Czy w polskim futbolu znów ustawia się mecze? W ostatnim czasie pojawiło się sporo takich, które wywołały zainteresowanie bukmacherów z całego świata. Nagle gracze zaczynają typować, że w meczu padnie określona liczba bramek. Dochodzi do tego, że mecz III ligi przyciąga zakłady na łączną kwotę 90 tysięcy euro. Na temat tego niepokojącego trendu rozmawiamy z jednym z byłych pracowników dużego europejskiego bukmachera, który rynek zna na wylot.
Nasz rozmówca poprosił o zachowanie anonimowości. Karol (prawdziwe imię do wiadomości redakcji) przez kilka lat pracował u jednego z największych europejskich bukmacherów (nazwa firmy do wiadomości redakcji). Dziś korzysta ze zgromadzonej wówczas wiedzy i znajomości, dzięki którym płynnie porusza się po międzynarodowym rynku bukmacherskim. Dostrzegł jednak niepokojące trendy – jego znajomi, mający wiedzę o ustawianych meczach na całym świecie, regularnie informują go, że coś niepokojącego dzieje się w Polsce. Mecze coraz częściej są wycofywane z oferty bukmacherów, bo wcześniej na stole – zupełnie niespodziewanie – lądują ogromne pieniądze stawiane przez graczy z całego świata. Graczy przekonanych na przykład o tym, że w meczu polskiej III ligi do przerwy padną minimum trzy bramki.
Tak było w ostatnią sobotę (5 listopada), gdy Concordia Elbląg grała z Pilicą Białobrzegi (III liga, grupa I). Przy stanie 0:2 pojawiło się mnóstwo zakładów na to, że jeszcze przed przerwą padnie kolejna bramka. Kursy zaczęły diametralnie spadać, a większość bukmacherów wycofała spotkanie ze swojej oferty. Jeden z największych europejskich bukmacherów jeszcze przed spotkaniem wycofał możliwość obstawiania wyniku do przerwy i wyniku końcowego. A w 26. minucie na osiem minut zawiesił wszelkie zakłady na ten mecz.
Ataki graczy na kurs "over 2,5" na giełdzie zakładów świetnie widać na kolejnej grafice. Zakłady zaczęły się pojawiać około 27. minuty meczu – w ciągu kilku minut postawiono 8 tysięcy euro po kursie niższym niż 1,9. Kurs zaczął więc drastycznie spadać z początkowego 6,0 (trzy bramki w jednej połowie to jednak rzadkość). Oczywiście najmocniej spadł po pierwszym golu.
Na poniższej grafice widać, że w 35 minucie spotkania kurs na "over 2,5" do przerwy wynosi 1,2, gdy u lokalnych bukmacherów -oscylował w granicy 2,5-3.
A jeszcze dalej możemy zauważyć, że na "over 2,5" w 1. połowie postawiono łącznie 12500 euro z 13000 euro z puli na tę linię (łącznie over i under). Gracze do samego końca stawiali ten zakład, nawet po tym jak kursy bardzo spadły (do 1,2-1,6). Wciąż bowiem byli przekonani, że "over 2,5" się wydarzy.
I się wydarzył. Do przerwy było 1:3 dla Pilicy. Sędzia w pierwszej połowie podyktował cztery (!) rzuty karne. A jakie to były karne, można zobaczyć w poniższym skrócie.
Ten mecz to tylko jeden z przykładów. Kolejne pojawią się już w naszej rozmowie.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Przez kilka lat pracowałeś w dużej międzynarodowej firmie bukmacherskiej. Opowiedz o tym.
Karol: – Początkowo byłem tzw. skautem i traktowałem to jako dorabianie do pensji. Jeździłem głównie na niższe ligi.
– Skaut informuje bukmachera o tym, co się dzieje na boisku i na podstawie tych informacji generowane są kursy live.
– Tak. W specjalnej aplikacji zaznaczasz kolejne zdarzenia, co wpływa na wysokość kursów. Chciałem iść dalej, miałem już wtedy trochę znajomości i udało się załapać na stanowisko tradera, czyli osoby przyjmującej zakłady.
– A to nie dzieje się automatycznie? Co robi trader?
