W sobotę reprezentacja Polski rozegra drugie spotkanie podczas mistrzostw świata. Tym razem mecz skomentuje Jacek Laskowski, którego słowa z mundialu w Rosji będą już chyba wiecznie żywe. – Hasło "mundial w 4K" było wynikiem wielkiego rozczarowania – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Za nami pierwszy mecz Polaków na mundialu. Wtorkowe spotkanie z Meksykiem skomentowali Mateusz Borek i Janusz Michalik. Teraz do akcji wkracza Laskowski. Pan Jacek skomentuje dwa kolejne mecze grupowe biało-czerwonych, a zacznie od sobotniego meczu z Arabią Saudyjską. Obok niego zasiądzie tego dnia Marcin Żewłakow. Z kolei w środę 30 listopada mecz z Argentyną wraz z Laskowskim skomentuje Robert Podoliński.
W przeddzień meczu z Arabią Saudyjską rozmawiamy z Jackiem Laskowskim o nadchodzących wyzwaniach, ale też jego dotychczasowej drodze. Kiedy uznał, że woli zostać komentatorem sportowym niż chirurgiem? Który mundial i dlaczego najmocniej zapadł mu w pamięć? I co ma do powiedzenia o Giannim Infantino?
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Kiedy wkręciłeś się w atmosferę mistrzostw? W Katarze czy jeszcze przed wyjazdem?
Jacek Laskowski: – Komentator w mistrzostwa wkręca się dużo wcześniej. Mając wiele różnych obowiązków związanych z innymi dyscyplinami, przygotowania do komentowania muszę rozpoczynać z dużym wyprzedzeniem. Analizować piłkarzy w ciemno, zakładając nawet, że część z nich na mundialu się nie znajdzie. Na miejsce przyjeżdżam więc w pełni wkręcony. Być może byłoby inaczej, gdybym tu przyjechał jako postronny obserwator.
– Jak pierwsze wrażenia z Kataru?
– Komentowanie rozpocząłem od meczu otwarcia, który z zasady różni się od innych spotkań z wyjątkiem finału. Jeśli miałbym wyciągać wnioski na podstawie tego spotkania, to musiałbym stwierdzić, że jest fatalnie. Już sam dojazd na stadion był koszmarem. W 2015 roku byłem w Dosze na mistrzostwach świata w piłce ręcznej. To oczywiście dużo mniejsza impreza, ale wtedy miałem wrażenie, że wszystko jest świetnie zorganizowane. A jak jest teraz? Kolejne spotkania potwierdziły moje oczekiwania. Liczyłem, że będzie dobrze i tak jest. Mam za sobą już trzy kolejne spotkania, każde na innym stadionie i nigdzie nie było żadnych problemów. A na mundialach kłopoty to żadna nowość. W Brazylii czy Rosji były spotkania, na których pracowało się bez problemu, ale były też takie, gdzie tych problemów było od groma.
– Przed meczem otwarcia utknęliście w korku?
– Korek to był jeden problem. Drugi wynikał z organizacji. Załóżmy, że mówimy o Stadionie Narodowym. Było tak, jakbyśmy podjechali samochodem pod stadion, a ktoś kazałby nam jechać do Wilanowa. Tam zawróciliśmy w kierunku stadionu, by u celu ktoś inny skierował nas pod Ząbki. Następowała kolejna zawrotka i ponownie pod stadion. Pierwotnie byliśmy pod stadionem cztery godziny przed meczem, a zaparkowaliśmy na niewiele ponad dwie. Służby były niezorientowane w temacie, szczególnie na posterunkach mocniej oddalonych od stadionu.
– Wydaje się, że miłość Katarczyków do piłki zgasła tego dnia w 80 minucie, gdy zaczęli wychodzić ze stadionu. Nie byłeś zszokowany takim widokiem na meczu otwarcia?
