{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Mundial 2022. Belgów stać na finał? "Strzeliliśmy gola jak w A-klasie"
Maciej Rafalski /
Reprezentacja Belgii zaczęła grę w mistrzostwach świata od zwycięstwa. Czerwone Diabły w przeciętnym stylu pokonały Kanadę, a teraz w spotkaniu o awans zmierzą się z Marokiem. –Możemy przegrać takie starcie, a potem zagrać w finale – twierdzi Michel Thiry, belgijski menedżer polskiego pochodzenia. Transmisja spotkania w TVP.
MUNDIAL W KATARZE TYLKO W TVP. SPRAWDŹ, GDZIE OGLĄDAĆ MECZE
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Belgowie wygrali pierwsze spotkanie mundiali, ale chyba trudno mówić o zwycięstwie.
Michel Thiry: – Najważniejsze było zwycięstwo. Nie możesz przegrać z Kanadą, skoro ta ma słabego bramkarza i stoperów. Mało kto o tym mówi, ale Belgowie nie wykorzystali paru sytuacji. Wszyscy mówią o pięknej grze Kanady. Można też ekscytować się grą Arabii Saudyjskiej w meczu z Polską, ale to biało-czerwoni trafili jeszcze w słupek i poprzeczkę. Kanadyjczycy mają bardzo dobrych zawodników w ofensywie, ale słabych z obronie. Belgia strzeliła gola w sposób, jaki praktykuje się w A-klasie – przez długą piłkę za plecy obrońców. Defensorzy byli słabi, wystarczyło wykorzystać ten jeden błąd. Teraz w Europie dużo mówi się o Kanadzie, Arabii... Te zespoły budzą mnóstwo emocji, ale nie są wyrachowane, nie potrafią wykorzystać swoich okazji.
– Jak ocenia pan pracę Roberto Martineza?
– Trudno się do niego przyczepić, bo wystawił optymalny skład i wprowadził odpowiednie zmiany. Do dużej burzy doszło przed mundialem, gdy zespół przegrał z Egiptem. Media były nastawione bardzo ostro, a to chyba zmotywowało trenera i całą drużynę. Belgowie zrobili swoje, wygrali, co w tym turnieju nie jest takie oczywiste. Potykały się już inne wielkie drużyny. Można narzekać na styl, ale on powinien być tylko lepszy. Może ten mundial to właśnie czas Martineza...
– Wielką rolę odegrał Thibaut Courtois, który obronił rzut karny Alphonso Daviesa.
– To mistrzostwa świata bramkarzy. Najpierw Guillermo Ochoa zatrzymał Roberta Lewandowskiego, później wykazał się Courtois, a w sobotę zrobił to Wojciech Szczęsny. Kiedy masz w bramce takich zawodników jak Courtois czy Szczęsny posiadasz wielki atut. Oni są w stanie zrobić różnicę.
– W pierwszym spotkaniu zawiódł lider Belgów, Kevin De Bruyne.
– On preferuje inny styl gry. Woli dostawać piłkę do nogi, a teraz wyglądało to inaczej. Wydaje mi się, że nie jest w formie, wyglądał na nieco zmęczonego. Tracił piłkę, pare razy podejmował złe decyzje przy podaniach. Na szczęście to turniej, w którym najważniejsze mecze dopiero nadejdą. Dlatego na początku tak ważne jest punktowanie, niezależnie od stylu.
– Eden Hazard kompletnie rozczarowuje w Realu Madryt. A jak wygląda to w kadrze?
– Na takim turnieju może okazać się cenną postacią. Mecz z Kanadą był jego najlepszym w reprezentacji od dość długiego czasu. Potrafił przytrzymać piłkę, wywalczyć faul. Momentami wyglądało to podobnie, jak w przypadku Roberta Lewandowskiego, gdy "wieszało się" na nim dwóch-trzech przeciwników.
– Belgowie na początku mundialu muszą radzić sobie bez Romelu Lukaku...
– Ale czy bedzie miał miejsce w składzie, gdy wróci? Michy Batshuayi strzelił gola Kanadzie. Siła ofensywna jest spora, nie jesteśmy uzależnieni od Lukaku.
– Do której fazy może dojść Belgia?
– Jeśli wszystko potoczy się po naszej myśli, to możemy znów pojawić się w półfinale. Dzisiaj za wcześnie na takie spekulacje, bo nie wiadomo, co będzie za tydzień albo dwa. Francuzi grają bardzo ładnie, wygrywają, ale nie mamy gwarancji, co wydarzy się później. Z zespołami mocniejszymi fizycznie i technicznie będą problemy. Jeśli jednak trafimy na czołowe drużyny i będziemy mieli dobry dzień, możemy wygrać z każdym.
– Jest pan spokojny o wyjście z grupy?
– Myślę, że tak. Pokazaliśmy już solidność. Na razie nie gramy może atrakcyjnie, ale to podobny styl do tego preferowanego przez Polaków – rozsądna gra w obronie i kontratak. Nie gramy jak Brazylia i tego raczej nie zmienimy. Na tym mundialu wciąż możliwe jest jednak wszystko. Możemy przegrać z Marokiem, a potem zagrać w finale. Liczę na to, że z czasem będziemy się rozkręcać.
– Obecnych zawodników Belgii określa się mianem "złotej generacji". Ta drużyna po ostatnich latach może czuć się spełniona?
– Nie, w kraju wciąż wspomina się 2018 rok i porażkę w półfinale mundialu z Francją. Szkoda tamtego spotkania, ale Trójkolorowi byli lepsi. Cały czas utrzymujemy się w absolutnym topie, dlatego nie warto narzekać. Mamy duże nadzieje związane z mistrzostwami świata w Katarze, lecz są też kłopoty. Obrońcy mają już swoje lata, dlatego mogą pojawić się problemy. A z drugiej strony – może to właśnie turniej, na którym kluczowe okaże się ich doświadczenie.
– Skoro już jesteśmy przy Polakach – spodziewał się pan, że biało-czerwoni wygrają z Arabią Saudyjską?
– Tak, byłem o to spokojny. Można krytykować Czesława Michniewicza, ale jego pomysł dał efekty. Przed spotkaniem z Arabią Saudyjską przekonywałem znajomych, że Polska nie przegra. Biał-czerwoni rozegrali solidny mecz, a Arabia Saudyjska to nie Brazylia, chociaż po wygranej z Argentyną wszyscy zaczęli się jej obawiać. Drużyna pokroju Arabii nie zagra znów z taką energią przez 90 minut. Fajnie, że są cztery punkty. Nawet jeśli przegramy ostatnie spotkanie, prawdopodobnie awansujemy.