| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Zimowe okno transferowe coraz bliżej. Jak wygląda skauting w klubie Premier League? Czy Polska jest atrakcyjnym kierunkiem dla obserwatorów z Anglii? Czym się różni praca w Polsce i zachodnich ligach? Więcej zdradził w rozmowie z TVPSPORT.PL Bartosz Barnaś – szef skautingu Rakowa Częstochowa, wcześniej pracujący w Tottenhamie, FC Kopenhaga oraz holenderskim Willem II.
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Jakiś czas temu rozmawiałem z Maciejem Herbą, skautem Manchesteru United, który powiedział, że w Polsce myli się dział skautingu z działem analitycznym. Zgadza się pan z tym z perspektywy swoich doświadczeń?
Bartosz Barnaś, szef działu skautingu Rakowa Częstochowa: – Nie wszędzie. Na przykład w Rakowie mamy osobne działy skautingu i analizy. Choć mają punkty wspólne, funkcjonują oddzielnie.
– Z tego, co mówił pan w rozmowie z Weszło, w Cracovii wyglądało to nieco inaczej – był pan bardziej analitykiem niż skautem.
– To prawda, ale wtedy dopiero zaczynałem pracę w tej roli. Skauting Cracovii jeszcze raczkował. Szukano sposobu, w jaki można zagospodarować mnie, młodego człowieka. Było zapotrzebowanie na analityka pracującego przy pierwszej drużynie... Nie czułem się jednak gotowy do tej roli i nie chciałem się w niej rozwijać. Bardziej interesował mnie skauting. I czas pokazał, że podjąłem dobrą decyzję, żeby iść w tym kierunku.
– Jak wyglądała pana droga z Cracovii do Tottenhamu?
– Przy okazji wyjazdów na mecze zawsze byłem otwarty na poznawanie nowych ludzi. Miałem to szczęście, że poznałem ówczesnego szefa rekrutacji Tottenhamu, Australijczyka Davida Magrone'a, który dał mi szansę pracy w klubie, gdy szukano kogoś działającego w Polsce, Czechach i Słowacji. Ta droga była krótka, ale byłem tylko trybikiem w tej maszynie. Tottenham to duże przedsiębiorstwo, w którym głos pojedynczego skauta nie liczy się tak bardzo, jak w mniejszych klubach.
– Czy Europa Środkowa była dla Tottenhamu ważnym regionem?
– Nie był to na pewno rynek priorytetowy. Kilka dużych klubów ma skautów w Polsce, bo chcą mieć pewność, że żaden z dużych talentów im nie umknie. Szukają jednak zawodników topowych w każdej kategorii wiekowej. Nie było więc miejsca na kreatywny skauting. Raczej chodziło o to, żeby wskazać, który chłopak ma potencjał w danym roczniku. Ci zawodnicy jednak już musieli się wyróżniać i funkcjonować w opinii publicznej. Wtedy na przykład zaczął pojawiać się Kownacki.
– Czytałem w rozmowie Weszło, że polecał pan Kownackiego do Tottenhamu.
– Tak, rozmawiałem o nim i jeszcze dwóch chłopakach, którzy trafili potem do nas na testy, ale z różnych względów nie zatrzymano ich w akademii, ale nie pamiętam już ich nazwisk.
– Czy obecnie polski rynek jest bardziej atrakcyjny dla piłkarskich gigantów niż wtedy?
– Dla angielskich klubów jest nawet mniej atrakcyjny. Po Brexicie zmieniły się przepisy dotyczące sprowadzania zawodników bez brytyjskiego obywatelstwa. Stało się to po prostu trudne. Dlatego obecność skautów z Anglii jest obecnie trochę mniejsza niż kiedyś. Polska jest za to bardziej atrakcyjnym rynkiem dla klubów z Włoch i Niemiec. Nawet piłkarze bez występów w Ekstraklasie albo z niewielką liczbą meczów w dorosłej piłce, mogą tam trafić. Przykładem jest Dariusz Stalmach, który niedawno odszedł z Górnika Zabrze do Milanu.
– To teraz odwrócę pytanie – czy polskie kluby mogą być atrakcyjnym kierunkiem dla zawodników, którzy szukają miejsca po odejściu z akademii czołowego angielskiego klubu?