– Zszokowany może nie, ale na pewno było to coś dziwnego. Jesteśmy przyzwyczajeni do innych standardów, jednak zwrócę uwagę, że na meczach w najsilniejszych ligach Europy również zdarzają się takie obrazki. Drużyna gospodarzy wysoko przegrywa, kibice zaczynają uważać, że lepiej uniknąć korków albo zająć już miejsce w pubie i oko realizatora skupia się na tłumach podążających w kierunku wyjść. W młodości, gdy zacząłem chodzić na mecze, zawsze zostawałem do ostatniego gwizdka. Nie rozumiałem kolegów, którzy mówili: "Chodź, już nic się nie zdarzy". Zostawałem i dzięki temu zobaczyłem parę bramek czy ciekawych sytuacji, które oni przegapili.
– Kibice z Europy i Ameryki Południowej głośno domagają się piwa na stadionach. Tobie też brakowałoby pianki, gdybyś przyjechał tu w roli fana?
– Chyba nie jestem najlepszym adresatem tego pytania, bo ostatnio bardzo rzadko sięgam po alkohol.
– A więc Katar jest dla ciebie idealnym miejscem.
– Nie uważam, że alkohol jest konieczny, by się dobrze bawić. Ja często bawiłem się tak dobrze, że wszyscy pytali, ile wypiłem i co jeszcze zażyłem. W Katarze nie doskwiera mi więc brak alkoholu. A o ile poranki po meczach są łatwiejsze!
– Alkohol w życiu komentatora istnieje? Piwko przed meczem dla relaksu?
– Przed pracą jest absolutnie niedopuszczalny. Generalnie kilka miesięcy temu uznałem, że czas zrzucić parę kilogramów i zacząć nieco aktywniej się prowadzić. Zdawałem sobie sprawę, że alkohol to puste kalorie, które trzeba wyeliminować w pierwszej kolejności. Ale to nie jest też tak, że zrezygnowałem całkiem. Od czasu do czasu lampki wina się napiję. Chodzi o to, by to nie był stały element w życiu.
– To twój piąty mundial. Który wspominasz z największym sentymentem?
– Pierwszy. Stany w 1994. Byłem wtedy chłopcem, który trzy lata wcześniej skończył medycynę i miał pracować jako chirurg. I nagle ten chłopiec znalazł się w krainie czarów, jaką było dla mnie środowisko sportowe. Nagle zacząłem poznawać polskich wybitnych sportowców, o czym wcześniej mogłem tylko pomarzyć. Wyjazd na mistrzostwa świata w czasach bez mediów społecznościowych, bez GPS czy internetu był czymś zupełnie innym. Po Stanach poruszałem się z atlasem książkowym w ręku. To była wielka przygoda. Zobaczyłem Stany, których dziś już nie ma. A przygód trafiło się tyle, że można opowiadać i opowiadać.
– To rzuć jedną historią.
– Nie lubię o tym opowiadać, mam bowiem wrażenie, że część z tych historii przejęli moi koledzy. Słyszę lub czytam o nich jak o ich własnych, gdy wiem, że przydarzyło się to właśnie mi. Może kiedyś powstanie jakaś książka na temat tego wyjazdu? Mam świetną dokumentację fotograficzną i cały czas doskonale pamiętam każdy dzień, każde fajne wydarzenie.
– Komentatorzy podbierają sobie historie z wyjazdów?
– Nie tylko komentatorzy, mówię o środowisku dziennikarskim. Zdarza się, że jakaś opowieść wraca do mnie za pomocą głuchego telefonu tym razem już jako kogoś innego. Od tego mam dwa ramiona, by nimi wzruszyć w takiej sytuacji.
– Zakochałeś się wtedy w Stanach w jakiejś drużynie, piłkarzu czy meczu?
