| Siatkówka / Reprezentacja

Kobiecość, finansowy przeskok i marzenia o igrzyskach. Kamila Witkowska: mamy szansę pojechać do Paryża

Kamila Witkowska (fot. PAP)
Kamila Witkowska (fot. PAP)

Zaczęłyśmy stawiać kadrę ponad klub, a to jest piękne. Każda z nas chce wrócić do reprezentacji, a wiem, że duża część na początku poprzedniego sezonu nie była tego taka pewna. Pamiętam reprezentację z lat poprzednich. Była ona troszeczkę za karę, nie traktowano jej jak wyróżnienie – mówi w TVPSPORT.PL o reprezentacji Polski siatkarek jej środkowa Kamila Witkowska. W wywiadzie porusza tematy dzieciństwa, przeskoku finansowego w lidze i marzeń o igrzyskach olimpijskich.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Wielka impreza znowu w Polsce. Wiemy, jak do tego doszło

Czytaj też

Znamy kulisy wyboru Gdańska na gospodarza finału LN

Wielka impreza znowu w Polsce. Wiemy, jak do tego doszło

Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jakie były szanse na to, że zostaniesz piosenkarką, bo ponoć w dzieciństwie lubiłaś śpiewać i miałaś takie marzenia.
Kamila Witkowska: – Te marzenia bardzo szybko spaliły na panewce. Mój głos nie jest na tyle wybitny, by śpiewać zawodowo. Choć mówi się, że śpiewu można się nauczyć, nigdy tego nie próbowałam i nikt nie pchał mnie w tę stronę. Sport zawsze był w centrum moich zainteresowań i dlatego ostatecznie go wybrałam.

W siatkówkę zaczęłam grać późno. Miałam dwanaście lat. Zawsze lubiłam sport, ale bardziej skłaniałam się w stronę lekkoatletyki. Bieganie było więc w moim przypadku całkiem możliwe, ale śpiewanie nie (śmiech).

– Występów przed rodzicami i rodziną nie było?
– Zazwyczaj było tak, że jak już zaczynałam śpiewać, rodzina prosiła, bym przestała (śmiech). W ten właśnie sposób pozbyłam się marzeń o międzynarodowej karierze (śmiech). Nikt mnie nie popchnął dalej.

– Byłaś dzieckiem aktywnym?
– Tak. Trudno było mnie zaciągnąć do domu. Komputery dopiero wchodziły do użytku domowego, telefony również dopiero się pojawiały i ich największą atrakcją była gra w Snake'a. Nie robiło się jednak tego przez cały dzień. Brało się piłkę, wychodziło z domu i po drodze na boisko krzyczało się do znajomych, by dołączyli do wspólnej gry. To było fajne. Bez telefonów dało się ze sobą spotkać i budować więzi. Dziś wydaje się to niemożliwe. Wszyscy do siebie dzwonią, a i tak trudno jest się zobaczyć większą paczką. Wcześniej jeden po drugiego biegł i każdy był gotowy do zabawy. To było piękne.

– Miałaś dużą paczkę w dzieciństwie?
– Jako dziecko mieszkałam na wsi. Tam mieliśmy paczkę, wszystkie dzieciaki bawiły się wspólnie. Przed pierwszą komunią przeprowadziliśmy się jednak do większego miasta i było zupełnie inaczej. Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się jednak, że i tak spotykaliśmy się sporą grupą. Gdybyśmy się wszyscy skrzyknęli, można by zagrać mecz siatkarski sześć na sześć.

– Byłaś dziewczyną z blokowiska?
– Tak (śmiech).

– Siatkówka była wtedy ważna?
– Nie, bo większość naszej grupy stanowili chłopcy. Graliśmy w palanta czy piłkę nożną. Co do siatkówki, to tuż obok mojego bloku było boisko, ale nie korzystaliśmy z niego częściej niż z innych. Później koleżanka wciągnęła mnie do amatorskiej siatkówki. Zaczęłyśmy grać w nieco większym gronie, rotowałyśmy składami. To były fajne czasy.

