Przejdź do pełnej wersji artykułu

Mundial 2022. Ropa, gaz i rozmach – Katar łaknie sportu, bo ładniej wtedy wygląda

/ Katar szykuje się na święto. A świat na zamykanie oczu, znów. I o to właśnie chodzi emiratowi. (fot. Getty) Katar szykuje się na święto. A świat na zamykanie oczu, znów. I o to właśnie chodzi emiratowi. (fot. Getty)

W niedzielę Katar zostanie pierwszym arabskim państwem, które organizuje piłkarskie mistrzostwa świata. Wcześniej był pierwszym, które zorganizowało MŚ w lekkoatletyce. Jeździli tam już kolarze, rzucali szczypiorniści, a to zapewne nie koniec. Za petrodolary zdobywa się tam światowy rozgłos i szacunek. I nie ma znaczenia, czy jest ekologicznie lub gdzie urodzeni ludzie budują twoją potęgę. Tak buduje się mit potęgi i sprawczości.

>>> TO TRZEBA PRZECZYTAĆ: KURIOZALNA KONFERENCJA SZEFA FIFA, "GEJ I KATARCZYK"

* Mistrzostwa świata w piłce nożnej w Katarze to kolejna impreza sportowa, którą organizuje emirat. Tylko w lekkoatletyce miało to uzasadnienie sportowe, bo w tej doczekali realnych gwiazd

* Cel numer jeden? Wcale nie sportwashing. Katar po prostu chce szacunku na arenie międzynarodowej

* Emir Hamad Bin Khalifa Al-Thani, który odebrał władzę ojcu, postanowił walczyć o dobre imię Kataru sukcesami w gospodarce, polityce i sporcie. Choć nie bez strat, władza wciąż ma poczucie, że obrała słuszny kierunek

* Jednak sport w Katarze to nie tylko grzechy, korupcja i śmierć robotników na stadionach. Państwo, które zbudowało akademie szkoleniowe i zatrudniło setki obcokrajowców, faktycznie chce zbudować silną reprezentację. Najlepiej we wszystkich dyscyplinach


Gianni Infantino, czyli obecny szef FIFA, na konferencji prasowej przed pierwszym gwizdkiem mundialu 2022 powiedział nie tylko, że utożsamia się z homoseksualistami. Przyznał, że dziś – u progu święta jego dyscypliny – czuje się Katarczykiem. Internet wrze, wytyka obłudę i niezgrabną politykę, choćby, dlatego że jako Katarczyk wiedziałby, co oznacza życie gejów i lesbijek w realiach szariatu. Wielu, w tym poprzednik Sepp Blatter, Szwajcarem teraz się brzydzi. Tylko że w tej akurat sprawie piłkarski boss numer jeden nie przekazał mediom żadnej nieprawdy, bo jemu Katarczycy naprawdę zrobili u siebie nowy dom. Taki, z którego do lokalnych szkół posyła swoje dzieci.

Małymi gestami i dużymi pieniędzmi Katar takie konferencje prasowe i takich ludzi po prostu sobie kupił. Właściwie, to państwo krok po kroku anektuje sobie światowy sport.

Czytaj też:

Szymon Marciniak jest już w Katarze, gdzie przygotowuje się do mundialu (fot. Getty Images)

Mundial 2022. Technologia: VAR, goal-line i półautomatyczne spalone

Bo emir Kataru miał chęć: szacunku gospodarczego, politycznego i sportowego


Krytycy krytykowania metod kraju, który jeszcze kilkadziesiąt lat temu był zbiorem ubogich rybackich wiosek, przypominają atmosferę towarzyszącą rozwojowi drużyny RB Lipsk. Nieżyjący już Dietrich Mateschitz, czyli właściciel potentata napojów energetycznych, atakowany za stworzenie "sztucznej potęgi" Bundesligi odparł: – a jaka to jest różnica, jak buduje się klub? Za 500 lat Bayern Monachium będzie miał 600-lecie istnienia, a my 500-lecie i o tradycjach zespołu też będą pisali książki.

Katar jako państwo jest dokładnie takim piłkarskim Lipskiem, tyle że w skali makro.