– Nie chciałbym uogólniać, bo każdy piłkarz ma swój pomysł na poprowadzenie kariery. System angielskich akademii wygląda tak, że sporo piłkarzy jest przez nie "wypluwanych". Trafiają po kilku latach na rynek i nie wiadomo, co z nimi zrobić. Myślę, że dla pojedynczych graczy moglibyśmy być atrakcyjnym rynkiem. Na razie nie było jednak takich historii, że młodzi piłkarze po opuszczeniu Wysp Brytyjskich zaistnieli w Polsce.
Jako Raków staramy się analizować także takie nieoczywiste rynki. Dobrze wiemy, że można wypatrzyć ciekawego gracza w niższych ligach hiszpańskich. Niższe ligi angielskie nie są tak ciekawe, by na nich się koncentrować. W skautingu trzeba mieć jednak otwartą głowę i podchodzić jednostkowo do każdego tematu, bo inaczej można coś przegapić. I wtedy jest poczucie niezadowolenie z siebie, że przegapiło się zawodnika.
– Po Tottenhamie pracował pan w FC Kopenhaga – czego się pan nauczył w tym klubie?
– Na pewno po raz pierwszy spotkałem się ze statystycznym podejściem. Nasz szef opracowywał algorytmy i filtry, według których "wyławiał" zawodników, a następnie rekomendował ich nam do obserwacji. Oczywiście, my też mogliśmy przyjść z zawodnikiem, który w filtrach się nie znajdował. W każdym razie, Duńczycy byli pod tym względem kilka kroków przed polskimi klubami. U nas zaczynamy dostrzegać wartość liczb, ale są duże rezerwy, a u nich tens styl skautingu był rozwijany.
Poza tym, w Tottenhamie musiałem się skupić na młodych graczach, w Kopenhadze obserwowałem piłkarzy, którzy wyróżniali się w Ekstraklasie. Analizowaliśmy na przykład Barry'ego Douglasa.
Wychodzę z takiego założenia, że w każdym środowisku można się czegoś nauczyć, czerpać od innych ludzi. Wyjście ze strefy komfortu zawsze daje nam nową perspektywę i tylko od nas zależy, czy będziemy otwarci, czy stwierdzimy, że wszystko wiemy i nie dowiemy się nic nowego. Zazwyczaj jednak warto mieć otwarte spojrzenie.
– Potem trafił pan do Willem II Tilburg. Jakie przebicie na holenderskim rynku miał klub, który sportowo odstawał od czołówki?
– Ostatnio rozmawiałem z dyrektorem sportowym Rakowa Robertem Grafem o tym, że duże kluby czasem zabijają kreatywność skautów. Siłą rzeczy, trzeba iść na łatwiznę – czasem przepłacać za zawodników, którzy są już ograni. Większa satysfakcja jest jednak po transferach nieoczywistych, dużo nie wydając. Tak trzeba było działać w Willem II, dlatego uważam, że była to dla mnie niesamowita szkoła.
W lidze holenderskiej jest duży rozrzut pomiędzy czołówką a resztą. Holendrzy mają nawet swoje terminy. "Top" – to Ajax i PSV, "sub" – Feyenoord i AZ Alkmaar. Dalej są środek tabeli i reszta. I my właśnie byliśmy w "reszcie" – celem tych klubów było utrzymanie i znalezienie się na szczycie "prawej strony" tabeli.
Okres w Willem II był bardzo rozwijający. Trafiłem na świetnych ludzi, między innymi mentora Gerarda Wielaerta. To był czas dobrych wyników – było piąte miejsce, finał Pucharu Holandii i eliminacje europejskich pucharów, ale nie zabrakło także rozczarowań, gdyż w poprzednim sezonie spadliśmy z ligi. Impet jaki mieliśmy przed pandemią, został wytracony, ludzie mieli dużo większe zmartwienia niż futbol, co chłopaków mogło wyprowadzić z rytmu. Podchodzę do tego jednak jak do nauki. Trudno było sądzić, że klub z czternastym budżetem ligi holenderskiej będzie rokrocznie walczyć o puchary.