– Gdy w grupie są chłopcy, przy grach zespołowych wybierają zazwyczaj swoich kolegów, a dopiero później dziewczyny. Miałaś jakieś fory z powodu wzrostu?
– Tak. Zawsze byłam najwyższa. Był to mój duży kompleks.

– Naprawdę?
– Teraz się to trochę zmieniło, choć niekiedy nadal dochodzi on nieco do głosu. Staram się traktować wzrost jako atut, a nie problem. Jeśli jednak chodzi o sporty typu koszykówka czy siatkówka, często byłam wybierana jako pierwsza. Piłka nożna nie była moim konikiem.

– Moim też, dlatego stałam na bramie.
– A ja z kolei należałam do tych osób, które lubią biegać. Poza tym uwielbiałam zastrzyk adrenaliny, który dawała rywalizacja, walka o piłkę.

– Chłopczyca czy nie?
– Chyba trochę tak.

– Zgaduję, że też córeczka taty?
– To prawda! Wydaje mi się jednak, że duża część bycia "chłopczycą" wynikała z noszenia ciuchów sportowych. Poza tym przeklnąć też potrafię (śmiech). Z naszego rodzeństwa, bo mam też siostrę, to ona należała jednak do bardziej rozrabiających i przecierała wszystkie szlaki. Ja byłam tą bardziej grzeczną, ułożoną, co też przekładało się na dobre wyniki w nauce. Kiedy pojawiałam się na osiedlu, nie czułam potrzeby być w gronie najlepiej ubranych. Zawsze lubiłam komfort i zabawę, więc nie bałam się pobrudzić. Wygląd się dla mnie nie liczył. Najważniejsze było to, co się sobą reprezentowało pod względem charakteru. Nie było też dla mnie ważne, czy osoby w moim towarzystwie mają markowe ubrania czy drogie gadżety.

– W sporcie łatwo odnaleźć kobiecość? Z jednej strony jest się w kobiecym gronie, ale z drugiej głównie w stroju sportowym.
– W czasie ostatniego okresu kadrowego, rozmawiałam na ten temat z siostrą. Zapytała mnie, czy mam coś innego do ubrania, niż czerwona, reprezentacyjna bluza. W niczym innym mnie nie widziała (śmiech).

Według mnie w siatkówce trudno jest nabrać kobiecości. Przypisany strój sprawa, że nie chce się z niego wyjść, bo jest najwygodniejszy. Od jakiegoś czasu w życiu prywatnym ubieram się jednak inaczej. Chcę się bawić modą, nosić dżinsy. Może to przyszło z wiekiem? Pomiędzy treningami staram się odmiennie wyglądać i ludzie to zauważają. Podchodzą do mnie i mówią, że prawie mnie nie poznali. Teraz wiem, że fajnie jest założyć sukienkę.

– Andrzej Niemczyk swoim siatkarkom zalecał makijaż przed meczami. Jaki w tej kwestii jest Stefano Lavarini?
– Nie spotkałam się z czymś takim. Najważniejsze jest to, jak się czujemy na boisku. Jeśli ktoś czuje się dobrze pomalowany, powinien tak grać. Priorytetem jest komfort. Patrząc na nasze młode dziewczyny, nie wydaje mi się jednak, by miały większą potrzebę malowania się, mając tak ładne buźki. Wiem jednak, że telewizja robi swoje. Kiedy kamery koncentrują się na naszych twarzach, każda chce dobrze wyglądać, to naturalne. Pracujemy też wizerunkiem, choć jest to sprawa drugorzędna. Warto jednak zauważyć, że nikt nie komentuje za bardzo wyglądu mężczyzn na boisku, a nasz tak.

– Kiedyś rozmawiałam o tym z Martyną Grajber. O siatkarzach nie pisze się w kategoriach bycia przystojnymi, a "pięknych siatkarek" w nagłówkach prasy jest mnóstwo.
– Bo to jest bardziej chwytliwe. Ludzie częściej klikają w takie nagłówki niż w to, kto ile zdobył punktów w meczu.