– Ja zakochałem się wtedy a atmosferze wielkiego turnieju. Prawo jazdy posiadałem od roku. Miałem za sobą kilka miesięcy jazdy maluchem, a nagle trafiłem do Ameryki, by samochodem z automatyczną skrzynią biegów podróżować od stanu do stanu. Piłka była tam oczywiście bardzo ważna, ale te mistrzostwa stanowiły całość, a równie ważne było dla mnie poznawanie ludzi czy obyczajów. Odwiedziłem wiele fantastycznych miejsc, ale w pamięć mocno zapadł mi też mój ostatni mecz. Po dramatycznym spotkaniu Brazylia pokonała Holandię 3:2 i było to najlepsze widowisko, jakie wówczas komentowałem. W Stanach dostałem też mocną lekcję pokory. Hiszpania prowadziła z Koreą 2:0, a ja rozpocząłem podsumowanie, mocno chwaląc drużynę z Europy. Gdy skończyłem, w doliczonym czasie Korea zdobyła dwie bramki. To była ważna lekcja, by z podsumowaniami się wstrzymać.
– To na mundialu uznałeś, że będziesz komentatorem a nie chirurgiem?
– Ta decyzja zapadła wcześniej, gdy zobaczyłem, że w telewizji dobrze mi idzie. Pamiętajmy, że rozpatrujemy sytuację nie z roku 2022, a z początku lat dziewięćdziesiątych, gdy sytuacja w służbie zdrowia była fatalna.
– Dziś nie żałujesz?
– Trudno powiedzieć, jak by to się ułożyło. Na pewno moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Jak sobie pomyślę, że mógłbym teraz mieć za sobą 30 lat decydowania o ludzkim zdrowiu i życiu. Jak pomyśle o odpowiedzialności, która się z tym wiąże, o podejmowanych decyzjach w trakcie operacji czy stawiania diagnozy. To aż robi mi się ciepło. A zaraz po studiach traktowałem to jako coś oczywistego.
– Wielu kibiców mocno przeżywa ogłoszenie listy komentatorów, szczególnie przed mundialem. Ty też czekasz na listę z niecierpliwością? A może komentatorzy uczestniczą w jej tworzeniu?
– Muszę przyznać, że też nie rozumiem zainteresowania kibiców tym tematem. Oczywiście, każdy z nas ma swój styl i jednego można lubić bardziej drugiego mniej. Podobnie jest z aktorami czy muzykami, a o gustach się nie dyskutuje. Każdy komentator ma swoich zwolenników i przeciwników. Ja w takiej sytuacji zawsze podaję ciekawostkę z Hiszpanii. Mam tam znajomego i gdy pytam go, kto komentuje mecz, on zawsze odpowiada, że absolutnie go to nie interesuje. W Hiszpanii bardzo popularne są niekończące się audycje radiowe poświęcone piłce, ale nazwisko komentatora jest dla nich zupełnie nieistotne. Kiedyś pochwaliłem się temu koledze, że poznałem hiszpańskiego komentatora, a on nawet go nie znał.
– Masz listę meczów, które chciałbyś skomentować i jesteś rozczarowany, gdy trafiają do kogoś innego?
– Gdybym tak podchodził do sprawy, to już dawno bym się z tym zawodem rozstał. Biorę, co dostanę. A do każdej rzeczy, niezależnie od poziomu i dyscypliny, podchodzę z odpowiednim szacunkiem. Daję swoje nazwisko i chcę, by było to skomentowane jak najbardziej profesjonalnie.
– Kibice wciąż pamiętają twoje zakończenie meczu z Kolumbią. Mundial w 4K… Skąd to się wzięło?
– Bardzo ważna jest otoczka tego spotkania i to, jak wyglądał nasz pobyt w Kazaniu. Upał panował tam potworny, a my zamieszkaliśmy w katastrofalnym hotelu. W pokojach nie było klimatyzacji, a w mojej łazience była
gorąca rura, której nawet nie dało się dotknąć, a dodatkowo dogrzewała mój pokój. Jestem ciepłolubny, jednak tam nie dało się wytrzymać. Człowiek był umęczony i cały czas wmawiał sobie, że mecz wynagrodzi wszystko. Że podniesiemy się po porażce z Senegalem. Potem przyjechaliśmy na stadion, zobaczyłem trybuny w trzech czwartych wypełnione żółtym koszulkami i zrozumiałem, że tym razem nie gramy "u siebie". Wreszcie rozpoczął się mecz i… skumulowało się to wszystkich wokół takich skojarzeń.