– Ograniczenia finansowe miały wpływ na pozyskiwanie zawodników odpowiedniego kalibru.
– Pieniądze, jakie mogliśmy zaoferować, były na poziomie średnich, a nawet mniejszych polskich klubów. Nie było dużego pola manewru. Musieliśmy grać kartą atrakcyjnej ligi, promującej młodych zawodników. Ściąganie bardziej doświadczonych graczy, którzy prezentowali solidny poziom, było już jednak bardzo trudne. Tacy piłkarze bardziej zwracają uwagę na aspekty finansowe niż czysto sportowe, dlatego nie zawsze byliśmy dla nich atrakcyjną opcją.
– Słyszałem wiele razy o tym, że na przykład Holandia jest mało atrakcyjnym kierunkiem dla piłkarzy Ekstraklasy właśnie z powodów finansowych.
– Polscy piłkarze mają świadomość, że w Holandii niekoniecznie zarobią więcej niż w Polsce. A wiedzą, że mogliby trafić do Włoch albo Niemiec.
– Polecał pan zawodników z Ekstraklasy?
– Nie mogliśmy myśleć o gwiazdach ligi, dlatego musiałem wykazać się kreatywnością. Trzeba było obserwować piłkarzy nieoczywistych. Takim był Pol Llonch, który świetnie się sprawdził w Holandii i już jest żywą legendą kibiców Willem II.
– Z tego, co pamiętam – od razu dobrze wkomponował się w drużynę i trafiał do jedenastek kolejki w Holandii.
– W sezonie, w którym zajęliśmy piąte miejsce w Eredivisie, dostał nawet statuetkę dla piłkarza miesiąca. Rzadko zdarza się w Holandii, że wyróżniony zostaje ktoś spoza "wielkiej czwórki", dlatego było to ogromne osiągnięcie. Poza tym Pol ma niesamowity charakter, za który go cenię. Nie jest to może piłkarz, który strzela piękne gole, ale myślę, że każdy trener chciałby go mieć. Bo nie tylko wprowadził jakość, ale także miał wpływ na mentalne walory drużyny.
– Za pana czasów do klubu trafił także Bartłomiej Urbański.
– Młody zawodnik z Legii. Była koncepcja wprowadzania tego piłkarza na poziom pierwszej drużynie. Trafił jednak w trudnym czasie – klub walczył o utrzymanie, drużyna była słabsza niż w kolejnych dwóch sezonach. Dość szybko odszedł z klubu. Myślę, że oczekiwał więcej, ale w klubie także więcej po nim sobie obiecywano.
– Podsumowując temat pana pracy w zachodnich klubach – co dałoby się przenieść z tamtejszych klubowych realiów do Polski, a na co nie byłoby szans?
– Mam poczucie, że Raków dlatego mi zaufał i dał szansę zostania szefem zespołu skautów, bo liczy na to, że wprowadzę kilka elementów z moich poprzednich klubów. Na pewno będę chciał rozwinąć komunikację między skautami, organizację pracy, sposoby raportowania i budowania bazy danych oraz współpracy z trenerem, sztabem i dyrektorem sportowym. To wszystko są aspekty, które mogłem obserwować w Holandii i Danii. Nie ukrywam też, że przed przejściem do Rakowa kontaktowałem się ze znajomymi, którzy w klubach pełnili podobną funkcję.
Czego nie można przenieść? Oczywiście szukamy innego kalibru finansowego zawodników niż w Kopenhadze. Rozglądamy się po innych rynkach – bo nie zewsząd piłkarze sprawdzają się w Polsce. Choć oczywiście nie można uogólniać, że na przykład gracze z niższych lig hiszpańskich zawsze sobie poradzą. Kilka lat temu rozpoczęła się na nich moda, byli sprowadzani hurtowo, ale o większości z nich już dziś nie pamiętamy. Dlatego mam do tego indywidualne podejście – nie można założyć na przykład, że jeśli do tej pory zawodnicy z Włoch raczej się u nas nie sprawdzali, to wciąż tak będzie i można zignorować ten rynek. Przekonałem się o tym w Holandii – wcześniej w Willem II nie skautowano Polski, a gdy się okazało, że Pol Llonch dobrze funkcjonował i gwarantował określony poziom, inne kluby także zaczęły ściągać piłkarzy z Ekstraklasy.