– Dużo jest siostrzeństwa w siatkarskim zespole? A może czasami paradoksalnie o nie trudno?
– Czasami o to trudno, ponieważ mamy różne charaktery. Bez względu na to, czy zespół wybiera prezes czy trener, trudno jest podjąć decyzje bezbłędnie, by zespół był idealnie dopasowany charakterologicznie. Niekiedy tworzą się dziwne grupy, które są w stanie zniszczyć jedność drużyny. Ostatnio jednak dobrze trafiam. Kadra to jedność. Stworzyłyśmy w niej bliską więź. Tak fajnie sobie wszystko ułożyłyśmy, że jedna za drugą naprawdę poszłaby w ogień. W ŁKS Łódź również mamy bardzo podobnie. Tworzymy świetną drużynę.

Kiedy najbardziej widać siostrzeństwo? W kryzysie. Gdy jest fajnie, miło, przyjemnie, są wygrane to "pęknięcia" nie wychodzą. W innym przypadku pojawiają się frustracja, konflikty. Przez to, że przebywamy ze sobą często i zazwyczaj częściej niż z kimkolwiek innym z rodziny, mamy przesyt własnej obecności. Dlatego właśnie trzeba dbać o relacje i być dobrym człowiekiem. Wtedy jest łatwiej.

– Jakie czynniki z twojego doświadczenia potrafiły podzielić zespół?
– Czasami potrafi podzielić sprowadzenie zbyt dużej gwiazdy. Osoba, która, potocznie mówiąc, gwiazdorzy, jest przez wszystkich wychwalana i wszystko robi najlepiej, jest w innej sytuacji niż reszta zespołu, która traktowana jest jako gorsza. To później przekłada się na to, że siatkarka jest trochę odsuwana od drużyny, bo inne zawodniczki nie czują się w jej obecności komfortowo. Warto też podkreślić, że nie zawsze jest to jej wina. Konflikt automatycznie rodzi się sam. Należy pokazywać, że cały zespół jest ważny. Bardzo duża w tym rola sztabu szkoleniowego. Jeśli traktuje nas przedmiotowo, mówiąc, że można nas zastąpić, zaufanie też jest mniejsze. Każdemu zawodnikowi należy mówić, że jest potrzebny. Nie po to do drużyny bierze się dwanaście dziewczyn, by sześć z nich traktować wyłącznie w kategoriach wsparcia do treningu.

Wielka impreza znowu w Polsce. Wiemy, jak do tego doszło

Czytaj też

Znamy kulisy wyboru Gdańska na gospodarza finału LN

Wielka impreza znowu w Polsce. Wiemy, jak do tego doszło

Natalia Mędrzyk, Kamila Witkowska w 2015 roku (fot. PAP)
Natalia Mędrzyk, Kamila Witkowska w 2015 roku (fot. PAP)
Zwolniony trener Projektu: nie będę robić dramy. Nie jestem magikiem

Czytaj też

Roberto Santilli stracił pracę w Projekcie Warszawa. "Nie będę robić dramy"

Zwolniony trener Projektu: nie będę robić dramy. Nie jestem magikiem

– Kiedy trafiłaś do Orlen Ligi, pierwsza myśl, która się pojawiła, to "wow" czy też "to tylko tyle"?
– Z klubami jest różnie. Ja byłam jednak w specyficznej sytuacji.

– Bo awansowałaś z klubem.
– Dokładnie tak. To była trochę inna sytuacja. Początkowo wiele się nie zmieniło, jeśli chodzi o organizację. Później roszadą było to, że zaczęło brakować pieniędzy. Koszta grania na najwyższym szczeblu rozgrywkowym przerosły możliwości klubu. Ną I ligę było go stać, a na siatkarską ekstraklasę już nie. Poza tym zmieniły się władze w mieście, doszło do wielu innych roszad.

