Jeszcze siedem miesięcy temu Fiodor Czerkaszyn (21-0, 13 KO) uchodził za ciekawego pięściarza, który jednak nie był szerzej rozpoznawalny poza Polską i Ukrainą. Dziś po dwóch pojedynkach w Stanach Zjednoczonych chwalą kibice i eksperci na całym świecie i już mówi się o jego ewentualnej walce o pas wagi średniej. Zawodnik grupy KnockOut Promotions w rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o treningach w USA i perspektywach na przyszłość.
Mateusz Fudala, TVPSPORT.PL: – Po twojej ostatniej walce dużo przybyło obserwujących w mediach społecznościowych?
Fiodor Czerkaszyn, pięściarz wagi średniej: – Tak, grono kibiców jest liczne i stale się powiększa, co mnie niezmiernie cieszy. Po ostatniej walce widzę duży ruch w mediach społecznościowych, dostaję dużo wiadomości. W większości są pozytywne, ale zdarzają się też nieco uszczypliwe...
– Domyślam się, że chodzi o odwróconą flagę Polski na twoim stroju podczas ostatniej walki.
– Tak, ta sprawa wzbudziła sporo emocji i niektórzy "rzucili się" na mnie. Nie chodzi o jakieś agresywne komentarze, tylko ludzie pisali, że to nie w porządku. I ja ich rozumiem, bo sam czuję ogromny wstyd w związku z tym, co się wydarzyło. Chcę wyraźnie podkreślić, że ze swojej strony zrobiłem wszystko co w mojej mocy, by było dobrze. Wysłałem makietę z prawidłową flagą. O, mogę ci nawet pokazać (Czerkaszyn wyjmuje telefon i pokazuje makietę stroju. Rzeczywiście widnieje na nim flaga Polski – red.). Strój przyszedł w dniu walki i już nic nie mogłem zrobić. Nie dziwię się, że ludzie wyśmiewali to i pisali o fladze Monako. Nie przyszło mi to do głowy, że Amerykanie którzy przygotowywali strój, mogą popełnić taki błąd. Następnym razem będę zwracał na to większą uwagę, takie coś już się więcej nie powtórzy.
– Co cię sprowadza do Polski?
– Po prostu... stęskniłem się. W Polsce czuję się jak w domu. Tu mam mieszkanie, bliskich i przyjaciół. To tutaj przeżywałem najpiękniejszy etap w życiu, osiągałem pierwsze sukcesy w boksie zawodowym i wzmocniłem się nie tylko jako sportowiec, ale jako człowiek. Przyleciałem na dwa tygodnie. Spotykam się z przyjaciółmi, dziennikarzami, także z młodzieżą, bo udało się zorganizować seminarium bokserskie w Suwałkach, a będzie jeszcze w Chrzanowie. Intensywnie spędzam czas i dużo jeżdżę po kraju. Fajnie, bo lubię spotykać się z ludźmi.
– Tym bardziej, że nie było cię w Polsce siedem miesięcy. Jak dużo brakowało byś wrócił do Polski już po kilku tygodniach pobytu w USA po tym, gdy w czerwcu odwołano twoją walkę?
– Szczerze... niewiele. Przylecieliśmy z żoną do Stanów Zjednoczonych 5 kwietnia, a walka miała odbyć się 18 czerwca. Wydarzeniem wieczoru miał być pojedynek Macieja Sulęckiego z Jermallem Charlo, ja miałem boksować na undercardzie. Jednak Amerykanin doznał kontuzji i galę odwołano. To było potężne rozczarowanie, bo nie ma co ukrywać, że wydałem sporo pieniędzy na przygotowanie, a nie spełniłem swojego marzenia o debiucie w amerykańskim ringu. Rozmawiałem z promotorami Andrzejem Wasilewskim i Leonem Margulesem, czy jest możliwość znalezienia innej walki. W tym czasie w głowie było bardzo dużo myśli, czy wracać do Polski, czy nie? Nie wiedziałem co robić, miałem wątpliwości. Z jednej strony utrzymanie się w USA jest bardzo drogie, z drugiej – marzyłem o tym debiucie za Oceanem. Ciągle liczyłem, że uda się zorganizować występ.
– Ponieść duże koszty przygotowań i życia w USA i nie stoczyć walki, to musiała być upiorna wizja.
– Dokładnie. Szkoda było mi tego okresu, który już przepracowałem w USA, dlatego zostałem. Mówiąc szczerze, tam nie mam nawet połowy tego, co miałem w Polsce. Nie mówię nawet o warunkach życia, ale spójrzmy choćby na treningi. W USA mam tylko jeden trening dziennie z głównym trenerem. Jest stała godzina 15:30 i wtedy masz pojawić się na sali, a co robisz przez resztę dnia, to nikogo nie interesuje. Nikt nad tobą nie stoi, nikt nie prowadzi cię za rączkę. Jak nie chce ci się trenować, to nikt nie będzie cię zmuszał. Ja dodatkowo trenuję rano albo wieczorem, czasem chyba nawet byłem wręcz "przetrenowany". Cztery dni po ostatniej walce byłem już na sali, żeby pokazać trenerowi i promotorom, że jestem gotów i czekam na kolejną ofertę.
