Przedstawiamy kolejnego członka ekipy TVP Sport na mundial w Katarze. Ekspertem Telewizji Polskiej na czas mistrzostw świata będzie były selekcjoner reprezentacji Polski, Jerzy Brzęczek!
Mistrzostwa świata zbliżają się wielkimi krokami. Faza grupowa turnieju rozpocznie się 20 listopada, a dwa dni później pierwszy mecz na mundialu rozegra reprezentacja Polski.
Wszystkie mecze mistrzostw świata będzie można zobaczyć na antenach TVP, a my ujawniamy właśnie nazwisko kolejnego eksperta. Rolę tę przyjął były selekcjoner reprezentacji Polski, Jerzy Brzęczek. 51-letni szkoleniowiec świetnie zna tajniki tej pracy i jak mało kto będzie potrafił wczuć się w rolę Czesława Michniewicza.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Długo zastanawiał się pan nad naszą propozycją?
Jerzy Brzęczek: – Pierwszy raz propozycja padła, gdy byłem jeszcze trenerem Wisły. Wtedy nie bardzo widziałem możliwość, by to połączyć. Propozycja została ponowiona po moim rozstaniu z klubem i wówczas długo się nie zastanawiałem. Odpowiedzi udzieliłem w zasadzie na drugi dzień. Cieszę się na te mistrzostwa, a mam już pewne doświadczenie w tego typu pracy. Byłem ekspertem w ekipie Polsatu przy okazji mistrzostw Europy 2008, komentowałem też mecze Ekstraklasy na antenie Canal+
– Odnajduje się pan w tej roli? Nie jest czasem łatwo oceniać choćby kolegów po fachu.
– Na pewno nie chcę oceniać, bo niedawno sam byłem selekcjonerem i wiem, z czym jak trudna to praca. Wiem, jaka presja wiążę się z tą rolą, nie tylko w Polsce. Każdy ma swoje wizje i pomysły. Selekcjoner musi się od tego odcinać i wraz ze sztabem podejmować decyzje wedle własnej koncepcji. Nie jest to proste, bo presja jest ogromna, ale to jedyna możliwość.
– Wierzy pan, że wyjdziemy z grupy?
– Oczywiście. Wierzę, że awansujemy, ale musimy też zachować pokorę i zdrowy rozsądek. Ważne jest to, że po raz kolejny meldujemy się na dużej imprezie. Oby w przyszłości było tak samo. Równocześnie mamy w pamięci poprzednie, nieudane dla nas turnieje, szczególnie mistrzostwa świata. Generalnie myślę, że stać nas na wyjście z grupy, ale nie jest to grupa łatwa. Bardzo ważne będzie pierwsze spotkanie, które zawsze ma duży wpływ na to, co się dzieje później. Oby nie przegrać. Życzę selekcjonerowi dobrych wyborów, przyda też się trochę szczęścia. Mamy w drużynie ciekawą mieszankę. Są tu zawodnicy doświadczeni, którzy byli na niejednej dużej imprezie. I tacy, dla których mistrzostwa świata to będzie coś nowego. Dostrzegam ciekawą falę nowych zawodników, którzy wkrótce mogą zacząć przejmować pałeczkę. Zmiana warty jest nieunikniona i wkrótce to oni mogą stanowić trzon naszej reprezentacji.
– Ma pan faworyta do tytułu?
– Intuicja podpowiada mi drużynę z naszej grupy, Argentynę. Ważne, by Leo Messi był zdrowy. Miał ostatnio problemy z Achillesem, ale wierzę, że na mistrzostwa będzie gotowy w stu procentach. Argentyna czeka na mistrzostwo świata bardzo długo. Z drugiej strony, od przyjścia nowego selekcjonera są bardzo skuteczni. Grają bardzo dobrze i mogą pochwalić się długą serią meczów bez porażki. Jeśli wszyscy będą zdrowi, Argentyna będzie w gronie poważnych kandydatów do tytułu.
– Porozmawiajmy chwilę o Wiśle. Prezes Władysław Nowak zdradził, że to pan zrezygnował ze stanowiska. Uznał pan, że nie jest już w stanie pomóc temu zespołowi?
– Nie. Ale sytuacja była trudna. Nastawienie kibiców… Do tego wszystko, co działo się wewnętrznie w klubie… Byłe przekonany, że mamy drużynę, która będzie walczyć o awans. Dobrze wystartowaliśmy, ale potem zaczęły się dziać negatywne rzeczy. W Głogowie czerwoną kartkę dostał Luis Fernandez, potem rywale mają dwa rzuty karne, choć drugi w mojej opinii niesłuszny, a w efekcie przegrywamy. Ten mecz zapoczątkował kryzys, spotęgowany przez kontuzje czołowych zawodników. Mieliśmy serię meczów, które rozpoczynaliśmy od zdobycia bramki, ale ostatecznie nie potrafiliśmy ich wygrać. Przychodząc do Wisły zaproponowałem, by do sztabu dołączył Radosław Sobolewski, by w razie mojego odejścia był naturalnym następcą. To legenda tego klubu, osoba niesamowicie ambitna, z wielkim doświadczeniem. Trzymam kciuki, żeby ta drużyna miała więcej szczęścia, bo w ostatnich kilkunastu miesiącach szczęście nie zawsze stało po stronie Wisły.
– Nie obawia się pan o kolejną posadę w roli trenera? Spadek z Wisłą, a potem kiepska – mimo wszystko – runda jesienna w pierwszej lidze.
– Nie. Tak jest w życiu trenerów – raz dobrze, raz źle. Przychodziłem do Wisły w niełatwej sytuacji. A patrząc na to, co się działo w tym klubie w ostatnich latach, najbardziej potrzebny jest spokój. Wewnątrz klubu i na zewnątrz. Ciągle jest dużo złych emocji, a to skutkuje brakiem kontynuacji. Tak ważnej w klubie piłkarskim.
– Czyli zimą praca w roli eksperta, a po Nowym Roku powrót na ławkę trenerską?
– Zobaczymy. Ostatnie parę lat było bardzo intensywne. Więc być może teraz czas na odreagowanie psychiczne.