Nie zmienia to faktu, że na każdym szczeblu widać różnicę poziomów. Teraz jednak się to trochę zaciera, ponieważ łatwiej jest wejść dziewczynom z I ligi do Tauron Ligi. Kiedyś trzeba było nieźle się namęczyć i mieć wielkie szczęście, by przejść tę granicę. Pomagali też menedżerowie. Osobiście sporym przeskokiem było dla mnie przejście z trzeciej do drugiej ligi, bo tak zaczynałam. Bardzo dużo się wtedy nauczyłam. Do wszystkiego dochodziłam małymi krokami. Mam nadzieję, że nie będę musiała się cofać.

– Finansowo to również był przeskok?
– Kiedy wyszłam z kościańskiego klubu, zaczęłam zarabiać pierwsze pieniądze. Zaoferowana przez Zawiszę Sulechów kwota była dla mnie bardzo wysoka. Dla porównania, w Kaliszu proponowano mi bardzo niewiele pieniędzy, za które chyba nie byłabym w stanie przeżyć przez miesiąc. Rodzice musieliby pomagać. W Sulechowie dostawałam normalną wypłatę, a do tego też stypendium naukowe na studiach. Mogłam oszczędzać. Wydałam te pieniądze na pierwsze auto.

Dopiero kiedy zaczęłam pracować z menedżerem po pierwszym sezonie w Orlen Lidze, zobaczyłam, że w siatkówce żeńskiej można zarabiać naprawdę duże pieniądze. Wcześniej kompetnie nie zdawałam sobie z tego sprawy i wydawało mi się, że otrzymuje przyzwoite kwoty, de facto każdy pieniądz był dla mnie duży. Rzeczywistość jednak pokazała jak bardzo się myliłam. Agent udowodnił mi, że warto o siebie powalczyć i siebie docenić.

– Jaki był to przeskok procentowo?
– Kiedy po raz pierwszy menedżer zarządził moim kontraktem, był to przeskok o pięćset procent. Wcześniej naprawdę dostawałam niewielkie pieniądze i nawet o tym nie wiedziałam. Nie mam o to do nikogo pretensji, bo takie były realia. Klubu KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, w którym spędziłam pierwszy rok w siatkarskiej ekstraklasie, zwyczajnie nie było stać na to, by mi płacić więcej. Czułam się wygrana, kiedy po awansie wywalczyłam podwyżkę w wysokości dwustu złotych miesięcznie. Dopiero kiedy przeszłam do MKS Dąbrowy Górniczej, przekonałam się, że można zarabiać dużo więcej. Nie wiem jednak, czy osiągnęłabym to bez menedżera. Cieszę się, że postawiłam na Kubę (Jakuba Dolatę, menedżera siatkarskiego – przyp. red.), który pokazał mi, że z tego sportu można żyć godnie.

– Sprawiasz wrażenie osoby mocno stąpającej po ziemi. To by się zgadzało z cytatem z jednego z artykułów, które pojawiły się o tobie dawno temu w "Przeglądzie Sportowym": "To bardzo skromna i bardzo sympatyczna dziewczyna. Ona jest zupełnie inna niż większość siatkarek, ma zupełnie inne problemy, inne priorytety w życiu. Nie jest zepsuta przez pieniądze, żyje innym życiem niż koleżanki po fachu". Zgodziłabyś się z tymi słowami?
– Prawda jest taka, że pieniądze w sporcie nie były dla mnie najważniejsze.

– Bo je generalnie miałaś, czy po prostu wybierałaś inne priorytety?
– Inne rzeczy były ważniejsze. Nie pochodzę z majętnej rodziny. Nigdy nie brakowało nam niczego, ponieważ mama bardzo dobrze gospodarowała pieniędzmi, które zarabiał mój tata, ale nie mieliśmy też przesytu – wakacji zagranicznych, wielu ubrań, tylko sezonowe. Musiałyśmy to wszystko szanować. Pieniądze same w sobie nie były celem naszej rodziny, a ludzie.

Drugą rzeczą jest to, że jeśli już coś robię, podchodzę do tego ambicjonalnie. Zgodzę się z przytoczonym cytatem, ponieważ jeśli wybierałam kluby, to takie, gdzie mogłam się rozwinąć i grać. Do dziś mi to zostało. Przed tym sezonem dostałam wyższą ofertę w innym zespole. Przez to, że jest mi w Łodzi dobrze, jak wygląda organizacja klubu i jakie mam cele medalowe, postanowiłam zostać. Nie czułam potrzeby powiększania konta bankowego dla samego posiadania pieniędzy. Te szczęścia nie dają, daje je rodzina i bliscy.