What a performance ��
— SHOWTIME Boxing (@ShowtimeBoxing) November 6, 2022
Fiodor Czerkaszyn punished Gallimore for all 10 rounds en route to an impressive UD win to stay unbeaten.#MorrellYerbossynuly #CzerkaszynGallimore pic.twitter.com/MWT6jOLbsY
– W Polsce toczyłeś walki wieczoru, nie musiałeś pracować i mogłeś skupić się wyłącznie na treningach. Koszty utrzymania, nie ma co ukrywać, też są niższe. Nie kusiło cię, żeby pozostać w sferze komfortu?
– Po prostu chcę więcej. Z każdą kolejną walką w Polsce oczekiwania wobec mnie rosły. Czytam wszystkie komentarze, które pisze się na mój temat i wiele było głosów typu "Fiodor dostał słabego rywala, pewnie znowu wygra przez nokaut". Gdy walka kończyła się na punkty były komentarze, że "coś jest nie tak z Fiodorem". W Ameryce rzuciłem się na głęboką wodę, ale czułem, że jeśli nie spróbuję, to będę żałował. Mam już 26 lat. Niektórzy mówią, że młody i perspektywiczny. Ja uważam, że to najwyższy czas, by spróbować. I cieszę się, że spróbowałem już teraz. Oczywiście, pokusa prowadzenia kariery w cieplarnianych warunkach może być duża, bo to wygodna perspektywa. Ale później następuje przeskok, taki zawodnik jedzie za granicę na dużą walkę i dostaje po głowie. Ja w USA stoczyłem dwa pojedynki i już nieco "okrzepłem", choć wiem jak sporo brakuje mi do najlepszych. Dwie wygrane dodały mi pewności siebie i pokazały, że mogę rywalizować na niezłym poziomie. Cel jest jeden: dojść do mistrzostwa świata.
– Czy fakt, że w USA sparujesz z zawodnikami o różnych stylach sprawia, że stałeś się lepszym pięściarzem?
– Tak, ale nie wystarczy tylko sparować w USA i automatycznie stajesz się lepszy. Dzięki temu, że mój trener Chico Rivas ma sporo kontaktów, udaje się sparować z różnymi zawodnikami. I to z różnych kategorii wagowych. Czasem z niższej wagi, czasem z wyżej, czasem przeciwnik jest praworęczny, czasem leworęczny. Jest dużo takiego zmieniania. Nie ma ścisłego planu, że masz pięć tygodni do walki i zaczynasz sparingi. Nie, to wychodzi bardziej spontanicznie. Nie wiem czy to dobrze, czy to źle. W Polsce sparowaliśmy tylko ze swoją wagą, czasami zdarzały się sparingi z zawodnikami z wagi wyżej.
Trener Chico Rivas zapytał mnie na początku jak wyglądały moje przygotowania. Powiedziałem mu, że pracowałem według schematu rozpisanego na kartce. Wiedziałem, kiedy będę miał sparing, kiedy bicie worka, kiedy pływanie, a kiedy basem. On powiedział: "tutaj tak nie będzie. Ty nic nie będziesz wiedział". Zaufałem mu.
– Przed wylotem miałeś inne wyobrażenie o tych treningach?
– Bardzo dobre pytanie. Chyba tak. Sądziłem, że będzie dużo ciężej na treningach, że będzie większa kontrola, że będzie trener od przygotowania motorycznego. Że to wszystko będzie takie bardziej restrykcyjne. Czasem jak przychodzę na salę o tej 15:30, to nikogo jeszcze nie ma. Nie masz do zrobienia żadnych zadań na worku, a jak robisz walkę z cieniem, to trener nawet nie patrzy, bo traktuje to jako rozgrzewkę. Fajne są ćwiczenia w parach, bo trenerzy dają wolną rękę i to sprawia, że musisz uruchomić głowę i kreatywność. Może to jest kluczem? Nie wiem. Tam wszyscy podchodzą bardzo luźno, zupełnie inna mentalność.
– Ten luz ci przeszkadza?
– Nie, bo tak jak powiedziałem, ja szybko się przystosowuję do nowych okoliczności. Traktuję to jako kolejne życiowe doświadczenie.
– Może tobie to potrzebne, żeby nikt nad tobą nie stał z batem? "W mojej opinii on wskoczył na wyższy poziom, porównując do jego ostatniej walki toczonej w Polsce w ubiegłym roku. Był bardzo pewny siebie, bardzo mi się podobał i uważam, że jest kandydatem na duże walki" – powiedział redaktor Janusz Pindera w magazynie "W Ringu".
