dhafirem Smithem w grudniu 2004 roku w Rzeszowie Werner... zgubił pas, który miał być stawką pojedynku. Chodziło o tytuł młodzieżowego mistrza świata WBC wagi półciężkiej, który Kostecki miał bronić z Amerykaninem. Werner jeździł samochodem po Rzeszowie i załatwiał różne interesy przed galą, a po jakimś czasie zorientował się, że trofeum które położył na tylnej kanapie swojego auta... zniknęło. 


W lokalnych mediach przez kilka dni trwał serial: promotor na łamach gazet apelował do złodzieja o oddanie pasa, oferował nawet nagrodę pieniężną, natomiast Kostecki wściekał się, bo marzył, by bronić tytułu przed własną publicznością. A trofeum... nie było! Po kilku dniach "nerwówki" pas odnalazł się w filmowy sposób – ktoś po prostu miał wyrzucić go Wernerowi pod nogi z przejeżdżającego samochodu. Tak przynajmniej opisywał to promotor na łamach lokalnych mediów. Po latach promotor zarzekał się, że nie była to "ustawka" mająca na celu podbicie zainteresowania galą. Kostecki po tej akcji praktycznie nie rozstawał się z pasem.

Mocno przeżył tajemniczą śmierć "Cygana" z 2019 roku. Gdy po kilku latach o tym rozmawialiśmy, wspomnienia związane z Dawidem były w nim wciąż żywe. Wyraźnie się wzruszał, gdy o nim mówił. Nie mógł uwierzyć w jego samobójstwo...

Nowe metody "Diablo". "Zamknę się w pokoju"

Czytaj też

Krzysztof "Diablo" Włodarczyk ostatnią walkę stoczył w listopadzie 2021 roku (fot. Getty Images)

Nowe metody "Diablo". "Zamknę się w pokoju"

Sosnowiec, 22 lutego 2016 r. Piotr Werner z Krzysztofem Włodarczykiem na konferencji prasowej, zapowiadającej walkę "Diablo" z Walerym Brudowem (fot. PAP/Andrzej Grygiel)
Sosnowiec, 22 lutego 2016 r. Piotr Werner z Krzysztofem Włodarczykiem na konferencji prasowej, zapowiadającej walkę "Diablo" z Walerym Brudowem (fot. PAP/Andrzej Grygiel)
Szczere wyznanie Artura Szpilki. "Dostałem nowe życie"

Czytaj też

Artur Szpilka (fot. PAP)

Szczere wyznanie Artura Szpilki. "Dostałem nowe życie"

Innym jego "pupilkiem" był Krzysztof Włodarczyk. Dwa razy płakał jak bóbr po zwycięstwach "Diablo" – w 2011 roku po walce z Dannym Greenem oraz w 2013 roku po pojedynku z Rachimem Czakijewem. Obie walki zakończyły się efektownymi nokautami Polaka w dramatycznych okolicznościach, a Werner doskonale opisywał emocje związane z tymi walkami: 


"Wiem, że wszyscy to widzieli, ale muszę tę akcję opowiedzieć, bo to było coś fantastycznego. To była trzecia runda. Przewagę miał "Diablo", ale naglę patrzę, a on… klęczy. Ok, były jakieś ciosy w półdystansie z jednej i drugiej strony, ale kompletnie nie wiedziałem co się stało. Siedziałem wtedy pod samym ringiem, a Krzysiek… puścił do mnie oczko. Wstał, walczył dalej, minęło parę minut, nagle "Diablo" wyprowadził prawy prosty, lewy podbródkowy i Czakijew zaczął bujać w obłokach. Wieczorem, przy kolacji powiedział do mnie: panie Piotrze, niepotrzebnie się pan denerwował. Wszystko miałem pod kontrolą, po prostu musiałem trochę odpocząć!" – opowiadał.