– Musisz być z bardzo ciepłego domu, prawda?
– Tak. Moja mama zawsze bardzo o to dbała. Jestem do niej podobna – empatyczna, szybko się wzruszam. Czasami śmieją się ze mnie w domu, że potrafię płakać na smutnych reklamach. Kolejna taka pojawiła się ostatnio – z dziećmi w szpitalu. Wcześniej była taka z motywem wręczania prezentu starszej pani. Bardzo mnie one wzruszają. Dodatkowo, ostatnio uczestniczyłyśmy w akcji charytatywnej, poszłyśmy do hospicjum. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie. Bardzo trudno było mi utrzymać emocje na wodzy. Kiedy wsiadłam do auta, popłakałam się.

– Twoja mama to największa kibicka. Była z tobą od pierwszych meczów?
– Tak! Nie zmienia to faktu, że kiedy zaczęłam grać, nikt w moim domu nie znał zasad dyscypliny. Nikt nie rozumiał, dlaczego zmieniam się z koleżanką na boisku, czemu ona ma inny kolor koszulki – czy zapomniała normalnej z domu? Moja mama szybko jednak wszystko przyswoiła. Wie kto z kim gra, ogląda siatkówkę częściej niż ja. Kiedy dzwonimy do siebie wieczorem, zawsze pyta mnie o wyniki i mecze. Mówię jej, że wynik znam, ale meczu nie oglądałam, bo byłam na treningu. Co spotkanie pyta mnie też, dlaczego nie dostałam nagrody MVP, skoro tak ładnie grałam (śmiech). Tłumaczę jej, że nie jest ona dla mnie celem. Mówi, że wie, ale zdaje sobie sprawę z tego, że zasłużyłam – w końcu koleżanka miała tylko punkt więcej niż ja!

Zwolniony trener Projektu: nie będę robić dramy. Nie jestem magikiem

Czytaj też

Roberto Santilli stracił pracę w Projekcie Warszawa. "Nie będę robić dramy"

Zwolniony trener Projektu: nie będę robić dramy. Nie jestem magikiem

Konarski: coś takiego nie powinno zdarzać się w zawodowej lidze

Czytaj też

Dawid Konarski przy siatce (fot. PAP)

Konarski: coś takiego nie powinno zdarzać się w zawodowej lidze

– A czym się zajmuje tata?
– Jest mechanikiem samochodowym.

– Ma własny warsztat?
– Niestety nie. Wydaje mi się, że do dziś żałuje, że go nie otworzył. Chyba zabrakło mu trochę odwagi. Uważam, że jest bardzo dobrym fachowcem. Bardzo długo pracował w firmie, w której traktowano go nieproporcjonalnie do wysiłku i czasu, który wkładał. Dawniej niekiedy było tak, że wstawał przed nami i wychodził do pracy, a później wracał, gdy już spałyśmy. Niedziela z kolei była jego dniem odpoczynku. Czas z tatą był więc ograniczony.

Teraz nadrabiamy braki z poprzednich lat. Po bardzo długim stażu w jednej firmie, zamienił pracę i wraca do domu o normalnej porze. Bardzo bał się dokonać zmiany po tylu latach. Kiedy jednak pojawiły się pogłoski, że może planować zmianę firmy, od razu zaczęły napływać dużo korzystniejsze oferty. Nie doceniał się, a powinien, bo jest wyjątkowy. Cieszę się, że teraz mamy okazje wyjść na kawę, zjeść wspólnie kolację czy w lecie pojechać razem na działkę. Rodzina jest dla mnie najważniejsza.

– Potrafisz wymienić olej w aucie czy naprawić skrzynię biegów?
– Aż tak to nie, ale wiem, gdzie nalać płyn do spryskiwacza, olej, który się skończył i całkiem nieźle jeżdżę autem. Czegoś tata mnie nauczył (śmiech). Zawsze jednak kiedy pojawia się problem i trzeba naprawić samochód, tata mi pomaga.

