Smak finału mistrzostw świata pamięta Michał Listkiewicz. Jego syn Tomasz od lat asystuje Szymonowi Marciniakowi i niebawem przeżyje swój drugi mundial. – Czujemy, że jesteśmy w dobrej dyspozycji mentalnej i fizycznej. Zobaczymy, co przyniesie los – powiedział w długiej rozmowie z TVPSPORT.PL. W niej sporo o MŚ, nowinkach technologicznych i sędziowaniu "od kuchni"...
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – Już od 8 listopada będziecie przebywać w Katarze. Powoli czuć mundialową ekscytację?
Tomasz Listkiewicz, międzynarodowy arbiter, wieloletni asystent Szymona Marciniaka: – Staramy się unikać karuzeli emocji, bo turniej zaczyna się dopiero za dwa tygodnie. Łatwo się przemotywować i zbyt wcześnie wejść w nastrój mundialu. Ciężko potem utrzymać taki stan przez cztery, pięć tygodni. Jest radość, że okres przygotowań się powoli kończy i jedziemy już na miejsce. Czujemy się gotowi do sędziowania największej imprezy piłkarskiej.
– Jak wyglądały wasze przygotowania w ostatnim czasie? Za wami intensywne tygodnie w Europie, w Polsce sędziowaliście nieco mniej i chyba nie bez przyczyny.
– Zdecydowanie. Od czasu, gdy została ogłoszona lista sędziów powołanych na mistrzostwa świata, czyli w okolicach marca, mieliśmy dokładnie rozpisany plan przygotowań pod kątem Kataru. Sędziowie z każdej konfederacji mają nieco inny tryb pracy i nie było narzucone, ile meczów mamy poprowadzić. Była jednak wyraźna sugestia, aby z umiarem gospodarować naszymi zasobami fizycznymi i mentalnymi, stąd mniejsza liczba występów w Ekstraklasie. Mieliśmy sporo spotkań w europejskich pucharach i nie dało się wszystkiego pogodzić, zwłaszcza że październik był okresem najmocniejszych treningów. Nakładało się zmęczenie, a regeneracja jest na tym poziomie bardzo ważna. Powiedziałbym, że nawet najważniejsza. W związku z tym trzeba było coś wybrać. Za chwilę większość sędziów kończy rozgrywki. My musieliśmy przygotować się na szczyt sezonu, a nie na jego koniec, mniejsza liczba spotkań była świadomym wyborem. Zaprocentowało też nasze doświadczenie. Od 2015 roku niemalże w każdym sezonie sędziowaliśmy jakąś wielką imprezę. Praktykę turniejową i sposób przygotowań mamy w miarę opanowany. Pomagają nam trenerzy z FIFY, a także polski instruktor Grzegorz Krzosek, który również jedzie na mistrzostwa i będzie odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne sędziów. To spory sukces Grześka i naszej federacji. Jedyna różnica to fakt, że nigdy nie byliśmy na turnieju w połowie listopada. Nie sądzę jednak, aby był to duży problem.
Jeeeest👌 Szymon Marciniak, Paweł Sokolnicki, Tomasz Listkiewicz, Tomasz Kwiatkowski jadą na Mundial do Kataru!
— Michał Listkiewicz (@MichaListkiewi2) May 19, 2022
Po Jarguzie, Listkiewiczu,Wójciku i Wierzbowskim kolejni Polacy na najważniejszej imprezie sportowej świata. Bardzo Wam gratuluję i życzę finału🙌🙌🙌
– Co znajduje się na waszej muzycznej playliście?
– Głównie muzyka rockowa i gitarowa: AC/DC, Iron Maiden, Motörhead, The Sisters of Mercy. Mamy zawsze jeden kawałek Roxette, bo kiedyś napisano artykuł, którego tytułem było stwierdzenie "Do elity w rytmie Roxette". Dziennikarz zobaczył naszą playlistę i od tego czasu stwierdziliśmy, że jedna piosenka Roxette musi się u nas znaleźć. Można się przy niej wprowadzić w odpowiedni nastrój.
– Wylatujecie do Kataru kilkanaście dni wcześniej. Wiecie już, jak ten czas na miejscu będzie wyglądać?