– Na każde wydarzenie istnieje limit – generalnie im niższa liga, tym ten limit jest niższy. W niskiej lidze nikt nie postawi więcej niż 100 czy 200 euro jednorazowo. Ale jeśli nagle zaczynają pojawiać się takie zakłady i limit na dane zdarzenie zostaje przekroczony, wtedy do akcji wkracza trader. To on decyduje, czy przyjąć kolejne zakłady i najlepiej równocześnie obniża kurs na dane zdarzenie. Limit się zeruje i należy obserwować, co się dzieje dalej. Jeśli nagle pojawia się mnóstwo zakładów, najczęściej z nowych kont, jeśli ktoś stawia na dane zdarzenie wszystkie pieniądze – wtedy jest czytelny sygnał, że coś się dzieje. W niektórych przypadkach dochodzi po prostu do wyłączenia meczu z zakładu. Za pomocą specjalnego oprogramowania można śledzić, co dzieje się u innych bukmacherów oraz w Azji i na giełdzie zakładów. Jeśli jest podejrzenie, że mecz był ustawiony, zdarzenie na 1,5 roku idzie do zamrażarki, a firma IBIA ma za zadanie stwierdzić, czy wszystko było z nim w porządku.
– A co się dzieje wtedy z zakładami na dany mecz?
– Gracze nie otrzymują ani zwrotu stawki, ani wygranej. Muszą poczekać aż dochodzenie dobiegnie końca. Tak robią wszyscy europejscy bukmacherzy oprócz firmy, w której do niedawna pracowałem. Dlatego też wszyscy zawodowcy grają u azjatyckich bukmacherów, który mają bardzo duże limity i wygrane wypłacają bez żadnych problemów. Generalnie głównym zarobkiem bukmacherów są gracze stawiające tzw. taśmy. Zawodowców jest mało. Oni potrafią zagrać jeden mecz za dużą kwotę, bo mają informacje... Inną sprawą jest giełda zakładów.
– Co to jest?
– Na giełdzie zakładasz się z innymi ludźmi, a obserwując giełdę możesz poznać, czy coś się dzieje. Wyobraźmy sobie, że jest 80. minuta jakiegoś meczu i u wszystkich bukmacherów jest kurs 2-3, że padnie jeszcze jeden gol. I nagle na giełdzie ktoś, po zaniżonym kursie, stawia 2000 euro na to, że gol już nie padnie. Stawia tzw kurs "lay" czyli, że to się nie wydarzy, czyli w tym przypadku - nie wydarzy się "unde". Ta osoba wystawia swoją propozycję zakładu. Powiedzmy "under" po kursie 3, bo przecież "over" w 80. minucie powinien mieć taki kurs. Amatorzy wariują, myślą że jest to okazja lub że ktoś się pomylił i pobierają ten zakład. Gdy bramka wpada, amatorzy przegrywają a zawodowiec wygrywa - tak jest w 95 proc. przypadków.
Programy takie zachowania wykrywają momentalnie. W takich sytuacjach rzadko się zdarza, że ten zakład nie wejdzie, ale są takie przypadki. Ostatnio mieliśmy taki przy okazji meczu GKS Jastrzębie z Olimpią Elbląg.
– Po tym meczu nawiązaliśmy kontakt. W trakcie spotkania pojawiło się bardzo dużo zakładów, że będą przynajmniej trzy gole.
– Tak. Zauważyłem, że temat rozpoczął pewien użytkownika Twittera, więc napisałem bezpośrednio do ciebie. Na mecz pojawiło się bardzo dużo zakładów. Normalnie takie rzeczy nie zdarzają się na trzecim poziomie rozgrywkowym. Taki mecz generuje zazwyczaj zakłady na łączną stawkę kilkudziesięciu, kilkuset euro. A tu nagle – w ciągu 30 minut – pojawiły się zakłady na 90 tysięcy euro! Wszystkie na to samo zdarzenie. Zdarzenie, które – powtórzmy – nie spełniło się.
– Skąd byli gracze obstawiający ten mecz?