– Skoro już jesteśmy przy naprawianiu, dość często wspominało się o tym, że nosiłaś sportowe okulary z powodu problemów zdrowotnych. To była najważniejsza kontuzja, uraz, który wymagał prewencji i "naprawy"?
– Zaczęłam nosić okulary po którejś z kolei sytuacji, gdy dostałam piłką w oko. Okulistka powiedziała mi, że jeśli coś takiego raz jeszcze będzie miało miejsce, nie gwarantuje mi, że nie stracę wzroku. Przestraszyłam się, że siatkówka może mi się odkleić i to spowoduje dalsze problemy. Zalecono mi więc noszenie okularów ochronnych. Wracając do pierwszych pytań, jako kobieta nie chciałam wyglądać jak pływak. Dobrałam sobie więc taki model, by jakoś w nim wyglądać. Nie ukrywam jednak, że okulary to mój najgorszy wróg. Mam bardzo dużą wadę wzorku, od zawsze gram w soczewkach. W chwili obecnej ryzykuje swoje zdrowie, bo zrezygnowałam z okularów i jest mi bez nich bardzo dobrze.

– To był efekt warunków, w których grałyście w kadrze w tym roku?
– Tak. Po pierwsze, okulary parowały mi cały czas, Na Filipinach było niemożliwe, by w nich grać, bo spływały mi po nich krople potu, jakby deszcz padał. Było tak gorąco, że nie potrzebowałyśmy rozgrzewki w tej hali. Najgorsze było jednak to, że sale były ciemne. Kiedy zakładałam okulary, stawałam przed wyborem ochrony za możliwość widzenia piłki. Musiałam spróbować się z nimi rozstać. Mam nadzieję, że nie będę przyciągać piłki jak magnes i uniknę kolejnego urazu. Przyznam też, że wcześniejszy model, który używałam, po kontakcie z piłką potrafił mnie zranić, na przykład rozcinając łuk brwiowy, policzek. Oko było bezpieczne, ale reszta nie.

– Co do funkcjonowania w kadrze i życiu klubowym, jak często robisz karne wypieki? Słyszałam, że to wasz zwyczaj, a w pieczeniu jesteś niezła.
– Zalecenie upieczenia ciasta dostaje się za różne przewinienia, na przykład pomylenie koloru stroju treningowego, zagrywkę pod siatką lub spóźnienie. Za nagrodę MVP również musi być ciasto. W tym sezonie nie dostałam statuetki i nie dopuściłam się jeszcze żadnego przewinienia. Nie zmienia to faktu, że kocham piec, co chyba odziedziczyłam po mojej mamie, która piekła co sobotę. Wyszukuję nowe przepisy, ale nie unikam też klasyków, które wszyscy lubią, czyli szarlotki czy sernika. Ach, zapomniałam, że jeszcze robimy ciasta urodzinowe w klubie. To idealny przepis na to, byśmy pod koniec sezonu byłby grube (śmiech). Abstrahując od tego, na ostatnie urodziny zrobiłam tiramisu, które pochwalili nawet Włosi. Poza tym było ciasto marchewkowe z karmelem i dla naszej weganki Valentiny Diouf ciasto czekoladowe z musem kokosowym.

Konarski: coś takiego nie powinno zdarzać się w zawodowej lidze

Czytaj też

Dawid Konarski przy siatce (fot. PAP)

Konarski: coś takiego nie powinno zdarzać się w zawodowej lidze

– Robi wrażenie! Pieczesz najlepiej czy masz inną klubową faworytkę w tej kwestii?
– Myślę, że Angelika Gajer ma wielki talent. Na razie chyba nie przebiłam jej babeczek. Myślę, że każdy chętnie zjadłyby je jeszcze raz. Jest na to szansa, bo wydaje mi się, że jest wpisana na tablice kar. Angie, czekamy! (śmiech).

