| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Stal Mielec w tym sezonie PKO Ekstraklasy spisuje się zdecydowanie powyżej oczekiwań. Drużyna z Podkarpacia może zakończyć rok nawet na trzeciej pozycji w tabeli. – Czasami żartujemy z tych europejskich pucharów, ale skoro jesteśmy tak blisko podium, to przecież wszystko jest możliwe – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL kapitan zespołu Maciej Domański.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jak wytłumaczyć to, jak prezentuje się Stal w tym sezonie? Na początku można było mówić o przypadku. Teraz widać jednak, że wasza świetna gra nie jest splotem szczęśliwych okoliczności.
Maciej Domański: – Nie ma w tym żadnego przypadku. Od początku prezentowaliśmy wysoki poziom. Mało kto spodziewam się, że będziemy grali tak do końca rundy, bo nawet po pierwszych wygranych dalej skazywano nas na pożarcie. Teraz czeka nas finał, mecz z Wartą Poznań. Nie ciąży na nas presja, ale świetnie byłoby wygrać. Jeśli wyniki ułożą się korzystnie, możemy skończyć rok na trzecim miejscu w tabeli, co byłoby niesamowitym osiągnięciem.
– Myślisz, że przeciwnicy na początku was lekceważyli?
– Trudno to stwierdzić. Już na początku pokonaliśmy przecież mistrza Polski, Lecha Poznań. Nie wydaje mi się, by piłkarze Kolejorza nas zlekceważyli. Jeśli nawet tak było, to już po paru minutach meczu widzieli, że trzeba podchodzić do nas poważnie.
– Który mecz wskazałbyś jako kluczowy?
– Wydaje mi się, że najważniejszy był ten z Lechem. Sztab szkoleniowy "lepił" drużynę tuż przed początkiem ligi. Tak naprawdę sami nie wiedzieliśmy, na co nas stać. Mecz z Lechem pokazał, że stać nas na grę z najlepszymi. Drugim ważnym momentem była wygrana z Miedzią Legnica. Podchodziliśmy do niego po dwóch wysokich porażkach z Jagiellonią Białystok i Widzewem Łódź. Pokazaliśmy, że potrafiliśmy się podnieść i zareagować.
– Co wskazałbyś za największy atut Stali po ostatnich miesiącach?
– Kolektyw. Jesteśmy bardzo dobrze zgrani, mimo że w takim składzie funkcjonujemy raptem parę miesięcy. Szybko złapaliśmy wspólny język, dobrze rozumiemy się nie tylko na boisku. Nikt nie miał problemu z zaadoptowaniem się do stylu gry Adama Majewskiego, co mecz mamy też konkretny plan na danego rywala.
– Jak scharakteryzowałbyś Adama Majewskiego?
– Siła spokoju. To spokojny człowiek, który daje nam dużo pewności siebie. Widać to także po naszym zachowaniu na boisku, jesteśmy poukładanym zespołem. Pomaga również to, że trener jest tutaj już dłuższy czas. Wcześniej zmian szkoleniowców w Mielcu było za dużo. Trener Majewski pokazał, że radzi sobie w trudnych sytuacjach i potrafi szybko zbudować zespół. Podobnie było przecież także jesienią ubiegłego roku. Jeśli chodzi o grę, trener wymaga od nas odwagi. Chce byśmy grali od tyłu, budowali akcje i unikali dalekich wybić piłki. To coś nowego, trener Majewski nie chce iść na łatwiznę.
– Problemem Stali są przede wszystkim zmiany personalne. Nie obawiasz się, że po tak udanej rundzie część twoich kolegów otrzyma ciekawe propozycje i odejdzie?
– Wcześniej dochodziło do rewolucji ze względu na sytuację finansową klubu. Z tego co wiem, teraz to wszystko wygląda już lepiej i nie ma takiej potrzeby. Mam nadzieję, że zimę spędzimy w bardzo zbliżonym składzie do obecnego. Jeśli dobrze przepracujemy ten okres, wiosną można powalczyć o bardzo dobry wynik na koniec.
– W kontekście Stali wiele mówi się o Saidzie Hamuliciu. Jak oceniasz waszego nowego napastnika?