W dodatku tam sponsor przyszedł sam, w postaci gigantycznych złóż surowców, którymi wystarczyło jedynie umiejętnie rozporządzić. Gdy w 1971 roku gospodarz mundialu uzyskał w końcu niepodległość od Wielkiej Brytanii, sprawnymi rękami emirów rozpoczął drogę ku tytułowi najbogatszego społeczeństwa świata pod względem PKB per capita. Jednak to chwilę trwało. Bo żeby tak się stało, najpierw musiał nastąpić przewrót u szczytu władzy. Człowiekiem, który się na to zdecydował, był Hamad Bin Khalifa Al-Thani, który w 1995 roku wygnał swojego ojca, a następnie odwrócił proporcje dzielenia zysków z ropy. Od tej chwili zaczęła zarabiać nie tylko rodzina na stołkach, ale również samo państwo. Rósł budżet, zaczęły rosnąć wieżowce, a równocześnie rozrosło się ego. Były ambasador RP w Dosze Robert Rostek opowiadał na łamach sport.pl, że emir zapragnął nie tylko bogactwa, ale również szacunku na arenie międzynarodowej. A dzięki pierwszemu zaczął sięgać po drugie.

Na płaszczyźnie gospodarczej ten szacunek nastał samoistnie. Al-Thani chciał uzyskać go jeszcze na płaszczyźnie politycznej i sportowej. To dlatego dziś z Kataru odlatują najpiękniejsze samoloty – te pod banderą Qatar Airways. To dlatego Amerykanie widzą w rodzinie emira największych przyjaciół, szczególnie ostatnio – odkąd po zamachu stanu w Afganistanie emirat uchronił USA przed wizerunkową kompromitacją, oferując azyl uciekającym przed Talibami. To dlatego również członkowie rządu stawiają się chętnie na najważniejszych spotkaniach, w tym negocjacjach pokojowych dotyczących Bliskiego Wschodu. To z tego powodu ku uciesze klanu Al-Thani NATO ogłosiło Katar swoim najważniejszym sojusznikiem spoza paktu. A Al-Jazeera, napompowane milionami medialne dziecko władcy, ma dziś biura w ponad 50 krajach. Na antenach nie ma oczywiście mowy o systemie Kafala, nieszczęściach ani umierających robotnikach. I wreszcie: to w imię tego celu – pragnienia światowego szacunku – w niedzielę oczy piłkarskiego świata zwrócą się na Dohę.

Czytaj też:

Mundial 2022. Alarmująco duża liczba karnych przyznawanych Katarczykom. FIFA została ostrzeżona

Kiedy Katar ma imprezy, Katar jest ważny. A to uzależniające


Bo chociaż Hamad Bin Khalifa w 2013 przekazał władzę synowi (wcześniej posłał go do najlepszych szkół w Europie), nadal zbiera owoce swoich inwestycji. Zresztą, to on jeszcze budował sportowe mocarstwo w Katarze. Rękami dziecka, które przez pewien czas rządziło zresztą narodowym komitetem olimpijskim.

Ale stawianie kolosa bynajmniej nie dotyczy sponsorowania Paris Saint Germain, Malagi czy Barcelony, której gracze występowali na Camp Nou z logo Qatar Foundation. To jedynie zachcianki lub – jak kto woli – sportwashing. Tu nawet nie chodzi również o kupowanie wizerunków sław, które biorą udział w rozlicznych akcjach marketingowych, ale ciężarówkami banknotów zasłania się im widok na łamane prawa człowieka. Na tej liście jest m.in. David Beckham. Al-Thani, nieograniczeni w żaden sposób budżetem, nie chcieli tylko posiadać interesów poza granicami kraju, lecz ściągnąć je do siebie. Zakochany w tenisie nowy emir najpierw zażyczył sobie turniejów tenisowych, więc postawiono halę i ściągnięto turnieje WTA i ATP. W podobnym czasie potęgę zaczął budować piłkarski Al-Saad. Zanim domniemany rozmach i piękno kraju zaczęto propagować z pomocą FIFA i mundialu, wcześniej miały pokazać go światu m.in. mistrzostwa świata w kolarstwie, piłce ręcznej i lekkoatletyce. Było blisko, żeby swego czasu przyjechali tam również dzięki FIVB najlepsi siatkarze. I tak dalej, i tak dalej. Każda impreza i każda publikacja na temat sprawczości Kataru była i pozostaje dla emiratu narkotykiem, który nie zważając na przeszkody, cieszy się każdą działką. W tym uzależnieniu od splendoru, podobnie jak przy tradycyjnych używkach, życie na "haju" po prostu jawi się jako lepsze. Owszem, całej działalności przy niemal każdym projekcie towarzyszy gigantyczna krytyka – kolarze padali przecież jak muchy przy upale, lekkoatleci (na tak samo kupionych zawodach co mundial) marzli w klimatyzowanym stadionie, a na turniej szczypiornistów kadrę gospodarzy posklejano z najemników. Na piłkarskie MŚ do pracy ściągnięto tysiące imigrantów, z których wielu zginęło na placach budowy. Zapowiadane jako ekologiczne zawody wyemitują niewyobrażalne ilości dwutlenku węgla. Do tego kibicom nie wolno pić na trybunach piwa. Tylko co z tego? W stanach euforii, a taki kolejny raz dzięki mariażowi ze sportem ogarnął Katarczyków, rzeczywisty wygląd zewnętrzny schodzi na drugi plan. A szczególnie wtedy, gdy twoim zdaniem i tak postępujesz słusznie i w imię czegoś.