– W miarę jedzenia apetyt rośnie chyba nie tylko co do ciast, ale również kadry. Z perspektywy kilku miesięcy, jak oceniasz jej progres pod okiem Stefano Lavariniego?
– Po pierwsze, wykonałyśmy kawał dobrej roboty mentalnej. Umiejętności poszły za tym. Każda z nas poprawiła technikę, ale była to konsekwencja zmiany psychologicznej. To duża zasługa pracy sztabu i naszej. Zaczęłyśmy stawiać kadrę ponad klub, a to jest piękne. Każda z nas chce wrócić do reprezentacji, a wiem, że duża część na początku poprzedniego sezonu nie była tego taka pewna. Pamiętam reprezentację z lat poprzednich. Była ona troszeczkę za karę, nie traktowano jej jak wyróżnienie. Wiem, skąd się to wzięło, ale nie będę o tym mówić.

Praca pierwszego trenera i jego asystentów dała zmianę, wiarę we własne umiejętności. Nie było jednak tak, że Stefano mówił, że jesteśmy super. Sposób, w jaki on pracował z naszymi głowami, spowodował, że same zaczęłyśmy tak o sobie myśleć. Stworzył świetną atmosferę i sprawił, że zaczęłyśmy doceniać siebie, kadrę i to, co się dzieje dookoła.

– Paryż 2024 to dla ciebie marzenie czy już cel?
– To dobre pytanie. Marzę, bo bardzo chciałabym pojechać na igrzyska olimpijskie. Chyba każdy sportowiec o tym śni. Czy to cel? Nie chcę na siebie nakładać presji, ale z drugiej strony wydaje mi się on bardzo realny. Mamy szansę pojechać do Paryża. System kwalifikacji się zmienił, co nam pomaga. Będziemy dążyły do uzyskania biletu do Francji. Nie wiem, czy każda z dziewczyn, która była na mistrzostwach świata, dostanie tę szansę, bo tego nikt nie wie. Uważam, że zarówno na kwalifikacje, jak i ewentualny turniej główny powinny jechać najlepsze. Nie zmienia to faktu, że dążymy do celu. Każdy mecz będzie na wagę złota. Kiedyś Liga Narodów była okazją do ogrania. Teraz okazuje się, że VNL jest mega ważna. Nie możemy odpuścić nawet spotkania. Wszystko po to, by zrealizować marzenie o starcie w igrzyskach.

Czytaj również:
Natalia Mędrzyk wraca do siatkówki po urodzeniu dziecka. "Chciało mi się płakać"
Paweł Woicki zakończył karierę. Teraz prowadzi Cerrad Czarnych Radom
Dawid Konarski: coś takiego nie powinno zdarzać się w zawodowej lidze

Tomaszewski: każdy mecz jest teraz ważny
Hubert Tomaszewski
Tomaszewski: każdy mecz jest teraz ważny

Zobacz też
Z drugiego szeregu w liderkę kadry. "Sprawia mi to ogromną frajdę"
Aleksandra Szczygłowska i Maria Stenzel (fot. Getty)

Z drugiego szeregu w liderkę kadry. "Sprawia mi to ogromną frajdę"

| Siatkówka / Reprezentacja 
Operacja zmieniła jej życie. Dziś może być objawieniem sezonu
Alicja Grabka wróciła do reprezentacji Polski siatkarek. Może być objawieniem sezonu

Operacja zmieniła jej życie. Dziś może być objawieniem sezonu

| Siatkówka / Reprezentacja 
Polski zespół zaczął Ligę Narodów. Selekcjoner zaskoczony
Stefano Lavarini (fot. Volleyball World)

Polski zespół zaczął Ligę Narodów. Selekcjoner zaskoczony

| Siatkówka / Reprezentacja 
Kiedy mecze polskich siatkarzy w Lidze Narodów 2025? Sprawdź terminarz
Liga Narodów siatkarzy 2025 – kiedy mecze reprezentacji Polski? [TERMINARZ]