– Biorąc pod uwagę minione turnieje, w tym Arab Cup, który mieliśmy przyjemność prowadzić rok temu, mniej więcej wiemy, czego się spodziewać. Pierwsze dni polegają na wyrównaniu poziomu zmęczenia. Część sędziów, ze względu na zmianę strefy czasowej potrzebuje więcej czasu na aklimatyzację. Potem czeka nas test fizyczny. Komisja FIFA sprawdzi, czy nikt nie przyjechał z kontuzją albo gorzej przygotowany. To się raczej nie zdarza, ale wszystkie takie rzeczy są weryfikowane. Każdego dnia będziemy mieć treningi z piłkarzami, którzy są tam na miejscu. Oni przygotowują specjalne scenariusze boiskowych sytuacji. Wychodzimy, na boisku treningowym mamy rozstawiony VAR i każda trójka sędziowska zostaje przez 15 minut. W tym czasie piłkarze odgrywają scenki. Wrzutki w pole karne, ktoś kogoś łapie poza grą, uczymy się współpracy i sprawdzamy, czy na przykład pewne rzeczy może wychwycić asystent. To przygotowanie stricte pod sytuacje meczowe. Nad wszystkim czuwają Pierluigi Collina i Massimo Busacca, a także instruktorzy sędziowscy. Oni mają rozpracowanych uczestników mundialu. My jeszcze nie wiemy, komu konkretnie będziemy sędziować, ale na tych treningach piłkarze szykują dla nas zagrywki, które zespoły uczestniczące w mundialu mogą stosować. Wybloki przy wrzutkach w pole karne, sytuacje ze spalonym, zasłanianie bramkarza, szybkie przerzuty i kontry, gdzie arbiter nie może być blisko akcji. To bardzo fajna rzecz. Nie jest łatwo przygotować taki trening, ciężko byłoby nam to zorganizować w Polsce. Tam przez kilkanaście dni będziemy mieć dodatkowe zajęcia. Do tego dochodzi motoryka i wytrzymałość, czyli też podtrzymanie formy. Codziennie posłuchamy wykładów na temat poruszania się, ustawiania, zagrania piłki ręką, poziomu interwencji VAR. Mogą pojawić się dodatkowe wytyczne odnośnie doliczonego czasu gry, bardziej skrupulatnego niż do tej pory.
– No właśnie, Szymon Marciniak niedawno wspominał, że w drugiej połowie możecie doliczać nawet dziesięć minut.
– Tego się spodziewam, bo taki jest teraz trend. Już na Arab Cup proszono nas, aby skrupulatnie pilnować doliczonego czasu. Wynika to z tego, że efektywny czas gry nie jest za wysoki. Są drużyny, które mają tendencję do absurdalnej gry na czas. Historycznie przyjęło się, że za zmianę zawodników doliczamy 30 sekund, pomoc medyczną minutę itp. Teraz zapewne pojawią się wytyczne, że mamy skrupulatnie, z sekundnikiem w ręku mierzyć, czy dany zawodnik leżał na boisku 30 lub powiedzmy 45 sekund. Potem będziemy musieli zsumować wszystkie te przerwy.
Szymon Marciniak znalazł się w gronie 36 sędziów głównych turnieju finałowego mistrzostw świata w Katarze, które zostaną rozegrane od 21 listopada do 18 grudnia. Wśród nominowanych asystentów są Tomasz Listkiewicz i Paweł Sokolnicki, a w gronie sędziów VAR – Tomasz Kwiatkowski.
— PZPN (@pzpn_pl) May 19, 2022
– Często mówi się, że za sukces, nie tylko w zespole sędziowskim, odpowiedzialna jest atmosfera i relacje międzyludzkie. Przed wami miesiąc we własnym gronie. Jak spędzacie czas, co robicie wspólnie poza futbolem?
– W trakcie turnieju nie ma za bardzo miejsca ani czasu na zwiedzanie albo rzeczy niezwiązane z futbolem. Na mundialu będą przecież po cztery mecze dziennie, a wszystkie będziemy oglądać i analizować. Przed południem będziemy mieć trening. Po obiedzie usiądziemy w sali z telebimem i spędzimy czas na analizie spotkań. Musimy być gotowi, że każdej z tych drużyn możemy niebawem sędziować mecz. U nas w zespole jest jak w starym, dobrym małżeństwie. Każdy zna swoje mocne i słabe strony, nie każdy musi się kochać, ale wszyscy szanujemy się i lubimy. Można wspólnie pójść na basen, siłownię. Czasami wspólnie oglądamy filmy. Nie ma ekstrawagancji i wychodzenia na miasto. Wszyscy sędziowie będą zakwaterowani w jednym z hoteli w Ad-Dausze, będzie on zamknięty dla osób postronnych. Zostaniemy nieco odizolowani, ale będziemy mieć pokój gier z bilardem, piłkarzykami, pingpongiem. Do dyspozycji sędziów będą również fizjoterapeuci, będzie można wejść do wanny z lodem na regenerację, a także pobudzić mięśnie. Wbrew pozorom nie nastawiamy się na nadmiar wolnego czasu.
– Kiedy i w jaki sposób skrzyżowała się pana droga z Szymonem Marciniakiem? Pamięta pan wasz wspólny pierwszy mecz?
