| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Wisła Płock zakończyła rundę jesienną na piątym miejscu w PKO Ekstraklasie. Nafciarze wiosną powalczą o europejskie puchary, mogą nawet włączyć się do gry o wicemistrzostwo Polski. – Nie było żadnej sytuacji, w której zaczęlibyśmy panikować czy wątpić w to, co robimy – tak miniony okres w rozmowie z TVPSPORT.PL podsumował Pavol Stano, trener płockiego zespołu.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – 28 punktów po rundzie jesiennej to dla pana satysfakcjonujący wynik?
Pavol Stano: – Mieliśmy bardzo dobry początek i uważam, że w końcowym rozrachunku powinniśmy zdobyć trzy-cztery punkty więcej. Cieszy to, że niewiele było w naszym wykonaniu słabych spotkań. Udało się wypracować określony styl i jesteśmy na dobrej drodze ku temu, by jeszcze go poprawić. Praca, którą wykonaliśmy, jest zauważalna.
– Brak punktów w którym meczu boli pana najbardziej?
– Szkoda punktów w przegranym meczu z Widzewem (1:2). Rozegraliśmy dobrą pierwszą połowę, zmarnowaliśmy sporo sytuacji. Wskazałbym też na remis z Górnikiem Zabrze (1:1) u siebie czy wyjazdową porażkę z Zagłębiem Lubin (1:2). W tych meczach powinniśmy zrobić więcej.
– Ten zespół już gra tak, jakby pan tego oczekiwał?
– Ten proces cały czas trwa. Jeśli chodzi o grę, trzeba pamiętać, że musieliśmy radzić sobie z kilkoma istotnymi kłopotami. Latem straciliśmy Damiana Michalskiego, który prezentował się dobrze, ale odszedł do Greuther Furth. Później z gry wypadł Rafał Wolski, co też miało wpływ na drużynę. Doliczyć trzeba również dyskwalifikację Steve'a Kapuadiego, chociaż uważam, że kara trzech spotkań była zbyt surowa. Te wszystkie sytuacje odbijały się na grze zespołu. Ci, którzy wchodzili, z czasem dawali radę, ale wiadomo, jak dużą jakość wnosi chociażby Wolski, gdy jest w formie. Takich graczy trudno zastąpić.
– Krzysztof Kamiński ostatnio powiedział mi, że być może rywale nauczyli się grać przeciwko wam. A jakie jest pana zdanie?
– Na pewno widać już, że przygotowują się specjalnie pod mecz z nami. Wciąż wiele zależy jednak od nas i tego, czy w danym spotkaniu prezentujemy się na miarę własnych możliwości.
– W końcówce rundy przegraliście aż 1:7 z Rakowem Częstochwa. Co przesądziło o tak wysokiej porażce?
– Raków ma świetny czas, ale nie jechaliśmy do Częstochowy na pożarcie. Wiedzieliśmy, że możemy zrobić coś dobrego. Niestety, mecz ułożył się znakomicie dla przeciwników, a fatalnie dla nas. Po siedmiu minutach przegrywaliśmy 0:2. Przed przerwą padły kolejne dwa szybkie i mocne ciosy, po których trudno było się już podnieść. Może to zabrzmi dziwnie po takim wyniku, ale nie uważam, by różnica między nami była aż tak duża. Po dwóch dniach wyrzuciłem to spotkanie z głowy i mam nadzieję, tak samo postąpili moi piłkarze. Cieszy, że zareagowaliśmy pozytywnie i w ostatniej kolejce pokonaliśmy Cracovię.
– Na przełomie sierpnia i września zaczęła się wasza seria czterech meczów bez wygranej. To był najtrudniejszy moment tej rundy?