Kiedy mecze polskich siatkarzy w Lidze Narodów 2025? Sprawdź terminarz

| Siatkówka / Reprezentacja 
Kiedy mecze polskich siatkarek w Lidze Narodów? Sprawdź terminarz!
Liga Narodów siatkarek 2025 – kiedy mecze reprezentacji Polski kobiet? [TERMINARZ]

Kiedy mecze polskich siatkarek w Lidze Narodów? Sprawdź terminarz!

| Siatkówka / Reprezentacja 
Udany pierwszy turniej Polek. Sprawdź tabelę Ligi Narodów siatkarek
Tabela Ligi Narodów siatkarek 2025 – na którym miejscu reprezentacja Polski? (fot. Getty)

Udany pierwszy turniej Polek. Sprawdź tabelę Ligi Narodów siatkarek

| Siatkówka / Reprezentacja 
To był koncert! Polskie siatkarki rozbiły rywalki
Reprezentacja Polski siatkarek (fot. Volleyball World)

To był koncert! Polskie siatkarki rozbiły rywalki

| Siatkówka / Reprezentacja 
Topowy klub i rola kapitana. "Postaram się podołać"
Agnieszka Korneluk (fot. Volleyball World)

Topowy klub i rola kapitana. "Postaram się podołać"

| Siatkówka / Reprezentacja 
Polskie siatkarki kończą grę w Pekinie. O której mecz z Belgijkami?
Polska – Belgia na żywo w TVP. O której mecz Ligi Narodów siatkarek (07.06.2025)?

Polskie siatkarki kończą grę w Pekinie. O której mecz z Belgijkami?

| Siatkówka / Reprezentacja 
Trudny mecz polskich siatkarek. Postawiły się mistrzyniom Europy
Polskie siatkarki (fot. Getty Images)

Trudny mecz polskich siatkarek. Postawiły się mistrzyniom Europy

| Siatkówka / Reprezentacja 
Polecane
Najnowsze
Co sponsorzy na brak Lewandowskiego w kadrze? Spoty znikną z telewizji?
nowe
Co sponsorzy na brak Lewandowskiego w kadrze? Spoty znikną z telewizji?
fot. Tomasz Markowski
Mateusz Miga
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Robert Lewandowski i Piotr Zieliński w spocie Orlenu (fot. YT)
Lewandowski podpadł Probierzowi. Poszło o... piosenkę
Robert Lewandowski zrezygnował z gry w reprezentacji Polski z powodu decyzji Michała Probierza (fot. Getty Images)
Lewandowski podpadł Probierzowi. Poszło o... piosenkę
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Wielki transfer mistrza Polski. Ściąga... swojego byłego lidera
Siergiej Kosorotow wraca do Orlen Wisły Płock po dwóch latach spędzonych na Węgrzech (fot. PAP / EPA)
Wielki transfer mistrza Polski. Ściąga... swojego byłego lidera
(fot. własne)
Maciej Wojs
Euro U21: oglądaj transmisje w TVP Sport! [ZAPOWIEDŹ]
Euro U21: oglądaj transmisje w TVP Sport! [ZAPOWIEDŹ]
Euro U21: oglądaj transmisje w TVP Sport! [ZAPOWIEDŹ]
| Piłka nożna 
Kałuziński: czujemy się mocni. Jedziemy po 1. miejsce [WIDEO]
fot. TVP
Kałuziński: czujemy się mocni. Jedziemy po 1. miejsce [WIDEO]
| Piłka nożna / Reprezentacja U21 
Z drugiego szeregu w liderkę kadry. "Sprawia mi to ogromną frajdę"
Aleksandra Szczygłowska i Maria Stenzel (fot. Getty)
Z drugiego szeregu w liderkę kadry. "Sprawia mi to ogromną frajdę"
fot. Facebook
Sara Kalisz
Trwa wojna "Lewego" z Probierzem. A Kulesza schował głowę w piasek
Łuaksz Wachowski, Robert Lewandowski i Cezary Kulesza (fot. PAP)
polecamy
Trwa wojna "Lewego" z Probierzem. A Kulesza schował głowę w piasek
fot. Tomasz Markowski
Mateusz Miga
Do góry