– Trudno o dokładne informacje, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że głównie Serbia, Rumunia, Grecja, Rosja... Dziś obracam się głównie w gronie traderów i stakerów. Staker to osoba, która gra dla kogoś, kto ma informacje, ale z pewnego powodu nie może obstawiać na swoje nazwisko. Taki staker zazwyczaj pracuje dla stacjonarnego bukmachera w Serbii czy Bośni i tam obstawia w zamian za część wygranej. Z byłej pracy pozostały mi kontakty, są to osoby pracujące u różnych bukmacherów w Europie. Czasami wymienimy się informacjami, a niektórzy mają takie, że głowa boli. Cuda np. dzieją się w tenisie. Ci ludzie wiedzą, co się wydarzy w drugiej czy trzeciej lidze w Chorwacji lub Szwecji. Albo w Austrii. Tam też dzieją się bardzo dziwne rzeczy.
– Czyli mecze w Czechach, Chorwacji, Austrii są ustawiane?
– Tak. Niedawno bukmacherzy wycofali z oferty szwedzki klub BK Lunds, bo tam co chwilę coś się działo. Czasem kluby dostają rykoszetem, bo mniej zorientowani gracze, ci na końcu łańcucha pokarmowego, usłyszą coś na temat danego klubu i potem ciągle w ślepo obstawiają, choć dany mecz wcale nie musi być ustawiony. Jeden zakład na 7 tysięcy euro nie musi być powodem do zainteresowania. Na Zachodzie Europy to nie są bardzo duże pieniądze. Ale jeśli w ciągu kilku minut pojawia się zakład na 5 tysięcy, potem na 7, a zaraz – powiedzmy – na 12, to tu coś już się może dziać. Ja równolegle obserwuję Azję i giełdę zakładów. Najpierw duża liczba zakładów wpływa na bukmacherów w Azji, potem reaguje giełda, moja była firma i dopiero polscy bukmacherzy.
– Dziś jesteś jednym z graczy?
– Dziś gram po prostu dla zabawy. Współpracuję z kilkoma tzw. typerami... Kiedyś w "Przeglądzie Sportowym" pojawił się wywiad z ojcem polskiego tenisisty. Grzmiał, że tenis jest ustawiany i wystarczy umieć korzystać z właściwych programów, by to dostrzec. Nie mylił się.
– W Polsce też to się dzieje? Pytam w skali globalnej, nie o tenis sam w sobie.
– Mecz z początku października – Błękitni Stargard kontra Unia Janikowo. Już przed spotkaniem pojawiły się informacje, że padną dokładnie cztery bramki i skończyło się 3:1. Być może był to przypadek, ale stawki na ten mecz dochodziły do zawrotnych sum.
Między 55. a 57. minutą meczu u największego azjatyckiego bukmachera nastąpił atak graczy na "over 3,5". Linia zmieniła się z 3,5 na 3,75, a za chwilę na "over 4", co wskazywało na to, że w meczu padną dokładnie cztery bramki. W 58. minucie azjatyccy bukmacherzy wyrzucili mecz z oferty. Brakująca bramka padła w 65. minucie.
U innego bukmachera wystąpił bardzo podobny atak, który rozpoczął się w 56. minucie. Linia została zmieniona z 3,25 na 3,75, choć przecież mecz nieubłaganie zmierzał ku końcowi. Kurs zaczął spadać, a po 64. minucie bukmacher zaczął się bronić i podniósł linię na mniej atrakcyjną dla gracza.
– To ta grupa III ligi o której wiedzą też w PZPN. Pod lupą jest kilkanaście spotkań.
– W poprzednim sezonie prawdziwa korba była na mecze GKS Przodkowo. Tam co chwilę coś się działo. Przed jednym z meczów było wiadomo, że padną minimum cztery bramki. Do przerwy 0:0. Dumny pisałem do kolegów, z którymi pracowałem i mówili mi od pewnego czasu, że coś się w Polsce dzieje: "Widzicie, w Polsce nie ustawia się meczów". Po przerwie padło sześć goli... Wyłączyłem telefon na kilka godzin po tym meczu (śmiech). Swego czasu w każdym meczu Chemika Police też "śmierdziało". Mam tam podejrzenia wobec jednego z ich zawodników, bo wcześniej grał w innych klubach, które często były u nas na tapecie.
– GKS przegrał ten mecz?