– Możliwe, że takie podejście mi pomaga. To na pewno nie jest tak, że wylatując do Stanów Zjednoczonych automatycznie stajesz się o trzy poziomy lepszym pięściarzem. Może być wręcz odwrotnie. Możesz o te trzy poziomy spaść. Bo jak nikt nad tobą nie stoi, to możesz się rozleniwić, jeśli nie masz w sobie dużo samozaparcia. Ameryka nie jest "ziemią obiecaną" dla pięściarzy, bez ciężkiej pracy nie osiągniesz tu niczego. Trzeba od siebie dużo wymagać, by cokolwiek osiągnąć.
Teraz na przykład zamierzam zatrudnić trenera od przygotowania fizycznego, bo nie współpracowałem z nikim na stałe przed dwiema ostatnimi walkami. Prawie w ogóle nie robiłem siłowych treningów. Muszę sam o to zadbać i zrobię to. O dietę nie muszę się martwić, bo od dwóch walk współpracuję online z dietetyczką z Ukrainy. Zmieniłem dietę, dodałem więcej błonnika, a zmniejszyłem białka i czuję się bardzo dobrze.
– Ile nocy nie przespałeś zanim zgodziłeś się na walkę z Gallimorem?
– Oczywiście, że miałem wątpliwości w związku z tym, że oferta przyszła trzy tygodnie przed walką. To nie była łatwa decyzja. Zadzwoniłem do Andrzeja Fonfary, który zna Gallimore'a z Chicago. Powiedział, że to rywal z wyższej półki, mocno bijący, a to że nie walczył od siedemnastu miesięcy nie ma żadnego znaczenia, bo cały czas był na sali. Bardzo wspierała mnie rodzina. Moi rodzice, teściowie, żona zachęcali mnie, bym się zdecydował. Widzieli, jaki byłem nakręcony, bardzo mi kibicują. Chciałem też się sprawdzić, bo tak naprawdę nie wiedziałem w jakim jestem miejscu. No i chciałem też uzyskać odpowiedź, czy mam zostać w Stanach, czy wracamy.
– O najważniejszej walce w życiu, która mogła zadecydować o twoich dalszych losach, dowiedziałeś się zaledwie trzy tygodnie przed galą.
– Zdecydowałem się podjąć ryzyko, chciałem pójść za ciosem. Gdy ogłoszono walkę czytałem komentarze: "trudne zadanie", "walka 50 na 50", "Fiodor może przegrać". To mnie ostro pobudza, nie potrzebuję większej motywacji, bo już wiem, że walczę z poważnym rywalem. Czułem radość i z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że warto było zaryzykować.
– Karty punktowe nie pozostawiają wątpliwości. U dwóch sędziów wygrałeś 9 z 10 rund, u trzeciego – 8.
– Zdawałem sobie sprawę, że mam przewagę, ale musiałem być skoncentrowany do końca, bo przeciwnik bił mocno. W przerwie między rundami myślałem sobie: "przeszedłem długą drogę, wygrywam walkę. Nie oddam mu żadnej rundy. To jest ten moment". Sam siebie pobudzałem, to mnie dodatkowo nakręcało. Udało się. Ale ta walka to już historia. Widziałem w tej walce sporo błędów i już układam sobie w głowie, jak to poprawić. Po powrocie do USA od razu wracam na salę.
– Jesteś na 10. miejscu w rankingu WBC. Andrzej Wasilewski w wywiadzie dla portalu Ringpolska.pl powiedział, że już pojawiły się wstępne zapytania na temat twojej walki o mistrzostwo świata. Jest coś na rzeczy?
– Jestem przed spotkaniem z promotorem Andrzejem Wasilewskim i na razie nic nie wiem. Myślę, że w tym roku już żadnej walki nie będzie. A w przyszłym? Widzisz jak to jest, że propozycja może przyjść trzy tygodnie przed walką. Teraz jestem na 10. miejscu w rankingu więc oferta może pojawić się w każdym momencie. Dlatego będę non stop siedział na sali.
– Załóżmy hipotetycznie, że znowu otrzymujesz ofertę na trzy tygodnie przed galą. Zgadzasz się? Twoja pozycja już uległa zmianie.
– To prawda, dlatego zgoda zależałaby od wielu rzeczy. Walka z Gallimore'em była dobrą okazją, by pokazać się szerszej publiczności, teraz miałbym więcej do stracenia. O wszelkich ruchach będzie jednak decydował promotor, ja jestem tylko sportowcem...
– ...przed którym malują się bardzo ciekawe perspektywy.
– Jestem w przełomowym momencie kariery. Mam jasną i klarowną drogę, co muszę zrobić, by spełniło się moje marzenie. Kto by pomyślał, że wszystko zadzieje się tak szybko...
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.