– Nie było żadnej sytuacji, w której zaczęlibyśmy panikować czy wątpić w to, co robimy. Nawet gdy przegrywaliśmy, wierzyliśmy w nasz pomysł, nic nie działo się na "wariackich papierach". Trzeba też zwrócić uwagę na fakt, że do spotkania z Cracovią rozegraliśmy aż dziewięć spotkań na wyjeździe, a siedem w domu. To dość ważne, bo jesteśmy drużyną, która lubi grać u siebie. Wiadomo zresztą, że granie przed własną publicznością jest sporym atutem.
– Zimą można oczekiwać wzmocnień?
– Wszystko zależy od możliwości finansowych. Liczymy na przedłużenie kontraktów z niektórymi zawodnikami. Co do transferów, to chcielibyśmy zwiększyć konkurencję na niektórych pozycjach. Przydałby się jeden prawonożny stoper, a także skrzydłowy. Zobaczymy też, jak będzie wyglądał stan zdrowia Marko Kolara, bo wiemy, że w starciu z Cracovią doszło do złamania ręki. Gdyby ten uraz wyeliminował go z gry na dłużej, być może trzeba byłoby się rozejrzeć także za napastnikiem. Na ten moment przydałby się jeden lub dwa transfery o dobrej jakości.
– W Wiśle pracuje pan od początku marca tego roku. Z czego jest pan najbardziej zadowolony?
– Ta drużyna zmieniła się diametralnie. Gramy na innej intensywności, więcej biegamy, utrzymujemy się przy piłce, gramy wysokim pressingiem. Oczywiście, każdy może ocenić te zmiany inaczej. Wiem jednak, że efekty pracy są widoczne.
– Straciliście jednak aż 24 gole. Spośród czołowych zespołów gorzej prezentuje się pod tym względem tylko Pogoń Szczecin. Z czego biorą się te tracone bramki?
– Na ten obraz mocno wpływa spotkanie z Rakowem. Mnóstwo goli tracimy w dość kuriozalnych sytuacjach, często jest to przypadek. Mam na myśli rykoszety czy "centrostrzały", bo po nich straciliśmy aż dwa gole i ważne punkty. Jest w tym trochę pecha, ale wciąż trzeba pracować nad tym, by ryzyko takich sytuacji minimalizować. Na to na pewno położymy nacisk w najbliższym czasie.
– Raków ma dziewięć punktów przewagi nad drugą Legią Warszawa. Uważa pan, że ktoś może jeszcze zagrozić częstochowianom?
– Wdaje mi się, że nie. Wszystko wskazuje na to, że Raków sięgnie po tytuł. Nawet jeśli przytrafi mu się zadyszka, to raczej nie roztrwoni takiej przewagi. Poza tym, nie zanosi się na to, by nagle dopadł ich kryzys, bo prezentują się bardzo dobrze.
– Co zaskoczyło pana najbardziej w tym sezonie?
– Miedź Legnica czy Lechia Gdańsk na początku nie grały tak, by wskazywać je na drużyny, które będą walczyć o utrzymanie. Stało się jednak inaczej. Trudno określić, z czego to się wzięło, zwłaszcza w przypadku zespołu z Gdańska. To na pewno spore zaskoczenie.
– Przed rundą rewanżową tracicie tylko cztery punkty do drugiej Legii. Powalczycie o wicemistrzostwo?
– Trudno zadeklarować cokolwiek takiego. Sądzę, że drugie miejsce jeszcze nie jest w naszym zasięgu, chociaż wiosną powalczymy oczywiście o jak najlepszy rezultat. Sporo zależy także od działań pozostałych drużyn i tego, jak bardzo wzmocnią się zimą. My musimy skupić się na sobie i na tym, by dalej podnosić jakość zespołu.
– Europejskie puchary są jednak w waszym zasięgu.
– Jeśli nasza gra da odpowiednią liczbę punktów, to awansujemy do pucharów. Nie chciałbym jednak, by stało się to w jakiś przypadkowy sposób. Na tę chwilę mogę zadeklarować tylko, że spróbujemy wycisnąć z tego sezonu jak najwięcej i w przyszłym roku w każdym spotkaniu będziemy walczyć o trzy punkty.