– To było mniej więcej koło 2009 roku. Szymon zaczynał w Ekstraklasie, ja byłem tam wtedy drugi, czy trzeci sezon. On miał swoich dwóch asystentów: Pawła Sokolnickiego i Krzyśka Nejmana. Szymon jechał wtedy na europejski program CORE dla młodych sędziów, którzy jeszcze nie są międzynarodowymi, jest to trzytygodniowy kurs UEFA, podzielony na dwie tury. Federacja zaczyna uczyć swoich standardów, aby potem kandydaci byli gotowi do prowadzenia europejskich spotkań. Ja i Szymon byliśmy polskimi kandydatami, wypadałoby więc, abyśmy zaczęli razem sędziować w Polsce. Podczas CORE prowadzi się mecze czwartej i piątej ligi francuskiej, stąd ważne było, abyśmy jadąc tam, byli już zgrani. Dla Szymona ten kurs był ogromną trampoliną do kariery w UEFA. Od razu wpadł w oko najważniejszym ludziom w komisji sędziowskiej, zidentyfikowali go jako talent. Pierwszy wspólny mecz mieliśmy chyba w Kielcach, później zaczęliśmy jeździć na pierwsze mecze międzynarodowe i jakoś to zatrybiło, mówiąc kolokwialnie. I tak do dzisiaj się szarpiemy (śmiech).
– Jaki Szymon Marciniak jest prywatnie?
– Trochę inny niż na boisku. Jeżeli jesteśmy w sytuacji zawodowej: treningu, czy podróży na mecz, to jest skupiony na swoim zadaniu. W zespole Szymona wszystko musi być wykonane na najwyższym poziomie. Począwszy od logistyki, a kończąc na przygotowaniu. Kiedy mamy czas wolny, to Szymon jest spokojnym, bezkonfliktowym człowiekiem. Lubi usiąść i poczytać książkę, obejrzeć dobry film, posłuchać muzyki. Jest miłośnikiem kinematografii. Na wyjazdach możemy jedynie włączyć portal streamingowy, ale w Polsce często chodzi do kina. Jest nawet w stanie pójść na seans sam, gdy rodzina na przykład nie chce obejrzeć danego filmu, to go mocno relaksuje. Nasze życie kręci się jednak wokół sportu, w weekendy są mecze, co chwile pojawiają się też kolejne wyjazdy zagraniczne. Dlatego czas wolny poświęca się przeważnie rodzinie… Szymon jest raczej domatorem i najchętniej spędza czas w domu.
– A jak jest u pana?
– Akurat złapał mnie pan, gdy byłem na działce z żoną. Zamknęliśmy sezon. Trzeba było wyłączyć wodę i zgrabić liście, była piękna pogoda, dlatego korzystaliśmy z uroków świeżego powietrza. Przed wyjazdem będzie jeszcze wspólna rodzinna kolacja no i… lecimy.
– W przeszłości finał mistrzostw świata sędziował pana tata Michał. Temat najważniejszego meczu pojawia się często w domu?
– Chętnie i często rozmawiamy o tym, bo to było przecież wielkie wydarzenie. Miałem wtedy 12 lat. Tata był bohaterem i czasami sobie żartuję, że były to czasy prehistoryczne. Wtedy przygotowanie fizyczne było inne i moglibyśmy wymienić wiele różnic. To nie umniejsza rangi sukcesu, tym bardziej że tata doszedł do finału samodzielnie. Nie był w zespole, tak jak ja jestem, gdzie ciągnie nas w górę wynik Szymona. Tata został obsadzony na finał z sędziami z innej części świata, to był jego wielki indywidualny sukces. Tak samo, jak w Korei i Japonii mieliśmy w półfinale Macieja Wierzbowskiego, który dotarł tam bez swojego zespołu i prowadził mecz razem z Pierluigim Colliną. Wcześniej pan Alojzy Jarguz, prawdopodobnie najwybitniejszy polski sędzia w historii. Trochę tych tradycji mamy.
Kontenery się przydały. Katar pomaga ofiarom trzęsienia ziemi
Meksykanie ukarani przez FIFA za mecz z Polską na MŚ
Rywale ukarani. Muszą zapłacić za zachowanie w trakcie meczu z Polakami
Argentyńczyk ujawnia: przy 0:1 Polak poprosił mnie, by więcej nie strzelać
Ale numer! Messi pozował do zdjęć z... podróbką pucharu
Nagroda nie dla Marciniaka! Na mundialu najlepszy był inny sędzia
Szał na punkcie koszulek Argentyny. Chcesz kupić? Poczekasz długo
"Aż spadłem z łóżka..." Francuski sędzia ocenił pracę Marciniaka
Każdy będzie mógł zobaczyć... łóżko Messiego. Gratka dla kibiców!