– Widać, że ma bardzo duży potencjał. To młody chłopak, który może osiągać coraz wyższy poziom, jeśli będzie ciężko pracował. Wierzę w to, że także w jego przypadku nie stanie się nic nieoczekiwanego i zostanie z nami na wiosnę.
– Ten sezon byłby jeszcze lepszy, gdyby nie odpadnięcie z Pucharu Polski. Żal porażki z Piastem Gliwice?
– Odpadliśmy w niefortunny sposób. Tuż przed dogrywką straciliśmy zawodnika i graliśmy w "dziesiątkę". Szkoda, że nie przeciągnęliśmy dogrywki do karnych, w których mogło wydarzyć się wszystko. Fajnie byłoby przejść dalej, ale nie ma sensu rozpaczać. Mamy przed sobą ligę, w której jest wiele dobrego do zrobienia.
– Gdy patrzy się na wasze wyniki, to wyraźnie widać, że jeśli przegrywacie, to często wysoko. Z czego to się bierze?
– Przyczyna jest prosta. Gdy tracimy bramkę, to idziemy do przodu, by odrobić straty. Czasami to się nie udaje i rywal wykorzystuje nasze nastawienie. Niektóre wyniki nie odzwierciedlają jednak przebiegu gry. Mam na myśli chociażby spotkanie z Widzewem Łódź, w którym prowadziliśmy grę, mieliśmy sytuacje, a przegraliśmy aż 0:3. Gdy ktoś spojrzy na rezultat, to pomyśli, że przegraliśmy gładko i zasłużenie. Jeśli jednak obejrzy mecz, zmieni zdanie. Podobnie było w zremisowanym 1:1 spotkaniu z Wisłą Płock. To my byliśmy lepsi, rywale praktycznie nie mieli sytuacji. Straciliśmy jednak gola w samej końcówce i pozwoliliśmy przeciwnikom wywieźć punkt.
– Widziałeś, jak pewność siebie zawodników rośnie z każdym spotkaniem?
– Tak, bo część nowych zawodników, która do nas dołączyła, była dość nieoczywista. Jak już wspomniałem, nie do końca wiedzieliśmy na co nas stać. Zwycięstwa uskrzydliły całą drużynę.
– Ten sezon może być szansą na to, by odpiąć od Stali łatkę zespołu, który zawsze walczy o utrzymanie?
– Teraz w szatni śmiejemy się z tych typowań. Udowadniamy swoją wartość. Być może będzie to ważny krok w kierunku zmiany postrzegania klubu. Fajnie byłoby dobrze zakończyć sezon i podtrzymać ten rozwój w następnych rozgrywkach.
– W sierpniu mówiłeś mi, że bardzo dobrym wynikiem byłoby zajęcie ósmego miejsca. Teraz to się zmieniło?
– Okoliczności są inne. Nie chcę jednak żadnych górnolotnych deklaracji, bo tabela jest płaska, a różnice punktowe minimalne. Można przegrać dwa mecze i spaść o kilka miejsc. Z drugiej strony, seria zwycięstw powoli na odskoczenie od reszty. Teraz najważniejsza jest najbliższa kolejka – zwycięstwem nad Wartą chcemy ładnie spuentować kończący się rok.
– Jesteście w gronie zespołów, które znajdują się w okolicy miejsc dających prawo gry w europejskich pucharach. Taki scenariusz w ogóle bierzesz pod uwagę?
– Czasami z chłopakami żartujemy z tych europejskich pucharów. Skoro jednak jesteśmy tak blisko podium, to przecież wszystko jest możliwe. Będzie to bardzo trudne, ale dla mnie to byłoby spełnienie marzeń. Jestem wychowankiem Stali, wiem jaką historię ma ten klub. Nawiązanie do jego lat świetności byłoby czymś niesamowitym. Do tego jednak bardzo daleka droga.
– Stal to największa sensacja tego sezonu?
– Myślę, że zasłużyliśmy na to miano razem z Widzewem, który znakomicie radzi sobie jako beniaminek. Co do nas, to przed sezonem uważano, że będziemy chłopcami do bicia, dostarczycielami punktów, a my zaskoczyliśmy wszystkich. Teraz mamy powody do dużej satysfakcji. Oby tak było dalej.