Zresztą, uprawiany przez Katar sportwashing działa tak skutecznie, że część odbiorców i tak ominie niewygodne fakty. We wspomnieniach zostaną złote klamki, uśmiechnięci statyści z flagami i podświetlone fontanny. To definicja budowania soft power. Nie chodzi o to, żeby nie było strat. Tylko żeby mimo wszystko była korzyść.

Czytaj też:

MŚ 2022. Zbigniew Boniek o reprezentacji Polski: jesteśmy zmęczeni tym "ciężkim" graniem

Fundament budowany przez obcokrajowców. Polaków także


Dziś wiem, że przyznanie mistrzostw Katarowi było błędem – powiedział ostatnio Blatter. Były szef FIFA potrzebował 12 lat, aby to zrozumieć. Być może gdyby w 2010 roku nie dał się przekupić i nie wyjąłby z koperty tej akurat kartki z nazwą kraju-gospodarza (kandydaturę złożyły również Australia, Japonia, Korea Płd. i USA), dziś futbol nie miałby niewygodnego kamienia w bucie, a Szwajcar nie byłby twarzą korupcji. Ale to wątpliwe. Bo Katar, tak przynajmniej widać z perspektywy czasu, miał to wszystko przemyślane. Jeśli nie udałoby mu się z piłką, to pewnie udałoby się z igrzyskami. Zresztą, temat ich organizacji w najważniejszych urzędach w Dosze nadal żyje i kto wie, czy z marzenia za jakiś czas nie stanie się kolejnym dziwnym obliczem sportu.

Niemniej, ta sportowa strona pogoni za public relations ma pozytywne aspekty. Jacek Bąk, który grał w Al-Rajjan, potwierdził, że jakość organizacyjna klubu stała na niebywałym poziomie. A poza pierwszą drużyną, lokalne kluby umiejętnie rozwijają tam jednocześnie akademie. Zresztą, nie tylko takie, o czym sporo chętnie opowiada młociarka Anita Włodarczyk.

Uwielbiam trenować w Katarze. Akademia Aspire, na której obiektach mam przyjemność pracować, jest absolutnie wyjątkowym miejscem dla wyczynowego sportu. Wszystko jest pod ręką – lśniące, nowe, otwarte, a ludzie życzliwi. Tam da się zbudować mistrzowską formę – podkreślała, kiedy w 2020 roku kolejny raz podróżowała do tego kraju pomimo ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa.

Polskich wątków jest zresztą więcej. Poza rajdowcem i strzelcem Nasirem al-Atijją, katarską dumę narodową od dekady tworzy również skoczek wzwyż Mutaz Essa Barshim. Ma sudańskie korzenie i polskiego trenera – Stanisława Szczyrbę z Białobrzegów. Jednego z setek ekspatów, którzy skuszeni wysokimi pensjami zdecydowali się pomóc murować fundamenty lokalnego sportu. Bąk uważa, że chociaż Katarczycy nie znają się zanadto na sporcie i nie mają kultury kibicowania, to o rozwój talentów i głównych kadr narodowych dbają tam najlepsi fachowcy z zagranicy. Piłkarzy w niedzielę też poprowadzi obcokrajowiec – Felix Sanchez. Pracuje tam już 16 lat. Zanim objął pierwszy zespół, przez siedem sezonów szkolił dzieci w Aspire. Z częścią z nich w niedzielę znów spotka się na boisku. Jeżeli w katarskim mundialu da się szukać pozytywów, to zarażanie sportem młodego pokolenia jest chyba największym. I kto wie, może za 500 lat z Katarem rzeczywiście będzie jak z RB Lipsk. Ale tylko "może". Bo przecież ropa i gaz któregoś dnia się skończą.

Początek MŚ w Katarze w niedzielę o 17. Katar zagra z Ekwadorem. Transmisje w Telewizji Polskiej.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także