Na skraju płaczu był także podczas słynnej walki Krzysztofa Głowackiego z Marco Huckiem z 2015 roku w Chicago. Pan Piotr poleciał na galę w towarzystwie wnuczki Julii, która wówczas miała 15 lat. "Kiedy w 6. rundzie Głowacki padł na deski odwróciłem się do niej i powiedziałem załamany: dziecko, dlaczego zawsze nas to dotyka? Uspokajała mnie, mówiła, że to przecież jeszcze nie jest koniec walki. Potem Głowacki dokonał rzeczy niewyobrażalnej i wygrał przez wspaniały nokaut" – opisywał z przejęciem.

Ogromną słabość miał również do Artura Szpilki. "Szpila to niezły typek, ale przeuroczy. Trzeba wiedzieć, jak z nim rozmawiać. Ma wizerunek "bad boya", ale to inteligentny i bystry chłopak. Oczywiście, ma swoje filozofie, ale da się go lubić. Chciałbym, żeby jeszcze namieszał, czy to w boksie, czy w MMA" – opowiadał. Artur zresztą w lipcu br. odwiedził pana Piotra w Gliwicach.

Szczere wyznanie Artura Szpilki. "Dostałem nowe życie"

Czytaj też

Artur Szpilka (fot. PAP)

Szczere wyznanie Artura Szpilki. "Dostałem nowe życie"

Warszawa, 8 września 2014. Piotr Werner z Arturem Szpilką na konferencji prasowej, zapowiadającej walkę "Szpili" z Tomaszem Adamkiem (fot. PAP/Tomasz Gzell)
Warszawa, 8 września 2014. Piotr Werner z Arturem Szpilką na konferencji prasowej, zapowiadającej walkę "Szpili" z Tomaszem Adamkiem (fot. PAP/Tomasz Gzell)

To właśnie gala z udziałem Artura była ostatnią, przy której pracował Piotr Werner. Było to w listopadzie 2018 roku w Gliwicach, a "Szpila" mierzył się z Mariuszem Wachem. Walka odbiła się bardzo głośnym echem i jeszcze długo była komentowana ze względu na kontrowersyjny, zdaniem wielu, werdykt sędziów. Gdy przez kilka dni po gali trwała medialna wrzawa, Piotr Werner po cichu postanowił wycofać się z boksu. Jak przekonywał, miał dosyć pewnych osób i sytuacji związanych z boksem i świadomie podjął decyzję o usunięciu się w cień. Niewiele osób o tym wiedziało, w środowisku huczało od plotek, że Werner musiał zrezygnować ze względu na stan zdrowia. Chciałem to sprawdzić.

Szczerze mówiąc, miałem lekkie obawy, bo nie widzieliśmy się dwa lata i nie wiedziałem czego się spodziewać. Nawet ludzie, którzy przez lata z nim współpracowali, mówili mi o poważnych problemach zdrowotnych i sugerowali, że może jednak warto dać mu spokój. Gdy jednak wybrałem numer telefonu Piotra Wernera w telefonie, po drugiej stronie słuchawki usłyszałem pełnego werwy człowieka, który wyraźnie ucieszył się z faktu, że zadzwonił do niego dziennikarz. Umówiliśmy się na następnego dnia na gliwickim rynku. Efektem spotkania było prawie sześć godzin rozmowy i dwa duże wywiady – jeden o boksiedrugi o piłce. Spotkaliśmy się przed świętami Bożego Narodzenia w grudniu 2020 roku w Gliwicach. 



Po raz pierwszy głośno w mediach powiedział o swojej chorobie: "Wykryto u mnie początki choroby Parkinsona. Na szczęście, to zostało opanowane w pewnym stopniu przez lekarzy z Polski i Niemiec. Nie utrudnia mi to specjalnie życia. Mam to szczęście, że czuwają nade mną wspaniałe kobiety, czyli żona Krystyna i córka Aneta. Pilnują, bym chodził na badania, spożywał medykamenty o odpowiednich godzinach itd. Ja pod tym względem jestem strasznie niepoukładany, ale mam przy sobie Anioły, które o mnie dbają. Nie odczuwam, by choroba doskwierała mi na tyle, bym czegoś jeszcze nie mógł, bądź nie był w stanie zrobić". Gdy opowiadał o rodzinie, oczy świeciły mu się jeszcze bardziej, niż gdy mówił o boksie.