– Wokół litery "k".
– Jestem szaradzistą, lubię zabawę słowem, literkami, cyframi. Hasło 4K było wówczas popularne w reklamach związanych z mundialem i nagle zderzyło mi się w głowie z moimi myślami. Tak to się zrodziło.
– Z wkurzenia.
– Byłem zawiedziony całością. Sport traktuję jako zabawę, a porażki nie są dla mnie końcem świata. W końcu mówimy o facetach kopiących skórzaną kulę do siatki. Ludzie mają mnóstwo problemów na co dzień. Fajnie, że sukcesy sportowców potrafią te problemy osłodzić, ale one nie znikną, nawet jakbyśmy co cztery lata byli mistrzami świata. I komentując mecz reprezentacji, empatycznie wczuwam się w rolę kibiców. W atmosferę, która takiemu meczowi towarzyszy. Tego dnia łatwo było odczuć, że ta porażka to gigantyczny zawód. Tym bardziej, że eliminowała nas z mundialu.
– W tym roku, przy okazji meczu ze Szwecją zaskoczyłeś drzwiami toalety zaginającymi czasoprzestrzeń. Nie boisz się, że z takimi określeniami balansujesz na granicy zrozumienia?
– Zakładam, że mówię do ludzi, którzy to zrozumieją. A jeśli do kogoś takie określenia nie trafiają, to być może nie jest moim bezpośrednim, najlepszym odbiorcą. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy muszą to rozumieć i lubić, ale mam nadzieję, że używam dość uniwersalnych skojarzeń. Skąd one się biorą? Wszystkim młodym ludziom, którzy chcieliby w przyszłości uprawiać zawód komentatora mówię: "Dużo czytajcie". Ale z całym szacunkiem – nie chodzi mi o biografie piłkarzy czy historie klubów. Biografię to mogą mieć Henryk Sienkiewicz, Ryszard Kapuściński czy Stanisław Moniuszko. Czytajcie literaturę, bo to pozwala obyć się z językiem. Literatura dostarcza dobrze napisanych treści, wielu ciekawych porównań, zdań, które zostają w głowie i można je wykorzystać. Chciałbym, aby osoby słuchające mojego komentarza, słyszały… trochę więcej.
– A skąd się wziął ten konkretny zwrot?
– Z książki. Ale niech ktoś powie, że o tych drzwiach to nie jest prawda. Czasem przeczytasz coś tak charakterystycznego, że od razu zapisuje się w twojej głowie. Obecnie jestem w trakcie czytania książki "Niewyczerpany żart" Davida Fostera Wallace’a. To wielka powieść, przedziwna proza, którą czyta się w ciekawy sposób. Trzeba być skoncentrowanym i wyciszonym, ale można wyłowić bardzo dużo i dwóch zwrotów z tej książki użyłem podczas meczu otwarcia.
– Jesteś gotowy na mecz z Arabią?
– Przygotowania do meczu trwają do ostatniej minuty. Niektóre skojarzenia pojawią się w ostatniej chwili. Do ostatniego momentu staram się wysupłać coś ze statystyk czy historii spotkań. Głowa pracuje cały czas. Mecz z Argentyną natomiast trzeba zbudować na bazie rywalizacji Roberta Lewandowskiego z Leo Messim. W moim mniemaniu mieliśmy w ostatnich latach czterech geniuszy futbolu, bo ja do Messiego, Roberta i Cristiano Ronaldo dodaję Zlatana Ibrahimovicia. Gdy przejrzałem historię tych panów, to okazało się, że na poziomie reprezentacyjnym spotykali się dość rzadko. A Messi z "Lewym" zmierzą się na tym poziomie po raz pierwszy i, kto wie, czy nie ostatni.
– Wierzysz, że przed tym meczem będziemy mieli jeszcze realne szanse na awans?