– Tak. W tym sezonie bardzo dużo zakładów jest na mecze Unii Tarnów. Zamieszanie było przed meczem z Wieczystą. Przed rozpoczęciem masowo obstawiano, że padnie sześć, siedem goli. Zacząłem to na szybko analizować. OK, Wieczysta ma mocny skład, ale w tym sezonie strasznie się męczą. Czy mimo wszystko mogli wygrać tak wysoko? Jasne, że mogli, ale liczba zakładów była zaskakująca. Dwa tygodnie później Unia grała z rezerwami Korony. Już przed meczem pojawiło się mnóstwo zakładów, że Korona wygra trzema bramkami. Mnóstwo typów na ten kurs w Azji i na giełdzie zakładów. Pierwsza minuta i 1:0 dla rezerw Korony. Patrzę na składy, bo pomyślałem, że może w składzie jest kilku zawodników z pierwszej drużyny, ale tak nie było. Unia wyrównała, a jeszcze przed przerwą wyszła na prowadzenie 2:1. U normalnych, nieazjatyckich bukmacherów typ na wygraną Korony był w tym momencie około 2,5-3. A tu nagle kolejna fala zakładów, że Korona wygra trzema bramkami. Przy stanie 1:2! No i skończyło się wygraną kielczan 5:2...
– Spójrzmy co się działo u azjatyckich bukmacherów. O godzinie 14:12 Unia zdobyła bramkę na 1:1, więc kurs na wygraną Korony wzrósł do 1,24. Następnie kurs został zbity przez graczy w Azji grających z handicapem bramkowym.
– O godzinie 14:46 Unia wychodzi na prowadzenie 2:1, kurs na wygraną Korony wskakuje na chwilę na poziom 1,72, ale zaraz ponownie zostaje zbity przez graczy na 1,47. Minutę później Azja wycofała mecz z oferty.
– Zadziwiające... Jakie stawki zwracają w tego typu meczach uwagę?
– Można coś podejrzewać, gdy pula na giełdzie dochodzi do 10 tysięcy euro. Widać wtedy, że kurs zmienia się na czerwono i szybko leci w dół, jest efekt kuli śnieżnej. Stawiają wtedy osoby, które coś wiedzą, i amatorzy, bo idą za głosem ludu (śmiech).
– Polscy bukmacherzy reagują na czas?
– Starają się reagować dość szybko i zdejmować tego typu mecze. Czytałem wywiad z przedstawicielem jednej z polskich firm, w którym mówił, że mają systemy wykrywające podejrzane zakłady. Ale jestem zdania, że i tak reagują z opóźnieniem. W Polsce na tych meczach można było wygrać sporo pieniędzy. W obstawianiu podejrzanych meczów najczęściej przeszkadzały wspomniane już limity, ale gracze nauczyli się to omijać. Stawiają taśmy – do wybranego meczu dokładają jeszcze kilka, zazwyczaj są to pewniaki z lig europejskich. Potem scenariusz najczęściej jest taki. Mecz, który najbardziej ich interesuje odbywa się jako pierwszy, typ oczywiście był prawdziwy i gracze najczęściej nie czekają na pozostałe spotkania tylko idą do kasy i robią cashout. Oni potrafią postawić 10 tysięcy euro, byleby wygrać dwa tysiące.
– Kiedy w Polsce zaczęły dziać się takie rzeczy?
– Zaraz po pandemii, a wojna na Ukrainie tylko to nasiliła. Warto też prześledzić, jacy piłkarze przyszli do Polski z ligi ukraińskiej… FK Sumy, Agrobiznes Wołoczyska czy FK Połtawa. Te kluby dobrze u bukmacherów znamy.
– Myślisz, że za te masowe zakłady odpowiedzialni są ludzie z Azji czy Europy?
– Obstawiam Rumunię, Rosję i Ukrainę. W 2021 roku była próba ustawienia meczu w Pucharze Niemiec. Klub informował wtedy, że piłkarzom zaoferowano duże pieniądze za to, by padła określona liczba bramek. Potem była ta sytuacja Floty Świnoujście w sparingu. To ciągle ci sami ludzie. To nie jest jeden człowiek. To grupa osób, które wymieniają się kontaktami. W branży dużo zamieszania było też wokół meczów Odry Wodzisław. Ich ostatni, z Polonią Bytom, wzbudził zainteresowanie moich znajomych z zagranicy. Do przerwy jeden gol, a po przerwie pięć. Odra przegrała 1:5. W trakcie pierwszej połowy pisał do mnie znajomy z Albanii. Pytał, czy coś wiem na temat tego meczu. A przy okazji, proszę zobaczyć, co zawodnicy Odry robili w meczu z Lechią Zielona Góra. Skrót jest dostępny na YouTube...
