Premier League: Manchester City – Brentford 1:2. Dwa gole Ivana Toneya pogrążyły The Citizens

Z kolei Pszczoły w tych samych rozgrywkach poniosły kompromitującą porażkę po rzutach karnych (5:6) z zespołem Gillingham, grającym na co dzień w League Two, czyli czwartej klasie piłkarskiej w Anglii. W lidze również nie było najlepiej, bo podopieczni Thomasa Franka ostatni mecz wygrali z Brighton 2:0, 14 października. Jednakże ostatnie słabe wyniki nie przekładały się na najgorszą pozycje w tabeli, bo Brentford piastował 11. lokatę z 18 punktami.

Goście bardzo odważnie podeszli do starcia z gigantem. Już w trzeciej minucie ciekawą akcję wypracował sobie Ivan Toney, który zagroził bramce Edersona. Pszczoły cały czas próbowłyi swoich szans i dzielnie atakowali. Manchester City nie mógł sobie poukładać gry w drugiej linii. Kolejne poważne ostrzeżenie dla wicelidera tabeli w szóstej minucie znów wysłał Toney. Brazylijski golkiper źle wybił, ale zrehabilitował się i uratował Obywateli. W dziewiątej minucie Kevin De Bruyne bardzo dobrze dośrodkował do Erlinga Haalanda, ale ten nie zmieścił piłki w bramce. Norweg chwilę później znów miał szansę, ale obrońcy Brentford wybili piłkę na aut. Wydawało się, że The Citizens nabrali wiatru w żagle, bo co raz odważniej poczynali sobie w polu bramkowym rywali. Jednakże to Pszczoły w 16. minucie wyszły na prowadzenie za sprawą bramki aktywnego tego dnia Toneya, dla którego było to już dziewiąte trafienie. Wszystko zaczęło się od rzutu wolnego wykonanego przez David Raya. Długie podanie główką przedłużył Ben Mee, który asystował swojemu napastnikowi. W 19. minucie szansę miał Manchester. Znów dośrodkowywał De Bruyne, ale żaden z napastników nie zdołał dobrać się do piłki.

City dalej próbowało, tym razem o strzał z dystansu pokusił się Rodri, jednak piłka poleciała wysoko nad poprzeczką. W 27. minucie miejscowi kibice liczyli na rzut karny, który nawet rozpatrywał VAR, ale skończyło się tylko na rzucie wolnym. W polu bramkowym Brentfordu zrobiło się bardzo tłoczno, a piłkarze w niebieskich koszulkach ewidentnie szukali "jedenastki". Ta jednak pomimo kolejnej analizy VAR-u nie została podyktowana. Gospodarze za wszelką cenę chcieli doprowadzić do remisu, ale na to nie pozwalała żelazna obrona drużyny Thomasa Franka. W 37. minucie ukarany żółtą kartką został Haaland, który sfaulował Zankę. Obywatel nie ustawali w swoich akcjach, a ich aktywna gra w końcu przyniosła efekt. W drugiej minucie doliczonego czasu rzut rożny wykonywał De Bruyne, piłka opadła w okolicach jedenastego metra, a Phil Foden z półwoleja zmieścił piłę idealnie pod poprzeczką. Tym samym podopieczni Pepa Guardioli dopięli swego i jeszcze przed przerwą doprowadzili do remisu. W statystykach zdecydowanie lepiej prezentowali się piłkarze z Etihad Stadium, którzy mieli aż 15 szans na gola na przy sześciu drużyny przeciwnej. Także posiadanie piłki było zdecydowanie po ich stronie, bo wynosiło 74%.

W drugiej połowie nadal dominowała Manchester. W 66. minucie ładną akcję wypracował Iikay Gundogan, który podał do Haalanda, a ten oddał mu piłkę, ale Niemiec zupełnie spudłował. W 77. minucie indywidualna akcją popisał się Joao Cancelo, który spróbował strzelić z dystansu, ale Ray sparował piłkę na aut. Po rzucie różnym piłkarzy trafiła pod nogi Gundogana, ale ten znów spudłował. Cały czas pachniało bramką dla Obywateli, ale zespół z Londynu bardzo dzielnie się bronił. Sędzia doliczył aż dziesięć minut w związku z kontuzją Aymerica Laporty. W dodatkowym czasie gry Brentford niespodziewanie zaczął napierać. Toney pewnie ruszył w polu karnym na bramkę Edersona. Ten jednak uratował skórę kolegom z drużyny i wybił futbolówkę. W 97. minucie The Citizens mieli rzut rożny, po którym piłkę szybko przejął Yoane Wissa i ruszył z kontratakiem. Reprezentant Demokratycznej Republiki Konga podał do Josha Dasilvy, a ten precyzyjnym podaniem obsłużył Toneya. Anglikowi nic innego nie pozostało jak wpakować piłkę do siatki i sensacja stała się faktem. Napastnik mógł skompletować hat-tricka, ale przytomnie zachował się De Bruyne, który ofiarnie wybił piłkę poza boisko. Sędzia główny chwilę później zakończył spotkanie.

Brentford dokonał niemal niemożliwego i pierwszy raz w historii pokonał Manchester City. Co więcej, zrobił to na ich terenie. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce 10 kwietnia w ramach półfinału FA Cup, kiedy to Liverpool wygrał na Etihad Stadium 3:2. The Citizens nie wykorzystali okazji i na pewno nie przeskoczą w tabeli pierwszego Arsenalu. Przerwę zimową spędzą na drugiej pozycji. Z kolei sensacyjne zwycięstwo Brentfordu nie przełoży się na awans w tabeli. Pszczoły nadal będą jedenaste, bo dziesiąty Fulham również ma 20 punktów, ale jeden mecz mniej. Rozgrywki ligowe w Anglii powrócą dopiero 26 stycznia. Sobotni zwycięzcy podejmą u siebie Tottenham, a Obywatele dwa dni później pojadą do Leeds Mateusza Klicha.