Bydgoszcz, 14 czerwa 2013 r. Andrzej Wasilewski i Piotr Werner podczas ceremonii ważenia przed galą KnockOut Promotions w Bydgoszczy (fot. PAP/Tytus Żmijewski)
Bydgoszcz, 14 czerwa 2013 r. Andrzej Wasilewski i Piotr Werner podczas ceremonii ważenia przed galą KnockOut Promotions w Bydgoszczy (fot. PAP/Tytus Żmijewski)
Nie słyszał gongu, bo był stary? Sędziowie w boksie bez limitu

Czytaj też

Damian Wrzesiński, Leszek Jankowiak (fot. TVP Sport HD)

Nie słyszał gongu, bo był stary? Sędziowie w boksie bez limitu

Przyznał, że jednym z nielicznych ze środowiska bokserskiego, który pomagał mu w tym trudnym czasie, był Andrzej Wasilewski: "Musiałem pojechać za granicę, by dokładnie się przebadać. Andrzej mi bardzo w tym pomógł. Również finansowo. Pomógł mi w momencie, gdy było mi to potrzebne. Byłem mu za to bardzo wdzięczny…".

Marzył, by zorganizować jeszcze jedną galę boksu. "Panie redaktorze, chyba muszę utrzeć jeszcze komuś nosa" – mawiał zawadiacko. Choć skutki wyniszczającej choroby było widać po nim coraz bardziej, wciąż miał w sobie mnóstwo energii i zapału do działania. Snuł wizję powrotu do współpracy z Andrzejem Wasilewskim: "Ciągle wierzę, że jesteśmy w stanie usiąść, dogadać się i dalej pociągnąć ten wózek. Że jeszcze wrócimy do tego duetu… Choć wiem, jak bardzo to będzie trudne…".

Powrotu jednak nie było, ale wyraźnie tęsknił za boksem i całym środowiskiem. "Panie redaktorze, proszę koniecznie dać mi znać jaki będzie odbiór naszego wywiadu" – prosił po spotkaniu. Ciekawiło go, jak ludzie go pamiętają i w jaki sposób będą komentować. Prosił o screeny komentarzy na Twitterze. Po tych publikacjach odezwało się też sporo osób ze świata boksu z prośbą o kontakt do pana Piotra. Wiem, że robiło mu się bardzo miło po każdym z tych telefonów. Przypomniał o sobie wielu ludziom, którzy obawiali się do niego zadzwonić, bo nie wiedzieli w jakiej jest formie.

We wrześniu ubiegłego roku dzwonił i z zapałem mówił o planach organizacji gali na Śląsku powiązanej z górniczym świętem – Barbórką. Wymieniał nazwiska czołowych polskich pięściarzy i już pal licho, że zdarzało mu się pomylić pewne fakty, takie jak nazwisko ostatniego przeciwnika, czy jego narodowość. Energia, z jaką o tym opowiadał, była doprawdy imponująca. Kilka razy pozwoliłem sobie zapytać go wprost, czy zdrowie pozwoli mu na tak mocne zaangażowanie – organizacja gali to przecież mnóstwo nerwów. "Na dziś nie sądzę, by stanowiło to jakąkolwiek przeszkodę" – odpowiadał zawsze pewny siebie.

Człowiek wielu talentów. Bajerant, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Sprawny organizator. Niezłomny optymista, pomimo postępującej choroby. Bardzo rodzinna osoba. I duża postać polskiego sportu, obok której nie można przejść obojętnie. 


Takim go zapamiętam.