– Tylko piłka budzi takie zainteresowanie grup spekulantów?
– Nie. Znajomy z branży potrafił napisać mi, że w danym meczu siatkówki niższej ligi w Polsce będą tzw. streaki, czyli serie traconych punktów. Skąd to wiedział? Przekonywał, że zna trenera, któremu dawał kilka stówek za ustawienie jednego seta, a reszta meczu była czysta. Trener zarabiał kilkaset złotych, a tymczasem gracze zgarniali po kilka tysięcy euro. Kontakt z tym znajomym już mi się urwał. Jak to bywa w tej branży – niemal nikt nikogo nie zna osobiście, a gdy znika dany numer telefonu, kontakt też przestaje istnieć.
– W piłce nożnej długo był spokój, ale mam informacje, że po wybuchu wojny na Ukrainie pewni ludzie przenieśli się do Polski. Rosja jest poza rynkiem, a Ukrainą sportowo teraz nikt się nie interesuje. Tam obecnie nie dzieje się nic niepokojącego, ale liga ma swój nietypowy rytm, często nie wiadomo nawet, gdzie odbędzie się mecz. Zawodowcy zarabiają na live’ach. Obstawiając przed meczem, można wszystko ubić, a bukmacherzy wycofają zdarzenie. Najgorzej, gdy informacja się rozchodzi, następuje efekt kuli śnieżnej i liczba graczy rośnie lawinowo. Na Facebooku jest mnóstwo grup, w których gracze dzielą się swoją wiedzą.
– Nie wiadomo jednak, kto ma jakieś informacje, a kto mówi o swoich przeczuciach.
– To są amatorzy. Są w Polsce ludzie świetnie znający rynek, ale nie mają dostępu do takich informacji jak ja, więc nazywam ich spekulantami lub typerami. Długo wierzyłem, że polska piłka jest czysta...
– Ale już się nie łudzisz?
– Nie. Dziś to pewnik. W Polsce ustawia się mecze.
– PZPN współpracuje w tej materii z firmą Sportradar. Jak to oceniasz?
– To dobry kierunek, ale dopóki ktoś nie złapie kogoś za rękę, niczego nie da się zrobić. Mogą opierać się na statystykach i kwotach. Polska strona może wystosować pismo do działających międzynarodowo firm bukmacherskich o dodatkowe informacje.
– O nazwiska graczy?
– Nie. A nawet jakby je poznali, to najczęściej dotarliby do słupa. Żaden zawodowiec nie gra na swoim koncie. Za 20-30 euro można kupić gotowe konta założone na inną osobę. Więc dojście do tych ludzi mija się z celem. A inni grają, bo mają informacje z drugiej czy trzeciej ręki albo po prostu widzą, że kurs spada. Jedyna szansa jest taka, że ktoś zagra w Polsce i potem przyjdzie po wygraną. I wtedy zapytasz go: skąd wiedziałeś.
– Musiałby się przyznać, a pewnie mógłby powiedzieć, że po prostu miał przeczucie.
– Poza tym za jednym meczem może kryć się ścieżka 20-30 osób. Jak dotrzeć do czubka?
– Jedyny sposób to działanie służb. David Jablonsky w Czechach wpadł dzięki podsłuchowi w telefonie.
– Była jakiś czas temu afera z Polonią Środa Wielkopolska, która wystawiała juniorów. I były masowe zakłady na ich mecze, ale ta sprawa była wynikiem przede wszystkim chęci wygrania klasyfikacji Pro Junior System. Concordia Elbląg, Odra Wodzisław, Unia Tarnów, Błonianka Błonie, Kluczevia rok temu czy Chemik Police to kluby, które co chwilę przewijają się na grupach specjalizujących się wyszukiwaniem tzw. fixów. Albo w gronie traderów, których znam z byłej pracy.
– Wspomniałeś Polskę, Szwecję, Austrię, Chorwację. Gdzie jeszcze zdarzają się tego typu sytuacje?