– Zawsze jestem optymistą i wierzę, że każdy mecz wygramy 3:0. Koledzy się ze mnie śmieją, ale ja już tego nie zmienię. Przed meczem z Niemcami na Narodowym w 2014 też typowałem 3:0. Po wygranej 2:0 dzwoniłem do kolegów udając, że nie wiem, jaki jest wynik i pytałem, jak skończył się mecz. Tak do tego podchodzę.
– Nie boisz się, że FIFA zepsuje nam mundial? Za cztery lata zakwalifikuje się 48 drużyn.
– Na tym turnieju też będzie trochę meczów na niskim poziomie. I podobnie było, gdy na turniej przyjeżdżało 16 drużyn. Dziś jest znacznie więcej reprezentacji posiadających w składzie znaczących zawodników z mocnych lig. W 1974 czy 1978 też można było wygrać z kimś 7:0, a w kolejnych latach takie wyniki zdarzały się coraz rzadziej. Generalnie zgadzam się, że 48 drużyn to trochę za dużo. Być może wynika to z faktu, że jest coraz mniej krajów, które są gotowe samodzielnie gościć mundial. Jeśli w 2030 mistrzostwa chcą zorganizować cztery kraje Ameryki Południowej i każdy z nich ma grać na prawie gospodarza, to gdzie miejsce dla pozostałych reprezentacji? Nie wiem więc, czy FIFA popsuje nam mundial, ale chyba nie idzie to w dobrą stronę.
– Podobały ci się wypowiedzi Gianniego Infantino, który próbuje odczarować ten turniej?
– Infantino to ślizgacz. Typowy działacz. I postać absolutnie nie z mojej baki. Czasem wygaduje rzeczy, które spokojnie można było sobie darować. Jeśli jednak środowisko sportowe narzeka na władzę, odpowiadam im: "Wy jesteście środowiskiem tej dyscypliny, to wy wybieracie. Najpierw na najniższym szczeblu, ale ci ludzie potem
przekazują władzę wyżej, a w konsekwencji pojawia się ktoś taki jak Infantino". Ci ludzie nie wzięli się z kosmosu. A jeśli schemat wyboru jest zły, to niech i on zostanie zmieniony.
– Warto przytoczyć w tej chwili historię ze świata piłki ręcznej. Przed mistrzostwami świata w Katarze wiadomo było, że gospodarze budują sztuczną drużynę, korzystając z dość łagodnych przepisów o zmianie reprezentacji. Niemiecka federacja zgłosiła wówczas protest, by nie dopuścić do tego. I co się stało? Nie poparła ich żadna z ponad 200 pozostałych federacji. Żadna. Niemcy zostali z tym wnioskiem sami. Bo każdy liczył, że kiedyś ten przepis przyda się także im.
– Chociaż w tym przypadku FIFA stanęła na wysokości zdania.
– W piłce ręcznej rządzi gość, który na zakończenie mistrzostw medalu pogratulował drużynie, która medalu nie zdobyła. A mistrzostwa zespołowi przegranemu w finale. Ludzie, ja za was działaczy nie wybiorę. Zmiana musi pójść od dołu. W futbolu także, by potem nie było narzekania na każdą decyzję.
Kontenery się przydały. Katar pomaga ofiarom trzęsienia ziemi
Meksykanie ukarani przez FIFA za mecz z Polską na MŚ
Rywale ukarani. Muszą zapłacić za zachowanie w trakcie meczu z Polakami
Argentyńczyk ujawnia: przy 0:1 Polak poprosił mnie, by więcej nie strzelać
Ale numer! Messi pozował do zdjęć z... podróbką pucharu
Nagroda nie dla Marciniaka! Na mundialu najlepszy był inny sędzia
Szał na punkcie koszulek Argentyny. Chcesz kupić? Poczekasz długo
"Aż spadłem z łóżka..." Francuski sędzia ocenił pracę Marciniaka
Każdy będzie mógł zobaczyć... łóżko Messiego. Gratka dla kibiców!
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.