Uważam też, że dobry skauting musi być kreatywny – czasami warto zrobić coś nieoczywistego od czasu do czasu. To pokazuje, ile warta jest nasza praca.
– Jakie warunki zastał pan w Rakowie?
– Przyszedłem do klubu, który jest najbardziej atrakcyjnym projektem sportowym w Polsce. Progres, który Raków zrobił, jest imponujący. Ludzie w klubie mają bardzo świeże spojrzenie, ale także duże doświadczenie. W biznesie – jak właściciel Michał Świerczewski oraz w sporcie – jak dyrektor Robert Graf, którego uważam za świetnego fachowca. Trener Papszun jest nie tylko świetnym szkoleniowcem, ale także ma z nami kontakt i zawsze chce wiedzieć, co się dzieje na rynku. Skauci są otwarci na wiedzę, zmotywowani, ciężko pracują i także są siłą zespołu. Z przyjemnością się z nimi pracuje. Środowisko jest inspirujące.
– Na czym polega udział trenera Papszuna w obserwacji zawodników? Nie zawsze trenerzy angażują się w procesy skautingowe.
– Trener jest zaangażowany w każdy obszar funkcjonowania klubu. To człowiek, który wspólnie z właścicielem rozwijał ten projekt od początku – od niższych klas rozgrywkowych. Jest bardzo otwarty na skauting, obserwuje efekty naszej pracy, chętnie wyraża zdanie o zawodnikach, których obserwujemy. Mamy regularne spotkania, w których omawiamy potrzeby drużyny. Chcemy, żeby sztab jak najszybciej dowiadywał się o piłkarzach, którzy mogą być dla nas interesujący i szczegółowo przedstawiamy nasze raporty na ich temat. Bardzo mi się podoba, że trenera można przekonać argumentami – wspólnie dyskutujemy i oceniamy graczy.
– Jak wygląda praca działu skautingu poza oknem transferowym?
– Właściwie już od początku września przygotowujemy się do kolejnych okien – nie tylko zimowego, ale także następnych. Chcemy, aby zawodnicy przychodzili do nas możliwie szybko, bo to daje im czas na adaptację i lepsze zrozumienie modelu gry. Dużo obserwowaliśmy, powstało wiele raportów. Ale także dokładnie analizowaliśmy swoją pracę – żeby wiedzieć, co można jeszcze poprawić. Zawsze staram się być otwarty na sugestie moich współpracowników. Mamy jednak wytyczony kierunek i chcemy się go trzymać. Ale pracy jest sporo.
– Czy Raków ma priorytetowe kierunki obserwacji zawodników?
– Nie chciałbym ich ujawniać. Skupiamy się jednak na tym, jakie są cechy osobowościowe zawodników. Czy ktoś jest z Brazylii, Konga, czy z Hiszpanii – ma dla nas mniejsze znaczenie. Najważniejsze, żeby piłkarz był otwarty na nasz projekt i ciężką pracę. U nas można się bardzo rozwinąć. Mamy sporo przykładów, gdy ocena zawodników po przyjściu do nas była przeciętna, a z czasem zrobili bardzo duży progres. I nie jest to przypadek.
– Do niedawna mówiło się o tym, że klub zbyt rzadko stawia na młodzież. Gdy jednak spojrzymy na juniorskie reprezentacje Polski, ostatnio coraz więcej w nich zawodników Rakowa, począwszy od najmłodszych kategorii. Czy klub w ostatnim czasie rozwinął skauting młodych piłkarzy?
– Szefem skautingu akademii jest Dominik Jarosz, który jest świetnym fachowcem i ma dobre podejście do młodych graczy – jest otwarty i wie, jak zawodnicy mogą się rozwinąć. A szefem akademii jest Darek Grzegrzółka, który ma profesjonalne podejście. Klub bardzo poważnie podchodzi do rozwoju struktur akademii i są na to przeznaczone duże środki. Ale na jej owoce trzeba poczekać, wymaga czasu – analizy i doskonalenia procesu. Widać pierwsze efekty, ale to projekt długofalowy. Rezultatów będzie jeszcze więcej.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.