Spoczywaj w pokoju, Promotorze.
***

Uroczystość pogrzebowa Piotra Wernera rozpocznie się w dniu 3 listopada 2022 o godz. 13.00 spotkaniem przy bramie cmentarza parafialnego przy ul. Klasztornej w Starych-Łabędach

Nie słyszał gongu, bo był stary? Sędziowie w boksie bez limitu

Czytaj też

Damian Wrzesiński, Leszek Jankowiak (fot. TVP Sport HD)

Nie słyszał gongu, bo był stary? Sędziowie w boksie bez limitu

Zobacz też
W dawnej rzeźni zbudowali Imperium Boksu [REPORTAŻ]
Jakub Krzpiet i pozostali zawodnicy Imperium Boxing Wałbrzych trenują w budynku, w którym kiedyś była... ubojnia zwierząt. Założycielem klubu jest były pięściarz Krzysztof Sadłoń (fot. PAP/TVP Sport HD)
polecamy

W dawnej rzeźni zbudowali Imperium Boksu [REPORTAŻ]

| Boks 
Skrzecz: Polska Liga Boksu to był olbrzymi kombinat [WIDEO]
Paweł Skrzecz (fot. TVP SPORT)

Skrzecz: Polska Liga Boksu to był olbrzymi kombinat [WIDEO]

| Inne 
Gala PZB Suzuki Boxing Night #34 14.03. [ZAPIS]
Gala PZB Suzuki Boxing Night: transmisja na żywo w tv i online (14.03.2025)

Gala PZB Suzuki Boxing Night #34 14.03. [ZAPIS]

| Boks 
Sadłoń: liga zagwarantuje zawodnikom stabilizację [WIDEO]
KRZYSZTOF SADŁOŃ (fot. TVP SPORT)

Sadłoń: liga zagwarantuje zawodnikom stabilizację [WIDEO]

| Boks 
Sajda: chcemy utrzeć nosa każdemu [WIDEO]
PAWEŁ SAJDA (fot. TVP SPORT)

Sajda: chcemy utrzeć nosa każdemu [WIDEO]

| Boks 
Najnowsze
Zagraniczne media o reprezentantach Polski: nie wytrzymują presji
Zagraniczne media o reprezentantach Polski: nie wytrzymują presji
| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn 
Polscy szczypiorniści zremisowali z Portugalią w eliminacjach ME (fot. PAP/Adam Warżawa)
PŚ w Pokljuce: oglądaj bieg masowy mężczyzn
Biathlon, Puchar Świata w Pokljuce: bieg masowy mężczyzn. Transmisja online na żywo w TVP Sport (15.03.2025)
trwa
PŚ w Pokljuce: oglądaj bieg masowy mężczyzn
| Biathlon 
Johaug triumfuje przed własną publicznością
Therese Johaug (fot. Getty)
Johaug triumfuje przed własną publicznością
| Biegi narciarskie 
Biathlon, Puchar Świata w Pokljuce: bieg masowy kobiet [ZAPIS]
Biathlon, Puchar Świata w Pokljuce: bieg masowy kobiet. Transmisja online na żywo w TVP Sport (15.03.2025)
Biathlon, Puchar Świata w Pokljuce: bieg masowy kobiet [ZAPIS]
| Biathlon 
Znamy triumfatora Kryształowej Kuli! To mistrz olimpijski
Marco Odermatt (z lewej), Loic Meillard (w środku) i Thomas Tumler (z prawej) (fot. Getty Images)
Znamy triumfatora Kryształowej Kuli! To mistrz olimpijski
| Inne zimowe / Narciarstwo alpejskie 
Polska wicemistrzyni Europy w formie! Najlepszy rzut od lat
Ewa Różańska (fot. Getty Images)
Polska wicemistrzyni Europy w formie! Najlepszy rzut od lat
| Lekkoatletyka 
Polski z medalem MŚ. "Wierzyłyśmy od początku w ten sukces"
(fot. PAP)
Polski z medalem MŚ. "Wierzyłyśmy od początku w ten sukces"
| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
Do góry