– W Czechach niedawno złapali jednego sędziego, ale wcześniej tam było istne El Dorado. Trzecia, czwarta liga czy rozgrywki U19 – niemal każdy mecz był pod lupą. Frydek Mistek, Znojmo, Blansko, rezerwy Slovacko. Od lat wiadomo, że ustawia się tenisa, szczególnie w turniejach niższej rangi. Faworyt meczu wygrywa pierwszy set 6:0, w drugim też prowadzi i nagle schodzi z kortu.
– W najwyższych ligach piłkarskich też coś się dzieje?
– Mam na myśli jedną dużą markę w Polsce i jeden mecz, co do którego jestem przekonany, że nie był do końca czysty. Wynika to z tego, co działo się w Azji i na giełdzie zakładów. Rok 2017, w 90. minucie było 1:1, a sędzia doliczył sześć czy siedem minut. Patrzę na Azję, a tam kursy na gola dla rzeczonego zespołu na poziomie 1,2-1,3. Czyli niemal pewniak. A powinny być dużo wyższe. No i oczywiście gol padł… Potem nastała cisza, po drodze był tylko ten przypadek Floty. A teraz co chwilę coś się dzieje...
– Flota to był sparing.
– Na świecie sparingi ustawiane są na potęgę. Weźmy mecz Dynama Moskwa z Rubinem Kazań. Sędziowie gwizdali karne z kapelusza, bo chodziło o to, by padła odpowiednia liczba bramek. Sparingi w Turcji czy na Cyprze prowadzą lokalni sędziowie, którzy dostają pieniądze za doprowadzenie do odpowiedniego zdarzenia. To wiedza powszechna w świecie bukmacherki. Druga liga na Malcie zaczyna być podejrzana. Za to, co ciekawe, całkowicie cicho jest w Słowacji.
– Polska może być rynkiem, który będzie budził coraz większe zainteresowanie podejrzanych grup?
– Myślę, że tak, bo trwa poszukiwanie nowych miejsc. W Serbii ustawiano na potęgę, nawet mecze w najwyższej lidze. W Słowenii też. Na te mecze czekało się cały tydzień z naładowanym kontami bukmacherskimi. Myślę, że w ciągu roku w Polsce musimy być bardzo czujni. Szczególnie pod koniec sezonu, gdy pojawi się grupa klubów, które nie grają już o nic i łatwo je zmanipulować.
– A kryzys może sprawić, że ludzie będą jeszcze łatwiejsi do korumpowania.
– Szczególnie jeśli będzie można obstawiać mecze poniżej III ligi, a już zdarzają się takie przypadki. Bardzo ciekawa jest sprawa Przodkowa, bo oni oddali licencję Cartusii i teraz wokół ich meczów sporo się dzieje. Warto obserwować tę sytuację.
– Jakie kwoty generalnie wywołują alarm?
– Patrz, to mecz Wisły Kraków z Górnikiem Łęczna (rozmawialiśmy w czwartek, 3 listopada). Łączna pula zakładów na giełdzie wynosi 16 euro… O, albo mecz Lecha z Villarreal – 9 tysięcy euro. A na mecz Jastrzębia z Elblągiem 90 tysięcy euro! Są programy, który wykrywają takie anomalie, ale potem muszę to sam przeanalizować, czy faktycznie jest coś na rzeczy.
– Widzisz, że coś jest nie tak z danym meczem i wskakujesz na tę falę?
– Od momentu, w którym zobaczysz, że coś się dzieje, masz 15-20 sekund, by zagrać. Bo ta informacja już się rozeszła. Pamiętaj, że to grupa anonimowych informatorów, a nie ludzie z imienia i nazwiska. Za czasów "Fryzjera" w Polsce mecze ustawiało się po chłopsku. Mietek, zróbmy tak, potem spotkanie w lesie, walizka pieniędzy itd. Dziś namierzenie czegokolwiek jest znacznie trudniejsze. Nick na Telegramie nie powie ci nic. Do tego zasłony w postaci VPN czy kartami SIM zarejestrowanymi gdzieś na świecie. Kryptowaluty krążą beż śladu. To szara strefa, z którą bardzo trudno walczyć.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (964 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.